Test

niedziela, 18 listopada 2018

Pamiętnik znaleziony w... - Radomsko - Bełchatów - 1 Wojna Światowa - 1914 - cz.9


    Minęło ponad 3 lata jak zaprzestałem publikacji pamiętnika Stanisława Mastalerza - Bieganowskiego...Zapomniałem, inne materiały, trudno powiedzieć. Bardzo ciekawe wspomnienia pisane ręką młodego człowieka, który stracił rodziców jako dziecko (swoich ojczymów traktuje jako mamę i tatę), jego tragiczne losy, warto poczytać. Zapraszam czytelników do części pierwszej, którą zamieściłem 15 lutego 2015 roku:

Historia nieznana: Pamiętnik znaleziony w... - Radomsko - Bełchatów ...


historia-nieznana.blogspot.com/2015/03/pamietnik-znaleziony-w-radomsko_17.html


     
                                                    

                                                             ROZDZIAŁ 5

        Cofam się myślą do 1916 roku. W nowo powstałej Ojczyźnie poczęto tworzyć więcej szkół - niż było w zaborze rosyjskim. Założono też szkołę oddaloną od nas o dwa kilometry. I ja też począłem chodzić pierwszy rok do szkoły, a że umiałem już czytać i pisać, wstąpiłem od razu do trzeciego stopnia. p I tu też przed wstąpieniem do szkoły musiałem się nabłagać zanim mi pozwolono.
        Trudno mi szło z początku, gdyż nie znałem dobrze rachunków, pisałem również, lecz nie gramatycznie, lecz powoli pokonywałem wszystkie trudności - tak, że byłem pierwszym uczniem w klasie. Ale gdy przeszła zima, a z nią mróz i śniegi - zabraniano mi uczęszczać na lekcje, ale jak się uparłem, ani jednej lekcji nie opuściłem. W dodatku kupiono mi drewniane trepy i w nich chodziłem do szkoły pomimo śniegów i błota, a czasem dla dogody wziąłem trepy w rękę i biegłem tak przez zaspy śniegowe.
         I to nie było powodu do takiej biedy iżbym musiał w drewnianych trepach chodzić - ale po prostu, żeby mi uprzykrzyć chodzenie do szkoły. Bo mawiano: "Poco mu tej mądrości?" - my bez nauki żyli i żyjemy, to i on żyć będzie. Po prostu zazdroszczono mi żebym nie był mądrzejszym od nich. Ale mnie się nie uprzykrzyło, nie narzekałem nigdy - chociaż dostałem odciski na nogach i choć nieraz mi nogi marzły. Ale gdy nadeszła wiosna musiałem przestać chodzić do szkoły, gdyż musiałem paść bydło.




                                                              ROZDZIAŁ 6

          Minęły dwa lata od chwili, gdy przestałem chodzić do szkoły, w tym czasie nauczycielkę inspektor przydzielił do innej szkoły, a nam przysłał nauczyciela p. Borkowskiego - pochodzącego rodem z Podola. To był niestrudzony i chętny wychowawca do pracy nauczycielskiej, gdyż mimo zajęć cało-dziennych, prowadził jeszcze kursy wieczorowe dla dorosłych, ponadto prowadził przedstawienia teatralne. Otóż i ja począłem chodzić na kursy wieczorowe pierwszą zimę - mimo sprzeciwów i sarkań mych ojców - i ukończyłem z dobrym wynikiem stopień trzeci.
          Na następną zimę znowu począłem uczęszczać na kursy wieczorowe do czwartego stopnia, lecz już częściej spotykały mnie trudności połączone z zabranianiem chodzenia na kursy, pomimo to chodziłem do Świąt Bożego Narodzenia. Gdy minęły Święta Trzech Króli, nadszedł pierwszy wieczór lekcji. Przygotowałem lekcje, złożyłem w teczkę i miałem wychodzić - gdy matka wzięła mi niespodzianie książki i zamknęła w pokoju. Ojciec wtedy był na wsi. Pogniewałem się, wziąłem młotka i powiedziałem, że rozbiję zamek, a do szkoły muszę iść. Z tego powodu wytworzyła się cała awantura. Gdy ojciec przyszedł, matka opowiedziała cały przebieg od a do z, przyłożywszy jeszcze dwa razy tyle. A ojciec wtedy powiada: "Co? - on zamki będzie rozbijał! Jak mu źle, to mogłaś mu jego szmaty wyrzucić i niech sobie idzie na złamany łeb!"..

                                                        Ciąg dalszy nastąpi -

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz