Test

wtorek, 31 października 2023

Odzierady - Konstantynów - Niemieckie osadnictwo - Cmentarz ewangelicki - Der Heimatbote

 Der Heimatbote - 3/1970

Jeden z rodaków ma szczególne szczęście: trzykrotnie pozwolono mu odwiedzić dawny dom w Łodzi. Był tam w 1961 roku, jedenaście lat po przesiedleniu, następnie w 1964 roku i w październiku 1969 roku. Rozmawialiśmy z naszym przyjacielem z ojczyzny i zapytaliśmy go o jego wrażenia. "Kontrola na granicy pozostała taka sama", powiedział. "Ale w październiku 1969 roku, po dojściu do władzy Willy'ego Brandta, Polacy byli szczególnie przyjaźni, podobnie jak inspektorzy NRD. Prawie przeszli samych siebie w życzliwości i uprzejmości. Pojechałbym ponownie o każdej porze roku, gdyby tylko nie było tak drogo. Dwa razy podróżowałem z biurem podróży Leo Linzer w Ambergu, raz z biurem Fröhlich w Hanowerze. Podróż była udana.

    15 dni pobytu w październiku 1969 r. plus dwa dni podróży kosztowały mnie oczywiście kolejną obowiązkową wymianę 450 DM, co zamieniło się na 2693 złote, do których otrzymałem również bony (bony ORBIS) na 1780 ZI. Do tego dochodzą koszty wizy i podróży".

    Nasz rodak pochodzi z Odzierad, wsi, która w czasach niemieckich nazywała się Goldenau, a od 1946 roku należy do Łodzi. Jego rodzice posiadali tam gospodarstwo rolne. W gospodarstwie mieszka Polak zza Buga, z polskich ziem wschodnich, które zostały przekazane Rosji. Przedstawił się ojcu naszego rodaka: "To ja mam pana gospodarstwo. Kupiłem to gospodarstwo od państwa i jest teraz moją własnością". Ojciec naszego rodaka nadal mieszka w dawnej ojczyźnie, matka pochowana jest w Konstantynowie.

    Dawne niemieckie gospodarstwa wyglądają na dość zniszczone, na przykład majątek Oswalda Stefana, który nadal należy do Odzieradów. Stefan mieszka obecnie niedaleko Kassel. Stodoła w gospodarstwie, które należało do rodziców naszego sołtysa, spłonęła w 1962 roku i do dziś nie została odbudowana. Zboże przechowywane jest w stertach. Jest to 10-hektarowa posiadłość przy Rombiner Straße, która stanowi granicę między Odzieradami a Grabieńcem.

Wciąż Niemcy w Grabieńcu

    Na łódzkim przedmieściu Grabieniec wciąż mieszkają Niemcy. Z kościoła Wniebowstąpienia Pańskiego, którego budowę forsował kościelny Daniel D. Goltz i którego nie udało się ukończyć - artykuł na ten temat ukaże się w Heimatbote - pozostała tylko pusta przestrzeń. Wszystko z niedokończonego kościoła zostało wywiezione, a cegły użyte do budowy domów. Kościół znajdował się obok szkoły i domu modlitwy, w którym pracował nauczyciel i kantor Theodor Müller. (Grabieniec był kantoratem należącym do parafii zgierskiej. Müller był odpowiedzialny nie tylko za nauczanie do osiemdziesięciu uczniów w dwóch grupach, ale także kierował chórem, prowadził lekcje konfirmacji i niedzielne nabożeństwa oraz popularną szkółkę niedzielną dla dzieci). Szkoła i dom modlitwy są w dobrym stanie. Wysoki dach kryty strzechą został zastąpiony płaskim dachem blaszanym. Drewniany płot, który zbudował nauczyciel Müller, nadal biegnie wokół posesji, a to coś mówi, ponieważ prawie wszędzie brakuje ogrodzeń na dawnych niemieckich posiadłościach. Lipy, które nauczyciel Müller zasadził kiedyś ze swoimi uczniami, stały się w międzyczasie potężnymi drzewami o okazałym obwodzie ...". '

    Protestancki cmentarz jest niestety zaniedbany. Nie odbywają się tu już pogrzeby, zmarłych przenosi się na Kazimierz. Brakuje już okalającego cmentarz muru, pomniki leżą porozbijane, część kamieni wywieziono.

Kościół i cmentarz w Konstantynowie

    Nasz kościół protestancki w Konstantynowie, który w czasach niemieckich nosił nazwę Tühingen, stoi do dziś, jest nawet w dobrym stanie, ale nabożeństw protestanckich już się tu nie odprawia, odbywają się tu raczej zebrania Świadków Jehowy. Kiedyś wierni przyjeżdżali do Konstantynowa z daleka, ale teraz muszą jechać do centrum Łodzi, gdzie w kościele św. Mateusza co niedzielę odbywają się kazania w stylu luterańskim - co prawda po polsku.

"Znałem jeszcze konstancińskiego pastora Leopolda Ganza"- mówi nasz lokalny przyjaciel (ks. Ganz mieszka obecnie w Laupheim, Wirtembergia). '

    Są dobre wieści o cmentarzu w K., który został założony wspólnie przez protestantów i katolików. Pastor Adolf Gloc z kościoła S. Matthäikirche w Łodzi uzgodnił z miejscowym księdzem katolickim, że mur cmentarny, który jest całkowicie zrujnowany od strony miasta, powinien zostać odbudowany z cegły i dachówki, tak aby całość znów sprawiała przyzwoite wrażenie. W tym celu prowadzona jest zbiórka wśród protestantów. Katolicki ksiądz powiedział, że protestanci są tacy sami jak my! Nawiasem mówiąc, katolicka część cmentarza wygląda bardzo schludnie. Z przodu znajdują się dwa pomniki z niemieckimi napisami. Ksiądz Gloc kazał założyć kłódkę na wejściu do protestanckiej części cmentarza, aby krowy nie pasły się na nim latem... Pogrzeby nadal odbywają się od czasu do czasu. Niemka pani Zippel z Konstantynowa, która jest już po siedemdziesiątce, z całych sił opiekuje się poszczególnymi grobami, stara się w miarę możliwości porządkować groby. W K. pozostało tylko kilku Niemców.


Brama wejściowa na dzisiejszy cmentarz ewangelicki.

Jest to cmentarz w Odzieradach koło Nowego Złotna, parafia Konstantynów. Cmentarz ten został założony około 1930 roku przez pastora Lelke z Wolnego Kościoła Luterańskiego. Miejsce spoczynku znaleźli tu protestanci z Wodzierad, Cyganki i Nowego Złotna.


Noch Deutsche in Grabieniec

Im Lodzer Vorort Grabieniec wohnen noch einige Deutsche. Von der Himmelfahrtskirche, deren Bau der Kirchenvorsteher Daniel D. Goltz vorangetrieben hat und die nicht mehr ganz vollendet werden konnte - darüber wird im Heimatboten noch ein Artikel erscheinen - ist nur noch der leere Platz übriggeblieben. Alles von der nicht fertigen Kirche wurde weggeschleppt und die Ziegel zum Häuserbau verwendet. Die Kirche befand sich ja neben dem Schul- und Bethaus, in dem Lehrer und Kantor Theodor Müller gewirkt hat. (Grabieniec war ein Kantorat, das zur Kirchengemeinde Zgierz gehörte. Müller oblag nicht nur der Unterricht an bis zu achtzig Schülern und Schulerinnen in zwei Gruppen, er leitete daneben den Chor erteilte Konfirmandenunterricht und hielt sonntags Lesegottes dienst und für Kinder die so beliebte Sonntagsschule). Das Schul- und Bethaus ist in einem guten Zustand. Das hohe Strohdach wurde durch ein flaches Blechdach ersetzt. Um das Anwesen zieht sich noch der Holzzaun, den Lehrer Müller angelegt hat, und das will etwas heißen, denn sonst fehlen fast überall die Umfriedungen an den ehemals deutschen Besitztümern. Die Linden, die einst Lehrer Müller mit seinen Schülern gepflanzt hat, sind inzwischen mächtige Bäume geworden von einem stattlichen Umfang . . . '

Der. evangelische Kantoratsfriedhof ist leider verwahrlost. Beerdigungen finden hier nicht mehr statt, Tote werden nach Kazimierz überführt. Am Friedhof fehlt bereits die Umfassungsmauer, Denkmaler liegen zerschlagen, Steine wurden zum Teil weggenommen.

Von Kirche und Friedhof in Konstantynow

Unser evangelisches Goteshaus in Konstantynow, das zu deutscher Zeit Tühingen hieß, steht noch, es ist sogar gut in Schuß, doch evangelische Gottesdienste finden hier nicht statt  vielmehr halten die Zeugen Jehovas hier ihre, Versammlungen ab. Einstmals kamen die Gläubigen von weit und breit nach Konstantin, jetzt müssen sie sich ins Lodzer Stadtzentrum begeben, wo in der St. Matthäikirche jeden Sonntag nach lutherischer Art - freilich in polnischer Sprache - gepredigt wird.

"Ich habe noch. den Konstantiner Pastor Leopold Ganz gekannt",

sagt unser Heimatfreund (P. Ganz wohnt heute in Laupheim Württ.). '

Ueber den Friedhof von K., der von Evangelischen und Katholiken gemeinsam angelegt wurde, kann Erfreuliches berichtet werden. Pastor Adolt Gloc von der Lodzer S. Matthäikirche ist mit dem örtlichen katholischen Priester übereingekommen, daß die nach der Stadtseite völlig ruinierte Friedhofsmauer neu angelegt werden. soll, und zwar aus Ziegel und Backstein, damit das Ganze Wieder einen anständigen Eindruck macht. Unter den Evangelischen wird zu diesem Zweck gesammelt. Der katholische Pfarrer sagte, die Evangelischen sind genau solche Menschen wie wir! Der katholische Teil des Friedhofs sieht übrigens sehr ordentlich aus. Vorne erheben sich zwei Denkmäler mit deutscher Inschrift. P. Gloc hat am Eingang zum ev. Friedhofsteil auch ein Schloß anbringen lassen, damit sommers die Kühe nicht wieder drauf weiden ... Beerdigungen werden ab und zu noch vorgenommen. Die deutsche Frau Zippel aus Konstantynow, die schon in den Siebzigern ist, setzt alle ihre Kraft ein, um einzelne Gräber zu pflegen, sie versucht Grabstätten in Ordnung zu bringen, wo es nur möglich ist. In K. sind nur wenige Deutsche zurück ge blieben.


Ein Landsmann hat besonderes Glück: Er durfte bisher dreimal die alte Lodzer Heimat besuchen. Im Jahre 1961 war er drüben, elf Jahre nach seiner Aussiedlung, dann fuhr er im Jahre 1964 wieder und schließlich im Oktober 1969 abermals. Wir sprachen mit unserem Heimatfreund und befragten ihn nach seinen Eindrücken. "Die Kontrolle an der Grenze ist die gleiche geblieben", meinte er. "Im Oktober 1969, nach der Regierungsübernahme durch Willy Brandt, waren die Polen aber besonders freundlich, ebenso die DDR-Kontrolleure. Sie überboten sich nahezu in Freundlichkeit und Zuvorkommenheit. Ich würde zu jeder Jahreszeit wieder fahren, wenn es nur nicht so teuer wäre. Zweimal fuhr ich mit dem Reisedienst Leo Linzer in Amberg, einmal mit dem Büro Fröhlich in Hannover. Bin gut gefahren.

Die 15 Aufenthaltstage im Oktober 1969 zuzüglich zweier Reiseiage kosteten mich natürlich wieder einen Pflichtumtausch von 450 DM, die sich in 2693 Zloty verwandelten, wozu ich noch Bons (ORBIS-Gutscheine) für 1780 ZI. erhielt. Visa- und Fahrtkosten kommen hinzu."

Unser Landsmann stammt aus Odzierady, ein Dorf, das zu deutscher Zeit Goldenau hieß und seit 1946 zu Lodz gehört Seine Eltern besaßen dort einen Bauernhof. Auf dem Hof sitzt ein Pole von jenseits des Bug, einer aus den an Rußland abgetretenen polnischen Ostgebieten. Er hat sich dem Vater unseres Landsmannes vorgestellt: "Ich bin derjenige, der eure Landwirtschaft hat. Ich habe diese Wirtschaft vom Staat gekauft und sie ist jetzt mein Eigentum." Der Vater unseres Landsmannes wohnt noch in der alten Heimat, die Mutter ist in Konstantynow begraben.

Die ehemals deutschen Höfe sehen recht verfallen aus, zum Beispiel das Anwesen des Oswald Stefan, das noch zu Odzierady gehört. Stefan wohnt heute bei Kassel. Auf dem Hof, der den Eltern unseres Ldm. gehörte, ist schon 1962 die Scheune abgebrannt und bis heute nicht wieder aufgebaut worden. Das Getreide wird in Schobern gelagert. Es handelt sich um ein 10 Hektar großes Anwesen an der Rombiner Straße, die die Grenze zwischen Wodzierady und Grabieniec bildet.


2 komentarze:

  1. Das Leben damals und lebende Errinerungen.

    OdpowiedzUsuń