" Zacnym Państwu Adamskim wiernie oddanym Działu ś.p. Matki Założycielki"
ofiaruję
M.Rufina Makowska
przełożona gen.
Jabłonowo, Wielkanoc 1954r.
Książka bardzo interesująca, pełna ciekawych i rzadkich zdjęć, ale nie o tym chcę pisać. Ważny jest wątek łódzki. Szpital w Łodzi przy ulicy Tramwajowej 13 i 15! Myślę, że większość czytelników nie ma pojęcia, że taki szpital był i tam istniał?! Dlatego posłużę się informacjami jakie znalazłem pod:
Kamienice przy ulicy Tramwajowej pod numerami 13 i 15 być może z wyglądu nie przedstawiają dużych walorów estetycznych, lecz mają dość ciekawą historię. Obydwa budynki zostały wybudowane w 1903 roku i wyszły spod ręki arch. Piotra Brukalskiego. Właścicielami tych nieruchomości byli Goldbergowie. Pod nr 13 był Fabian Goldberg, zaś drugiej Fajwes Goldberg. Nic mi nie wiadomo na temat ich ewentualnego pokrewieństwa.
Na posesji przy ul. Tramwajowej 13 funkcjonowała I Miejska Stacja Opieki nad Dzieckiem, Ambulatorium Urzędu Sanitarno - Obyczajowego, w którym badaniu poddawane były prostytutki.
W tych dwóch kamienicach od roku 1915 istniały dwa szpitale weneryczne, "Marii" i "Magdaleny" pod nr 13 i 15. Budynki były połączone korytarzem. Dysponowały 350 łóżkami. Placówki były pod nadzorem Policji Obyczajności Publicznej.
Przy ul. Tramwajowej 15 przed I wojną światową działało 8-klasowe Gimnazjum Męskie P. Lehra. W 1918 roku nastąpiło połączenie w szpital św. Marii Magdaleny. W tych dwóch budynkach funkcjonowały jeszcze m.in. Stacja Opieki i Kontroli Dzieci przebywających u rodzin zastępczych, Żłobek dla Podrzutków, Miejski Dom dla Chronicznie Chorych oraz I Miejski Dom Wychowawczy.
W szpitalu św. Marii Magdaleny każda wypisana prostytutka zobowiązana była na zapobiegawcze "zastrzykiwanie rtęci".
Rozdział dotyczący tego szpitala jest dosyć długi, jednak pozwolę sobie go "rozpisać", bo warto!
Dla fanów Łodzi, jej historii, jest to z pewnością ciekawy materiał:
ŁÓDŹ - Szpital Marji Magdaleny - Front gmachu - ul.Tramwajowa 13-15. - zdjęcie z tej książki.
Był wieczór. Pacjentki, wbrew regulaminowi, znajdowały się na podwórzu, w bramie, na schodach, a panujący między nimi ruch zdradzał coś niezwykłego. Zaraz też komendant szpitala (podczas wojny wszędzie rządzili wojskowi) zameldował Hr. Lerchenfeldowi, że chore, niezadowolone z jedzenia, protestują nieudaniem się na spoczynek. Powtórny rozkaz nie odniósł skutku. Wtedy Matka Karłowska, choć gość i nie wzywana, przemówiła do jednej i drugiej po polsku, potem zapytała:
- a gdzie są tu sypialnie? - poszła naprzód wskazenemi schodami - i pociągnęła za sobą wszystkie oporne, tak, - że momentalnie zapanował spokój, a nastrój z buntowniczego zmienił się w wesołość.
Nie przyszło wówczas do założenia domu misyjnego na okupowanym przez Niemców terenie, a także nikt z pewnością nie przewidywał, że po długim szeregu wydarzeń historycznej wagi - ta sama Matka K. wkroczy kiedyś w mury tego samego szpitala ze swemi Siostrami zakonnemi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz