Test

wtorek, 22 października 2024

Kołomyja - Orędownik - Miasto najweselszego posła - 1935 - cz.1

 

Bardzo długo nie wchodziłem na stronę:

Kołomyja Info - Towarzystwo Genealogiczne Miłośników Pokucia i Ziemi Stanis

Materiały które kilka lat temu tam wstawiałem ponownie spotkały się z zainteresowaniem czytelników, jest to miłe. Wielki ukłon dla Pani Anny Gmurek, która administruje tę jakże ciekawą stronę. 

W łódzkim wydaniu gazety Orędownik zamieszczono ciekawy i zarazem obszerny artykuł poświęcony Kołomyi i okolicom. Postanowiłem przybliżyć go czytelnikom. (pisownia oryginalna).


Orędownik : ilustrowane pismo narodowe i katolickie : wydanie ł[ódzkie]. 1935-07-07 R. 65 nr 153

List z Haculszczyzny

                                      MIASTO NAJWESELSZEGO POSŁA B.B.

                                           Korespondencja własna Orędownika

Kołomyja w czerwcu.

W przerwie między jedną wycieczką a drugą na haculskie doliny i góry, wykąpawszy się w Prucie to znów w Czeremoszu, wracam do Kołomyi. To moja stacja niejako węzłowa. Wogóle każdemu, kto w tempie z konieczności - tak, jak ja przyspieszonem chce poznać Haculszczyznę i tak, jak ja, pluskać się naprzemian to w bystrym Prucie, to w leniwym nieco, ale równie czyściutkim Czeremoszu temu radzę czynić wycieczki z Kołomyi właśnie. Od niedawna kursuje stąd z niezwykłą punktualnością w kierunkach: Worochta, Kosowo-Kuty i Kosmacz autobusy P.K.P. są wygodne i niezawodne. Szofer ubrany w sympatyczny mundur polskiego kolejarza, to samo konduktor, są naprawdę mili i uprzejmi. Wogóle ma się wrażenie, że minister komunikacji pozazdrościł laurów ministrowi poczty, który, jak wiadomo pierwszy odkrył drogę do konsumenta w Polsce.

     Tak tedy jestem sobie w Kołomyi. Ani z prezydentem miasta, panem posłem Sanojcą, ani z p. redaktorem E. Nagayem, ani z p.p. Krystyną Śliwińską (lat 20), Katarzyną Wołoszczuk (lat 64), Antosiem Mrozowickim, Błońskim, Budykiem, Goldbergiem, Rotenbergiem i wogóle właściwie z nikim ważniejszym zpośród tubylczej "Polonji" osobiście przyjemności nie miałem. Tyle, że się zetknąłem zbliska z umundurowanym godnie woźnym magistrackim, który, obejrzawszy ze znawstwem moją legitymację dziennikarską, skwapliwie zaprowadził mnie na wysoką wieżę ratusza, skąd miałem widok boski na skąpane w słońcu i kurzu miasto, które zajmuje przestrzeń większą niż Stanisławów. Wzwyż wyszczególnione osoby poznałem jednakże... z miejscowej "prasy". Owszem, Kołomyja, miasto przeszło 40-tysięczne, nic dziwnego, ma swoją prasę: "Prawdę Kołomyjską", w skrócie P.K. która wedle mego osobistego przekonaniu rzadko prawdę pisze oraz "Zjednoczenie", które jak mi się wydaje, nikomu w Kołomyi nie jednoczy. Poza tym wychodzą w Kołomyi jakieś dwa pisma żydowskie. I tyle "P.K." jest organem Edwarda Nagaya. "Z" jest organem posła Sanojcy. Jeden i drugi, tam czy tu pisuje artykuły wstępne. "P.K." walczy zaciekle z "Z." i odwrotnie, chociaż Nagay z posłem Sanojcą był kiedyś dobrze:

"Niedawno jeszcze temu, bo w roku 1933, w większym towarzystwie u Rottenberga p. Sanojca wzniósł toast za zdrowie Nagaya, i zaznaczył, że swoją krytyką przyczynił się on (Nagay) do umniejszania korupcji i polepszania stosunków prorządowym w Kołomyi ("P.K". numer 1, R 6 strona 2.)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz