Zdjęcie autorstwa Alfreda Kissa pokazuje odbudowę po tragicznym w skutkach pożarze, który miał miejsce w Łaznowskiej Woli 29 maja 1937 roku. Tego dnia spłonęło 36 zabudowań!
Źródło: Bildarchiw.deGROŹNY POŻAR POD ŁODZIĄ
W wsi Łaznowska Wola spłonęło 36 zabudowań. - Przejeżdżający oficerowie wzięli udział w akcji ratunkowej i złożyli 100 złotych dla pogorzelców.
Wczoraj w godzinach przedpołudniowych wybuchł we wsi Łaznowska Wola, odległej o trzy kilometry od stacji Rokiciny, katastrofalny pożar, który omal nie strawił całej tej rozległej i dobrze zagospodarowanej wsi. W akcji ratunkowej brała również udział straż łódzka, a wieś jest odległa o ok. 25 kilometrów od Łodzi. O pożarze tym dowiadujemy się następujących szczegółów. Łaznowska Wola leży po obu stronach nowej szosy asfaltowej, wiodącej przez Widzew—Andrzejów i Kurowice do Tomaszowa. Ogień powstał w domu pokrytym strzechą. Podczas gotowania obiadu, krótko przed godziną jedenastą, przez szczelinę pękniętego komina wydostał się płomień. Dach zajął się odrazu wielkim ogniem. Wczorajszy silny wiatr sprzyjał szerzeniu się ognia, który nie przenosił się jednak z sąsiedniego domu na sąsiedni, a szerzył się po wsi w sposób zupełnie nie dający się przewidzieć: tlejące kawały słomy, niesione wiatrem wzniecały ogień w różnych punktach dużej wsi.
Na ratunek zjechały wszystkie straże ogniowe z okolic, ze strażą brzezińską, kurowicką i rokicińską na czele. Ze wszystkich stron nadciągały tłumy letników. Ponadto z targów pobliskich, przy wczorajszym piątku, zjechały setki furmanek z gapiami. Wkrótce na miejsce pożaru przybył starosta brzeziński Reindl, naczelnik po wiatowy policji — kom. Fichna, z Łodzi inspektor Kula i, na czele dwuch plutonów naszej straży, komendant Kowalczyk i nacz. Komorowski. Dopiero z chwilą przybycia na miejsce, dzięki doskonałej drodze, w kilkanaście minut naszej straży, akcja ratownicza stała sie odrazu skuteczna. Straż łódzka przyjechała z tysiącem metrów węża gumowego i z trzema motopompami. Dla umożliwienia szybszej jazdy, strażacy nasi przybyli na kilku lżejszych wozach.
Mimo wysiłków straży, nie udało się uratować już płonących 12 zagród. Spłonęło z nich 36 zabudowań wszelkiego rodzaju wraz z domami mieszkalnymi. Inwentarz żywy został przeważnie uratowany. Zresztą, dopiero w ciągu dnia dzisiejszego zostanie dokonany dokładny bilans strat w inwentarzu martwym i żywym. Straty są zgruba szacowane na ok. 65 tys. złotych. Pogorzelcy ulokowali się nad samą szosą ze swym uratowanym dobytkiem. W pobliżu szosy powstało obozowisko, w którym asfaltowa droga gra rolę jakby ulicy. Władze zajęły się pogorzelcami, przychodząc im w miarę możności z pomocą. Zostały już zorganizowane zbiórki, oraz plan umieszczenia, przynajmniej dzieci, wśród sąsiadów, których mienie ocalało. W chwili gdy ogień szalał w najwyższym natężeniu, przejeżdżało szosą pięć samochodów z oficerami, odbywającymi kursy prowadzenia auta. Oficerowie przez krótki czas pomagali w akcji ratowniczej, następnie zaś, po upływie paru minut przez swych dwóch dowódców wręczyli p. staroście Reindlowi sto złotych — rezultat doraźnie zorganizowanej między sobą zbiórki na pogorzelców. Była to pierwsza suma, jaka wpłynęła na rzecz nieszczęśliwych. Łuna tego wielkiego pożaru była wczoraj w godzinach południowych widoczna aż w Widzewie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz