Test

poniedziałek, 20 lutego 2023

Gałkówek - Kto zniszczył lagry w Gałkówku? - Odgłosy - 1986

Bardzo ciekawe opinie dotyczące tragicznego wybuchu. 

Odgłosy : tygodnik społeczno-kulturalny. 1986-09-20 R. 29 nr 38



     W piątek 27 lipca 1944 r. za kwadrans dwunasta w Gałkówku nastąpiły wybuchy, które pozbawiły tycia kilkadziesiąt istnień ludzkich, wśród nich przymusowo tam zatrudnionych Polaków. W okresie przedwojennym w Gałkówku znajdowała się składnica uzbrojenia podlegająca pod dowództwo 28pp w Łodzi. W okresie wojny Niemcy po częściowym przebudowaniu istniejących pomieszczeń uruchomili tu wytwórnię ciężkiej amunicji i min. Z Gałkówka już prosto na front zabierano amunicję· artyleryjską i miny. Zatrudniano tu około 800 osób, głównie z Gałkówka i okolic oraz z Łodzi. W pewnych okresach zatrudniano tu niewolników rosyjskich, jugosłowiańskich, oddziały niezbyt lojalnych wobec Niemców Węgrów i Włochów, a w końcowym okresie okupacji zdrajców od Własowa. Wytwórnia miała duże znaczenie dla wojska niemieckiego, szczególnie od chwili wybuchu wojny niemiecko-rosyjskiej, kiedy stała się bazą zaopatrzenia dla frontu wschodniego. Wybuchy, które nastąpiły 27 lipca 1944 r„ unieruchomiły zupełnie wytwórnię i przyczyniły się w pewnej mierze do ostatecznej klęski okupanta. Do dziś, mimo upływu przeszło czterech dziesiątków lat, trwają dyskusje i pytania - kto to zrobił? Kto zniszczył lagry w Gałkówku? Podają tu różne wersje, które do dziś są tematem dyskusji i sporów. Mówi się, że lagry zostały wysadzone w powietrze przez partyzantów Armii Krajowej, żadna z polskich . konspiracyjnych organizacji nie przyznała się do tego. Wszystko co w lagrach się działo, więc produkcja, transport, warunki pracy itd, było przedmiotem zainteresowania polskiego ruchu oporu. Żołnierze Armii Krajowej, i ci zatrudnieni w lagrach, i ci zamieszkali w Gałkówku, prowadzili robotę wywiadowczą i sabotażową. Amunicja wyprodukowana w Gałkówku nie zawsze spełniała swoje zadania. Na froncie okazywało się się ile jest niewypałów. Nie wszystkie pociągi z amunicją docierały na front, zdarzały się przypadki zatarcia osi i zapalenia się pociągu z amunicją. To wszystko było wynikiem akcji sabotażowych wykonanych przez Polaków. Wielu ludzi twierdzi, że wysadzenie lagrów ma ścisły związek z wybuchem Powstania Warszawskiego, i dlatego przypisuje się to Armii Krajowej. Z punktu widzenia strategii działań wojennych takie przypuszczenie jest słuszne, bo przecież lagry w Gałkówku były bazą zaopatrzenia frontu, a zniszczenie ich w przededniu powstania było jak najbardziej celowe. Czy jednak wysadzenie lagrów było przewidziane planem KG AK? Jeżeli wysadzenie lagrów zostało wykonane na rozkaz i przez żołnierzy AK, dlaczego przez 42 lata nikt tego nie potwierdził. A przecież żyją oficerowie KO AK-Łódź, którym powinno to być znane. Istnieje taki zwyczaj (moim zdaniem jak najbardziej niesłuszny), że tam gdzie na skutek wykonanej akcji były ciężkie straty i ofiary, tam zataja się przynależność organizacyjną wykonawców. Czy może dlatego nikt się nie chce przyznać? Trzeba nam jednak rzetelnej prawdy, choćby była bardzo gorzka. Na skutek działalności Hubala, hitlerowcy spalili i wymordowali wsie Gałki i Huciska, Michniów przestał istnieć za sprawą ponurego, a przecież i Hubalowi i Ponuremu stawiamy pomniki. Ofiary choć bardzo bolesne nie poszły na marne.

                         Widok zniszczeń - zdjęcie pochodzi z Muzeum w Gałkowie.



    Pierwszy wybuch nastąpił przy rozładowywaniu min, które zostały dostarczone z podobnych lagrów w Stawach k. Puław, gdzie zbliżający się front spowodował ewakuację. Istnieje przypuszczenie, że ładunek został właśnie założony w Stawach przez tamtejsze oddziały Armii Krajowej. Jeżeli chodzi o żołnierzy Armii Krajowej z terenu Gałkówka to: Stefan Simińczuk zginął przy pierwszym wybuchu, zaś Stanisław Szczepaniak, Antoni Piętowski i Stanisław Kaźmierczak aresztowani jesienią 44 roku ponieśli śmierć w Radogoszczy. Do dziś nie wiadomo, czy trzej ostatni byli aresztowani w związku z wybuchami.

    Według relacji ludzi, którzy byli zatrudnieni w lagrach, warunki pracy jak na okupację nie były najgorsze. O Niemcach z komendantury lagrów istnieje opinia, że byli w większości przeciwnikami hitleryzmu, mówiło się, że "szło z nimi żyć". Wspomina się Niemca nazwiskiem Kister, którego ponoć znano z okresu przedwojennego jako oficera Wojska Polskiego o nazwisku Skrzyński. Otóż ten Kister-Skrzyński zaraz po wybuchach zniknął z Gałkówka, a tuż po wojnie był widziany w stopniu majora Wojska Polskiego. Czyżby wicepierwowzór kapitana Klossa?

    W dzień wybuchów lagry wizytowała komisja z wyższego dowództwa niemieckiego. Sprawdzano m. in. stan zabezpieczenia p-pożarowego i sygnalizacji alarmowej. Jeden ze sprawdzających wszedł na wieżę obserwacyjną, na której dyżur pełnił Polak, Jan Zrobek. Niemiec nakazał Zrobkowi opuścić wieżę i pozostał na niej sam przez kilka minut. Po zejściu z wieży Niemiec natychmiast opuścił lagry. Zaraz potem nastąpiły pierwsze wybuchy. Po wieży obserwacyjnej nie pozostało śladu. Zginął tam również Jan Zrobek. Ci, którzy są zwolennikami wersji, że wysadzenie lagrów nastąpiło na skutek działalności antyfaszystowskiego ruchu oporu zwracają uwagę, że nastąpiło to w kilka dni po nieudanym zamachu na Hitlera (20.7.44r.). Podobne wypadki zanotowano w kilku miejscach w rzeszy i okupowanej przez Niemców Europie. 

    Z innych wersji wynika, że nie było żadnej dywersji, żadnego działania ruchu oporu, że wybuchy nastąpiły na skutek nieszczęśliwego wypadku. Wystarczyła mała nieostrożność, zaprószenie ognia, a nieszczęście gotowe. Dzień był słoneczny, było bardzo ciepło.

      W tym całym nieszczęściu dla Gałkówka dziwne było zachowanie się Niemców. Nie zastosowano w stosunku do Polaków żadnych represji. Jedynie na skutek zniszczenia lagrów nie wszyscy znaleźli zatrudnienie. Młodzież żeńską wywieziono do pracy w Poznaniu, męską do Leszna. W czasie wybuchów przestała istnieć granica Generalnej Guberni. Ludzie uciekali, aby dalej od Gałkówka. Pomoc lekarska dla wszystkich była jednakowa. Pogrzeb ofiar odbył się na koszt Niemców.

     Dwa lata temu, 27 lipca 1984 roku, w 40-tą rocznicę opisanych wypadków, z inicjatywy koła ZBoWiD odbyła się skromna uroczystość wspomnieniowa przy udziale rodzin ofiar, społeczeństwa Gałkówka oraz kombatantów. Wspominano te tragiczne dni. Na grobach ofiar złożono kwiaty i zapalono znicze. Mówiono o potrzebie zachowania w pamięci tych wydarzeń. Tablica upamiętniająca te tragiczne wypadki będzie tylko skromnym dowodem pamięci. Ludzie, którzy wtedy zginęli, to również ofiary wojny i dlatego należy o tym pamiętać. Opinię taką wyraziła również Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Łodzi i wniosek o upamiętnienie tych tragicznych wydarzeń zaakceptowała.

                                                                                       Zdzisław T. Piasecki

                                                                                       Prezes koła ZBoWiD

                                                                                                        Gałkówek









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz