Przeglądając archiwa ze starymi gazetami, w szczególności z okresu Wielkiej Wojny, można znaleźć ciekawe, niekiedy wstrząsające materiały. jednym z nich jest artykuł dotycząc pochówków żołnierzy poległych na polu bitwy, jak i zmarłych w wojskowych lazaretach. Miejscem pochówku jest cmentarz wojenny w Warszawie opodał cmentarza powązkowskiego.
Zamieszczam dwa zdjęcia i pocztówkę z moich zbiorów, jakby na przekór tych warszawskim pochówkom, gdzie honorowo i uroczyście żegnano poległych żołnierzy...
Dziennik Narodowy. 1915-05-16 R. 1 nr 13
Pod powyższym tytułem czytamy w «Świecie» warszawskim
wzruszający opis cmentarza ofiar wojny, który wyrósł świeżo
daleko, za cmentarzem powązkowskim: Droga z początku równa dobiega
do wzgórkowatej części cmentarza, gdzie zaczyna się istny las
krzyżów mogilnych świeżo ustawionych. Krzyże te ścisłymi
rzędami zatknięte na mogiłach jednolitych. ciągnących się jakby
prawidłowe szańce z głębszemi przejściami, kryją bowiem dwie
warstwy zwłok jedna nad drugą ściśle układanych w trumnach jedna
obok drugiej. Kilkudziesięciu pospolitaków polskich pełni
czynności grabarzy, ryjąc się nieustannie w żółtym piasku.
Kopią oni dół generalny, głęboki na piętro, ustawiają w nim
rzędy trumien zasypują krańcowe, pozostawiając wykop do
następnego dnia, nim dół granicy cmentarza sięgnie.
A
oto natrafiamy na chwilę, gdy przeszło 40 trumien, ustawionych
jedna na drugiej stertami, czeka kolei złożenia w ziemi, a jeszcze
to nie koniec, gdyż od bramy cmentarza wlecze się nowa fura ze
zwłokami, a zakopywanie trwa do szóstej wieczorem.
Oglądamy
bliżej trumny, Stosownie do przyjętego w szpitalu zwyczaju niektóre
z nich mają ponaklejane kartki z imieniem i nazwiskiem zmarłego, na
innych zaś widnieje tylko kredą nakreślony napis, dozorca zaś
pilnuje, by ściśle według ceduły, ustawiano w dole trumny i na
tem polega ceremoniał pogrzebowy, modły bowiem odprawiane są w
kapliczkach szpitalnych i tylko zrzadka duchowny towarzyszy zwłokom
na miejsce wiecznego spoczynku.
To
samo wreszcie z braku czasu dzieje się ze zwłokami oficerów i cała
różnica polega na tem, że mają oddzielną kwaterę i chowani są
jedną warstwą, lecz mogiły ich zdobią takie same, co i na
mogiłach żołnierskich krzyżyki.
A
oto kwatera, mieszcząca zwłoki żołnierzy katolików. Zaledwie
dwie czy trzy mogiły zdobią skromne wianuszki od bliźnich, którzy
zdołali się dowiedzieć o zgonie swojego. Reszta czeka na przyszłe
odwiedziny, a może tylko na pamięć w dzień Zaduszny ludności
warszawskiej, która nie powinna o mogiłach poległych rodaków.
Jeszcze dalej kwatera mogił dla jeńców. Leżą tam obok siebie
żołnierze austryjaccy i niemieccy, polacy, niemcy, czesi, węgrzy,
słowacy, chorwaci..
Niema
tam różnic. Lejtnant von Liebert leży obok Józka Kubiaka,
poznańczyka; wicefeldfebel pruski Mischke sąsiaduje z szeregowcem z
galicji, Grzelakiem, a oficer austryjacki, zapewnie chorwat, Adrian
Wlachowic, z węgrem Istwanem Bizar, a potem Schultzów i Müllerów
przedzielają Sitarki, Gontale i zające spod tarnowa, Wadowic lub Krotoszyna.
Nieopodal na ziemi
odosobniona jeszcze jedna trumna. Leży w niej Fryc Winter, zmarły w
szpitalu jeniec. Pospolitakom nie chce się przedłużać grobowego
rowu, bo ziemia z wierzchu zmarzła, lecz jeden z nich wpada na
praktyczny pomysł wydłubania w bocznej ścianie grobu otworu na
trumnę, skąd sypie się miękki piasek i robota za chwilę
ukończona.
Bei der Durchsicht von Archiven mit alten Zeitungen, vor allem aus der Zeit des Ersten Weltkriegs, kann man interessante, manchmal auch schockierende Materialien finden. Eines davon ist ein Artikel über die Beerdigung von Soldaten, die auf dem Schlachtfeld gefallen sind, sowie von solchen, die in Lazaretten gestorben sind. Die Begräbnisstätte ist der Kriegsfriedhof in Warschau in der Nähe des Powazki-Friedhofs.
Hier sind zwei Fotos und eine Postkarte aus meiner Sammlung, als ob ich trotz der Warschauer Gräber, auf denen die gefallenen Soldaten ehrenvoll und feierlich verabschiedet wurden...
Unter dem oben genannten Titel lesen wir in der Warschauer "Welt" eine bewegende Beschreibung des Friedhofs der Kriegsopfer, der frisch hinter dem Pow±zki-Friedhof entstanden ist: Die zunächst ebene Straße erreicht den hügeligen Teil des Friedhofs, wo ein wahrer Wald von frisch aufgestellten Grabkreuzen beginnt. Diese Kreuze stehen in dichten Reihen auf gleichförmigen Gräbern, die sich wie richtige Schanzen mit tieferen Gängen ausdehnen, da sie zwei übereinander liegende Schichten von Leichen verbergen, die dicht nebeneinander in Särgen angeordnet sind. Mehrere Dutzend polnische Bürger sind als Totengräber tätig und graben ständig im gelben Sand. Sie heben eine allgemeine Grube aus, die ein Stockwerk tief ist, stellen darin die Sargreihen auf und füllen die letzten Särge ein, wobei sie die Grube bis zum nächsten Tag verlassen, bevor sie die Grenze des Friedhofs erreicht.
Und hier erleben wir einen Moment, in dem mehr als vierzig Särge, haufenweise übereinander gestapelt, der Reihe nach darauf warten, in die Erde gebracht zu werden, und das ist noch nicht das Ende, denn ein neuer Wagen mit Leichen wird vom Friedhofstor hereingeschleppt, und die Beerdigung dauert bis sechs Uhr abends.
Nach dem Brauch des Krankenhauses sind einige Särge mit Aufklebern mit dem Vor- und Nachnamen des Verstorbenen versehen, während auf anderen nur eine Inschrift mit Kreide zu sehen ist. Der Hausmeister achtet darauf, dass die Särge streng nach der Zeder aufgestellt werden, und darum geht es bei der Beerdigungszeremonie, denn in den Krankenhauskapellen werden Gebete gesprochen, und nur selten begleitet ein Priester den Leichnam zu seiner ewigen Ruhestätte.
Der Unterschied besteht darin, dass sie ein separates Quartier haben und in einer Schicht beigesetzt werden, aber ihre Gräber sind mit denselben Kreuzen geschmückt wie die der Soldaten.
Und hier ist der Bereich, in dem die Leichen der katholischen Soldaten liegen. Nur zwei oder drei Gräber sind mit bescheidenen Girlanden von den Nachbarn geschmückt, denen es gelungen ist, vom Tod ihrer Angehörigen zu erfahren. Die übrigen warten auf künftige Besuche oder vielleicht auch nur auf das Gedenken der Warschauer an Allerseelen, die die Gräber ihrer gefallenen Landsleute nicht vergessen sollten. Außerdem gibt es noch ein Viertel der Gräber für die Kriegsgefangenen. Österreichische und deutsche Soldaten, Polen, Deutsche, Tschechen, Ungarn, Slowaken, Kroaten liegen dort Seite an Seite.
Es gibt keine Unterschiede. Leutnant von Liebert liegt neben Józek Kubiak, einem Posener; der preußische stellvertretende Oberst Mischke neben einem Gefreiten aus Galizien, Grzelak, und ein österreichischer Offizier, wahrscheinlich ein Kroate, Adrian Wlachowic, mit einem Ungarn, Istwan Bizar, und dann sind die Schultzes und Müllers durch Sitarki, Gontale und Hasen aus Tarnów, Wadowice oder Krotoszyn getrennt.
In der Nähe liegt ein weiterer Sarg einsam auf dem Boden. Darin liegt Fryc Winter, ein Kriegsgefangener, der im Krankenhaus starb. Die Bürger wollen die Grabgrube nicht erweitern, da der Boden darüber gefroren ist, aber einer von ihnen kommt auf die praktische Idee, ein Loch in die Seite des Grabes für den Sarg zu graben, aus dem weicher Sand fällt, und die Arbeit ist im Handumdrehen erledigt.