Był to kwiat oddziałów powstańczych w duzym procencie zaprawionych w akcjach dywersyjnych, a w części - partzanckich. Oddziały te ponosiły od pierwszych dni ciężkie straty w poległych i rannych. Podpułkownik "Radosław" nosił się już po 2-3 dniach z zamiarem przebicia się przez cmentarz powązkowski do Puszczy Kampinoskiej. Dlatego z takim uporem trzymał do końca rejon cmentarzy. Tamtędy miało pójść uderzenie oddziałów puszczańskich dla odciążenia uwikłanych w ciężkich walkach oddziałó "Radosława".
O świcie (piękny, bezchmurny poranek) duża kolumna wojska uzbrojonego, jak na warszawskie warunki świetnie, poprzedzana ostatnim czołgiem z plutonu porucznika "Wacka", wyruszyła w kierunku cmentarza powązkowskiego. Prawdopodobnie szliśmy ulicą Smoczą. Jako pierwszy - Batalion "Czata 49". Długa kolumna wojska, za nią sznur samochodów, łącznicy na motocyklach przejeżdżający w obu kierunkach - wszystko to stanowiło imponujący widok. Pomimo dotychczasowego wykrwawienia, Zgrupowanie przedstawiało jednak jeszcze poważną siłę. Charakterystycznym jest, że w czasie tego marszu, widocznej przecież doskonale kolumny, nie padł ani jeden strzał. Wśród oddziałów jak błyskawica rozeszła się wieść, że idziemy do Puszczy Kampinoskiej. Tam mamy podjąć znaczne zrzuty w broni, amunicji i zaopatrzenia i w połączeniu z oddziałami z Puszczy uderzyć na Niemców z zewnątrz. Zamiar ten, wprowadzony już w czyn, spotkał się z kategorycznym sprzeciwem podpułkownika "Wachnowskiego". Obawiał się on odsłonięcia północnego skrzydła obrony Starego Miasta i wogóle osłabienia sił w tej dzielnicy. Łącznik z Dowództwa Grupy "Północ" przywiózł pułkownikowi rozkaz obsadzenia dotychczasowych (z 8 sierpnia) stanowisk. Batalion "Czata 49" skierowany został na Stawki z zadaniem trzymania magazynów "SS" i obu budynków szkoły.
Zamysł przejścia do Puszczy, a w każdym razie otwarcia do niej drogi przez cmwentarz powążkowski, musiał jednak jeszcze kiełkować, bo pamiętam, że major "Witold" chyba tej samej jeszcze nocy wybierał ludzi do przebicia sie z miasta. Staliśmy w dwuszeregu między oboma budynkami szkoły. Tam odbywała się selekcja. Z drżeniem czekałem decyzji. W koncu znalazłem się wśród oddziałów, które miały odejść. Nic z tegoo jednak nie wyszło, bok się później okazało, oddziały z Puszczy wogóle nie nadeszły i natercie na cmentarz powążkowski nie doszło do skutku.
W dniu 10 sierpnia Niemcy atakowali oddziały "Zośki" i "Miotły", kładąc nawałą ogniową na wszystkie stanowiska powstańcze. Resztki Baonu "Pięść" wcześniej, a "Parasol" w dniu 9 sierpnia odeszły na Stare Miasto, odwołane rozkazem pułkoenika "Wachnowskiego". Dzień 11 sierpnia. Od świtu już rozpoczął się rozstrzygający bój oddziałów powstańczych na Woli. Rozpoczął się ogniem artyleryjskim i moździerzowym o niespotykanym dotąd natężeniu. Batalion 608 pułku piechoty, wsparty oddziałami szturmowymi, zaatakował nas zarówno w szkole, jak i w magazynach. Działo szturmowe wjechało na dziedziniec szkoły i z bezpośredniej odległości biło w klatkę schodową. Pamiętam, że stałem na parterze tuż przy klatce. Obok mnie padali ranni. Około południa widać było, że nie będziemy w stanie utrzymać się i wtedy po raz pierwszy i ostatni major "Witold" dał rozkaz do wycofania się. Wycofujemy się przez gruzy getta. Artyleria i moździerze biją w nas zupełnie nie osłoniętych. Zaczynają "zgrzytać" "szafy" - moździerze salwowe. Przypadamy do ziemi. Za chwilę gdzieś z tyłu za nami gwałtowne wybuchy z wielkim podmuchem. Podnoszę głowę i oglądam się do tyłu. Widok niesamowity. Olbrzymie belki i głazy z gruzów wylatują w górę na wysokość kilku pięter. Dym i kurz dławi oddech. Niemcy opanowują szkołę i magazyny, czy pójdą w ślad za nami? Jednocześnie ostro atakowana "Zośka" od Młynarskiej, aż po Spokojną. Atak za atakiem na sdzkołę. Podpułkownik "Radosław", aby uniknąć okrążenia poprowadził batalion "Miotła" osobiście do przeciwuderzenia na Niemców od południa w kierunku Stawek, wsparty ostatnim czołgiem "Wacka". Pełne powodzenia. Niemcy uciekają. Ciężko ranny zostaje ppłk. "Radosław", zabity jego brat, dowódca Batalionu "Miotła"- kapitan Niebora. Tracimy ostatni czołg. Dowództwo Zgrupowania "Radosłąw" obejmuje w zastępstwie rennego jego szef sztabu - major "Bolek".
Jan Mazurkiewicz, ps. „Zagłoba”, „Socha”, „Sęp”, „Radosław” (ur. 27 sierpnia 1896 we Lwowie, zm. 4 maja 1988 w Warszawie) – polski wojskowy i polityk. Pułkownik Armii Krajowej oraz generał brygady ludowego Wojska Polskiego. Założyciel Tajnej Organizacji Wojskowej (później scalonej z AK), dowódca Kedywu i Zgrupowania „Radosław”. Więzień polityczny w PRL okresu stalinizmu. Od 1964 wieloletni wiceprezes Zarządu Głównego Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. - Źródło: Wikipedia.
Batalion "Czata 49 wraca do magazynów na Stawkach, "Broda" i "Miotła" zajmują szkołę, w której byliśmy jeszcze dziś,.
Sztab "Czaty 49" przez getto wycofał się (nie pamietam dokładnie) - na ul. Muranowską, lub dalej na jakąś ulicę na Starym Mieście. Pamiętam, siedziałem w klatce schodowej jakiegoś domu na schodach z innymi chłopcami i dziewczętami i na przekór wszystkiemu, co działo się tak niedawno - śpiewaliśmy partyzanckie, lrgionowe i powstańcze piosenki. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy o ciężkim zranieniu naszego Pułkownika. Pomimo tego, że nie wiedzieliśmy jeszcze również o udanym kontruderzeniu naszych oddziałów - nastąpiło odprężenie po przedpołudniowym piekle i koszmarnym wycofywaniu się. Śpiewaliśmy mimo, iż nie wiedzieliśmy, czy w ślad za nami nie następują oddziały niemieckie. Zrobiło się jakby spokojniej. Dlaczego? Dowiedzieliśmy się wkrótce od kolegów i znajomych.
W dniu 12 sierpnia po pbardzo ciężkich walkach straciliśmy ponownie zarówno szkołę, jak i magazyny na Stawkach. Widać było, że Niemcy dążą za wszelką cenę do tego, by zlikwidowć opór powstańców, nie tylko na tych najbardziej na zachód wysuniętych miejscach, ale by z marszu zniweczyć opór całego Starego miasta. Nie udało się to, ani teraz, ani przez następne dni. Zgrupowanie "Radosław" odegrało w tym nie małą rolę, bowiem wiążąc prawie 2 tygodnie główne siły niemieckie, pozwoliło na organizację i konsolidację obrony Starego Miasta.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Es war die Blütezeit der aufständischen Einheiten, von denen ein großer Prozentsatz Erfahrung mit Ablenkungsmanövern hatte und von denen ein Teil Partisanen waren. Von den ersten Tagen an erlitten diese Einheiten schwere Verluste an Toten und Verwundeten. Oberstleutnant "Radoslaw" plante, nach 2-3 Tagen über den Powązki-Friedhof zum Kampinos-Wald durchzubrechen. Deshalb hat er das Gebiet der Friedhöfe bis zum Schluss so hartnäckig verteidigt. Der Angriff der Einheiten aus dem Wald von Puszcza Kampinos sollte in diese Richtung gehen, um die in schwere Kämpfe verwickelten Einheiten von "Radoslaw" zu entlasten.
Im Morgengrauen (es war ein wunderschöner, wolkenloser Morgen) setzte sich eine große, für Warschauer Verhältnisse gut bewaffnete Truppenkolonne, angeführt vom letzten Panzer des Zuges von Leutnant "Wacek", in Richtung Powązki-Friedhof in Bewegung. Wir waren wahrscheinlich auf der Smocza-Straße unterwegs. Das erste Bataillon war das Bataillon "Czata 49". Eine lange Armeekolonne, dahinter eine Reihe von Autos, Verbindungsoffiziere auf Motorrädern, die in beide Richtungen fuhren - all das war ein beeindruckender Anblick. Obwohl die Fraktion bis jetzt geblutet hat, war sie immer noch eine ernstzunehmende Kraft. Bezeichnenderweise wurde während des Marsches der Kolonne, die gut sichtbar war, kein einziger Schuss abgefeuert. Die Nachricht, dass wir in den Wald von Kampinos fahren, verbreitete sich in Windeseile unter den Einheiten. Dort sollten wir umfangreiche Abwürfe von Waffen, Munition und Nachschub vornehmen und zusammen mit den Einheiten aus Puszcza die Deutschen von außen angreifen. Dieser Plan, der bereits in die Tat umgesetzt wurde, stieß auf den kategorischen Einspruch von Oberstleutnant Wachnowski". Er befürchtete, den nördlichen Flügel der Altstadtverteidigung zu gefährden und die Kräfte in diesem Bezirk generell zu schwächen. Ein Verbindungsoffizier aus dem Hauptquartier der Gruppe "Nord" überbrachte dem Oberst den Befehl, die Stellungen ab dem 8. August zu besetzen. Das Bataillon "Czata 49" wurde in die Stawki-Straße beordert, um die SS-Lagerhäuser und die beiden Schulgebäude zu halten.
Die Idee, in den Puszcza (Wald) zu gelangen, oder jedenfalls den Weg dorthin über den Pow±zki-Friedhof zu öffnen, muss noch in den Kinderschuhen gesteckt haben, denn ich erinnere mich, dass Major "Witold", wahrscheinlich noch in derselben Nacht, die Leute auswählte, die die Stadt verlassen sollten. Wir standen in einer Reihe zwischen den beiden Gebäuden der Schule. Dort fand die Auswahl statt. Ich wartete mit Zittern auf die Entscheidung. Schließlich befand ich mich inmitten der Einheiten, die abreisen sollten. Daraus wurde jedoch nichts, denn wie sich später herausstellte, kamen die Einheiten aus Puszcza gar nicht und die Parade zum Powazki-Friedhof fand nicht statt.
Am 10. August griffen die Deutschen die Einheiten von "Zoska" und "Miotla" an und beschossen alle Stellungen der Aufständischen. Die Reste des Bataillons "Piesc" und "Parasol" wurden am 9. August auf Befehl von Oberst "Wachnowski" in die Altstadt zurückgerufen. Der Tag 11. August. Im Morgengrauen begann eine entscheidende Schlacht zwischen aufständischen Einheiten im Bezirk Wola. Es begann mit Artillerie- und Mörserbeschuss von noch nie dagewesener Intensität. Bataillon des 608. Infanterieregiments, unterstützt von Sturmtruppen, griffen uns sowohl in der Schule als auch in den Lagerhäusern an. Ein Sturmgeschütz fuhr auf den Schulhof und schlug aus unmittelbarer Entfernung auf das Treppenhaus. Ich erinnere mich, dass ich im Erdgeschoss stand, direkt neben dem Käfig. Neben mir fielen die Verwundeten. Gegen Mittag war klar, dass wir nicht durchhalten würden, und dann gab Major "Witold" zum ersten und letzten Mal den Befehl zum Rückzug. Wir zogen uns durch die Trümmer des Ghettos zurück. Artillerie und Mörser trafen uns völlig ungeschützt. Die "Schränke" beginnen zu "klappern". - Salvenmörser. Wir fallen auf den Boden. Im nächsten Moment gibt es eine heftige Explosion mit einer gewaltigen Druckwelle irgendwo hinter uns. Ich hebe meinen Kopf und schaue zurück. Eine unglaubliche Aussicht. Riesige Balken und Felsbrocken aus den Trümmern fliegen mehrere Stockwerke hoch. Rauch und Staub ersticken meinen Atem. Die Deutschen übernehmen die Schule und die Lagerhäuser, werden sie uns folgen? Zur gleichen Zeit wird die "Zoska" von der Mlynarska-Straße bis zur Spokojna-Straße schwer angegriffen. Ein Anschlag nach dem anderen wird auf die Schule verübt. Um eine Einkesselung zu vermeiden, führte Oberstleutnant "Radoslaw" das Bataillon "Broom" persönlich zum Gegenangriff auf die Deutschen aus dem Süden in Richtung Stawki-Straße, unterstützt durch den letzten Panzer von "Wacek". Ein voller Erfolg. Die Deutschen entkommen. Oberstleutnant "Radoslaw" wird schwer verwundet, sein Bruder getötet, der Kommandeur des Bataillons "Miot³a" - Hauptmann Niebora. Wir verlieren den letzten Tank. Das Kommando der Gruppierung "Radoslaw" wird von ihrem Stabschef, Major "Bolek", übernommen, der den verletzten Major ersetzt.
Das "Czata"-Bataillon 49 geht auf die Magazine in Stawki zurück, "Broda" und "Miot³a" belegen die Schule, in der wir noch heute waren.
Die Mitarbeiter von "Czata 49" zogen sich durch das Ghetto zurück (ich weiß es nicht mehr genau) - in die Muranowska-Straße oder in eine andere Straße in der Altstadt. Ich erinnere mich, dass ich mit anderen Jungen und Mädchen im Treppenhaus eines Hauses saß, und trotz allem, was in letzter Zeit geschehen war, sangen wir Partisanen-, Legions- und Aufstandslieder. Damals wussten wir noch nichts von der schweren Verletzung unseres Obersts. Obwohl auch wir noch nichts von dem erfolgreichen Gegenangriff unserer Truppen wussten - es gab eine Entspannung nach der morgendlichen Hölle und dem alptraumhaften Rückzug. Wir haben gesungen, obwohl wir nicht wussten, ob wir nicht von deutschen Einheiten verfolgt werden würden. Es wurde sozusagen ruhiger. Und warum? Das erfuhren wir bald von unseren Kollegen und Freunden.
Am 12. August verloren wir nach schweren Kämpfen sowohl die Schule als auch die Lagerhäuser in Stawki. Es war offensichtlich, dass die Deutschen um jeden Preis den Widerstand der Aufständischen nicht nur in den westlichsten Teilen der Stadt ausschalten, sondern auch den Widerstand in der gesamten Altstadt brechen wollten. Es gelang nicht, weder jetzt noch in den folgenden Tagen. Die Gruppierung "Radoslaw" spielte dabei eine kleine Rolle, da sie die deutschen Hauptkräfte fast zwei Wochen lang aufhielt und es so ermöglichte, die Verteidigung der Altstadt zu organisieren und zu konsolidieren.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
It was the flower of insurgent units, a large percentage of which were experienced in diversionary actions, and a part of which were partisans. From the first days those units were suffering heavy losses in killed and wounded. Lieutenant Colonel "Radoslaw" was planning to break through Powązki cemetery to Kampinos Forest after 2-3 days. That is why he was so stubbornly holding the area of cemeteries until the end. The attack of the units from Puszcza Kampinos forest was to go that way in order to relieve the units of "Radoslaw" entangled in heavy fights.
At dawn (a beautiful, cloudless morning) a large column of troops, well armed as for Warsaw conditions, preceded by the last tank from lieutenant "Wacek's" platoon, set off towards the Powązki cemetery. We were probably going along Smocza Street. The first one was "Czata 49" battalion. A long column of the army, a line of cars behind it, liaison officers on motorbikes going in both directions - all this was an impressive sight. Despite having bled so far, the Group was still a serious force. Characteristically, not a single shot was fired during the march of the column, which was perfectly visible. The news spread among the units like lightning that we were going to the Kampinos Forest. There, we were to take up significant airdrops of weapons, ammunition and supplies, and together with the units from Puszcza we were to strike at the Germans from the outside. This plan, already put into action, met with the categorical objection of Lieutenant Colonel "Wachnowski". He was afraid of exposing the northern wing of the Old Town defence and weakening the forces in that district in general. A liaison officer from the Headquarters of "North" Group brought the Colonel an order to man the positions from August 8. The "Czata 49" battalion was directed to Stawki Street with the task of holding the "SS" warehouses and both school buildings.
The idea of getting to Puszcza (Forest), or in any case, opening the way to it through the Pow±zki cemetery, must have been still germinating, because I remember that Major "Witold" was choosing people to get out of the city, probably on the same night. We were standing in a line between both buildings of the school. The selection was taking place there. I waited with trembling for the decision. Finally, I found myself among the units that were to leave. Nothing came out of it though, as it turned out later the units from Puszcza did not come at all and the parade to the Powazki cemetery did not take place.
On August 10 the Germans were attacking the units of "Zoska" and "Miotla", laying fire on all the insurgent positions. The remnants of "Piesc" battalion earlier, and "Parasol" on August 9 departed to the Old Town, recalled by the order of Colonel "Wachnowski". The day 11 August. From dawn a decisive battle between insurgent units in Wola District began. It started with artillery and mortar fire of unprecedented intensity. Battalion of 608th Infantry Regiment, supported by assault units, attacked us both in school and warehouses. An assault cannon drove into the school yard and from a direct distance beat on the staircase. I remember that I was standing on the ground floor right next to the cage. Next to me the wounded were falling. Around noon it was obvious that we would not be able to hold on and then for the first and last time Major "Witold" gave an order to withdraw. We retreated through the rubble of the ghetto. Artillery and mortars were hitting us completely unprotected. The "wardrobes" start to "rattle". - salvo mortars. We fall to the ground. In a moment there is a violent explosion with a huge blast somewhere behind us. I raise my head and look back. An incredible view. Huge beams and boulders from the rubble fly up several stories high. Smoke and dust choke my breath. Germans take over the school and warehouses, will they follow us? At the same time "Zoska" from Mlynarska Street to Spokojna Street is under heavy attack. Attack after attack on the school. Lieutenant Colonel "Radoslaw" in order to avoid encirclement led battalion "Broom" personally to counter-attack on Germans from the south in the direction of Stawki Street, supported by the last tank of "Wacek". A complete success. Germans escape. Lieutenant Colonel "Radoslaw" is heavily wounded, his brother killed, the commander of "Miot³a" Battalion - Captain Niebora. We lose the last tank. The command of "Radoslaw" Grouping is taken over by its chief of staff, Major "Bolek", in place of the injured one.
Czata" Battalion 49 goes back to the magazines at Stawki, "Broda" and "Miot³a" occupy the school where we were still today.
The staff of "Czata 49" retreated through the ghetto (I don't remember exactly) - to Muranowska Street, or further to some street in the Old Town. I remember sitting with other boys and girls in the stairwell of some house, and in spite of everything that had happened so recently - we were singing partisan, lrgion and insurgent songs. We did not know then about the serious injury of our Colonel. Although we also did not yet know about the successful counter-attack of our troops - there was a relaxation after the morning hell and nightmarish retreat. We sang despite the fact that we did not know whether we would not be followed by German units. It became calmer, as it were. Why? We soon found out from our colleagues and friends.
On 12 August, after very heavy fights, we lost again both the school and the warehouses in Stawki. It was evident that the Germans wanted at all costs to eliminate the resistance of the insurgents, not only in the westernmost parts of the city, but also to destroy the resistance of the entire Old Town at once. It did not succeed, neither now nor in the following days. Radoslaw" grouping played a small role in it, because by tying up the main German forces for almost 2 weeks, it allowed to organize and consolidate the defence of the Old Town.