Test

czwartek, 9 listopada 2023

Olechów - Łódź - Horst Milnikel - Historia - Wspomnienia - cz.2

                        PROWADZENIE  GOSPODARSTWA  ROLNEGO

 W  pierwszych  latach  osadnictwa, posługiwano  się  bardzo  prostymi  narzędziami. Pług ciągnęły  woły  lub  konie. Wozy były na żelaznych obręczach, ale koła były drewniane.

Brony były drewniane. Zboże  koszono sierpami, młócono cepem. Nie było wialni do odsiewania  plew.  Zboże  mielono w  żarnach, młynach wiatrakowych. Chleb wypiekano w piecach, opalanych  drewnem. W  latach  1950 – 60- tych, miałem  kolegę, S. Staniszewskiego  z  Olechowa.  Jego  babcia  wyrabiała  ciasto  w dzieży  z drewna  topolowego. Ciasto wyrabiano z mąki  80-siątki. Zaczynem  był  kawałek  ciasta  zostawiony w dzieży z poprzedniego wypieku. Piec zbudowany by z cegieł  wypalanych  z  gliny. Jadłem  też ciasto drożdżowe z takiego pieca, którego właścicielem był p. Jarzyna, smakowało  wybornie.

Po latach sierp zastąpiła kosa. Zboże oczyszczano wialniami. Cep zastąpiły młockarnie, napędzane  kieratem, którym, obracały  konie. Słomę cięto w sieczkarniach, napędzanymi  siłami  mięśni  ludzkich, lub  kieratem.

 

                                                       RELIGIA   KOŚCIÓŁ

 

Osadnicy  w większości  byli wyznania  Ewangelicko -  Augsburskiego

Od początków osadnictwa, do roku 1826  w  okolicach  Łodzi  nie  było  kościoła  ewangelickiego,  Akta  metrykalne spisywano w kościołach  katolickich.  Wiskitno, Olechów i wsie okoliczne, czyniły  to  w  Parafii  Mileszki.

Kościół katolicki w Mileszkach - Tam rejestrowani byli ewangelicy, do czasu wybudowania kościoła ewangelickiego w Andrzejowie. Zdjęcie pochodzi z przed pożaru, który zniszczył kościół całkowicie.

Katholische Kirche in Mileszki - bis zum Bau der evangelischen Kirche in Andrzejow waren dort Evangelische registriert. Das Foto stammt aus der Zeit vor dem Brand, der die Kirche vollständig zerstörte.


Obowiązek  prowadzenia  ksiąg  metrykalnych, wprowadzono  w  roku  1808  zgodnie  z  wymogami, Kodeksu  Napoleońskiego.  Dotychczas  akta  spisywano  w  języku  łacińskim.  W  Aktach  pojawiło  się  też,  więcej  informacji.

W  aktach   metrykalnych  pojawia  się  nazwa; Wiskickie-Holendry, najczęściej, Kolonia- Olechów, która  przechodzi  w  nazwę; Olechów.

Od  roku  1827  mieszkańcy  Olechowa   Akta  Metrykalne  sporządzają  w  nowo wybudowanym  kościele  w  Pabianicach.  Po  wybudowaniu,  kościoła  w  Nowosolnej, tam  załatwiają  te  sprawy.

Następnie  mają  coraz  bliżej, do  nowo  wybudowanego  kościoła   w  Andrzejowie, który  został  mocno  uszkodzony  w  roku 1914  w  czasie   pierwszej  wojny  światowej.

Widok od strony Olechowa na kościół ewangelicki w Andrzejowie, zburzony w latach 60-tych.
Blick von Olechów auf die evangelische Kirche in Andrzejów, die in den 1960er Jahren abgerissen wurde.


Jak już wspomniałem, do lat około 1815  Akta spisywane były  po  łacinie, od  tego  roku  sporządzano  w  języku  polskim, do  roku  1867.  Od roku  1868  do  roku  1918  spisywane  były  w  języku  rosyjskim.  Daty narodzin, ślubów i zgonów, zapisywano wg. kalendarza katolickiego i  prawosławnego.

Koloniści  wyznania  katolickiego asymilowali  się  znacznie  częściej  z  miejscową  ludnością.

Ewangelicy  stanowili  bardziej  zamknięte  środowisko.  Kultywowali  swoje  obyczaje,  kulturę, język. To  samo  czynili  Polacy  w  Ukrainie,  zachowując  swoją, odrębność  narodową.  Wiem  to  od   teściów  którzy  po  wojnie  bolszewickiej   za  zasługi  wojenne  osiedlili  się  na  Kresach.

                            

                              OKRES  WOJEN  NAPOLEOŃSKICH

Ludność  musiała  świadczyć  daniny  dla  wojsk  napoleońskich.

Z  kroniki  Kolonii  Łaznowskiej   dowiadujemy się że, mieszkańcy  proszą o anulowanie  podatku, ponieważ  musieli  wysłać  na  Śląsk,  zaprzęgi  konne  z  zaopatrzeniem  dla wojska.

Natomiast  trzy  woły,  musieli  dostarczyć  francuskim  panom  w  Warszawie.

Mieszkańcy Nowosolnej  i  okolic  miesiącami  ukrywali  swój  dobytek  w  lasach, chroniąc  przed  wycofującymi  się  w  nieładzie,  wojskami  francuskimi  i  rabusiami.

                              CMENTARZ  EWANGELICKI  W  OLECHOWIE                     

 Historię  cmentarza  opisałem  w  oddzielnym  artykule,  plus  fotografie.

 

                             CMENTARZ  WOJENNY  w  Olechowie - Małym

                                                                                                                                

Zostały  tylko  fotografie, cmentarz  zniknął. Siostra  wspominała,  że  w  czasie  okupacji  niemieckiej, przystąpiono do  uporządkowania  cmentarzy  z  okresu   pierwszej  wojny  światowej.  Ekshumowano  rozsiane  po  polach  groby  i  urządzono  nowy  cmentarz, na  Wiączyniu.  Cmentarz  przylegał  do  lasu,  obok  Leśniczówki  i  Tartaku.

Źródło: FotoPolska


Zwyczajowo,  cmentarz  miał  pośrodku  aleję, po  prawej  żołnierze  niemieccy,  po  lewej  żołnierze  rosyjscy.  Żołnierze  polscy, po  obu  stronach.

Całą  okupację  był  ogrodnik, który  pielęgnował  groby.

Olechowski cmentarz przeniesiono dlatego, że Niemcy mieli w planach, rozbudowę węzła  kolejowego, Łódź- Olechów.

Pan  Gajewski  z  Żychlina, opowiadał  żartobliwie;  Znaczący  udział  w  budżecie  Polski  okresu  międzywojennego, miały  opłaty  dzierżawy  ziemi, pod  cmentarze  wojenne,  jakie  wpłacali  Niemcy.

    


                                                                                          

                                         DOMY  OSADNIKÓW  /KOLONISTÓW/                                          

Na  załączonej  fotografii  domu  kolonistów, można  zorientować  się  jak  one  wyglądały. Domy  były  typowe,  budowane  wg  projektu. Mieszkałem  w  takim  oryginalnym  domu, który  liczył  sobie  ponad  100  lat.  Załączam  szkic  domu  i  zabudowań  gospodarczych.  Domy  były  funkcjonalne, przewidziane  dla  gospodarzy  i  rodziców  na  wycugu. Problemem  były  letnie  burze. Baliśmy  się  bardzo, żeby  dom  nie  spłonął. Nikt  nie  spał, wszyscy  byli  ubrani.

Po  każdej  burzy  widać  było  łuny  pożarów  i  słychać  było  syreny.

Przed  laty  mieli  jeszcze  gorzej, latem  bali  się  burzy, zimą  wilków. Zimą  gdy  śniegu  napadało  i  nawiało, śnieg  sięgał  wysokości  okien. Ponieważ  wieś  leżała  na  skraju  puszczy, było  bardzo  duże  zagrożenie  ze  strony  wilków, które  nocą  zaglądały, przez  okna  do  domów. Dlatego   wszystkie  domy  miały  okiennice, by  ustrzec  się  od  wilków. Każde  gospodarstwo  miało  płot  drewniany, chroniący, inwentarz  i  psy.       

W  latach  sześćdziesiątych  ubiegłego  wieku,  p.Hanna  Frank  z  Olechowa  spokrewniona  z  p.Szczybiecką,  opowiedziała  mi  smutną  historię, oto  ona;  Młody  ułan  otrzymał  urlop  i  udał  się  w  drogę, do  rodzinnego  domu.  Mieszkał  w  okolicy  wsi  Wiskitno.  Droga  wiodła  przez  las.  Mimo  panującego  wówczas  zwyczaju, kontynuował  podróż  późnym  wieczorem.  Była  zimowa  noc, księżyc  świecił  jasno.  Wszedł  na  polanę  i  wtedy  wilki  zaatakowały.

 Mimo  że  bronił  się  szablą, wilki  pokonały  go.  Następnego  dnia, wędrowiec  trafił  w  to  miejsce.  Po  ułanie  została  tylko  szabla  i  buty  z  ostrogami.

 Podobną  historię, ale  zakończoną  pomyślnie,  przeżył  artysta  malarz Wierusz  Kowalski.  Jako  chłopiec  wracał  z  rodzicami  saniami, w  niedzielny  wieczór  do  domu, z  odwiedzin  u  znajomych. W  blasku  zachodzącego  słońca, zobaczyli  wyłaniające  się z  lasu  wilki.

Zdążyli  uciec, ale  zdarzenie  sprawiło,  że  całą  twórczość  malarską, poświęcił  wilkom.

Najbardziej  popularny  był w  Niemczech  i  Ameryce. Po  jego  śmierci, rodzina  załadowała  wszystkie  jego  obrazy,  na  wagon  kolejowy. Wagon  spłonął  na  granicy,  Polsko / Niemieckiej.

Domyślano  się, że  fani  jego  malarstwa, nie  mogli  pogodzić  się  z  tym; że  obrazy  będą  prezentowane  w  innych  galeriach.

 Mniej  groźne  od  wilków  są  niedźwiedzie. Szczególnie  te  z  okolic  Żywca. Teściowa  która  urodziła  się  w  okresie  międzywojennym  w  Cięcinie  k / Żywca, opowiedziała  takie  zdarzenie;  Było  lato, sianokosy, kosili  trawę  na  łące, obok  lasu. Zrobili  przerwę  na  posiłek. Usiedli  w cieniu  na  skraju  lasu. Nagle  z  lasu  wyszedł  na  nich  niedźwiedź, bardzo  się  przestraszyli. Niedźwiedź  podszedł  do  nich, pokazał  przednią  łapę. Była  w  niej  duża  zaropiała  drzazga, wyciągnęli  ją  i  niedźwiedź  poszedł  do  lasu. Zapewniam, teściowa  nigdy  nie  zmyślała, zawsze  mówiła  prawdę.

Czy  podziękował, o  to  zapomniałem  zapytać.

                                                                           Horst  Milnikel   / Pastuch /  Lódż 14.04.2023       

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                                ACKERBAU

In den ersten Jahren der Besiedlung wurden sehr einfache Werkzeuge verwendet. Der Pflug wurde von Ochsen oder Pferden gezogen. Die Wagen hatten eiserne Bügel, aber die Räder waren aus Holz.

Die Eggen waren aus Holz. Das Getreide wurde mit Sicheln gemäht und mit einem Dreschflegel gedroschen. Es gab keine Schwader, um die Spreu auszusieben.  Das Getreide wurde in Querns, Windmühlen, gemahlen. Brot wurde in holzbefeuerten Öfen gebacken. In den 1950er und 1960er Jahren hatte ich einen Freund, S. Staniszewski aus Olechów.  Seine Großmutter knetete den Teig in einer Schüssel aus Pappelholz. Der Teig wurde aus 80-Scheiben-Mehl geknetet. Als Sauerteig diente ein Stück Teig, das vom vorherigen Backen in der Schüssel übrig geblieben war. Der Ofen wurde mit aus Lehm gebrannten Ziegeln gebaut. Ich habe auch Hefekuchen aus einem solchen Ofen gegessen, der Herrn Jarzyna gehörte, er schmeckte köstlich.

Jahre später wurde die Sichel durch eine Sense ersetzt. Das Getreide wurde mit einer Getreideschneidemaschine gereinigt. Der Stein wurde durch Dreschmaschinen ersetzt, die von Pferden angetrieben wurden. Stroh wurde in Häckselmaschinen geschnitten, die von menschlicher Muskelkraft oder einem Rad angetrieben wurden. 

Wie bereits erwähnt, wurden die Aufzeichnungen bis zu den Jahren um 1815 in lateinischer Sprache verfasst, von diesem Jahr an bis 1867 in polnischer Sprache und von 1868 bis 1918 in russischer Sprache.  Die Geburts-, Heirats- und Sterbedaten wurden nach dem katholischen und orthodoxen Kalender eingetragen.

Die katholischen Kolonisten assimilierten sich viel eher mit der einheimischen Bevölkerung.

Die Evangelischen waren eine eher geschlossene Gemeinschaft.  Sie pflegten ihre Bräuche, Kultur und Sprache. Die Polen in der Ukraine taten dasselbe und bewahrten ihre nationale Eigenständigkeit.  Ich weiß das von meinen Schwiegereltern, die sich nach dem bolschewistischen Krieg wegen ihrer Kriegsverdienste im Grenzgebiet niederließen.


                            DIE ZEIT DER NAPOLEONISCHEN KRIEGE

Die Bevölkerung musste Tribut an die Truppen Napoleons zahlen.

Aus der Chronik von Kolonia Łaznowska erfahren wir, dass die Einwohner um die Aufhebung der Steuer baten, weil sie Pferdewagen mit Nachschub für die Armee nach Schlesien schicken mussten.

Drei Ochsen hingegen mussten sie an die französischen Herren in Warschau abliefern.

Die Bewohner von Nowosolna und Umgebung versteckten ihr Hab und Gut monatelang in den Wäldern, um es vor den französischen Truppen und Räubern zu schützen, die sich in Unordnung zurückzogen.

                           DER EVANGELISCHE FRIEDHOF IN OLECHÓW                     

Die Geschichte des Friedhofs habe ich in einem separaten Artikel beschrieben und mit Fotos versehen.


                           KRIEGSFRIEDHOF IN KLEIN OLECHOW

 Es gibt nur noch Fotos, der Friedhof ist verschwunden. Meine Schwester erinnerte sich, dass während der deutschen Besatzung eine Säuberung der Friedhöfe aus dem Ersten Weltkrieg durchgeführt wurde.  Die über die Felder verstreuten Gräber wurden exhumiert und ein neuer Friedhof in Wiączyn angelegt.  Der Friedhof lag direkt am Wald, neben dem Forsthaus und dem Sägewerk.

Der Brauch sah vor, dass der Friedhof in der Mitte eine Allee hatte, mit deutschen Soldaten auf der rechten und russischen Soldaten auf der linken Seite.  Polnische Soldaten auf beiden Seiten.

Es gab einen Gärtner, der die Gräber während der gesamten Besatzungszeit pflegte.

Der Friedhof von Olechów wurde verlegt, weil die Deutschen planten, den Eisenbahnknotenpunkt Łódź-Olechów auszubauen.

Herr Gajewski aus Żychlin scherzte: Ein erheblicher Teil des polnischen Haushalts in der Zwischenkriegszeit wurde durch die von den Deutschen gezahlten Pachtzahlungen für Kriegsgräberstätten aufgebraucht.

                           HÄUSER DER SIEDLER/KOLONISTEN                                          

Auf dem beigefügten Foto des Hauses der Kolonisten können Sie sich ein Bild davon machen, wie sie aussahen. Die Häuser waren typisch und nach einem bestimmten Muster gebaut. Ich wohnte in einem solchen Originalhaus, das über 100 Jahre alt war.  Ich füge eine Skizze des Hauses und der Nebengebäude bei.  Die Häuser waren funktional, für die Haushälter und die Eltern auf den Nebengebäuden vorgesehen. Das Problem waren die Sommerstürme. Wir hatten große Angst, dass das Haus abbrennen würde. Keiner schlief, alle waren angezogen.

Nach jedem Sturm konnte man den Feuerschein sehen und die Sirenen hören.

Vor Jahren war es noch schlimmer, im Sommer hatte man Angst vor Stürmen, im Winter vor Wölfen. Im Winter, wenn es schneite und wehte, reichte der Schnee bis zu den Fenstern. Da das Dorf am Waldrand lag, war die Gefahr sehr groß, dass Wölfe nachts durch die Fenster in die Häuser spähten. Deshalb hatten alle Häuser Fensterläden, um die Wölfe fernzuhalten. Jeder Hof hatte einen Holzzaun, um Vieh und Hunde zu schützen.       

In den 1960er Jahren erzählte mir Frau Hanna Frank aus Olechów, die mit Frau Szczybiecka verwandt war, eine traurige Geschichte, die hier wiedergegeben wird: Ein junger Soldat wurde entlassen und machte sich auf den Weg zu seiner Familie.  Er wohnte in der Nähe des Dorfes Wiskitno.  Der Weg führte durch den Wald.  Trotz der damaligen Gepflogenheiten setzte er seine Reise bis spät in den Abend hinein fort.  Es war eine Winternacht, der Mond schien hell.  Er betrat eine Lichtung, und da griffen die Wölfe an.

Obwohl er sich mit seinem Säbel verteidigte, besiegten ihn die Wölfe.  Am nächsten Tag traf es den Wanderer an Ort und Stelle.  Von dem Lanzenreiter waren nur noch ein Säbel und Stiefel mit Sporen übrig.

Der Maler Wierusz Kowalski erlebte eine ähnliche Geschichte, allerdings mit einem glücklichen Ende.  Als Junge fuhr er an einem Sonntagabend mit seinen Eltern im Schlitten nach Hause, nachdem er Freunde besucht hatte. Im Licht der untergehenden Sonne sahen sie Wölfe aus dem Wald kommen.

Es gelang ihnen zu entkommen, aber dieser Vorfall veranlasste ihn, sein gesamtes malerisches Werk den Wölfen zu widmen.

Er war vor allem in Deutschland und Amerika beliebt. Nach seinem Tod lud seine Familie alle seine Gemälde auf einen Eisenbahnwaggon. Der Waggon wurde an der deutsch-polnischen Grenze verbrannt.

Es wurde vermutet, dass die Fans seiner Gemälde nicht akzeptieren konnten, dass die Bilder in anderen Galerien ausgestellt werden würden.

Weniger gefährlich als Wölfe sind Bären. Besonders die aus der Gegend von Żywiec. Meine Schwiegermutter, die in der Zwischenkriegszeit in Cięcina in der Nähe von Żywiec geboren wurde, erzählte von einem solchen Ereignis: "Es war Sommer, Heuernte, sie mähten Gras auf einer Wiese in der Nähe des Waldes. Sie machten eine Pause für eine Mahlzeit. Sie setzten sich in den Schatten am Rande des Waldes. Plötzlich kam ein Bär aus dem Wald auf sie zu, sie waren sehr erschrocken. Der Bär kam auf sie zu und zeigte ihnen seine Vorderpfote. Darin steckte ein großer, infizierter Splitter, sie zogen ihn heraus und der Bär ging in den Wald. Ich kann Ihnen versichern, dass meine Schwiegermutter nie etwas erfunden hat, sie hat immer die Wahrheit gesagt.

Hat er sich bedankt, ich habe vergessen zu fragen.


                                                                           Horst Milnikel / Schafhirte / Lodz 14.04.2023


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz