Przyszedł pamiętny rok 1914- kiedy ukończyłem 10 lat. W tym to roku wybuchła Wojna Światowa. Nigdy mi się nawet nie śniło o rodzicach, a gdy miał przyjść huragan wojny, śniła mi się moja matka. Od strony zachodniej - skąd przyszła zawierucha Wojny Światowej przybyła w postaci gołębicy, a później przemieniła się w postać ludzką, spojrzała na mnie- długo, przeciągle i ... znikła. A ludzie, wojna!, wojna! powtarzali z ust do ust podawali sobie tę nowinę, opowiadali rzeczy okropne o tej wojnie, o której nie miałem pojęcia.
Wyobrażałem sobie, że się tak biją jak pastuchy kamieniami, albo zimą śniegiem. A gdy się dowiedziałem jak straszną jest wojna, wtedy się jej przyjścia lękałem, czułem jakiś strach przed nią.
A coraz to większa trwoga napływała do cichego i spokojnego wsi życia, a gdzieś z oddali płynęły: huki, jęki, a czasem aż szyby drżały- huragan wojny wciąż się zbliżał. Od zachodu na wschód zbliżała się ku nam wojna wiodąc z sobą: śmierć i zniszczenie- jak burza z grzmotem i piorunami. W dzień były tylko grzmoty oddalone słychać, a gdy przychodziła noc - wtedy obraz wojny jak Fata-morgana odzwierciedlały się na horyzoncie , gdyż oprócz oddalonych grzmotów było widać jakby błyskawice i pożary. Mijały dni z trwogą i oczekiwaniem co będzie jutro?. A burza wojny zbliżała się coraz bardziej, już domy drżały w posadach, drzwi się pod silniejszymi odgłosami armat otwierały, okna drżały. Zdawało się, że rzeczy martwe nabierają życia i drżą jakimś śmiertelnym konwulsyjnym dreszczem. A tabory rosyjskie dzień i noc na wschód się cofały, a ludność już z zagrożonych okolic uchodziła pieszo z tobołami na plecach, z dziećmi, a kto bogatszy wozem, maszerowała biedna ludność jak cyganie. Nawet zwierzyna i ptactwo różnego rodzaju ulatywało to wszystko całymi stadami w dal. Aż pewnego dnia rano ujrzeliśmy całe kolumny cofającej się rosyjskiej kawalerii różnego rodzaju. Jak było okiem sięgać, wojska pełno było,- piechoty nie było na tym odcinku wcale- tylko kawaleria i artyleria konna. potem pozsiadali z koni i poza domami, lasami ukrywszy konie, poczęli kopać okopy. Niezadługo na otrzymany rozkaz, wycofali się. Następnego dnia rano żadnych wojsk nie było, dopiero o godzinie dziewiątej ujrzeliśmy przednią straż austrjacko-niemiecką, po dwóch, czterech,
sześciu, a za nimi całe pułki kawalerii i piechoty, lecz nie ujechali zbyt daleko gdy ukryci w lasach Rosjanie poczęli ich ostrzeliwać. Momentalnie wykonali odwrót austrjacy i ukrywszy konie skryli się do okopów w przeddzień usypanych przez Rosjan i otworzyli ogień do ukrytych w lasach Rosjan.
Około godziny dwunastej już było słychać tylko salwy za salwą z karabinów maszynowych i ręcznych, a i rzadko armaty się odezwały. jakby olbrzymi las zapalił taki był trzask szumu pomieszany z odgłosami komend, a w górze niby stado ptaków krążyły latawce. A my zaś skryli się w piwnicy, która stała pośrodku linii okopów z tego względu mogliśmy obserwować przebieg bitwy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz