Osoba Kamińskiego na zawsze zapadła mi w pamięci. Chodził na co dzień ubrany w białą marynarkę i czapkę, był nie dużego wzrostu. Nigdy nie widziałem go uśmiechniętego, w przeciwieństwie do jego żony Marii, która była ładną, elegancką kobietą. O jego osobie dowiedziałem się od mojego taty, powiedział mi, że przyjechał z Kresów i otrzymał przydział na młyn wody w Rogowcu. Poprzednimi właścicielem był Rudolf Krüger.
W tym miejscu zamieszczę część wspomnień mojego nie żyjącego już Taty Jana Brauna z września 2010 roku:
"Młyn wodny na Rogowcu miał dwa duże kamienne koła. Trzeba było je często za pomocy metalowego dłuta kuć, aby zawsze były ostre. Tą czynnością zajmował się Feliks Nagoda. Ja jako chłopiec pomagałem przy mieleniu, niekiedy metr żyta mieliło się i dwa dni. Trzeba było zgromadzić odpowiednią ilość wody na stawidłach, a to trwało. Rudolfa Krügera wcielono do niemieckiego wojska, na samym początku wojny. W młynie została jego żona i jej ojciec o nazwisku Schulz, który z zawodu był stolarzem. Z tego małżeństwa urodzili się córka Ana i syn Jędrzej. Parobkiem na terenie młyna i ich gospodarstwa był parobek o imieniu Jan.
Rudolf Krüger był narodowym socjalistą, nie wrócił z frontu wojennego. W 1945 roku na bardzo krótko młyn i gospodarstwo przejął Feliks Nagoda, ojciec Nastka i Mariana, Jednak z powodu choroby musiał zrezygnować. Wtedy to ten młyn przejął Kamiński, był kresowiakiem. Początkowo urzędował Kamieńsku, był kierownikiem lub dyrektorem w dziale gastronomi na stacjach kolejowych w Koluszkach i Kamieńsku.."
Tyle opowiedział mi w tym temacie mój Tata - co ja pamiętam?
Jak wspomniałem wcześniej, zawsze był smutny, mało dostępny, dlatego ja i moja paczka robiliśmy mu na złość. W każdej wolnej chwili, kapaliśmy się w strumyku. jednak poziom wody nie zawsze nas zadawalał, co wtedy robiliśmy? - przegradzaliśmy strumyk, robiliśmy tamę na jego terenie, wyrywaliśmy po prostu dorny trawy, które kładliśmy w poprzek strumyka razem z gałęziami i kamieniami. Dość szybko malutki strumyk robił się dość sporym rozlewiskiem, Wtedy wchodziliśmy na znajdującą się obok górę piaskową i z dzikimi okrzykami zbiegaliśmy w kierunku strumyka. Nie musieliśmy długo czekać, na horyzoncie pokazywał się wściekły pan Kamiński, który gonił nas z nieodłączną laską. Teraz, wcale mu się nie dziwię, to była jego własność, my wchodziliśmy w szkodę..., błędy młodości. Podczas tych "pościgów" krzyczał na nas z bardzo odczuwalnym akcentem kresowym.
Z całą pewnością to był dobry człowiek, tylko, my byliśmy urwisami...
Takim go zapamiętałem, byłem zbyt młody, aby spytać go o jego kresowy okres, z całą pewnością miał o czym opowiadać..
Bardzo ciekawe zdjęcie zrobione na górze piaskowej, z lewej strony mało wyraźny nieistniejący już drewniany dom rodziny Zenona Mantyka, w środkowej części w gęstwinie drzew był młyn i droga do "centrum" Rogowca, obecnie ulica Wiejska.
Bardzo sentymentalne zdjęcie dla mnie, jestem na rękach mojej Mamy Jadwigi, obok mój Tata Jan.
W tle lewa strona Góry Piaskowej, za pierwszymi sosnami rząd okopów z I wojny światowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz