Test

niedziela, 7 października 2018

Judaika - Kwestia żydowska w Polsce - Adwokat - Wspomnienia - Łódź - Piotrków - cz.1

         Kilka lat temu otrzymałem w prezencie od właściciela skupu makulatury w Łodzi przy ulicy Nawrot, kilka kilogramów zapisków pewnego adwokata. Nie będę podawać imienia i nazwiska tej osoby, wiem, że dość dawno temu zmarł. Nie wiem czy rodzina (jeśli takowa jest) autora wyraziłaby zgodę na publikację tego materiału. Jest tego naprawdę dużo, jego wspomnienia, przemyślenia, analizy dotyczące Polski, jej historii. Zasłużony człowiek, patriota, otrzymał dyplom honorowy „Sprawiedliwy wśród narodów świata” oraz medal honorowy - z prawem zasadzenia drzewa w Alei Sprawiedliwych na Górze Pamięci w Jerozolimie. W pierwszej części tego materiału chcę zaprezentować jego wizję na kwestię żydowską w Polsce. Materiał obejmuje 39 stron rękopisu. Dodam jeszcze, że jego zapisku znajdują się na odwrotnych stronach akt adwokackich!! Był zatem bardzo oszczędną osobą. Zapraszam na następne części materiału, warto!


                                                      Część II (ciąg dalszy)
                                                             Rozdział 3
                                                Kwestia żydowska w Polsce.
           Nie byłem i nie jestem antysemitą. Złożenie na wstępie tego oświadczenia uważam za konieczne, gdyż znam Żydów, mam wśród nich kolegów i przyjaciół i wiem jak są uczuleni na wszelką krytykę dotyczącą swojego narodu. Każdy kto ośmieli się na najbardziej nawet obiektywną uwagę krytyczną, otrzymuje natychmiast od nich etykietę – antysemity (termin ten zresztą nie jest ścisły, gdyż nic tylko Żydzi są semitami. (np. Arabowie)).
            Ponieważ nie chcę, aby moje oświadczenie było uznane za gołosłowne, przytoczę dowody na jego uzasadnienie, a potem dopiero przejdę do omówienia tematu tego rozdziału.
                                                           ----------------------------------------


           

            Moim pierwszym kolegą szkolnym, z którym zasiadłem w dwuosobowej ławce w I-ej klasie gimnazjum, był Julek Familier. Zaprzyjaźniłem się z nim i chodziłem do jego domu. O tym, ze istnieje jakiś ruch antysemityzmu nie miałem wówczas żadnego pojęcia. W moim domu rodzinnym nie słyszałem  nigdy nic nie przychylnego o Żydach. W razie potrzeby mówiło się o konkretnych ludziach, wymieniając ich nazwiska nie podkreślając, że chodzi o Żydów.
              Pewnego razu , gdy byłem u Julka spytała mnie jego matka:
-  Adasiu (zmieniłem imię), czy tatuś Twój wie, że tu przychodzisz?
-  Wie, proszę pani – odpowiedziałem grzecznie.
-  I nie ma nic przeciwko temu?
-  A dlaczego miałby mieć coś przeciwko temu – odparłem szczerze zdziwiony.

             

              Dopiero po wielu latach zrozumiałem dlaczego pani Familierowa zadała mi te pytania. Gdy w następnych klasach nawiązałem bliższą znajomość z kolegą Zygmuntem Sieńkowskim, znajomość, która przerodziła się w krótką serdeczną przyjaźń (trwającą zresztą do dzisiaj), a w klasie siedzieliśmy wtedy w dwóch zestawionych ławkach dwuosobowych. Julek zajmował miejsce po mojej lewej stronie, a Zygmunt po prawej.
            Znajomość z Julkiem urwała się, gdy został na drugi rok w czwartej lub piątej klasie i wyjechał na stałe z Piotrkowa. Minęło kilkadziesiąt lat zupełnego braku kontaktu między nami. W roku 1959, gdy mieszkał już w Izraelu – odnalazł mnie w łodzi i od tego czasu, a więc już przez 14 lat utrzymujemy ze sobą stale serdeczną korespondencję. Przysyłam mi w prezencie pomarańcze dotąd, aż uprosiłem go, aby tego nie robił, bo miałem kłopoty z rewanżem.
            Na uniwersytecie nie miałem w ogóle na Wydziale Prawa, gdyż nie chodziłem na wykłady, a w czasie aplikacji sądowej w Piotrkowie utrzymywałem ożywione stosunki koleżeńskie z aplikantami Polakami i Żydami. Z kolegą Adamem Dilloniem (matkę miał Polkę), uczyłem się nawet razem przed egzaminem sędziowskim, mimo, że nigdy nie lubiłem się z kimś uczyć.
             

            Dla niego zrobiłem wyjątek, bo mnie o to prosił. Dopiero gdy pojechałem do Łodzi na aplikację adwokacką i rozpocząłem pracę zawodową, zacząłem rozumieć, że kwestia żydowska nie tylko istnieje, ale, że jest to sprawa poważna.
            Nie zmieniło mego stosunku do kolegów Żydów, gdyż uważałem, że żadna różnica poglądów nie powinna mieć wpływu na stosunki koleżeńskie i towarzyskie. Przecież w procesie sądowym mogę się spierać z najlepszym kolegą o to, kto ma rację i rację swą przeprowadzać wszystkimi środkami prawnymi, a mimo to żyć w nim w zażyłej przyjaźni.

                                                                     - ciąg dalszy nastąpi -


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz