W końcu zadzwoniłem do znajomego Mariusza, który przyjechał lawetą i zabrał samochód i przyczepę. Był z żoną Halinką i synem Alanem. Przed odjazdem także szukali, pod wieczór pojechaliśmy wszyscy do domów..
Nie minęła godzina, gdy zapukali do drzwi naszego domu, w ręce mieli moje klucze !!! Po odwiezieniu mojego samochodu wrócili na cmentarz. Zostawiłem w samochodzie aparat fotograficzny, włączyli go i po zdjęciach które zrobiłem tego dnia, pomnik po pomniku szukali kluczy. Pomysł okazał się przedni, pod jednym z nich pod cienką warstwą ziemi znaleźli klucze! Jak bardzo się cieszyłem, nie potrafię tego opisać. Dziękuję Alanowi, Halince i Mariuszowi z całego serca !
Wracając do sedna sprawy, Tomek klepacz przekazał mi materiał fotograficzny ze sprzątania cmentarza z 2010 roku, także jego korespondencję z byłym mieszkańcem Bukowca, panem Alfredem Brakonier. Mimo zmęczenia związanego z całodniowym pobytem na cmentarzu, zadzwoniłem pod numer telefonu jak był w liście. Miałem duże obawy, że nie usłyszę głosu pana Alfreda, urodził się w 1928 roku. Jakież było moje zdziwienie, kiedy usłyszałem w słuchawce wyraźny głos, tak to ja, Alferd Drakonier! Kilkunastominutowa, bardzo serdeczna rozmowa, z zapowiedzią dalszego kontaktu i współpracy.
Zdjęcie pochodzi z roku 2004: z lewej Eugeniusz Klepacz, po prawej Alfred Brakonier.
Jak napisałem w pierwszym zdaniu "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło !" W następnej części udostępnię treść listu z roku 2010, jednak teraz chcę pokazać rysunek zamieszczony w korespondencji i opis cmentarnego muru:
Dosłowna pisownia pana Alfreda:
" Po wojnie okoliczne kamieniarze ukradli nie tylko stelli, lecz także cały mur cmentarza. Mur, to były ceglastoczerwone cegły (24x12x6 cm). Wymiary mura - jak ja pamiętam - były: Długość: circa 0,50 m. Na 4 rogach i po 4-5 m. mura były wieżyczki; wysokość na rogach 50 cm, na mure 30 cm. W środku mura była żelazna brama dwuczęściowa."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz