Bonifacy Ławicki, urodzony szlachcic, pochodzący
jednak z rodziny zubożałej, wskutek czego musiał zajmować się
tkactwem. Miał w swym mieszkaniu obok Rynku Starego kilka warsztatów
i zarabiał na chleb. Ławicki był naczelnikiem oddziału
pabjanickiego.*
O powstańcu styczniowym, Bonifacym
Ławickim, usłyszałem wcześniej, podczas wielu rozmów o historii
z moim przyjacielem Ryszardem Świetlickim. Kiedyś wspominał mi o
szczęśliwym odnalezieniu grobu swojego krewnego z 1906 roku. Teraz
miałem okazję poznać osobiście jego tatę, pana Henryka
Świetlickiego, który był inicjatorem i pomysłodawcą tych
poszukiwań..
Pan Henryk Świetlicki od
kilkudziesięciu lat starał się odnaleźć miejsce pochówku i grób
swojego krewnego. Pochodził on ze strony babci Ławickiej. Rozmawiał
o tym wielokrotnie ze swoim synem Ryszardem. Od swojej kuzynki
dowiedział się, że Bonifacy został pochowany w Chełmnie lub
Chełmie. Nie bardzo to pasowało z Pabianicami, dlatego tę
informację zlekceważył. Także brak informacji, co działo się z
nim po upadku Powstania nie pomagał w poszukiwaniach. Kiedyś,
oglądając bardzo dokładną mapę Polski,, znalazł małą mieścinę
o nazwie Chełmo, ok.10 kilometrów od Włoszczowej.
Jego syn Ryszard, tak wspomina:
Postanowiłem pojechać w tym kierunku, odnalazłem miejscowy cmentarzyk w Chełmie. Był późny wieczór,
zapadał zmierzch,.niewiele czasu pozostało mi na jego zwiedzanie,
widziałem wiele starych grobów z epoki, ogrodzonych żelaznymi
płotkami. Zrezygnowany wychodziłem z cmentarza, kiedy spotkałem
miejscowego księdza. Zacząłem z nim rozmowę, pytając o mojego
krewnego. Ksiądz jechał do pobliskiej wsi odprawić mszę, nie miał
czasu, ale powiedział, że na tym cmentarzu nie były kasowane lub
niszczone stare groby, gdyż powierzchnia cmentarza jest tak duża,
że nie ma potrzeby chowania zmarłym w starych grobach. Obiecał, że
mogę mieć wgląd do ksiąg parafialnych. Tego dnia musiałem jednak
wracać do domu. Opowiedziałem tacie o tej rozmowie. W niedługim
czasie pojechaliśmy razem na ten cmentarz, jednak wcześniej
weszliśmy na teren cmentarza. Chodziliśmy długo szukając grobu, niestety bez skutku. Mój tata, człowiek w podeszłym wieku, był
mocno zmęczony. Stwierdził, że te poszukiwania nie mają większego
sensu i że powinniśmy udać się na parafię, tym bardziej, że
ksiądz podczas poprzedniej rozmowy stwierdził, że zachowały się
księgi z przełomu XIX i XX wieku. Kilka dni wcześniej
udzielał z tych lat informacji zainteresowanemu mieszkańcowi
parafii. Nie potrafię teraz powiedzieć co, ale coś mi wewnętrznie
mówiło, żebym skierował się w kierunku głównej alei.
Poprosiłem tatę, aby chwilkę poczekał i po kilkunastu metrach znalazłem tak bardzo poszukiwany
grób. Tata nie bardzo dawał wiarę, myśląc, że
robię sobie żarty. Kiedy doszliśmy wspólnie, zobaczyliśmy
kamienny nagrobek a na nim otwartą kamienną księgę i obok napis:
Bonifacy Ławicki.
Ryszard Świetlicki. |
Grób był ogrodzony, jak i inne z tego okresu, żelaznym parkanikiem. Stan nagrobka był w znakomitym stanie, mimo że nikt z najbliższych nie mógł opiekować się tym grobem.
Pan Jerzy Świetlicki przy grobie bohatera, Bonifacego Ławickiego. |
Bardzo zadowoleni wróciliśmy do Pabianic. Staram się we Wszystkich Świętych odwiedzać ten grób, zapalając na nim znicze... Piękna historia zakończona happy endem!
Znalazłem opis o naszym bohaterze z opracowania Kazimierza Staszewskiego. Pozwolę sobie
zamieścić jego opracowanie:
Powstaniec styczniowy z 1863 roku, pan Mateusz Gajzler, urodzony 19 sierpnia 1843 roku, syn Sebastiana i Jadwigi Kępickiej, zmarł dnia 6 maja 1927 roku. Zdjęcie i opis- własność pana Jerzego Świetlickiego.
Powstaniec styczniowy z 1863 roku, pan Mateusz Gajzler, urodzony 19 sierpnia 1843 roku, syn Sebastiana i Jadwigi Kępickiej, zmarł dnia 6 maja 1927 roku. Zdjęcie i opis- własność pana Jerzego Świetlickiego.
, |
Organizował powstanie w Pabjanicach Bonifacy Ławicki,
urodzony szlachcic, pochodzący jednak z rodziny zubożałej, wskutek
czego musiał zajmować się tkactwem. Miał w swem mieszkaniu obok
Rynku Starego kilka warsztatów i zarabiał na chleb. On to, widząc
me zdolności, mianował mnie podoficerem wojsk polskich, które mają
w przyszłości powstać. Sam Ławicki był naczelnikiem oddziału
pabjanickiego.
Ławicki wydał rozkaz, żeby zawczasu przygotować
kule, których powinniśmy mieć spore zapasy. Do tej pracy wybrał
mnie, ja zaś dobrałem sobie do pomocy niejakiego Grudlewskiego
Tomasza. Na Młodzieniaszku stały opuszczone kopce do kartofli. Tam
to założyliśmy swą odlewnię kul. Ktoś stał na straży, my zaś
we dwójkę zamknęliśmy się pod ziemią, rozpalaliśmy ogień,
odlewaliśmy stosy kul, które zakopywane zostały w miejscach nam
tylko wiadomych.W miejscu, gdzie dziś stoi szkoła, obok magistratu
stała wtedy karczma stara. Około 1863 r. zaczęli w karczmie
zjeżdżać się różni ludzie, naradzali się nad czemś,
zapraszali Ławickiego. Ten opowiadał nam później, że obmyślają
oni powstanie, w którem i Pabjanice wziąć muszą wybitny udział.
Wybuch Powstania
Wreszcie nadeszła wiadomość, że powstanie się
rozpoczęło. Nie mieliśmy w tym względzie pewnych wiadomości,
dlatego też musieliśmy czekać. Zaczęliśmy się niepokoić
brakiem wiadomości. Chłopcy spotykali się na ulicy i pytali: - No
jakże, trzeba iść! Ty idziesz? - Jakże mam nie pójść. Zresztą
gdybym nie poszedł do powstania, to mnie wezmą do wojska
moskiewskiego. Wreszcie Ławicki dał rozkaz, aby w nocy dnia
dzisiejszego wyruszyć w stronę Łasku. W Łasku połączymy się z
tamtejszym oddziałem poczem wyruszymy do Lutomierska, gdzie ma być
punkt zborny oddziału powiatu łaskiego. Serce zabiło mi radośnie!... Wiedziałem, że porzucając dom rodzinny, narażam
rodziców na prześladowania, bo Moskale zaraz się domyślą, dokąd
to udał się ich syn. Jakoż istotnie, zaraz nazajutrz po mojem
wyruszeniu w pole przybyli do rodziców Moskale, pytając: - Gdzie
wasz syn? Pewno poszedł do bandy? A mówiliśmy mu, żeby nigdzie
nie chodził, bo go ubijemy, gdy dostanie się w nasze ręce! Na to
odrzekła matka: -Syn jest w domu, poszedł tylko do roboty na
podwórze, czy też pole. Jutro już będzie. Myśmy tymczasem w liczbie kilkunastu chłopaków
zebrali się w nocy za miastem. Każdy miał jakaś broń, którą
wydobyliśmy w różnorodny sposób. W wielkim skupieniu ducha
szliśmy w stronę Łasku. Gdy tu nad ranem przybyliśmy, mówią
nam, ze oddział łaski, liczący niewielką grupę odważniejszych
ludzi, już wyruszył w stronę Lutomierska. Sadziliśmy, ze w
mieście są jeszcze jacyś ochotnicy, których należałoby zwołać.
Udaliśmy się do kościoła i zaczęliśmy bić w dzwony...
Materiał:
*Wspomnienia opracował Kazimierz
Staszewski
www.um.pabianice.pl › ... ›
Historia miasta › Wyłowione z "sieci"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz