Test

wtorek, 16 grudnia 2025

Spotkania po latach - Wojenne zawieruchy - Der Heimatbote - 2/ 1964

Ile podobnych przypadków można było przeczytać w gazetach, czy też wspomnieniach ludzi, którzy przeżyli wojenną zawieruchę!                                            

                                                  Nowe przypadki odnalezienia

                                            Prawda odkryta dopiero w 1964 roku

Najszczęśliwszą kobietą w małej miejscowości Hintzendorf koło Verden nazywa się Wanda Bethke. W latach 1944/45 straciła rodziców i troje dzieci podczas wielkiej ucieczki. Przez prawie 20 lat uważała ich za zmarłych. Teraz odnalazła swoich bliskich.

Oto, co się wydarzyło: pani Bethke wraz z rodziną uciekła przed zbliżającą się Armią Czerwoną z Serewinowa, około 100 km na zachód od Warszawy, na wózku konnym w kierunku zachodnim. Razem dotarli do Prus Zachodnich. Następnie Wanda Bethke próbowała kupić chleb w małym miasteczku powiatowym. Godzinami czekała w kolejce przed sklepem. Kiedy wróciła do umówionego miejsca spotkania, karawana już ruszyła dalej...

Teraz Wanda Bethke dowiedziała się od służby poszukiwawczej Niemieckiego Czerwonego Krzyża, że jej troje dzieci osiedliło się w Polsce. Ale także sędziwi rodzice szczęśliwej uchodźczyni – 90-letni Gottlieb Grams i jego 84-letnia żona Eva – żyją w Polsce!

                                                              Gisela zna tylko język polski

Cud wydarzył się również dla Gerharda G. z Kilonii: nawiązał kontakt ze swoją córką Giselą, która urodziła się w 1945 roku i obecnie mieszka jako 19-latka w Opole na Śląsku. Ojciec i córka nie wiedzieli dotychczas nic o sobie nawzajem. W pierwszym liście Giseli, która w 1945 roku pozostała z matką w Polsce, czytamy:

Kiedy dotarła do nas wiadomość, że nas szukałeś, płakaliśmy z radości. Wydawało się bowiem, a matka również otrzymała taką informację, że już cię nie ma. Ach, drogi tato, wcale cię nie znam, ale mama opowiadała mi o tobie wiele dobrego. Niedawno śniłam o tobie, pojawiłeś się we śnie taki, jak na zdjęciu, które mamy tutaj, a ja jestem do ciebie bardzo podobna... Nie umiem jednak pisać po niemiecku, więc piszę tak, jak nauczyli mnie w szkole...

Ojciec w Niemczech Zachodnich może pisać tylko po niemiecku, córka po drugiej stronie tylko po polsku – ma już zresztą 20-miesięczną córeczkę – ale radość jest ogromna.

                                                    Wołyński Niemiec powrócił

Jesienią 1963 roku na dworcu kolejowym w Bleckede, w powiecie Lüneburg, miała miejsce wzruszająca scena: mężczyzna obejmował swoją żonę, całował ją i przytulał. Nie widział jej od 19 lat! Był to Niemiec z Wołynia Julius Behlke, który po raz ostatni pożegnał się ze swoją żoną we wrześniu 1944 roku w Warthegau - Kraju Warty. Został wtedy powołany do Wehrmachtu. Po zakończeniu wojny Behlke nie został zwolniony, ale został wydany Rosjanom przez Francuzów w Kehl. Przez wiele lat musiał pracować na Uralu, najpierw w kopalni węgla, a następnie na budowie. W 1955 roku udało mu się nawiązać kontakt z rodziną, ale minęło jeszcze 8 lat, zanim Rosjanie zwolnili go do nowej ojczyzny jego bliskich, Dolnej Saksonii. W międzyczasie dwoje z jego czworga dzieci wyemigrowało do Kanady lub wyszło za mąż.

Wie viele ähnliche Fälle konnte man in Zeitungen oder in den Erinnerungen von Menschen lesen, die die Wirren des Krieges überlebt hatten!

                                                 Neue Fälle von Wiederfinden

                                                   Erst 1964 wiedergefunden 

Die glücklichste Frau des kleinen Moordorfes Hintzendorf bei Verden heißt Wanda Bethke. 1944/45 hatte sie ihre Eltern und drei Kinder auf dem großen Flüchtlingstreck verloren. Fast 20 Jahre hielt sie sie für tot. Jetzt fand sie die Angehörigen wieder.

Das war geschehen: Frau Bethke war mit ihrer Familie vor der näherrückenden Roten Armee aus Serewinowo, etwa 100 km westlich von Warschau, auf einem Pferdewagen gen Westen geflüchtet. Bis nach Westpreußen gelangten sie gemeinsam. Dann versuchte Wanda Bethke in einer kleinen Kreisstadt Brot zu kaufen. Stundenlang harrte sie in einer Schlange vor einem Laden aus. Als sie zum verabredeten Treffpunkt zurück kam, war der Treck Weitergezogen ...

Jetzt weiß Wanda Bethke vom Suchdienst des Deutschen Roten Kreuzes, daß ihre drei Kinder in Polen seßhaft geworden sind. Aber auch die greisen Eltern der überglücklichen Flüchtlingsfrau - der 90 Jahre alte Gottlieb Grams und seine 84 jährige Frau Eva - sind in Polen am Leben!

                                                      Gisela kann nur polnisch

Ein Wunder ereignete sich auch für Gerhard G. in Kiel: Er wunde mit seiner Tochter Gisela in Verbindung gebracht, die 1945 kaum auf die Welt gekommen war und heute als 19 jährige in Oppeln/Schlesien lebt. Vater und Tochter wußten bisher nichts von einander. In Giselas erstem Brief, die 1945 mit der Mutter in Polen geblieben war, heißt es:

Als uns die Kunde erreichte, das heißt, als wir hörten, daß du uns gesucht hast, weinten wir vor Freude. Schien es doch, und Mutter wurde es auch mitgeteilt, daß du überhaupt nicht mehr da bist. Ach, lieber Papa, ich kenne dich ja gar nicht, aber ich habe von Mutter sehr viel Gutes über dich gehört. Tatsächlich träumte ich letztens von dir, du erschienst mir so wie auf dem Bild, das wir hier besitzen, und ich bin dir sehr ähnlich ... Bloß bin, ich nicht imstande, deutsch zu schreiben, also schreibe ich, wie sie es mir in der Schule hier beigebracht haben ...

Der Vater in Westdeutschland kann nur in deutscher, die Tochter drüben nur in polnischer Sprache schreiben - sie hat übrigens schon ein 20 Monate altes Töchterchen - aber die Freude ist groß.

                                          Wolhyniendeutscher kam wieder

Im Herbst 1963 ereignete sich auf dem Bahnhof von Bleckede, Kreis Lüneburg, eine ergreifende Szene: Ein Mann umarmte seine Frau, herzte und küßte sie. Er hatte sie 19 Jahre lang nicht mehr gesehen! Es war der Wolhyniendeutsche Julius Behlke, der seiner Frau im September 1944 im Warthegau zum letztenmal "Auf Wiedersehen" gesagt hatte. Er war damals zur Wehrmacht einberufen worden. Behlke wurde dann nach Kriegsende nicht entlassen, sondern von den Franzosen in Kehl an die Russen ausgeliefert. Er mußte viele Jahre im Ural arbeiten, zuerst in einem Kohlenbergwerk, dann, auf dem Bau. 1955 bekam er zwar Verbindung mit seiner Familie. aber es dauerte noch 8 Jahre, ehe die Russen ihn in die neue Heimat seiner Angehörigen, Niedersachsen. entließen. Von seinen vier Kindem waren inzwischen 2 nach Kanada ausgewandert bzw. hatten sich verheiratet.

Nazywał się Kaźmierowski.. - Polskie nazwiska - Der Heimatbote - 1/1964

 

Zmiany nazwisk miały również miejsce w naszym kraju. Niemiecko brzmiące nazwiska w szczególności z "ä", "ö", "ü", były "spolszczane" urzędowo. Ich właściciele nie mieli za wiele do powiedzenia..... Nazwisko przodków moje Żony brzmiało dawniej Häusser, urząd je zmienił na Hajzler...

Nazywał się Kaźmierowski •••

Ludzie na Zachodzie mają trudności z przyzwyczajeniem się do słowiańsko brzmiących nazwisk, których nosicielami są Niemcy tacy jak ty i ja. Łamią sobie język nad nazwiskami takimi jak Wojciechowski, Gwiazdowski, Kołodziej i lubią dokuczać Mikołajewskiemu lub Krawczykowi. Na przykład późny przesiedleńca Buchczyk, który do 1958 roku był kierownikiem działu w ubezpieczeniach społecznych w Polsce, nie otrzymał zatrudnienia w ubezpieczeniach tylko z powodu swojego „słowiańskiego nazwiska” i musiał przekwalifikować się na spawacza. Szczególnym przykładem uprzedzeń otoczenia wobec polskiego nazwiska doświadczył pan Kaźmierowski:

jego bogata narzeczona chciała się z nim rozstać. Znajomi nazywali go „Polakiem”, partnerzy biznesowi zwracali się do niego „pan X”, a 25-letni przedstawiciel handlowy nie widział innego wyjścia, jak tylko zwrócić się do sądu. Rodzice jego narzeczonej jasno mu powiedzieli, że mogą przekazać rodzinne interesy tylko zięciowi o niemieckim nazwisku. Jednak Ludwig Kaźmierowski nie przekonał początkowo sądów o niemożliwości zmiany swojego nazwiska.

Kiedy w 1939 roku nasza ojczyzna stała się niemiecka, dla Volksdojczów nie było zbyt trudno zmienić nazwisko Wolski na Freigang, Kowalski na Schmidt, Jankowski na Jahnke, Penczkowski na Penter itp. Dzisiaj jednak władze zajmują bardzo wyniosłe stanowisko, jeśli ktoś chce pozbyć się nazwiska brzmiącego wschodnio. Prezydent regionu odrzucił wniosek Kaźmierowskiego o zmianę nazwiska. Musiał on najpierw wygrać sprawę administracyjną. W pierwszej instancji został skazany na dalsze używanie swojego nazwiska. Dopiero Wyższy Sąd Administracyjny w Münsterze w grudniu 1963 roku wykazał zrozumienie: pan Kaźmierowski nazywa się teraz pan Karsten. Sędziowie podkreślają jednak, że ma to pozostać wyjątkiem! Nazwiska o brzmieniu obcym nie mogą być zmieniane.

Co o tym sądzą nasi czytelnicy?

Auch in unserem Land gab es Namensänderungen. Deutsch klingende Namen, insbesondere solche mit „ä”, „ö” und „ü”, wurden offiziell „polonisiert”. Ihre Träger hatten dabei nicht viel zu sagen... Der Name der Vorfahren meiner Frau lautete früher Häusser, die Behörde änderte ihn in Hajzler...

Er hieß Kazmierowski •••

Die Leute im Westen können sich an slawisch klingende Namen, deren Träger Deutsche sind wie du und ich, schwer gewöhnen. Sie zerbrechen sich über Namen wie Wojciechowski, Gwiazdowski, Kalodziej beinah die Zunge und hänseln gern einen Mikolajewski oder Krawczyk. Der SpätaussiedI. Buchczyk zum Beispiel, der in Polen bis 1958 Abteilungsleiter bei der Sozialversicherung war, erhielt allein schon seines .kamischen Namens" wegen keine Anstellung bei der Versicherung und mußte auf den Schweißerberuf umschulen. Ein besonderes Beispiel von Vereingenommenheit der Umwelt gegen einen polnischen Namen aber erlebte Herr Kazmierowski:

Seine reiche Braut wollte sich von dem trennen. Bekannte riefen ihm "Pollack" nach, Geschäftspartner sprachen ihn mit "Herr Dingsda" an, und der 25 jährige Handelsvertreter wußte schon keinen Ausweg mehr als zum Gericht zu gehen. Die Eltern seiner Braut hatten ihm klipp und klar erklärt, sie könnten die Geschäfte der Familie nur einem Schwiegersohn mit deutschem Namen übergeben. Aber Ludwig Kazmierowski überzeugte zunächst die Gerichte von der Unmöglichkeit seines Namens nicht.

Als 1939 unsere Heimat deutsch wurde, war es für einen Volksdeutschen nicht übermäßig schwer, seinen Namen Wolski in Freigang, Kowalski in Schmidt, Jankowski in Jahnke, Penczkawski in Penter usw. abändern zu lassen. Heute aber sitzen die Behörden auf sehr hohem Roß, wenn man einen östlich klingenden Namen loswerden will. Der Regierungspräsident lehnte Kazmierawskis Antrag auf Namensänderung rundweg ab. Er mußte erst eine Verwaltungsklage durchfechten. In erster Instanz wurde er zum Weiterführen seines Namens verurteilt. Erst das Oberverwaltungsgericht Münster hatte im Dezember 1963 ein Einsehen: Herr Kazmierowski heißt jetzt Herr Karsten. Aber die Richter betonen: Das soll eine Ausnahme bleiben! Fremd klingende Familiennamen sallen nicht geändert werden. 

Was meinen unsere Leser dazu?

Zmarli z Bełchatowa - Niemieckie osadnictwo - Der Heimatbote - 9/1961

 

Zdjęcie przesłała nam Olga Kölm, która pisze: „W tym kościele zostałam ochrzczona, bierzmowana i wzięłam ślub. Jest to kawałek mojej ojczyzny, który zawsze będzie mi drogi”.

Das Bild übersandte uns die Landsmännin Olga Kölm, Sie schreibt dazu: "In dieser Kirche wurde ich getauft, konfirmiert und getraut. Es ist ein Stück Heimat, das mir ewig teuer sein wird". .

                                                ZMARLI Z BEŁCHATOWA

Narody powinny sobie wybaczać, jeśli są chrześcijanami. Jednak żadne przykazanie nie jest tak niepopularne jak „kochajcie swoich wrogów”. Po prostu nie jest to możliwe. Nie da się tego zrobić, jeśli druga strona nie jest na to gotowa. Pojednanie może nastąpić tylko wzajemnie, nie może być narzucone jednostronnym aktem prawnym, jak to uczynił rząd strefy radzieckiej wobec Polski. Jednak pomniki i pisma nadal przypominają o okrucieństwach nazistów popełnionych w latach 1939–1945, a partia nazistowska nie jest w żadnym wypadku odróżniana od Niemców. Nazistami nie byli byle jacyś ludzie, ale właśnie Niemcy, którzy dopuścili się wszystkich okrucieństw w obozach koncentracyjnych itp. (obecnie polska opinia publiczna jest pod wpływem przekonania, że „niebezpieczni” Niemcy to nie ci mieszkający w strefie, ale ci mieszkający na Zachodzie). Jednak w obliczu ciągłego upamiętniania po drugiej stronie nie możemy milczeć o tym, co nam zrobiono w 1939 r., a jeszcze bardziej w 1945 r. Jako przykład można tu podać zbrodnie popełnione w niemieckiej gminie ewangelickiej w Bełchatowie, powiat Lask. Pastor Jakob Gerhardt pisze:

95 procent społeczności ewangelickiej wyemigrowało na zachód w 1945 roku, tym gorzej spotkało tych, którzy w swojej naiwności wierzyli w chrześcijańskość Polaków. Powracający do domu Waldemar Förster nie zastał w Bełchatowie ani swojej żony, ani syna Helmuta i jego trójki dzieci, ale za to znalazł bezlitosnych morderców. Spoczywa na cmentarzu ewangelickim. Jego syn przebywa w więzieniu. Ten sam los spotkał Oskara Polaczka, który został pobity na śmierć na cmentarzu ewangelickim. Na cmentarzu w Woli Mikorskiej spoczywają zamordowani przez Polaków Gustav Schuschke i Theodor Baumann oraz Wołyńczyk Klingbeil z Józefowa. W Podwodach spoczywa okrutnie zamordowany Albert Rieske, w Zdzieszulicach zamordowany Wilhelm Lange, zabity Wilhelm Schulz. Za murami więzienia zniknęli młody były polski oficer Johann Ansperger i Theo Gellert. Podczas ucieczki z Bełchatowa zostali zabici: Reinhold Wollenberg, Rudolf Adamczewski. Gustav Hensler i prawdopodobnie również Rudolf Gutknecht. Z głodu zmarli Emil Lechelt, Splett i Martin Hennig. W Piotrkowie powieszono Ewę Wanke z domu Quast. Rosjanie zgwałcili i zamordowali panią Koberski z domu Schröder. Ustaliłem to na podstawie ankiet.

Lista jest wystarczająca! Oczywiście mimo wszystko nie powinniśmy pogrążać się w nienawiści i prosić Pana Boga, aby stworzył coś nowego.



                                          DIE TOTEN VON BEŁCHATÓW

Völker sollten einander vergeben, wenn sie Cbristen sind. Aber kein Gebot ist wohl unpopulärer als jenes "Liebt eure Feinde". Man vermag es einfach nicht. Man kann es auch nicht, wenn die andere Seite nicht auch dazu bereit ist. Eine Versöhnung kann nur gegenseitig erfolgen, nicht durch einseitigen Gesetzesakt beschlossen werden, wie es die Regierung der Sowjetzone diensteifrig gegenüber Polen tat. Dieses aber erinnert durch Denkmäler und Schriften immer noch an die zwischen l939 und 1945 begangenen Greueltaten der Nazis, und die Nazipartei wird keineswegs sauber von den Deutschen unterschieden. Die Nazis waren nicht irgendwer, sondern eben die Deutschen, die all die KZ-Greuel usw. begingen (die polnische öffentliche Meinung wird heute dahingehend beeinflußt, daß die "gefährlichen" Deutschen nicht die in der Zone, sondern die im Westen lebenden seien), Angesichts des ständigen Erinnerns drüben aber, können auch wir nicht verschweigen, was uns zugefügt wurde, damals 1939 und noch viel mehr 1945. Als ein Beispiel seien hier die Untaten in der deutschen evangelischen Gemeinde Belchatow, Kreis Lask, verzeichnet. Heimatpastor Jakob Gerhardt schreibt:

95 Prozent der evangelischen Gemeinde setzte sich 1945 rechtzeitig nach Westen ab, Umso schlimmer erging, es denen, die in ihrer Naivität der Christlichkeit der Polen trauten. Der Heimkehrer Waldemar Förster fand in Belchatow weder seine Frau noch seinen Sohn Helmut und dessen drei Kinder vor, aber dafür beherzte Mörder. Er ruht auf dem ev. Friedhof. Sein Sohn befindet sich im Gefängnis. Dasselbe Schicksal ereilte den Oskar Polaczek, der auf dem ev. Friedhof mit Fäusten erschlagen wurde. Auf dem Friedhof in Wola Mikorska ruhen die von Polen erschlagenen Gustav Schuschke und Theodor Baumann und ein Wolhynier Klingbeil aus Josefow, In Podwody ruht der grausam gemordete Albert Rieske, in Zdzieszulice der ermordete Wilhelm Lange, in Poraj der zwiefach erschlagene Wilhelm SchuIz. Hinter den Kerkermauern verschwanden der junge ehem. polnische Offizier Johann Ansperger und Theo Gellert. Auf der Flucht aus Belchatów wurden unterwegs erschlagen: Reinhold Wollenberg, Rudolf Adamczewski. Gustav Hensler und wahrscheinlich auch Rudolf Gutknecht. Den Hungertod starben Emil Lechelt, Splett und Martin Hennig. Von Polen erhängt wunde in Petrikau Eva Wanke geb. Quast. Von Russen vergewaltigt und ermordet wurde Frau Koberski geb. Schröder. Das ist von mir durch Umfragen festgestellt worden.

Die Liste reicht! Freilich sollten wir trotz alledem nicht Im Haß verharten und Gott den Herrn bitten, daß er ein Neues wirkt.

poniedziałek, 15 grudnia 2025

Olechów - Łódź - Cmentarz ewangelicki - Fundacja Kwela

 Fundacja Kwela bardzo aktywnie brała udział w spotkaniu z uczniami szkoły podstawowej w Olechowie jesienią tego roku, miałem przyjemność być obecnym. Mój przyjaciel Horst Milnikiel dużo opowiadał o niemieckich osadnikach. Kilka dni później było spotkanie na niedaleko położonym od szkoły cmentarzu ewangelickim. Młodzież i kilkoro dorosłych sprzątało w miarę swoich możliwości ten bardzo zaniedbany i zarośnięty cmentarz. Dzisiaj na Facebooku ukazał się ciekawy materiał o Olechowie. Podany jest również numer konta, aby drobnymi datkami wspomódz dalsze prace renowacyjne. Być może ktoś z bliskich spoczywających na tym cmentarzu, mieszkających poza granicami Polski aktywnie włączy się w tę akcję, zapraszam!

Zapraszam także wszystkich, których bliscy spoczywają na tym cmentarzu, piszcie, przesyłajcie swoje wspomnienia, zdjęcia i nformacje, zamieścimy je na forach Fundacji jak i na moim blogu.




Podczas październikowych prac porządkowych na cmentarzu ewangelicko-augsburskim na Olechowie natrafiliśmy na jeszcze jeden nagrobek dziecięcy. Płyta upamiętnia Eduarda Hofsässa, chłopca zmarłego w 1888 r., który przeżył zaledwie rok i dziewięć miesięcy. Jego grób znajduje się tuż obok nagrobka Wandy i Oswalda Werk, o którym pisaliśmy na początku listopada.
Ten układ przestrzenny, przypadkowy czy nie, tworzy poruszające sąsiedztwo najmłodszych mieszkańców dawnego Olechowa. Podobnie jak zrobiliśmy to w przypadku rodziny Werk, dziś przywołujemy historię rodziny Hofsäss/Hofses.
Ojcem chłopca był Christoph Hofsass, urodzony w Nowosolnej, kowal, syn Jana Adama Hofsass i Katarzyny z d. Wiesner. Matką - Katarzyna z domu Steigert, pochodząca z Olechowa, córka Georga Steigerta i Krystyny z d. Gross.
Młodzi pobrali się 12 września 1869 r. w kościele luterańskim w Pabianicach, a w kolejnych latach mieszkali w Wiskitnie, Andrzejowie i Olechowie. To właśnie w tych niewielkich wsiach i osadach rodziły się ich dzieci. Nie wiadomo, kiedy dokładnie małżonkowie przeprowadzili się do Łodzi. Wiemy jednak, że to w tym mieście dożyli swoich ostatnich dni. Christoph zmarł w 1916 r., w akcie zgonu odnotowano go jako właściciela domu w Bałutach. Katarzyna zmarła w 1924 r., a jednym ze zgłaszających jej śmierć był zięć, Edward Wegner.
Z akt metrykalnych udało się ustalić kilkoro dzieci tej pary:
• Emma, ur. 9 kwietnia 1878 r. w Jędrzejowie/ Andrzejowie, zm. 4 listopada 1936 r. w Łodzi
• Alma, ur. 23 stycznia 1884 r. w 0lechowie zm. 20 marca 1888 r.
• Eduard, ur. 17 lipca 1886 r. w Olechowie, zm. 18 marca 1888 r.
• Wanda, ur. 8 października 1889 r. w Olechowie, zm. 19 stycznia 1894 r.
Trójka młodszych dzieci (Alma, Eduard i Wanda) zmarła w dzieciństwie, w odstępie zaledwie kilku lat. Alma i Eduard odeszli na początku 1888 roku, niemal równocześnie, Wanda zmarła w 1894 r. w wieku czterech lat.
Oprócz tej czwórki odnaleźliśmy także ich najstarszą siostrę, Krystynę, urodzoną około 1872 r. (datę ustalono na podstawie aktu ślubu). 7 maja 1921 r. w parafii ewangelickiej św. Trójcy w Łodzi odnotowano jej ślub z Józefem Wojciechowskim, lat 53 wdowcem po Paulinie z d. Rüger. Krystyna występuje w dokumencie jako wdowa po Andrzeju Herzog. Udało się również ustalić datę ślubu Emmy Hofses. 24 stycznia 1899., w tej samej parafii, zawarte zostało małżeństwo między Eduardem Wegnerem, rzeźnikiem z Żubardzia, lat 31, a Emmą Hoffsess, lat 20 i 9 miesięcy, mieszkającą przy rodzicach.
Nazwiska świadków chrztów, zgonów i ślubów - Steigert, Milnikel, Jaschke, Rientz, Matuszewski, Litzenburger - układają się w mapę dawnych sąsiedzkich relacji. Ich częsta obecność w dokumentach pokazuje, że rodzina Hofsass była częścią blisko związanej społeczności osadników zamieszkujących okolice Olechowa, Andrzejowa i Nowosolnej.
Nagrobek małego Eduarda jest dziś jedynym odnalezionym śladem po młodszych dzieciach Christopha i Katarzyny. Wiemy jednak, że gdzieś na tym cmentarzu powinna znajdować się również płyta Almy, zmarłej zaledwie kilka dni przed bratem. Być może wiosenne prace odsłonią przed nami kolejne kamienie i pozwolą dopowiedzieć tę historię do końca.
💚Jeśli podoba Wam się to, co robimy — wesprzyjcie naszą działalność! Dzięki Waszym wpłatom możemy dalej edukować, opowiadać o dziedzictwie Łodzi i działać dla naszego miasta.
☕ Postaw nam kawę: buycoffee.to/fundacja-kwela
👉 Przelew tradycyjny:
Fundacja Kwela
Nr konta: 04 1090 2705 0000 0001 5538 6116
Piotrkowska 124/8, Łódź
KRS: 0001045937
NIP: 7252333259
REGON: 525841196
Tytuł przelewu: Darowizna na cele statutowe
💚 Dziękujemy za każde wsparcie — to dzięki Wam możemy działać dalej!

=======================================================================

Die Kwela-Stiftung hat sich sehr aktiv an einem Treffen mit Grundschülern in Olechów im Herbst dieses Jahres beteiligt, an dem ich teilnehmen durfte. Mein Freund Horst Milnikiel erzählte viel über die deutschen Siedler. Einige Tage später fand ein Treffen auf dem nahe gelegenen evangelischen Friedhof statt. Jugendliche und einige Erwachsene säuberten nach besten Kräften diesen sehr verwahrlosten und überwucherten Friedhof. Heute erschien auf Facebook ein interessanter Beitrag über Olechów. Dort ist auch eine Kontonummer angegeben, auf die man mit kleinen Spenden die weiteren Renovierungsarbeiten unterstützen kann. Vielleicht wird sich jemand, dessen Angehörige auf diesem Friedhof begraben sind und der außerhalb Polens lebt, aktiv an dieser Aktion beteiligen. Ich lade Sie herzlich dazu ein!

Ich lade auch alle ein, deren Angehörige auf diesem Friedhof ruhen, mir zu schreiben, mir Ihre Erinnerungen, Fotos und Informationen zu schicken, wir werden sie in den Foren der Stiftung und in meinem Blog veröffentlichen.

Während der Aufräumarbeiten im Oktober auf dem evangelisch-augsburgischen Friedhof in Olechów stießen wir auf ein weiteres Kindergrab. Die Platte erinnert an Eduard Hofsäss, einen 1888 verstorbenen Jungen, der nur ein Jahr und neun Monate alt wurde. Sein Grab befindet sich direkt neben dem Grabstein von Wanda und Oswald Werk, über den wir Anfang November berichtet haben.


Diese räumliche Anordnung, ob zufällig oder nicht, schafft eine bewegende Nachbarschaft der jüngsten Bewohner des ehemaligen Olechów. Wie wir es im Fall der Familie Werk getan haben, erinnern wir heute an die Geschichte der Familie Hofsäss/Hofses.


Der Vater des Jungen war Christoph Hofsass, geboren in Nowosolna, Schmied, Sohn von Jan Adam Hofsass und Katarzyna, geb. Wiesner. Die Mutter war Katarzyna, geb. Steigert, aus Olechów, Tochter von Georg Steigert und Krystyna, geb. Gross.

Die jungen Leute heirateten am 12. September 1869 in der lutherischen Kirche in Pabianice und lebten in den folgenden Jahren in Wiskitno, Andrzejów und Olechów. In diesen kleinen Dörfern und Siedlungen wurden ihre Kinder geboren. Es ist nicht bekannt, wann genau das Ehepaar nach Łódź gezogen ist. Wir wissen jedoch, dass sie in dieser Stadt ihre letzten Tage verbrachten. Christoph starb 1916, in der Sterbeurkunde wurde er als Eigentümer eines Hauses in Bałuty vermerkt. Katarzyna starb 1924, einer derjenigen, die ihren Tod meldeten, war ihr Schwiegersohn Edward Wegner.


Aus den Standesamtsunterlagen konnten mehrere Kinder des Paares ermittelt werden:

• Emma, geb. am 9. April 1878 in Jędrzejów/Andrzejów, gest. am 4. November 1936 in Łódź

• Alma, geb. am 23. Januar 1884 in Olechów, gest. am 20. März 1888

• Eduard, geb. am 17. Juli 1886 in Olechów, gest. am 18. März 1888

• Wanda, geb. am 8. Oktober 1889 in Olechów, gest. am 19. Januar 1894

Die drei jüngeren Kinder (Alma, Eduard und Wanda) starben im Kindesalter im Abstand von nur wenigen Jahren. Alma und Eduard starben Anfang 1888 fast gleichzeitig, Wanda starb 1894 im Alter von vier Jahren.


Neben diesen vier Kindern fanden wir auch ihre älteste Schwester Krystyna, geboren um 1872 (das Datum wurde anhand der Heiratsurkunde ermittelt). Am 7. Mai 1921 wurde in der evangelischen Gemeinde der Heiligen Dreifaltigkeit in Łódź ihre Hochzeit mit Józef Wojciechowski, 53 Jahre alt, Witwer von Paulina, geb. Rüger, registriert. Krystyna wird in dem Dokument als Witwe von Andrzej Herzog aufgeführt. Es gelang uns auch, das Datum der Hochzeit von Emma Hofses zu ermitteln. Am 24. Januar 1899 wurde in derselben Gemeinde die Ehe zwischen Eduard Wegner, einem 31-jährigen Metzger aus Żubardź, und Emma Hoffsess, 20 Jahre und 9 Monate alt, die bei ihren Eltern lebte, geschlossen.


Die Namen der Trauzeugen, Taufzeugen und Sterbezeugen – Steigert, Milnikel, Jaschke, Rientz, Matuszewski, Litzenburger – ergeben ein Bild der damaligen Nachbarschaftsbeziehungen. Ihre häufige Erwähnung in den Dokumenten zeigt, dass die Familie Hofsass Teil einer eng verbundenen Gemeinschaft von Siedlern war, die in der Umgebung von Olechów, Andrzejów und Nowosolna lebten.

Der Grabstein des kleinen Eduard ist heute der einzige gefundene Hinweis auf die jüngeren Kinder von Christoph und Katarzyna. Wir wissen jedoch, dass irgendwo auf diesem Friedhof auch die Grabplatte von Alma zu finden sein sollte, die nur wenige Tage vor ihrem Bruder verstorben ist. Vielleicht werden uns die Arbeiten im Frühjahr weitere Grabsteine offenbaren und es uns ermöglichen, diese Geschichte zu Ende zu erzählen.


Wenn Ihnen gefällt, was wir tun, unterstützen Sie unsere Arbeit! Dank Ihrer Spenden können wir weiterhin aufklären, über das Erbe von Łódź berichten und uns für unsere Stadt einsetzen.


Laden Sie uns auf einen Kaffee ein: buycoffee.to/fundacja-kwela


Traditionelle Überweisung:

Fundacja Kwela

Kontonummer: 04 1090 2705 0000 0001 5538 6116

Piotrkowska 124/8, Łódź

KRS: 0001045937

NIP: 7252333259

REGON: 525841196

Überweisungszweck: Spende für satzungsmäßige Zwecke


Wir danken Ihnen für jede Unterstützung – dank Ihnen können wir weitermachen!

Obóz pracy - Dłutów - Fabryka Elsert - Der Heimatbote - 5/1962

 

Czy ktoś więcej wie o fabryce Elsert w Dłutowie?

                                        Świadkowie pobytu w obozie w Dlutowie

W kwietniu 1945 roku wraz z wieloma innymi osobami zostałam zgromadzona w mieszkaniu przy ulicy Nawrot w Łodzi. Z Nawrotu przewieziono nas do więzienia w Anstadt. Z Anstadta do obozu przy ulicy Kopernika 53, a stamtąd tramwajem do Pabianic. Stamtąd czwórką maszerowaliśmy do Dłutowa, do majątku fabrykantki Elsert. Pozostałam tam do sierpnia 1948 roku, kiedy to uciekłam z obozu. Aby uzyskać emeryturę, potrzebuję teraz świadków z tamtego okresu i chcę przypomnieć sobie kilka nazwisk i wydarzeń:

Pewna pani Krüger lub Müller doznała po drodze załamania nerwowego, ponieważ musiała zostawić swoje dwoje dzieci. Erika Schmude zawsze w niedziele odprawiała nabożeństwa. Pani M. Buchholz była gospodynią w majątku Gozelmany (Gorzelany?); uciekła z pomocą siostry i szwagra, którzy czekali na nią w Pabianicach. Pani Simon, która była krawcową, szyła dla strażników. Nawiasem mówiąc, wielu więźniów pochodziło z Łęczycy, a tylko część z Łodzi, jak na przykład pani Klara Wiśniewska. Ostatnim komendantem obozu był J. Błaszczyk, a setnikiem, który prowadził nas do pracy, J. Mikulski. Byłabym wdzięczna, gdyby zgłosiły się dawne towarzyszki niedoli! Gertrud Gorski z domu Hochfeld, ur. 1902                                        


                                                    Zeugen für Lagerzeit in Dlutow

Ich und viele andere wurden im April 1945 in der Lodzer Nawrotstraße in einer Wohnung gesammelt. Von der Nawrotstraße brachte man uns nach der Anstatta ins Gefängnis. Von der Anstatta nach dem Lager in der Kopernika 53, von dort endlich mit der Straßenbahn nach Pabianice. Von da ging es im Marsch zu viert nach Dlutow auf das Gut des Fabrikanten Elsert. Allda blieb ich bis August 1948, wo ich aus dem Lager ausriß. Für meine Rente benötige ich nun Zeugen für jene Zeit und will noch einige Namen und Geschehnisse ins Gedächtnis rufen:

Eine Frau Krüger oder Müller hat unterwegs einen Nervenzusammenbruch erlitten, weil sie ihre zwei Kinder zurücklassen mußte. Eine Erika Schmude hat sonntags immer Gottesdienst gehalten. Eine Frau M. Buchholz war auf dem Gut beim Gozelmany als Wirtschafterin; sie ist dann mit Hilfe von Schwester und Schwager, die sie in Pabianice erwarteten, ausgerissen. Eine Frau Simon, die Schneiderin war, hat für die Aufseher genäht. Uebrigens waren viele der Insassen aus Lentschütz und nur ein Teil aus der Stadt Lodz, wie eine Frau Klara Wisniewska. Der letzte Lagerführer hieß J. Blaszczyk, der setnik, der uns zur Arbeit führte, J. Mikulski. - Ich würde mich freuen, wenn sich einstige Leidensgefährtinnen melden würden!                                     Gertrud Gorski geb. Hochfeld, geb. 1902

Kleszczów - Kościół ewangelicki - Odbudowa - Der Heimatbote - 1/1962

                                      Uratowany przed całkowitym zniszczeniem

Kleszczów. Nieliczni wyznawcy w miejscowości Kleszczów, położonej między Bełchatowem a Zelowem w powiecie Łask, udowodnili, że nawet niewielka grupa może uratować świątynię. Kościół ewangelicki w tej miejscowości zaczął już zagrażać przechodniom. W związku z tym rada powiatu zarządziła natychmiastową naprawę. Pomoc nadeszła z zagranicy i praktycznie wszyscy członkowie gminy przez trzy miesiące pracowali w swoim wolnym czasie, aby naprawić wieżę i dach oraz wzmocnić poluzowane fundamenty. Udało się. Kościół, w którym tłum wybił wszystkie szyby, został również oszklony, a z sąsiedniej gminy, która już dawno przestała istnieć, sprowadzono ławki, ponieważ wszystkie zostały skradzione. Wnętrze kościoła wymaga oczywiście jeszcze wielu napraw, zanim będzie można ponownie odprawiać tu nabożeństwa ku czci Boga. Ale nasi współwyznawcy są na najlepszej drodze i na początku 1962 roku chcą również ogrodzić na nowo teren kościoła.


                                                Vor völligem Verfall gerettet

Kleszczow. Die wenigen Glaubensgenossen in dem zwischen Belchatow und Zelrów im Kreise Lask gelegenen Kleszczow stellten unter Beweis, daß auch ein kleines Häuflein ein Gotteshaus retten kann. Von der evangelischen Kirche des Ortes begannen bereits Vorübergehender zu gefährden. Da ordnete der Kreisvolksrat die unverzügliche Reperatur an. Hilfe aus dem Ausland kam, und praktisch alle Gemeindeglieder arbeiten drei Monate lang in ihre freien Zeit mit, um Turm und Dach auszubessern und die locker gewordenen Fundamente festzumachen. Es gelang. Die Kirche, in der Pöbel alle Scheiben ausgeschlagen hatte, wurde auch aufs verglast, und aus einer Nachbargemeinde, die längst nicht mehr besteht, wurden Bänke geholt, denn die waren alle gestohlen. Das Kircheninnere bedarf freilich noch vieler Reparaturen, ehe es möglich ist, hier wieder Andachten zur Ehre Gottes zu halten. Aber unsere Glaubensgenossen sind auf dem besten Wege, und zum Jahresanfang 1962 wollen sie das Kirchengrundstück auch neu umzäunen.


niedziela, 14 grudnia 2025

Kamocin - Piotrków - Niemieckie osadnictwo - Der Heimatbote - 6/1961

                                                             Kamocin koło Piotrkowa

Nasza gazeta chce pisać nie tylko o większych gminach w ojczyźnie: o przeszłości, ale także o mniejszych. Dzisiaj przybywamy do okolic Piotrkowa i zajmujemy się filią parafii Kamocin.

10 km od Piotrkowa, przy drodze do Łodzi, do 1945 roku znajdowała się filia parafii Kamocin. Również tutaj mieszkali ewangeliccy rodacy, którzy już wcześniej zbudowali mały kościółek i pielęgnowali język ojczysty oraz tradycje przodków. Już w 1877 roku ich kantora została podniesiona do rangi filii parafii, która składała się z miejscowości Kamocin, Żychlin i Papierze; należeli do niej również Niemcy z kilku innych miejscowości.

Często uczęszczane nabożeństwa odprawiał nauczyciel i kantor; tylko raz w miesiącu przyjeżdżał pastor z Piotrkowa, który udzielał również Komunii Świętej. Corocznie od 20 do 30 konfirmantów było przygotowywanych przez kantora i błogosławionych przez pastora.

Chociaż parafia nie była duża (w 1944 r. liczyła około 157 rodzin), od dawna miała 20-30 trębaczy i śpiewaków. Chociaż młodzi chłopcy i dziewczęta, podobnie jak wszyscy inni w tamtych czasach, nie znali 45- lub nawet 40-godzinnego tygodnia pracy, mieli wystarczająco dużo czasu dla kościoła i uważali za zaszczyt przynależność do chóru trębaczy lub chóru śpiewaczego. Na rzecz chórów szczególnie zaangażowani byli nauczyciele Rossol, Patzer i Fröhlich. Najbardziej aktywnymi członkami byli Wilhelm i Waldemar Zacharias, Hamp, Groß, Kirsch, Stengert, Schindel, Binder i Albert Fenske, kierownik chóru puzonowego.

Szkoła (w 1944 r. uczęszczało do niej 95 dzieci) w latach 1914–1935 należała do „Niemieckiego Związku Szkolnego”. Po przegranej sprawie sądowej w 1936 r. wprowadzono język polski jako język wykładowy, a lekcje niemieckiego i religii zostały usunięte z planu nauczania! Protesty rodziców i strajk uczniów (trwający 5 tygodni!) nie przyniosły żadnego skutku. Mniejszość rzadko ma prawo głosu i szansę na realizację swoich postulatów; nawet w naszej szczęśliwej zachodniej części Niemiec, partia, która zdobywa mniej niż 5 procent głosów, nie ma nic do powiedzenia, niezależnie od tego, jak dobre są jej ideały. Niektóre rodziny walczące o niemiecką szkołę zostały nawet ukarane.

Ponieważ zajęcia w szkole były często zakłócane, gmina postanowiła zbudować dom kultury, aby mieć nowe centrum swojej działalności. Niezbędne fundusze zapewnił bardzo ceniony pastor Petznik, a resztę zebrała gmina; uczestniczyli w tym również baptyści. Budynek został ukończony w 1939 roku; zawierał dwie mniejsze sale do ćwiczeń i jedną większą do uroczystości.

Wkrótce budynek szkoły został rozbudowany o 2 sale lekcyjne. Pan R. Hein podarował na ten cel ziemię, a pan Berthold Below 20 000 cegieł.

Gmina mogła cieszyć się tymi dziełami tylko przez krótki czas! Powoli, ale pewnie zbliżała się burzowa chmura ze wschodu, aż 13 stycznia 1945 r. dotarła również do Kamocina.

W nocy z 13 na 14 stycznia 1945 r. większość mieszkańców uciekała w mrozie. Musieli zostawić cały swój dobytek. Nie wiadomo, ile osób zginęło w drodze. Ci, którzy zostali, lub ci, którzy nieświadomi niczego powrócili, spotkał gorzki los. W bestialski sposób zamordowano 15 Niemców: rodzinę Gustava Jerke (2 osoby). Binder (3 osoby), Karch (2 osoby), Johann Bonik, Adolf Stelzer, Rudolf Fenske, Hugo Groß, Edmund David, Gustav i Reingold Höppner.

Piękny kościółek został całkowicie splądrowany i zbezczeszczony, a stara szkoła została przekształcona w remizę strażacką. W dużej sali nowego domu kultury po 1945 r. w każdą niedzielę odbywały się potańcówki; a do dwóch małych pomieszczeń wprowadził się spółdzielczy sklep spożywczy.

Nie chcę kończyć bez podziękowań dla pastora Petznika, który przez 12 lat angażował się na rzecz mieszkańców Petrikau i Kamocin i odważnie występował przeciwko wszelkiej niesprawiedliwości wyrządzanej członkom jego parafii. Miał on dość dobre stosunki z polskim otoczeniem, dzięki czemu w 1939 roku nie doszło tu do żadnych zamieszek. W 1945 r. tłum nie oszczędził jednak również Niemców z Kamocina.

Jako były nauczyciel i kantor filii parafii życzę wszystkim współwyznawcom Bożej pomocy i opieki. Proszę wziąć sobie do serca psalm 66, 8-12 i 126, 5-6.

                                                                                                                    Karl Zielke


                                                               Kamocin bei Petrikau

Unser Blatt will nicht nur über die größeren Gemeinden in der Heimat: von gestern berichten, sondern auch über die kleineren. Wir kommen heute in die Gegend von Petrikau und behandeln die Filialgemeinde Kamocin. 

10 km von Petrikau entfernt, an der Straße nach Lodz, fand man bis 1945 die Filialgemeinde Kamocin. Auch hier lebten evangelische Landsleute, die sich schon früh ein Kirchlein ererbauten und die Muttersprache und Väterart hochhielten. Schon 1877 wurde ihr Kantorat zu einer Filialgemeinde erhoben, die aus den Orten Kamocin, Zychlin und Papierz bestand; auch die .Deutschen einiger anderer Ortschaften gehörten dazu. 

Die stets gutbesuchten Gottesdienste hielt der jeweilige Lehrer und Kantor; nur einmal im Monat kam der Pastor aus Petrikau der auch des hl. Abendmahl austeilte. Die jährlich zwischen 20 und 30 Konfirmanden wurden vom Kantor vorbereitet und vom Pfarrer eingesegnet.

War die Gemeinde auch nicht groß (1944 ungefähr 157 Familien), hatte sie doch von altersher je 20-30 Posaunisten und Sänger. Obwohl die jungen Burschen und Mädchen wie jeder andere damals keine 45-oder gar 40-St-Woche kannten, hatten genug Zeit für die Kirche und rechneten es sich zur Ehre an, entweder zum Posaunenchor oder Gesangverein zu gehören. Für die Chöre setzten sich ganz besonders die Lehrer Rossol, Patzer und Fröhlich ein. Aktivste Mitglieder waren Wilhelm und Waldemar Zacharias, Hamp, Groß, Kirsch, Stengert, Schindel, Binder und Albert Fenske, der Leiter des Posaunenchors.

Die Schule (1944: 95 Kinder) gehörte von 1914 bis 1935 zum "Deutschen Schulverband". Nach einem verlorenen Prozeß wurde 1936 die polnische Unterrichtssprache eingeführt, wurden die deutschen Stunden und Religion aus dem Unterrichtsplan gestrichen! Proteste der Eltern und Streik der Schulkinder (5 Wochen lang!) nützten nichts. Eine Minderheit kommt kaum ingendwo zum Recht und zur Geltung; auch in unserem glücklichen Westdeutschland erreicht die Partei nichts, die weniger als 5 Prozent der Wähler gewinnt, und mögen ihre Ideale noch so gut sein. Einige der für eine deutsche Schule kämpfenden Familien wurden sogar mit Strafe belegt,

Da in dem Schulhaus die Ubungen nunmehr oft gestört wurden, beschloß die Gemeinde, ein Vereinshaus zu bauen, um ein neues Zentrum ihrer Arbeit zu haben. Das nötige Geld vermittelte der sehr geschätzte. Pastor Petznik den Rest brachte die Gemeinde auf; auch die Baptisten beteiligten sich. Das Haus war 1939 im Rohbau fertiggestellt; es enthielt zwei kleineres Räume für Ubungen und einen größeren für Festlichkeiten.

Bald wurde auch das Schulhaus um 2 Klassenräume erweitert Herr R.Hein schenkte dafür das Land und Herr Berthold Below 20 000 Ziegelsteine.

Nur kurze Zeit konnte sich die Gemeinde an diesen Werken erfreuen! Langsam aber sicher zog die Gewitterwolke aus dem Osten heran, bis sie am 13.1.1945 auch Kamocin erreichte.

In der Nacht zum 14.1.1945 eilten die meisten bei Kälten zu. All Hab und Gut mußte zurückgelassen werden. Wie viele Personen unterwegs umkamen, ist nicht bekannt. Die Zurückgebliebenener oder die ahnungslos Zurückkehrenden traf ein bitteres Los. Allein 15 Deutsche wurden auf bestialische Weise umgebracht: Familie Gustav Jerke (2 Personen). Binder (3 Personen), Karch (2 Personen), Johann Bonik, Adolf Stelzer, Rudolf Fenske, Hugo Groß, Edmund David, Gustav und Reingold Höppner.

Das schöne Kirchlein wurde total ausgeplündert und geschändet, die alte Schule als Feuerwehrschuppen eingerichtet. Im großen Saal des neuen Vereinshauses wurde nach 1945 allsonntäglich getanzt; in die zwei kleinen Räume zog ein vergesellschaftteter Lebensmitteladen ein.

Ich will nicht schließen ohne Dank an Pastor Petznik, der sich 12 Jahren lang für Petrikauer und Kamociner einsetzte und der mutig gegen jedes Unrecht auftrat, das seinen Gemeindegliedern zugefügt wurde. Er hatte dabei ein leidliches Verhältnis zur polnischen Umwelt, sodaß 1939 hier keine Ausschreitungen vorkamen. 1945 freilich verschonte der Pöbel auch die Kamociner Deutschen nichts.

Als gewesener Lehrer und Kantor der Filialgemeinde wünsche ich allen Glaubensgenossen Gottes Beistand und Schutz. Zur Beherzigung Psalm 66, 8-12 und 126, 5-6.

                                                                                              Karl Zielke




Ira Frederick Aldridge - Cmentarz ewangelicki - Łódź - Der Heimatbote - 6/1961


W Der Heimatbote z czerwca 1961 roku jest zamieszczona informacja o wymianie zniszczonej fotografii na grobie amerykańskiego artysty przez miejscowych chuliganów. Kawałek historii związanej z Łodzią.

 Ira Frederick Aldridge (ur. 24 lipca 1807 roku w Nowym Jorku, ciemnoskóry amerykański aktor, szekspirowski tragik. W latach 1852 - 1867 odbywał turnee w większości europejskich krajów, także w Polsce. W Polsce bywał bardzo często, podczas swojej siódmej wizyty w Łodzi zachorował najprawdopodobniej na zapalenie płuc i zmarł 7 sierpnia 1867 roku. W pogrzebie uczestniczyło tysiące łodzian i nie tylko. Spoczął na Starym Cmentarzu w części ewangelicko - augsburskiej.W roku 1890 (11 maja) córka artysty, primadonna Luranah Aldrigde wystąpiła w łódzkim teatrze Thalia i swoją gażę przeznaczyła na nowy nagrobek swojego ojca.

   Źródło: Wikipedia.



                                                  DER HEIMATBOTE – 6/1961

                                                    Zbezczeszczenie naprawione

Pisaliśmy o zbezczeszczeniu grobu słynnego czarnego śpiewaka Iry Aldridge'a. W międzyczasie mieszkaniec Łodzi Juliusz Stryszowski odtworzył nową porcelanową fotografię artysty, która zastąpiła zniszczoną, bez zlecenia władz, wyłącznie z własnej inicjatywy. Jako wzór posłużyło mu częściowo wyblakłe zdjęcie z archiwum miejskiego w Łodzi. Zamierza on również odnowić grób, naprawiając w ten sposób zło wyrządzone przez „chuliganów".

Na tym cmentarzu rodzinnym 12 kwietnia 1961 r. pochowano Bruno Edwarda Triebe, który zmarł 8 kwietnia. W kwietniu 1961 r. zmarli również (niemiecko brzmiące nazwiska) : B. Diehl, lat 59, J. Bigalke i H. Majer.


In der Ausgabe des Heimatboten vom Juni 1961 findet sich eine Meldung über den Austausch eines von örtlichen Rowdys zerstörten Fotos auf dem Grab des amerikanischen Künstlers. Ein Stück Geschichte, das mit Łódź verbunden ist.

Ira Frederick Aldridge (geb. am 24. Juli 1807 in New York, dunkelhäutiger amerikanischer Schauspieler, Shakespeare-Tragiker. In den Jahren 1852–1867 tourte er durch die meisten europäischen Länder, darunter auch Polen. Er war sehr oft in Polen, während seines siebten Besuchs in Łódź erkrankte er höchstwahrscheinlich an einer Lungenentzündung und starb am 7. August 1867. An seiner Beerdigung nahmen Tausende Einwohner von Łódź und darüber hinaus teil. Er wurde auf dem Alten Friedhof im evangelisch-augsburgischen Teil beigesetzt. Am 11. Mai 1890 trat die Tochter des Künstlers, die Primadonna Luranah Aldrigde, im Thalia-Theater in Łódź auf und spendete ihr Honorar für einen neuen Grabstein für ihren Vater.



                                                       DER HEIMATBOTE - 6/1961

                                                      Schändung wieder gutgemacht.

Wir hatten über die Schändung des Grabes des berühmten Negersängers Ira Aldridge berichtet. Inzwischen hat der Lodzer Einwohner Juliusz Stryszowski anstelle des zerstörten Porzellanfotos des Künstlers ein neues geschaffen, ohne behördlichen Auftrag, rein aus eigenem Antrieb. Als Vorlage diente ihm ein halbverblichenes  Bild im Lodzer Stadtarchiv. Er will auch des Grab renovieren und damit die Untat der "chuligani" (Halbstarken) gutgemachen.

Auf diesem Heimatfriedhof wurde am 12.4.1961 der am 8.4. verstorbene Bruno Edward Triebe zur letzten Ruhe bestatten. - Im April 1961 starben weiterhin am deutschen Namensträgern: ein B. Diehl, 59 Jahre, ein J. Bigalke und H.Majer.

sobota, 13 grudnia 2025

Wiadomości z Łodzi - Der Heimatbote - 2-12/1960

 W gazecie dla niemieckich przesiedleńców Der Heimatbote jest stała pozycja WIADOMOŚCI Z ŁODZI i ma ona dużą poczytność ze względu na to, że czytelnikami są osoby które na tych terenach dawniej mieszkały. Wybrałem tylko niektóre z informacji zawartych w 1960 roku.

                                                        DER HEIMATBOTE - 2/1960

                                                          WIADOMOŚCI Z ŁODZI

                                                             Leonów i Stare Złotno

Te dwie położone na obrzeżach miasta wioski mają tak samo kiepską komunikację jak kiedyś. Nie ma tam ani jednego sklepu, więc mieszkańcy muszą sami zaopatrywać się w potrzebne produkty, takie jak kasza, mąka i chleb, w oddalonym o 3,5 km Nowym Złotnie. Również linia tramwajowa nr 3 kończy bieg w Nowym Złotnie. W obu wioskach nadal mieszkają rolnicy, ale członkowie ich rodzin pracują głównie w fabrykach w mieście i muszą pokonywać długą drogę pieszo, czasem przez błoto, czasem przez piasek, aby dostać się do tramwaju. Nie ma oświetlenia ulicznego. Nie udało się również jeszcze zorganizować szkoły dla dzieci.

                                                                        Nowe Złotno

Ta dzielnica za parkiem Zdrowie i ogrodem zoologicznym jest zapewne znana wielu rodakom. W Nowym Złotnie znajdują się obecnie 3 sklepy mięsne, 5 sklepów spożywczych, 1 apteka, 1 sklep tekstylny, kino, dom kultury, fabryka parasoli, punkt sprzedaży materiałów budowlanych, w którym jednak nie ma nic poza kiepską tekturą. Kto potrzebuje cementu lub gipsu, musi jechać do centrum miasta. W okazałym budynku szkoły brakuje wodociągów i kanalizacji. Pomaga się sobie wodą ze studni. Jak za dawnych czasów!

Obok Nowego Złotna znajduje się ulica Cyganka. Jeszcze dwa lata temu mieszkało tu 150 rodzin cygańskich, z których wiele wyemigrowało do Niemiec Zachodnich w ramach „łączenia rodzin”. Zostało tu zaledwie 60 Cyganów z „królewskiego” plemienia Kwiek. Komunistyczne państwo zakwaterowało ich w barakach. Jan Kwiek, przewodniczący obozu i kotlarz, chce jednak stąd wyjechać. Ma dołączyć do spółdzielni kotlarzy w Łodzi i obawia się o swoją wolność. Chce więc przenieść się do innego województwa lub, jeszcze lepiej, do zachodnich Niemiec!



                                                      DER HEIMATBOTE - 3/1960

                                                                           Stoki

Przedmieście Stoki ma połączenie tramwajowe z Łodzią od 1948 roku. Tramwaj linii „22” dojeżdża aż tutaj. Podczas gdy Łódź może już świętować 62. rocznicę istnienia tramwajów, Stoki mogą świętować dopiero 12. rocznicę. A przecież przedmieście to zostało przyłączone do miasta już w 1915 roku. Oczywiście jego mieszkańcy, rolnicy, przez długi czas nie czuli się mieszkańcami miasta. Tak naprawdę dopiero od czasów niemieckich (1939–1949) Stoki straciło swój wiejski charakter. Wtedy rozpoczęto budowę całej serii pięknych bloków mieszkalnych. Miały one służyć rodzinom niemieckich żołnierzy stacjonujących w tutejszych koszarach. Nie doszło jednak do tego. Polacy oczywiście z radością przyjęli te niedokończone budynki - - -.

Poza tym o Stokach nie ma zbyt wiele do opowiadania. Miejscowość jest dobrze zaopatrzona w sklepy spożywcze itp. Utworzono przedszkole i zbudowano nową szkołę. W dawnej szkole znajduje się sierociniec. Brakuje tylko kina, co szczególnie żałują „młodzi buntownicy”.

                                                     DER HEIMATBOTE - 4/1960

                                                                  Marysin i Rogi

O tej dzielnicy położonej w północno-wschodniej części Łodzi mówi się, że nadal sprawia chaotyczne wrażenie ze względu na swoje w większości niebrukowane ulice i zaułki, dużą liczbę domów jednorodzinnych i położone pomiędzy nimi wielopiętrowe bloki mieszkalne. Szkoła, która do jesieni 1959 roku mieściła się w drewnianej barakowej siedzibie, otrzymała obecnie budynek z cegły. Liczba dzieci w wieku szkolnym wzrosła jednak z 350 pięć lat temu do 950 obecnie, tak że nadal konieczne jest prowadzenie zajęć w systemie zmianowym. Gospodynie domowe narzekają, że w całej dzielnicy do robienia zakupów dostępny jest tylko jeden sklep MHD (miejski handel detaliczny)... Dużą radość sprawia budowa wodociągu, ponieważ podczas suchego lata 1959 roku prawie wszystkie studnie tutaj całkowicie wyschły.

                                                    DER HEIMATBOTE - 7/1960

Jak informuje nas nasz rodak Edwin Knopf, zmarło dwóch znanych mieszkańców Łodzi. Jednym z nich jest bardzo lubiany lekarz ubezpieczeniowy dr med. Szczepon Zamojski, który mieszkał przy ulicy Piotrkowskiej 273 i w czasach niemieckich był lekarzem zaufanym urzędu pracy. Zmarł w 111. Klinice Chirurgicznej Szpitala im. N. Barlickiego (dawniej Mościckiego) przy ul. Dr. Kopcinskiego (dawniej Zagajnikowa). Drugim zmarłym jest główny inżynier łódzkiej elektrowni, Juljan Weinberg, który zmarł w wieku 71 lat na chorobę metaboliczną. -

Biuro paszportowe dla podróży do Niemiec Zachodnich i innych krajów zostało przeniesione z ul. Sienkiewicza 21 na ul. Mianowskiego 22a, poprzeczną ulicę ul. Wojska Polskiego, dawniej ul. Brzezinską. Oprócz linii 1 i 19, do tego miejsca kursuje również linia 15, która dojeżdża do cmentarzy żydowskiego i chrześcijańskiego w Dołach. Na 22 lipca 1960 r. przewidziano odsłonięcie na Placu Wolności pomnika Kościuszki, który został przywrócony do swojej pierwotnej postaci. W najbliższej przyszłości dym ma zniknąć z „miasta dymiących kominów”. Plan przewiduje, że do końca czerwca 1961 r. 110 łódzkich fabryk będzie zasilanych prądem przemysłowym; 30 z nich zostało już podłączonych do 11. Elektrociepłowni (Elektrociepłownia 11), 44 zostaną podłączone jeszcze w tym roku, a pozostałe z 110 na początku 1961 r. Pozostałe fabryki będą na razie nadal „dymić”, dopóki nie zostanie zbudowana trzecia elektrownia.

Od 1 maja tego roku na ulicy Piotrkowskiej nie jeżdżą tramwaje! Ruch obsługują wyłącznie autobusy, które kursują co trzy do czterech minut. Linie tramwajowe 3, 19, 9 i 17, które korzystały z części ulicy Piotrkowskiej, zostały z niej przeniesione; linia 12 kursuje teraz tylko między stacją Łódź Fabryczna a stacją Łódź Kaliska. Również w nocy tramwaje nie kursują już ulicą Piotrkowską, ale na razie testowo co 15 minut kursuje nocny autobus z Bałuckiego Rynku przez Plac Wolności do Placu Niepodległości.

Południe Łodzi jest nadal rozbudowywane. W Nowym Rokiciu powstaje 25 bloków mieszkalnych, w tym dwa wieżowce; do dziesięciu bloków wprowadzili się już najemcy. Do tego dochodzi szkoła i przedszkole.

Przy ul. Przędzelniana 1/3 róg Tuwima utworzono punkt leczenia i poradnictwa dla osób chorych psychicznie, cierpiących na zaburzenia nerwowe i upośledzonych umysłowo, który jest otwarty od 8 do 20. Od 1953 roku przy ulicy 3 Maja w Rudzie mieszka 95 Cyganów. Wykorzystują oni swoje tradycyjne zawody: jako kotlarze. Od 2 lipca 1959 roku są zrzeszeni w odpowiedniej „spółdzielni produkcyjnej”. Przewodniczącym jest pełnomocnik ds. osiedlania Cyganów w Polsce, Trojan Kwiek. W spółdzielni o nazwie „Nowa Droga” wszystkie zarobki są równo dzielone między mistrzów, czeladników i pomocników. Istnieje również 38-osobowa grupa śpiewająca, muzykująca i tańcząca, na czele której stoi Michał Kwiek. „Nowa Droga” jest jak dotąd jedyną spółdzielnią cygańską w Polsce; cyganie ci na zawsze porzucili wędrówkę od wsi do wsi, od miasta do miasta.

W okolicach Łodzi doszło do licznych pożarów. Czteroletnie dziecko bawiące się zapałkami spowodowało w Czestkowie, powiat Łask, szkody pożarowe o wartości 30 000 złotych. W Besiekierzu spłonęły budynki o wartości 200 000 złotych, a jeszcze więcej w powiecie rawskim, gdzie w Górkach spłonęło 22 stodoły, 21 obór i 7 domów mieszkalnych. W okolicach Piotrkowa i Łasku spłonęło mienie o wartości około 400 000 złotych. W Zgierzu spłonęła stodoła i magazyn rowerów miejskiego sklepu detalicznego.

                                                           DER HEIMATBOTE – 8/1960

Na katolickim cmentarzu w Rudzie Pabianickiej pochowano Gustava Knorra. Na Rynku Staromiejskim ma powstać pomnik komunistycznego rewolucjonisty Juliana Marchlewskiego. Plac ten znajduje się w pobliżu fabryki tekstylnej, która w 1945 roku została przemianowana na cześć Marchlewskiego.

Uniwersytet Łódzki świętował swoje 15-lecie, a państwowa szkoła muzyczna przy ul. Jaracza swoje dziesięciolecie.

W Żubardziu stosuje się sprawdzoną również w Hamburgu metodę montażową: domy buduje się nie z cegieł, ale z prefabrykowanych elementów budowlanych. Ma to przyspieszyć budowę o 50 procent, a zamiast 20 pracowników na placu budowy potrzeba będzie tylko 12.

W nowym budynku biblioteki uniwersyteckiej przy ulicy Narutowicza 108 odbyła się wystawa łódzkiej prasy. Zaproszeni byli wszyscy zainteresowani starymi i nowymi gazetami. Nie wiadomo, czy pokazano również gazety niemieckojęzyczne wydawane do 1945 roku.

Do końca roku tramwaje łódzkiego tramwaju zostaną oznaczone herbem miasta.

Od 1 czerwca 1960 r. uproszczono procedury meldunkowe. Osoby zameldowujące się w Łodzi lub zmieniające adres zamieszkania nie muszą już, jak dotychczas, dwukrotnie udawać się do urzędu, najpierw w celu dostarczenia wypełnionego formularza meldunkowego i pozostawienia dowodu osobistego, a następnie następnego dnia w celu odebrania podstemplowanego dokumentu. Teraz wszystko można załatwić w ciągu jednego dnia. We wszystkich 5 dzielnicowych urzędach miasta utworzono bowiem specjalne wydziały meldunkowe.

Pierwsze chrząszcze ziemniaczane (stonka) w okolicy Łodzi zaobserwowano w Andrzejowie, powiat Brzeziny.

Gazety domagają się wprowadzenia ogólnego zakazu sprzedaży papierosów i zapałek osobom poniżej 18 roku życia. Na nowych pudełkach zapałek widnieje napis: „1960 Dzieci + zapałki = pożar”. Dzieci spowodowały już wiele pożarów. W powiecie radomskim spłonęła fabryka mebli, 8 stodół i 1 dom mieszkalny. U Marty Breiwert w Słotwinie w powiecie brzezińskim spłonął dom mieszkalny i obora.

Powiatem o największej liczbie dzieci w województwie łódzkim jest Rawa Mazowiecka. Odnotowuje się tu 16,7 urodzeń na 1000 mieszkańców, podczas gdy w innych powiatach jest to od 9,8 do 15,2. Wysoka dzietność przypisywana jest wpływowi Kościoła katolickiego, który w powiecie rawskim posiada nie tylko wiele kościołów, ale także klasztory – w samym Nowym Mieście są cztery klasztory zakonne. Kościół nie jest zwolennikiem „kontrolowanego macierzyństwa” i „planowanego rodzicielstwa”, które państwo polskie chce ostatnio wprowadzić, aby przeciwdziałać gwałtownemu wzrostowi liczby ludności – obawia się bowiem, że nie będzie w stanie wystarczająco szybko stworzyć niezbędnych miejsc pracy, szkół i placówek edukacyjnych dla tak dużej liczby młodych ludzi.

Ukazał się trzeci tom „Rocznika Łódzkiego”. Szczególnie interesujący był pierwszy tom poświęcony Łodzi i okolicom Łęczycy, kryzysowi lat 1847/48 w regionie łódzkim, „zmianom w wsi Chojny spowodowanym przez kapitalizm”, polskiemu ruchowi podziemnemu w Łodzi w latach 1939-41 i innym zagadnieniom.

                                                DER HEIMATBOTE – 12/1960

7000 obcokrajowców odwiedziło Łódź tego lata i jesienią. Szkoda, że wśród nich było tak niewielu mieszkańców Łodzi mieszkających w Niemczech Zachodnich; większość odwiedzających pochodziła z Rosji, Chin i innych krajów ludowo-demokratycznych. Szwajcarka Maria Schwarz została podczas swojej wizyty od razu wpisana na listę członków „Towarzystwa Przyjaciół Łodzi”; jest ona dzieckiem Łodzi, ale gdyby mieszkała w Niemczech Zachodnich, a nie przypadkowo w Bassersdorfie w Szwajcarii, jej powitanie w rodzinnym mieście z pewnością nie byłoby tak serdeczne.

Wspomniane Towarzystwo Przyjaciół Łodzi zorganizowało od kwietnia do września tego roku 13 wycieczek krajoznawczych. Najbardziej oryginalną z nich była przejażdżka 30 dorożkami 25 września, która prowadziła przez stare miasto do Doły, a następnie do Piotrkowa, aby zakończyć się w eleganckim „Tivoli” przy filiżance kawy i kieliszku wina. Przypomniano przy tej okazji, że już przed uruchomieniem tramwajów w 1898 r. dorożki konne zapewniały w Łodzi dość szybki transport.

To, co stare, jest cenione i próbuje się je zachować, nawet jeśli jest to niepopularne z kapitalistycznego punktu widzenia. W tym przypadku chodzi konkretnie o bramę fabryczną Grohmanna, która została przedstawiona w poprzednim numerze i której rozbiórka została ostatecznie odrzucona. W przyszłym roku ma ona zostać poddana renowacji, podobnie jak budynek fabryki i jego instalacja klimatyzacyjna.

Zainteresowanie przeszłością prowadzi do coraz to nowych opracowań na temat wczesnej Łodzi. Tak powstała książka dr Anny Rynkowskiej „Początki kapitalistycznego rozwoju miasta Łodzi w latach 1820 -1664” autorstwa tej samej kobiety, która napisała również o tkactwie lnianym w mieście w latach 1820 -1832 i dzięki swoim badaniom archiwalnym i dokumentacyjnym jest w stanie nieustannie pisać artykuły o życiu w dawnej Łodzi, choć oczywiście nie jest wolna od partyjnego punktu widzenia uciskanej klasy robotniczej, która zwyciężyła dopiero w 1945 roku.

W dniach od 5 do 11 listopada w mieście obchodzono „Tydzień Kołobrzeski”. Województwo łódzkie objęło swego rodzaju „patronatem” województwo kołobrzeskie na Pomorzu; w związku z tym na otwarcie tygodnia uroczystości przybyli przedstawiciele miast Kołobrzegu i Słupska. Wystawy pokazały, co Polacy osiągnęli już w Pomorzu Zachodnim, a rząd w Warszawie dokłada wszelkich starań, aby wzmocnić i pogłębić stosunki między środkową Polską a „odzyskanymi terenami zachodnimi”.

Nie można zaprzeczyć, że poziom życia w Łodzi również powoli rośnie. O ile w 1955 r. zarejestrowano tylko 404 motocykle i 1635 samochodów osobowych będących własnością „społeczną” i prywatną, w tym 9637 pojazdów mechanicznych, w tym samochodów ciężarowych, o tyle obecnie jest to 16475 motocykli i 6192 samochodów osobowych, w tym 29778 pojazdów, w tym samochodów ciężarowych. Postęp jest znaczący również w dziedzinie telewizji; liczba odbiorników wzrosła do 21 341 (przy 709 000 mieszkańców!) dzięki niedawno wprowadzonej możliwości płatności ratalnej. W województwie łódzkim jest jednak tylko 6866 odbiorników telewizyjnych.



In der Zeitung für deutsche Umsiedler Der Heimatbote gibt es eine feste Rubrik mit dem Titel NACHRICHTEN AUS ŁÓDŹ, die aufgrund der Tatsache, dass die Leser Personen sind, die früher in diesen Gebieten gelebt haben, eine große Leserschaft hat. Ich habe nur einige der Informationen aus dem Jahr 1960 ausgewählt.

                                                         DER HEIMATBOTE - 2/1960

                                                         LODZER NACHRICHTEN

                                                            Leonow und Stare Zlotno 

Diese beiden am Stadtrand qelegenen Dörfer haben dieselbe schlechte Verkehrslage wie früher. Da kein einziger laden existiert, müssen sich, die Bewohner alle Bedarfsartikel selbst Grütze, Mehl und Brot, aus dem 3,5 km entfernten Neu-Zlotno holen. Auch die linie 3 der Straßenbahn endet bereits in Neu- Zlotno. Zwar gibt es in den beiden Dörfern noch landwirte, ober ihre Familienangehörigen arbeiten meist in den Fabriken der Stadt und haben somit, mal durch die "Blotte", mal durch den Sand, einen weiten Fußweg zur Straßenbahn. Eine Straßenbeleuchtung gibt es nicht. Zu einer Schule für die Kinder hot man es auch noch nicht gebracht.

                                                                        Nowe Zlotno

Dieser Stadtteil hinter dem Park in Zdrowie und .dem Zoologischen Garten dürfte manchem Landsmann bekannt sein. In Nawe Zlotno befinden sich heute 3 Fleischereien, 5 lebensmittelläden, 1 Apotheke, 1 Textilgeschäft, Kino, Kulturhaus, eine Schirmfabrik, eine Verkaufsstelle für Baumaterial, in der es aber außer schlechter Pappe nichts gibt. Wer etwas Zement oder Gips benötigt, muß schon bis ins Stadtinnere fahren. In dem prächtigen Schulgebäude fehlen Wasserleitung und Kanalisation. Man hilft sich mit Brunnenwasser. Wie in alten Zeiten! 

Neben Neu-Złotno finden wir die Cyganka-Straße. Hier lebten noch bis vor zwei Jahren 150 Zigeunerfamilien, von denen sich im Rahmen der "Familienzusammenführung" viele nach Westdeutschland absetzen konnten. Kaum 60 Zigeuner aus dem "königlichen" Stamm der Kwiek sind zurückgeblieben. Der kommunistische Staat hat sie in Baracken untergebracht. Jan Kwiek, der Vorsitzende des Lagers und Kesselschmied, will aber gerne von hier fart. Er soll sich der Genossenschaft der Kesselschmiede in Łodz anschließen und fürchtet für seine Freiheit. So will er in eine andere Wojewodschaft ziehen oder noch lieber - nach Westdeutschland!

                                                  DER HEIMATBOTE - 3/1960

                                                                      Stoki

Der Vorort Stoki hat seit 1948 mit Łodz Straßenbahnverbindung. Die ,,22" fährt" bis hierher. Während nun Łodz bereits den ,62. Jahrestag des Bestehens der Straßenbahn feiern kann, kann Stoki erst den 12. begehen. Dabei ist der Vorort schon seit 1915 eingemeindet. Freilich mochten seine Bewohner, die Bauern sich selbst lange Zeit nicht als Städter fühlen. Eigentlich erst seit der deutschen Zeit (1939 his 1949) hat Stoki seinen ländlichen Charakter verloren. Damals wurde der Bau einer ganzen Reihe schöner Wohnblocks begonnen. Sie sollten angeblich den Familien der hier kasernierten deutschen Soldaten dienen. Es kam nicht mehr dazu. Den Polen waren die halbfertigen Bauten natürlich willkommen - - -.

Sonst ist aus Stoki wenig zu berichten. Der Ort ist mit lebensmittelläden usw. gut versorgt. Ein Kindergarten wurde eingerichtet und eine neue Schule gebaut. In der früheren Schule befindet sich ein Waisenheim. Nur ein Kino fehlt noch, was besonders von den "Halbstarken" lebhaft bedauert wird.

                                                        DER HEIMATBOTE - 3/1960

                                                              Marysin und Rogi

Über dieses Viertel im Nordosten von Łódź wird berichtet, daß es mit seinen meist ungepflasterten Straßen und Gassen, mit der großen Anzahl von Einfamilienhäusern und dazwischen liegenden mehrgeschossigen Wohnblocks immer noch einen chaotischen Eindruck mache. Die bis Herbst 1959 in einer Holzbaracke untergebrachte Schule habe inzwischen einen Steinbau erhalten. Die Zahl der schulpflichtigen Kinder habe sich aber von 350 vor 5 Jahren auf inzwischen 950 erhöht. sodaß der Unterricht nach wie vor umschichtig erfolgen müsse. Die Hausfrauen beklagen sich, daß für Einkäufe in dem ganzen Viertel nur ein einziger laden des MHD (Städtischen Einzelhandels) zur Verfügung stehe... Große Freude. bereitet der Bau der Wasserleitung, denn im trockenen Sommer von 1959 waren fast alle Brunnen hier völlig ausgetrocknet.

                                                         DER HEIMATBOTE - 7/1960

Wie uns unser landsmann Edwin Knopf mitteilt, starben zwei bekannte lodzer. Der eine ist der sehr beliebt gewesene Versicherungsarzt Dr med. Szczepon Zamojski, der auf der Petrikauer Straße 273 wohnte und zu deutscher Zeit Vertrauensarzt des Arbeitsamtes war. Er verschied in der 111. Chirurgischen Klinik des N. Barlicki-Spitals (früher Moscicki) auf der ul. Dr. Kopcinskiego (früher Zagajnikowa-Straße). Der andere ist der Hauptingenieur des lodzer Elektrizitätswerkes, Juljan Weinberg, der im Alter von 71 Jahren an einer Stoffwechselkrankheit verstarb. -

Das Paßbüro für Reisen nach Westdeutschland und andere länder wurde von der ul. Sienkiewicza 21 auf die ul. Mianowskiego 22a, einer Querstraße der ul. Wojska Polskiego, früher ul. Brzezinska, verlegt. Die Straßenbahnverbindung nach dort ist außer den linien 1 und 19 die linie 15, die zum jüdischen und den christlichen Friedhöfen in Doly fährt. Für den 22. Juli 1960 ist auf dem Plac Wolnosci die Enthüllung des Kosciuszko-Denkmals vorgesehen, das in seiner ursprünglichen Form wiederhergestellt worden ist Aus der "Stadt der rauchenden Schlote" soll in absehbarer Zukunft der Rauch verschwinden. Der Plan sieht vor, daß bis Ende Juni 1961 110 Lodzer Fabriken mit Kraftstrom betrieben werden; 30 davon sind bereits an die 11. Elektrische Fernheizanstalt (Elektrocieplownia 11) angeschlossen worden, 44 werden es noch in diesem Jahr und der Rest von den 110 folgt Anfang 1961. Die übrigen Fabriken "rauchen" vorerst weiter, bis ein drittes elektrisches Kraftwerk erbaut ist.

Seit 1. Mai dieses Jahres ist die Petrikauer Straße ohne Straßenbahn! Nur noch Omnibusse bewältigen den Verkehr, die in Abständen von drei bis vier Minuten fahren. Die Straßenbahnlinien 3, 19, 9 und 17, die Teile der Petrikauer benutzten, wurden daraus verlegt; die linie 12 fährt jetzt nur noch zwischen Fabrikbahnhof und Kalischer Bahnhof. Auch nachts fährt keine Straßenbahn mehr durch die Petrikauer, dafür mit jeweils 15 Minuten Abstand vorerst probeweise ein Nachtomnibus vom Balucki Rynek über den Plac Wolnosci zum Plac Niepodleglosci.

Der lodzer Süden wird weiter ausgebaut. In Nowe Rokicie werden 25 Wohnblocks, darunter zwei Hochhäuser, errichtet; in zehn Blocks sind die Mieter bereits eingezogen. Schule und Kindergartenhaus kommen hinzu.

In der ul. Przendzelniana 1/3 Ecke Tuwima wurde eine für die gesamte Wojewodschaft zuständige Behandlungs- und Beratungsstelle für Geisteskranke, Nervenleidende und Schwachsinnige eingerichtet, die von 8 bis 20 Uhr geöffnet ist. Auf der Straße des 3. Mai in Ruda wohnen seit 1953  95 Zigeuner. Sie üben ihren traditionellen Beruf: Kesselschmied aus und sin·d seit dem 2. 7. 1959 in einer entsprechenden "Produktionsgenossenschaft" zusammengefaßt. Vorsitzender ist der Bevollmächtigte für die Ansiedlung der Zigeuner in Polen, Trojan Kwiek. In der Genossenschaft, die "Nowa Droga" heißt, wird aller Verdienst zwischen Meister, Gesellen und Helfer gleichmäßig geteilt. Es besteht auch eine 38 köpfige Gesang-, Musik. und Tanzgruppe mit Michael Kwiek an der Spitze. "Nowa Droga" ist bislang die einzige Zigeunergenossenschaft in Polen; diese Zigeuner haben das Umherziehen von Dorf zu Dorf, von Stadt zu Stadt für immer aufgegeben.

In der Umgegend von Łodz kamen zahlreiche Brände vor. So verursachte ein vierjähriges Kind durch Spielen mit Streichhölzern in Czestkow, Kr. Łask, einen Brandschaden von 30000 Zloty. In Besiekierz wurden Gebäude für 200 000 Zloty eingeäschert, noch mehr im Kreise Rawa Maz., wo in Górki 22 Scheunen, 21 Ställe und 7 Wohnhäuser abbrannten. Bei Petrikau und Łask gingen Sachwerte von etwa 400000 Zloty in Rauch auf. In Zgierz verbrannte eine Scheune und ein Fahrrodlager des Städtischen Einzelhandels.

                                                           DER HEIMATBOTE - 8/1960

Auf dem katholischen Friedhof von Ruda Pabianicka wurde ein Gustav Knorr beerdigt. Für den kommunistischen Revolutionär Julian Marchlewski soll auf dem Rynek Staromiejski ein Denkmal errichtet werden. Der Platz liegt unfern einer 1945 nach Marchlewski umbenannten Textilfabrik.

Die Lodzer Universität feierte ihr 15 jähriges Bestehen, die staatliche Musikschule auf der ul. Jaracza ihr zehnjähriges.

In Zubardz wendet man die auch in Hamburg erprobte Montagebauweise an: nicht aus Ziegeln. sondern aus vorfabrizierten Bauelementen werden die Häuser gebaut. Es soll um 50 Prozent schneller gehen und staff 20 Arbeiter brauche man auf einer Baustelle nur 12.

Im neuen Gebäude der Universitätsbibliothek auf der Narutowicza 108 fand eine Ausstellung der Lodzer Presse statt. Jeder der sich für alte und neue Zeitungen interessiert, war eingeladen. Es ist nicht bekannt, ob auch die bis 1945 erschienenen deutschsprachigen Blätter gezeigt wurden.

Die Wagen der Lodzer Straßenbahn werden bis Ende des Jahres mit dem Wappen der Stadt versehen.

Seit dem 1. Juni 1960 ist das Meldewesen vereinfacht. Wer sich in Lodz an- oder von einer Straße in die andere ummeldet, braucht nicht wie bisher zweimal zum Amt zu laufen, nämlich zuerst das ausgefüllte Meldeformular hinbringen und den Ausweis dort lassen, um dann am nächsten Tage erst das gestempelte Papier zu holen. sondern kann jetzt alles an einem Tage erledigen. Denn in allen 5 Bezirksverwaltungsstellen der Stadt wurden besondere Meldeabteilungen eingerichtet.

Die ersten Kartoffelkäfer der Lodzer Gegend wurden in Andrzejów, Kr. Brzeziny, gesichtet. .

Die Blätter fordern ein generelles Verkaufsverbot von Zigaretten und Streichhölzern an Jugendliche bis 18 Jahre. Auf den neuen Streichholzschachteln steht: 1960 . Dzieci + zapałki = pożar" (Kinder und Streichhölzer = Feuer). Die Kinder haben schon so manchen Brand verursacht. So gingen jetzt im Kreise Radomsko eine Möbelfabrik, 8 Scheunen und 1 Wohnhaus in Flammen auf. Bei einer Marta Breiwert in Słotwin Kr. Brzeziny, brannten Wohnhaus und Kuhstall ab. 

Der kinderreichste Kreis der Wojewodschaft Lodz ist Rawa Maz. 16,7 Geburten auf 1000 Einwohner verzeichnet man hier, während es in anderen Kreisen 9.8 bis 15,2 sind. Die Geburtenfreudigkeit wird auf den Einfluß der katholischen Kirche zurückgeführt, die im Kreise Rawa nicht nur viele Kirchen, sondern auch Klöster - allein in Nowe Miasto 4 Nonnenklöster - besitzt. Die Kirche hält nicht viel von der "gelenkten Mutterschaft", der "geplanten Familie", mit der der polnische Staat neuerdings der Bevölkerungslawine entgegentreten will- er fürchtet, nicht schnell genug die nötigen Lehr- Ausbildungs- und Arbeitsstellen für die vielen Heranwachsenden schaffen zu können.

Der dritte Band des ",Rocznik Lodzki" ist erschienen. Besonders intressant war der erste Band der Lodz und das Lentschützer, Gebiet behandelte, die Krise der Jahre 1847/48 im Lodzer Bereich, die "Veränderungen des Dorfes Chojny durch den Kapitalismus", die polnische Untergrundbewegung in Lodz 1939-41 u. a.

                                                            DER HEIMATBOTE - 12/1960

7000  Ausländer besichtigten diesen Sommer und Herbst Lodz. Schade, daß nur wenige in Westdeutschland lebende Ladzer darunter waren; die Masse der Besucher kam aus Rußland, China und anderen volksdemokratischen Ländern. Die Schweizerin Maria Schwarz wurde bei ihrem Besuch gleich in die Mitgliedsliste der "Gesellschaft der Freunde von Lodz" aufgenommen; sie ist Lodzer Kind, aber hätte sie ihren Wohnsitz in Westdeutschland und nicht zufällig in Bassersdorf/ Schweiz, wäre ihr Empfang in der Vaterstadt sicherlich nicht so herzlich gewesen.

Die ebengenannte Gesellschaft der Freunde von Lodz veranstaltete von April bis September dieses Jahres 13 heimatkundliche Ausflüge. Am originellsten war die Droschkenfahrt mit 30 Droschken am 25. 9., die durch die Altstadt nach Doly und später die Petrikauer ging, um im vornehmen "Tivoli" bei Bohnenkaffee und einem Gläschen Wein ihren Abschluß zu finden. Hierbei wurde daran erinnert, daß in Lodz schon vor Inbetriebnahme der Straßenbahn im Jahre 1898 durch Pferdedroschken ein recht schneller Verkehr gewährleistet war.

Das Alte wird geschätzt, rnan versucht es zu erhalten, auch wenn es kapitalistisch anrüchig ist. Im einzelnen ist hier das Grohmannsche Fabriktor gemeint, das in der vorigen Nummer abgebildet war und dessen Abriß endgültig abgelehnt wurde. Es soll nun nächstes Jahr eine Renovierung erfahren, wie man auch das Fabrikgebäude und seine Klimaanlage im ganzen überholen will.

Die Beschäftigung mit der Vergangenheit führt zu immer neuen Abhandlungen über das frühe Lodz. So kam jetzt von Frau Dr. Anna Rynkowska ein Buch. "Die Anfänge der kapitalistischen Entwicklung der Stadt Lodz 1820--1664" heraus, von derselben Frau, die auch über die Leinenweberei in der Stadt in den Jahren 1820 bis 1832 geschrieben hat und durch ihre Archiv- und Aktenforschung in der Lage ist, immer wieder Artikel über das Leben im alten Lodz abzufassen, wenngleich sie vom Parteigesichtspunkt der unterdrückten und erst 1945 zum Sieg gekommenen Arbeiterklasse naturgemäß nicht frei ist.

In der Stadt wurde vom 5 bis 11. 11. ,eine .Kösliner Woche" begangen. Die Wojewodschaft Lodz hat eine Art "Patenschaft" über die Wojewodschaft Köslin in Pommern übernommen; so kamen denn zur Eröffnung der Festwoche Vertreter der Städte Köslin und Stolp. Ausstellungen zeigten, was die Polen in Hinterpommern schon geleistet hätten, und die Warschauer Regierung ist mit allen Mitteln bestrebt, die Beziehungen zwischen Mittelpolen und den "wiedergewonnenen Westgebieten" zu stärken und zu vertiefen.

Daß der Lebensstandard auch in Lodz langsam wächst, läßt sich nicht leugnen. Waren im Jahre 1955 nur 404 Motorräder und 1635 Pkw's in "gesellschaftlichem" und privatem Besitz registriert, einschließlich Lkw's 9 637 mechanisierte Fahrzeuge, so sind es jetzt 16475 Motorräder und 6 192 Pkw's und einschließlich der Lastwagen 29778 Fahrzeuge. Der Fortschritt ist beachtlich auch auf dem Gebiete des Fernsehens; die Zahl der Geräte hat sich infolge der seit kurzem gegebenen Möglichkeit der Ratenzahlung auf 21341 vermehrt (bei einer Einwohnerschaft von 709000!). In der Lodzer Provinz gibt es allerdings nur 6866 Fernsehapparate.