Test

wtorek, 22 października 2024

Kołomyja - Orędownik - Miasto najweselszego posła - 1935 - cz.2

 


"P.K." walczy z "Z", chociaż Nagay ogniś razem z posłem Sanojcą, dzisiejszym prezydentem, terminował na chlebie asesorskim w tamże magistracie kołomyjskim.

     Drzewiej inaczej bywało. Ale przyszedł rok 1935. Mnie wtedy w Kołomyi nie było. Znałem ją jeno tyle, co sobie w Poznaniu i gdzieindziej opowiadano o "mgle londyńskiej" oraz o "Anglikach" z Kołomyi. Posła Sanojcę raz jeden w życiu widziałem i słyszałem w Sejmie, jak przemawiał i pięściami bił w pulpit, przyczem posłowie i z opozycji i tamci ogonkiem wychodzili do bufetu sejmowego.... P.Nagaja nie widziałem na oczy. Co się działo w noc Sylwestrową w mieście Kołomyi, nie wiem; kto był na lampce wina u Rottenberga, nie wiem. Wiem jeno tyle z opowiadania ludzi statecznych, ze stary rok w Kołomyi zakończył się wogóle brzydko. Był jakiś proces mamałygowy, był proces przeciw Katarzynie Wołoszczuk i Krystynie Śliwińskiej, oskarżonych o to, że obie rzucały na prezydenta miasta jajami, za co sąd grodzki kołomyjski skazał pierwszą na jeden miesiąc aresztu, drugą na trzy miesiące, wykonanie kary zaś zawieszając na trzy miesiące; obie panie - oskarżone liczyły sobie wonczas t.j. u schyłku 1934 r. , pospołu lat 134. W starym również roku jeszcze odbyła się generalna czystka w kołomyjskich szeregach legjonowych, przyczem aż 40 jakoby samozwańczych legjonistów nie zgłosiło się do zarządzanej ad hoc rejestracji.

Na zakończenie również starego roku stała się w Kołomyi rzecz niebywała:

     "Rada miejska uchwaliła nałożyć podatek od psów łańcuchowych, których właściciele są ubodzy mieszczanie na peryferjach. Te wdzięczne stworzenia uczciwue strzegą nocami ich dobytku. Natomiast postanowiono obniżyć podatki od psów pokojowych. Nieszczególna uchwała napsuła dużo krwi biedakom i nic dziwnego, że gdy afisze zawiadomiły mieszkańców o wiecu, sala "Sokoła" wypełniła się po brzegi. Zgromadzenie zagaił architekt p. Piskozub, pierwszy przemawiał adw. dr. Krämer i.t.d. (P.K. nr.9 r. V., str.2.)

    Daleko przedtem jeszcze odbyło się inne zgromadzenie, na którym przemówienia wygłosili posłowie B.B. dr. Rubel, Chowaniec i Sanojca.

    Na tym wiecu - "P.K." j. w. - p. poseł Sanojca uwypuklił zło sopkostwem, gdzie niejedni mają po kilka pensyj, gdy lud przymiera głodem. Winę przypisał czarnej mafji i wołał: Tak jak dawniej Mojżesz, gdy zobaczył, że lud pozostaje dalej w nieprawościach, rzucił tablicę na ziemię z 10-ciu przykazaniami od Pana Boga, która rozbiła się, tak on (Sanojca) obecnie rzuca tablicę z napisem B.B.W.R. na tej sali wiecowej, aby zaznaczyć, że nie zgadza się z taką gospodarką".

     Stary więc rok ów zakończył się Kołomyi, jakby wynikało z powyższego, pochmurne zaiste i groźnie. I gdyby nie rozświergotane ptactwo z gór, które m.in. świergotać zaczęło o nadchodzących wyborach na posłó oraz gdyby nie nieprawda "Prawdy Kołomyjskiej" organu Edwarda Nagaya, groza i smętek starego roku przyniosłoby się niezawodnie do nowego. Tymczasem jednak niewątpliwie zasługą Nagaya (cokolwiek się o nim tutaj napisało) pozostanie, że niebo na nowy rok 1935 nieco się rozjaśniło nad Kołomyją i doliną Prutu. 
    




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz