Test

niedziela, 12 listopada 2023

Olechów - Łódź - Horst Milnikel - Historia - Wspomnienia - cz.6

 

                                                     CHŁOPO  ROBOTNICY

Ziemie  Olechowa - Dużego są  ziemiami  piaszczystymi, słabo  urodzajne, żebraczy  koniec  /Bettelende /. Z  kilkuhektarowego  gospodarstwa, ciężko  było  się  utrzymać. Dlatego  większość  gospodarzy pracowało  zawodowo, godząc  pracę  na  roli, z  pracą  w  przemyśle.  Był  jeszcze  jeden  ważny powód, rolnicy  nie  byli  ubezpieczeni. To  znaczy, za  pobyt  w  szpitalu, wizytę  u  lekarza, przyjazd  pogotowia  musiał  płacić. Nie  mieli  też  renty  rolniczej. Tak  było  przynajmniej  do lat siedemdziesiątych  ubiegłego  wieku. Ludzie  w  tamtych  czasach  żyli  krótko. Brak  należytej  opieki  zdrowotnej, niewłaściwe odżywianie, jadano  tłusto /rąbanka / palono  dużo  papierosów, bez  filtra, pito  dużo  alkoholu. Szczególnie  krótko  żyli  mężczyźni. Idąc  na  emeryturę  w  wieku  65- lat, umierali  po  kilku  latach,  często  nie  dożywali  emerytury. Wtedy  tak  się  mówiło:

- Po  kopie i po  chłopie.

- Dom  do  dachu, chłop  do  piachu.

Mężczyźni   narażeni  byli  na  choroby  zawodowe, środki  ochrony  osobistej, były  rzadkością. Duże  zapylenie, wata  szklana, azbest, środki  chemiczne,  wywoływały  choroby. Szczególnie groźny  jest  azbest, wywołując  choroby  płuc.

Zimą  kierownikowi  nie  chciało  się  przez  trzy  dni, dojeżdżać  pociągiem  do  Warszawy  na kurs BHP, wysłał  mnie. Wykłady  prowadził  pan  z  Państwowej  Inspekcji  Pracy, o  azbeście  powiedział    tak:

- Nawet  jedno  włókno  może  wywołać  raka. W  Markach  k. Warszawy  gdzie przerabiano  azbest, ścieżki  w  parku, wysypano  gruzem  azbestowym.  Państwa  różnie  radzą sobie  z  tym  problemem. Niemcy  zrobili  to  tak: Przy  azbeście  zatrudniają  cudzoziemców.      

 

                                                                    PRYWATKI

 W  latach   60-tych  ubiegłego  wieku, pojawiły  się  adaptery, magnetofony  szpulowe. My korzystaliśmy  z  gramofonów  z  płytami  winylowymi. Prywatki  odbywały  się  u  rodziny  Lewczyków, którzy kupili gospodarstwo od  r. Salamończyków pod  nr  100  Wybór  płyt  był  skromny, uczyliśmy  się  tańców  klasycznych. W  następnych latach pojawił  się, Twist  i  Bitelsi. Alkohol  to  wino, czy  patykiem  pisane, tego  nie  pamiętam, do tego słodycze  i  ciasto.

Drugim  miejscem  gdzie  prywatki  były  organizowane, były  bloki  kolejowe – te  nowe  u rodziny  Wieczorków. Organizowała  je  nasza  koleżanka  Zdzisława /Dzidka /  Wieczorek, bardzo ofiarna  i  uczynna  dziewczyna.  Te  prywatki  były  już  na  wyższym  poziomie. Dla nas chłopców ze  wsi, atrakcją  były  dziewczyny  miastowe, które  zapraszała  Dzidka. Na  jednej  z  prywatek pojawiła  się  dziewczyna, która  bardzo  mi  się  spodobała. Ale  ona  mnie  nie  zauważała, do chwili  kiedy  ktoś  zapytał , kto  potrafi  chodzić  na  rękach?  Ponieważ  uprawiałem kulturystykę potrafiłem  to  zrobić  z  łatwością. Idylla  nie  trwała  długo.  Oznajmiła  mi  że  mama  znalazła jej lepszego  kandydata – bogatszego. Ja  miałem  tylko  rower  Czeski  Sport, rywal  motor  NRD-dowski   Awo -  Simson. Smutek  nie  trwał  długo, przecież  w  Polsce  nie  brakuje  urodziwych dziewczyn.

Z  blokami  kolejowymi  łączy  mnie  jeszcze  jedno  wspomnienie. Był  tam  sklep spożywczy to  były  lata  50-te, wakacje. Czekałem  w  kolejce  po  chleb.  Chleb  był  przywożony bryczką z  piekarni  w  Andrzejowie. Czekało  się  przynajmniej  godzinę. Problemem  nie  była  długość  kolejki, tylko  to,  czy  wystarczy  chleba. Będąc  dwudziestym  w  kolejce, okazało  się  że w  momencie  pojawienia  się  bryczki  z chlebem przesunięto  mnie  na  miejsce, czterdzieste, bo  tyle  miejscowych  miało  zamówioną  kolejkę. Tak  między  nami, oni  uważali  nas  za  intruzów, przecież  sklep  był  ich.

Jeszcze  jedno,   ryb  w  sklepach  było  bardzo  mało, tłumaczono  to   tym  że  po  wojnie, wydłużyła  się  linia  brzegowa. Ta  sama  ilość  ryb, rozłożyła  się  na  te  500- kilometrów  linii  brzegowej. Trudniej  było  je  złowić. Dostępne  były  dorsze  i  nie  takie  drogie.                                               

 

                                                                H U B A L

 

       Tam  gdzie  teraz  jest  cmentarz, między  Olechowem – Dużym  a  Augustowem, rozciągał  się teren  piaszczysty, urozmaicony, pełen  dołów,  pagórków, porośnięty  krzewami, wysoką  trawą drzewami  sosnowymi  i  brzozą. Ulubione  miejsce wisielców,   zawsze  jak  mocno  wiało              wiadomo  było,  że  znowu  jakiś  łodzianin, powiesił  się w  zagajniku  sosnowym, przy  drodze  z  Olechowa  do  Augustowa.  Te  doły  powstały  na  skutek, kopania  żwiru  na potrzeby,  budującej  się  Łodzi. Może  też  wydobywano  żwir, dla Huty Szkła w Olechowie.

W  tym  czasie  Łódzka  Wytwórni  Filmów  Fabularnych, kręciła  pełnometrażowy film  HUBAL Dla  wygody  i  oszczędności, niektóre  sceny  batalistyczne, kręcono  na  tym  terenie. Cała  Polska  czekała  na  ten  film. Widzowie  szczególnie  z  naszych  okolic, zauważyli  że  w prawym  górnym  rogu, widać  słup  linii  energetycznej  napowietrznej  220 – tysięcy  wolt. Przebiegającą  nad  starą  szkołą  w  Olechowie, w  kierunku  Janowa. Niedopatrzenie  usunięto po  kilkunastu  dniach.

 

                                                            L O T N I S K O

 

           Pan  Jarmolinski  J. z  Feliksina  powiedział  mi  że  przy  okazji  budowy  stacji  kolejowej Olechów, urządzono  lotnisko  polowe.  Lotnisko  znajdowało  się  między  Folwarkiem  Bolesławów, a Feliksinem, od  torów  kolejowych  do  Wiśniowej  Góry. Lądowały  na  nim samoloty  dwupłatowe. Na  przełomie  lat  50-tych  i  60-tych  ubiegłego  wieku, widziałem platformy  kolejowe  załadowane  korpusami  samolotów. Samoloty  ładowano  na  platformy  kolejowe  z  rampy, która  znajdowała  się, między  ulicą Przylesie a  ul.Polskich  Kolei Państwowych.  Bocznica  przebiegała  równolegle  do  ulicy Zakładowej, jakieś  8 m  od  krawędzi  drogi, obok  Odlewni  Żeliwa. W tym  czasie był czynny przejazd  kolejowy na Przylesiu.

 P/s  Lotnisko przylegało do nasypu /kipy/ obwodnicy Andrzejowa i Andrespola. W szczycie tego  nasypu, od strony torów była mogiła. Ludzie mówili, że tam jest pochowany, właściciel Folwarku  Bolesławów.

                                                      W O J S K O     P O L S K I E                                                                      

Autorytet Wojska Polskiego – wspomnienie  autora. Służbę wojskową odbyłem w Wałczu. Solidnie  zbudowana  poniemiecka  jednostka  wojskowa. Koszary  dwupiętrowe  kryte  dachówką. Kilka  lat  wcześniej, jednostka  karna, szczoteczkami  do  zębów,  czyścili  dachy. Ja  zostałem pisarzem  kompanijnym, po  okresie  unitarnym  praktycznie nie chodziłem na ćwiczenia. Trochę dokuczał  mi  pisarz  batalionowy, który  nie  dorobił  się  tego  przywileju, każdego  wieczora  gdy odpisywałem  rozkaz  dzienny, patrząc  na  mnie  mówił; jak  ty  wyglądasz, codziennie  jesteś grubszy.  Mimo  że  jednostka  karna  była  tylko  wspomnieniem, dyscyplina  wojskowa  była, bo kadra  była  ta  sama. Na  pierwszy  urlop  jechałem  z  odznaką  Wzorowego  Żołnierza i  szarżą starszego  szeregowego.                                                                                                                              

                                                           Z D A R Z E N I E                                                                                          

Melduję  swoje  przybycie  na  urlop w Łódzkim Garnizonie. Major przerywa, mówiąc, wiem jesteś z cyrku,  czyli z Wałcza, tylko wy tak przepisowo się meldujecie.

Po  wyjściu  z  Garnizonu  idę  pieszo  w  stronę  dworca  kolejowego  Łódź – Fabryczna  idąc ul. Kilińskiego, obok Poczty Głównej, widzę starszą kobietę z walizką idącą do dworca. Podchodzę i  mówię. 

- Pomogę  pani. - bardzo  dziękuję, jak  to  wojsko  jest  dobrze  wychowane same  pochwały  i  podziękowania.

Po dwóch  latach  jako  cywil, idę  sobie  ul. Kilińskiego,  od  Poczty  Głównej  do  dworca  Łódź-Fabryczna. Idzie  starsza  pani  z  walizką, powiadam,  pomogę  pani,  a  ona

-  Ratunku, milicja,  w biały  dzień  chcą  człowieka  okraść!

                                      

                                                HARCERSKIE   PAMIĄTKI

 

Pan  Denis  opowiedział  mi  historię  harcerzy  z  Andrzejowa.  W  starej  szkole  w  Andrzejowie przy  ul.  Rokicińskiej,  prężnie  działała  Drużyna  Harcerska. We  wrześniu  1939 r. w  obliczu  zbliżającego  się  frontu,  harcerze  postanowili  ukryć  wszystkie przedmioty,  związane  z  ich  działalnością.  Sztandar, dokumenty,  odznaczenia, pamiątki. Miejsce  ukrycia; zagajnik  brzozowy, przy  ul. Szelburg Zarembiny, pomiędzy ul. Zabawną  a ul. Mierniczą.  Dokładnie  w  którym  miejscu,  tego  nie  wiedział. W  latach  80- tych  syn  z  kolegami  prowadzili  poszukiwania, nie  dysponując  wykrywaczem metali, mieli  znikome  szanse  na  sukces. Teraz  w  tym  miejscu  nie  ma  drzew, wybudowano  dwa  domy, ale  poszukiwania  można  by kontynuować.   ....                              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz