Test

piątek, 5 stycznia 2024

Wampir z Gałkówka - Dziennik Łódzki - 1968 - cz.6

 

Dziennik Łódzki. 1969-01-30 R. 24 nr 25

Po czterodniowej przerwie, na wokandzie Sądu Wojewódzkiego znalazła się ponownie sprawa 40-letniego Stanisława Modzelewskiego, osławionego mordercy kobiet. Wczorajszy, siódmy dzień rozprawy, stanowił jeden z punktów kulminacyjnych procesu. Oskarżony o dokonanie zabójstw 7 kobiet Stanisław Modzelewski, złożył w pierwszych dniach procesu szczegółowe zeznania dotyczące napadów na kobiety w latach 1952-67. Jego wersja wydarzeń, w uderzający sposób zgadzała się z zeznaniami nieraz nawet drugoplanowych świadków. Oskarżony nie mogąc przewidzieć, w jaki sposób spotkania z nim przedstawiać będą kobiety, które usiłował zamordować, podał też w procesie wiele charakterystycznych szczegółów o wypadkach, w których przestraszony porzucał swe maltretowane ofiary. Z kobietami tymi, po uplywie 15 lat, spotkał się teraz oko w oko na sali sądowej. Wczoraj przed sądem stawiło się 5 napadniętych kobiet, należących do grupy głównych świadków oskarżenia. Sąd wysłuchał zeznań Wandy O. napadniętej 15 czerwca 1953 r. w Łodzi, w okolicy, w której wówczas mieszkał oskarżony. Przed śmiercią uratowały ją strzały strażnika przemysłowego, oddane po jej wołaniu o pomoc. Zeznawały też Zofia B. i Aleksandra L. na które St. Modzelewski napadł w Justynowie, napadnięta w okolicy Chocianowic Janina W. raz Stefania J., na którą St. Modzelewski napadł w Łodzi 21.VI. 1955 r. Niezwykle dramatyczny przebieg miały zeznania Wandy O. Przed sądem staje starannie ubrana kobieta lat około 40. Na jej widok oskarżony spuszcza głowę. Łamiącym się głosem kobieta oświadcza, że nie jest w stanie opisać jeszcze raz tego, co jej się przydarzyło gdy w 1953 r. będąc w szóstym miesiącu ciąży, wracała po pracy do domu. Sąd odczytuje więc jej zeznania z akt śledztwa. Wanda O. została napadnięta w chwili gdy wyprzedzała na ścieżce obcego mężczyznę. Uderzył ją w głowę, ścisnął za gardło i przewrócił. Związał ręce i zdjął obrączkę, krzycząc: „Ja cię wykończę za to, żeś krzyczała". Leżącą bił kablem po gołym ciele i kazał liczyć razy. 

Sąd pyta świadka: Dlaczego świadek nie chciała tego sama zeznać? 

Świadek: Bo jest mi ciężko. 

Sąd: Czy twarz napastnika pani zapamiętała? 

Swiadek: Nie. Szedł przede mną, a później przewrócił mnie twarzą do ziemi. 

Sąd: Czy rozpoznałaby go Pani?

Świadek: Nie.

Sąd: Świadek powiedziała oskarżonemu, że jest w ciąży?

Świadek: Tak, zaraz jak mnie tylko przewrócił.

Sąd: czy coś powiedział?

Świadek: Nie.

Sąd: Jak długo przebywała Pani w szpitalu po tym napadzie?

Świadek: Nie pamiętam dokładnie. Chciałam wrócić szybko do domu, obawiałam się bowiem jakiegoś napadu na dziecko. Myślałam, że wchodzą w grę sprawy pieniężne. Sąd zwraca się do oskarżonego: Czy przypadek opisany przez świadka miał taki przebieg?

Oskarżony: Tak.

Wanda O. natychmiast po złożeniu zeznań opuszcza salę rozpraw.

Podobny przebieg wypadków opisały inne kobiety, które przy szczęśliwym zbiegu okoliczności wydostały się z rąk oprawcy. Zofia B., napadnięta została w Justynowie blisko swego domu, ·w chwili gdy obawiając się idącego przed nią mężczyzny, poczuła się już bezpieczniejsza. Mężczyzna nagle zawrócił i krzyknął:„Stój, bo strzelam", potem rzucił się na nią, przewrócił i zaczął dusić. Gdy ostatkiem sił przeraźliwie krzyknęła, napastnik począł uciekać przez pola. Zeznawał także mąż napadniętej, który w miejscu gdzie pozostały ślady na świeżo zaoranej ziemi, znalazł później kabel i taśmę.

Sąd: Czy w tym miejscu zdarzył się już kiedyś podobny wypadek?

Swiadek: Tak. została tam także napadnięta moja znajoma, która szła wtedy z drugą kobietą. Napastnik ukradł jej paczkę, w której wiozła suchy chleb dla kur. 

Sąd pyta oskarżonego: Czy pamiętacie wydarzenie w czasie którego terroryzowaliście kobietę słowami: „Stój, bo strzelam ?

Oskarżony: Tak. Ale to było wtedy. gdy zabrałem paczkę z chlebem.

Zeznania dotyczące drugiej napadu w Justynowie, na dwie idące razem obok toru kobiety składały Aleksandra i Hlina S. Po ich zeznaniach sąd pyta oskarżonego: 

Czy taki był przebieg tego wypadku? 

Oskarżony: Tak, a szczegóły to chyba świadek najlepiej  zapamiętała. 

Jako ostatnia z kobiet, które przeżyły brutalne napady St. Modzelewskiego, zeznawała wczoraj Stefania J. 21 czerwca 1955 r. wracała późno z pracy w aptece, gdy spostrzegła siedzącego w życie mężczyznę . Tak, jak inne swe ofiary St. Modzelewski przewrócił ją, uderzył w głowę, tłukąc okulary, jedną ręką du- sił i bił, a drugą kneblował usta. Gdy napadnięta udała, że straciła przytomność (być może to właśnie ją uratowało), ściągnął jej z ręki zegarek i przed odejściem kilka razy kopnął.

Sąd: Czy świadek coś mówiła w czasie, napadu'! 

Świadek: Zapytałam czego ode mnie chce i powiedziałam, że by mnie puścił, bo śpieszę do dziecka. Odpowiedział bardzo ordynarnie, że mi pokaże czego chce. 

Sąd: Czy świadek przypomina sobie napastnika? 

Świadek: Nie, pamiętam jednak jego głos, jest bardzo podobny do głosu oskarżonego. 

Obrońca: Czy napastnik dał jakoś do zrozumienia, co było przyczyną napadu, że chodziło może o gwałt? 

Swiadek: Nie. 

Zeznają wczoraj kobiety, Choć w podobny sposób terroryzowane i brutalnie maltretowane, w czasie napadów nie były w stanie wywnioskować co chciał osiągnąć bandyta. Przedmioty, które im kradł, nie miały większej wartości. W chwili napadu, żadna z nich nie wiedziała, że w podobnych okolicznościach kilka innych kobiet poniosło śmierć. 

                                                                                                            M. KRAJOWNA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz