poniedziałek, 27 lipca 2015

Kotliny - Łódź - Obóz Łąkowa - Okupacja - Rodzina Sadowskich i Kopów - cz.2



Wspomnienia pani Janiny Sadowskiej, rodzice Łuczka Jan i Józefa.
Józefa i Jan Łuczka, rodzice, pochowani na cmentarzu w Kurowicach. stempel fotografa Leonar, Tomaszów Maz.,ul.Wojciechowskiego 14

Janina Łuczka-Sadowska jak dziecko, ok.1935, stempel fotografa Leonar Tomaszów Maz.ul.Wojciechowskiego 14
 Jest to dalszy ciąg wspomnień pani Janiny, która mieszka w Kotlinach, wspomina swojego ojca i czas 2 Wojny Światowej.
- Dokładnie pamiętam datę 6 czerwca 1940 roku, o godzinie 6 rano przyszli do nas Niemcy, myśmy jeszcze spali, (ja urodziłam się w 1932 roku, byłam jeszcze mała). Powiedzieli do mojej babci, że ma się natychmiast z rodziną, spakować tylko podręczne bagaże, gdyż wysyłają ją na zachód, do Niemiec.


Antonina Kopa, babcia
- Babcia, gdzie kiedy, do jakich Niemiec???
-A tu, z tyłu za nimi stoi Niemiecka rodzina, która ma zając nasz dom. Nazywali się Felkier, mieszkali w Cisowie koło Rokicin.
- Z Cisowa, dziadzie takie co miało ze 3 mordzyny, czy dwie i przyszedł na nasze gospodarstwo!.
- A nas proszę pana wsadzili na wóz, końmi powoził Sołtys, razem z babcią, mamą i nas dwójką dzieci (ja i mój młodszy brat). Zawieźli nas do Gminy w Brójcach, tam czekaliśmy na samochody, jak przyjechały, to nas załadowali jak psów i zawieźli do Łodzi na ulicę Łąkową do obozu.
- Rodzina Felkierów mieszkała do wyzwolenia w naszym domu, jak Niemcy w 1945 roku uciekali, to oni zwiali razem z nimi.
- Zamieszkaliśmy wszyscy na tej Łąkowej, mnie przeszmuglował stamtąd mój chrzestny który mieszkał na Chojnach. Kiedy dowiedział się, że na tu zabrali, wziął swoje dziecko i żonę(siostrę mamy) i założył mi córeczki czapeczkę, i tak mnie wyniósł. Ciocia wcześnie wyszła ze swoją córką.
- Do momenty wyniesienia, to ja tam byłam dobre pół roku, byłam chora miałam anginę ropną, dusiłam się. To samo było z moim bratem, był bardzo chory, wujek jak się dowiedział przyniósł naftę, bo to w tym czasie było jedyne lekarstwo na szkarlatynę. Brat się dusił, leciała mu z ust piana. Wujek tą samą metodą jak ze mną, wziął swojego syna i wyprowadził mojego brata. Bo mojego brata szykowali na wywózkę do Niemiec, był blondynem, chcieli go zniemczyć. Na Łąkowej pozostały, babcia z mamą, nami nie miał się kto opiekować. Mieszkałam z bratem u takiego pana który był służącym u babci, on wziął nas do siebie. Mama z babcią jeszcze długo były na Łąkowej. Ten co się nami opiekował, poszedł ze swoją siostrą , przebrali mamę, ona wyszła, a oni później. Gorzej było z babcią Antoniną Kopą, oni ją znali, wiedzieli kim jest. Jak mama była już w Kurowicach, to dopomógł zięć babci, przyjął Volkslistę i pomógł się babci wyjść z obozu.
Miał duże możliwości, znał dużo miejscowych Niemców, także z Bukowca, m.in. Eglera .
Dali nam wszystkim takie mieszkanie u takiej pani co była jakaś rodzina do mojej babci, ona nas przyjęła do siebie na mieszkanie. Ten znajomy Niemiec Egler pracował w mleczarni w Kraszewie. Właścicielem był Niemiec o nazwisku Gierek (był bardzo blisko spowinowacony z Edwardem Gierkiem, sławnym I Sekretarzem PZPR), jego żona była Polką, pochodziła ze szlacheckiej rodziny. To dzięki niej mój tata dostał w mleczarni pracę.
Zdjęcie z ok.1935 roku, most zbudowany przez dziadka Kopę w dniu 10.12.1913 roku, stoi do dnia dzisiejszego w Kotlinach, na zdjęciu mieszkańcy Kotlin.



Czas okupacji, pani Janina z prawej strony akordeonisty - Kotliny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz