SPOŁECZNOŚĆ SZKOLNA I KANTORSKA BOGUCHAŁA / GOTTLOB
W tym artykule Otto Lange opisuje, jak trudne było życie niemieckich osadników, którzy wyruszyli na wschód, aby tam zagospodarować ziemię i stworzyć sobie nową ojczyznę. Podobnie jak w osadzie Boguchwała, tak samo było w wielu innych osadach niemieckich imigrantów na ziemiach polskich.
Budowa domu modlitwy i szkoły
Wraz z powstaniem małej osady Cztery-Włuki znacznie powiększyła się cała osada Boguchwała. W ten sposób w 1853 roku osadnicy zbudowali szkołę i dom modlitwy. Budynek szkoły, zbudowany z sosnowych bali, był niewielki. Na jednym końcu znajdowało się małe mieszkanie nauczyciela, a na drugim sala lekcyjna. Dom modlitwy, również zbudowany z sosnowych bali, był niewielką chatą położoną między szkołą a cmentarzem. Wyglądał bardzo skromnie i prosto. Można było z pełnym prawem powiedzieć: „Oto dom Boży wśród ludzi!” (Ap 21,3). Ale osadnicy stworzyli sobie miejsce, w którym mogli gromadzić się w niedziele i święta, aby czerpać z Bożego słowa pocieszenie i siłę do ciężkiej i pełnej trudów codzienności. Jakże droga i cenna była dla nich ta święta „chata”!
Dzwon
Parafia kantorska w Boguchwale posiadała piękny, duży dzwon. Jego dźwięk zawsze rozbrzmiewał uroczyście z drewnianej wieży w rozproszonej osadzie, gdy w sobotę wieczorem zwiastował nadejście niedzieli, w niedziele i święta zapraszał wiernych do kościoła, a swoim smutnym dźwiękiem towarzyszył zmarłym w drodze do ostatniego spoczynku. Powodem powstania tego dzwonu było bardzo osobliwe wydarzenie.
Rolnik Hein stracił żonę. Bardzo martwił się, czy jego zmarła żona odeszła w błogosławieństwie. Szczególnie zajmowało go to pytanie, gdy siedział przy ciepłym piecu w swojej izbie podczas długich zimowych wieczorów. Wtedy wpadł na pomysł, że posadzi dąb na grobie swojej zmarłej żony, a jeśli będzie on pięknie rosnąć, będzie to znakiem, że jego żona zmarła w błogosławieństwie. Kiedy stopniał śnieg i ziemia rozmroziła się, rolnik Hein udał się na cmentarz i posadził dąb przy grobie swojej żony. Podczas sadzenia nagle przyszła mu do głowy myśl, aby obok grobu swojej żony, w miejscu, gdzie w przyszłości będzie znajdował się jego własny grób, posadzić jeszcze jeden dąb. A jeśli ten również wyrośnie, będzie to znak, że on również umrze w błogosławieństwie. I tak posadził drugi dąb.
Wiosną Hein często przychodził na cmentarz, aby sprawdzić, czy posadzone dęby rosną. Był bardzo szczęśliwy, gdy zobaczył, że dąb przy grobie jego żony zazielenił się. A latem jego gałęzie były już gęsto pokryte błyszczącymi, ciemnozielonymi liśćmi. Teraz głęboko wierzył, że jego żona zmarła w błogosławieństwie. Ale teraz, w tej swojej wielkiej radości, musiał zauważyć, że dąb posadzony przy jego przyszłym grobie nie zazielenił się. Przez całe lato stał bez liści. Bardzo go to zasmuciło. Stał się poważnym, cichym człowiekiem i dużo modlił się o zbawienie swojej duszy. Następnej wiosny zauważył z wielką radością, że ten dąb również zaczął zielenić się. Liście pozostawały jednak małe i mizerne. W ciągu następnych lat drzewo rosło coraz piękniej, ale pozostawało znacznie mniejsze niż to przy grobie żony.
Z wielkiej radości i wdzięczności, że oba dęby rosły, a tym samym zapewniły zbawienie jego duszy i duszy jego żony, ofiarował Bogu na cześć piękny, duży dzwon. Drewniana dzwonnica została zbudowana przez gminę kantoralną. Na cmentarzu stały jednak nierówne dęby, świadczące o hojności ofiarodawcy dzwonu.
Budowa kaplicy i inne sprawy
Z biegiem lat gmina kantoralna znacznie się powiększyła dzięki osiedleniu się kilku niemieckich rodzin. Okazało się, że konieczna jest rozbudowa domu modlitwy, który popadł w ruinę. Dzięki wielkim poświęceniom zbudowano przestronną, masywną kaplicę z sklepieniem i emporą. Stała się ona sercem gminy kantoralnej.
Wraz ze wzrostem liczby uczniów stara sala lekcyjna stała się zbyt mała. Przekazano ją nauczycielowi jako salon, a w okresie międzywojennym zbudowano bardzo przestronny budynek szkolny. Nie powstał on jednak na terenie szkoły, lecz na działce, którą rolnik Adolf Stockmann podarował gminie ze swoich pól uprawnych. Była ona do tego celu dobrze przystosowana, ponieważ znajdowała się w pobliżu szkoły.
Przed II wojną światową dzwon podarowany przez Heina pękł. Został wysłany do odlewni dzwonów, gdzie został przetopiony, a następnie zakupiono nowy.
DIE SCHUL- UND KANTORATSGEMEINDE BOGUCHALA / GOTTLOB
Landsmann Otto Lange schildert in diesen Artikel, wie schwer er unsere deutschen Siedler hatten, als sie nach dem Osten zogen und dort das Land urbar machten, um sich eine neue Heimat zu schaffen. So wie in der Siedlung Boguchwała war es ja auch in vielen anderen Siedlungen der deutschen Einwanderer im polnischen Land.
Bethaus und Schule werden
erbaut
Durch die Entstehung der kleiner
Siedlung Cztery-Wluki hatte sich die gesamtsiedlung Boguchwała bedeutend
vergrösert. Und so erbauter die Siedler im Jahre 1853 die Schule und das
Bethaus. Das aus Kiefernbohlen erbaute Schulhaus war nur klein. Auf einem Ende
befand sich die kleine Lehrerwohnung und auf dem andern Ende der Klassenraum.
Ab Bethaus wurde, ebenfalls aus Kiefernbohlen, zwischen Schulhaus und Friedhof
ein kleines Häuschen errichtet. Es machte einen sehr bescheidenen und
schlichten Eindruck auf den Betrachter. Mit vollem Recht konte man davon sagen;
.,Siehe da, die Hütte Gottes bei den Menschen !"(Offenbarung 2l,3). Aber
die Siedler hatten sich hiermit eine Stätte errichtet, an der sie sich an den
Sonn-und Festtagen versammeln konnten, um von hier aus dem Worte Gottes sich
Trost und Stärkung für den schweren und so mühereichen Alltag zu holen. Wie
lieb und wert war ihnen diese heilige ,,Hütte"!
Die
Glocke
Die Kantoratsgemeinde Boguchwała
war im Besitz einer schönen großen Glocke. Ihr Geläute klang immer so feierlich
von hölzernen Turm durch die Streusiedlung, wenn sie am Samstag abends den
Sonntag einläutete an Sonn- und Festtagen die Gemeinde ins Gotteshaus einlud
und die Heimgegangen mit ihren Trauerklängen auf dem Wege zur letzten Ruhe
begleitete. Diese Glocke veranlaßte, war eine sehr eigenartige Begebenheit.
Dem Bauern Hein war die Ehefrau
gestorben. Er machte sich viele ernste Sorgen darüber, ob seine heimgegangene
Frau auch selig gestorben sei. Besonders viel beschäftigte er sich mit dieser
Frage wenn er an den langen Winterabenden in sejner Stube am warmen Ofen saß.
Hierbei kam ihm der Einfall, er werde an den Grabeshügel sejner verstorbenen
Ehefrau eineche pflanzen, und wenn sie schön wachsen wirdso soll dies ein
Zeichen dafür sein, daß seine Frau selig gestorben ist. Als die Schneeschmelze
vor war und der Erdboden aufgetaut, ging der Bauer Hein auf den Friedhof und flantze
dort am Grabe seiner Frau die Eiche. Beim Pflanzen kam ihm plötzlich der
Gedanken, neben den Grabeshügel seiner Frau dort wo in Zukunft sein eigenes
Grab sich befinden wird, auch noch eine Eiche zu pflanzen. Und wenn auch diese wachsen
wird, so soll auch dieses ein Zeichen sein, daß auch er einst selig sterben
werde. Und so pflanzte er die zweite Eiche.
Im Frühling kam Hein oft auf den Friedhof, um nachzusehen, ob die gepflantzen Eichen wachsen. Seine Freude war groß, als er sah, daß die Eiche am Grab seiner Frau grünte. Und im Sommer waren ihre Zweige bereits dicht mit glänzenden tiefgrünen Blättern bedeckt. Nun glaubte er ganz fest, daß seine Frau selig gestorben sei. Aber nun mußte er in dieser seiner großen Freunde sehen, daß die gepflanzte Eiche an seinem zukünftigen eigenen Grabe nicht grünte. Den ganzen Sommer stand sie ohne Blätter da. Dies machte ihn sehr traurig. Er wurde ein ernster stiller Mann und betete viel für sein Seelenheil. Im nächsten Frühling bemerkte er zu großen Freude, daß diese Eiche auch zu grünen begann. Die Blätter blieben jedoch nur klein und kümmerlich. Im Laufe der nächsten Jahre wuchs sie zwar immer schöner, aber sie blieb doch bedeutend kleiner als die am Grab der Ehefrau.
Aus großer Freude und Dankbarkeit, daß beide Eichen wuchsen und daher seines und seiner Ehefrau Seelenheils gewiß, spendete er Gott zur Ehre die schöne große Glocke. Der hölzerne Glockenturm wurde von der Kantoratsgemeinde erbaut. Auf dem Friedhof aber standen die ungleichen Eichen und zeugen von dem hochherzigen Glockenspender.
Der Kappelenbau und anderes
Im Laufe der Jahre hatte sich die Kantoratsgemeinde durch die Ansiedlung von einigen deutschen Familien merklich vergrößert. Da erwies sich das als, inzwischen baufällig gewordene Bethaus zu erbauen. Mit großen Opfern wurde eine geräumige massive Kapelle mit gewölbter Decke und einer Empore errichtet. Sie war nun das Herzstück der Kantoratsgemeinde.
Als die Schülerzahl immer größer wurde, war die alte Schulklasse zu klein. Man überließ diese dem Lehrer als Wohnzimmer und es wurde zwischen den beiden Weltkriegen ein sehr geräumiges Klassenhaus erbaut. Dieses wurde aber nicht auf dem Schullande errichtet, sondern auf einem Bauplatz, welchen der Landwirt Adolf Stockmann von seinem Ackerland der Gemeinde schenkte. Er war hierfür gut geeignet, denn er lag dicht an der Schule.
Vor dem 2. Weltkrieg war die von Hein gespendete Glocke gesprungen. Sie wurde in die Glockengießerei eingesandt, dort eingeschmolzen und es wurde eine neue bezogen.
Schluß folgt
-1.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz