LATA OKUPACJI
NIEMIECKIEJ
Pojawiło się nowe słowo; ERZATZ /coś zastępczego / ponieważ Niemcy prowadzili wojnę z Ameryką, nie było prawdziwej kawy. Kawę produkowano z palonego jęczmienia i mielono jak ziarna kawy
Obywatel
zamieszkujący terytorium
Niemiec, miał 100 procent
niemieckości.
-
Ci spoza
terytorium Niemiec,
odpowiednio; 75 50
25 procent. Na
przykład, ale to mój
domysł; W małżeństwie mieszanym, gdy mąż
miał 75 procent, a
żona O procent mieli
37,5 procent.
W miarę zbliżania się frontu, coraz więcej kolonistów, opuszczało swoje gospodarstwa, uciekając na zachód. Szczególnie ci, którzy mieli, czego się bać. W czasie trwania powstania warszawskiego i po upadku, gdy Niemcy systematycznie palili miasto, z Olechowa widać było łunę, palącej się Warszawy.
Kilka dni przed wyzwoleniem, Rosjanie zbombardowali stacje kolejowe; Łódź- Widzew i Łódź – Olechów. Nocą było widno jak w dzień. /Flary / Bomby lotnicze, możliwe że świadomie, były zrzucane jakieś 200 m równolegle do torów. Żeby Niemców postraszyć,ale infrastruktury, nie zniszczyć, która po kilku dniach, przeszła w ich ręce.
Mieszkańcy Olechowa i Ustronia - Wesele - Własność rodziny Keinertów.
Einwohner von Olechow und Ustron - Eigentum der Familie Keinert.
Ci koloniści którzy
pozostali w Olechowie, mogli być
osądzeni i skazani
na śmierć /bez sądu /
w ciągu 48
godzin. W Olechowie
jak mi wiadomo, to
nie zdarzyło się.
Kolonistom za odstępstwo od narodu, odbierano gospodarstwo. Nie robili tego błyskawicznie, tak jak to robili Niemcy. Kolonista odstępował gospodarstwo, nowemu właścicielowi, bywało, że dalej mieszkał w jednej izbie, czekając na transport kolejowy do Niemiec, w ramach; Czerwonego Krzyża. Często zostawał, parobkiem na swoim gospodarstwie a parobek zostawał gospodarzem.
Wielu uciekało przez /zieloną granicę / Szczególnie zimą, gdy Odra była zamarznięta. Korzystano z usług, szmuglerów /przemytników / Ojciec opowiedział mi historię dość humorystyczną; polski gospodarz, mieszkaniec Olechowa miał upodobanie, do kart i mocnych trunków. Tak zapędził się w swoim hazardzie, że był zmuszony za długi, zastawić gospodarstwo rolne. Gospodarstwo zlicytowano. Nabywcą był kolonista, parobkiem został zlicytowany gospodarz. Po wyzwoleniu, kolonista uciekł, a właścicielem został ponownie, zlicytowany gospodarz.
Po wojnie, kiedy zimy
były srogie, z miejscowych
stawów, wycinano piłami tafle
lodu. Wozami konnymi transportowano do
Łodzi. Przechowywano obsypując trocinami.
Około 1955 r.
Olechów doczekał się
elektryczności, na jedną izbę
jedna żarówka i
jedno gniazdko 220 v. Przyłącza były
jednofazowe. Babcia nie mogła
się nadziwić, jak nafta
płynie tymi przewodami?
Po wyzwoleniu słyszałem
o dwóch wypadkach
związanych z amunicją, jeden w
Olechowie Małym, drugi w
Olechowie Dużym. Trzeci wypadek
był nietypowy, na stacji
kolejowej w Olechowie
ładowano broń zalegającą
na stacji. Mężczyźni
wystrzeliwali naboje pozostawione
w lufie, kobiety ładowały
na wagony. Pilnujący tej
roboty żołnierz rosyjski,
przyłożył do twarzy
rurę Panzerfaustu i
nacisnął na spust, całą
twarz miał zmasakrowaną.
Załadowali go na
platformę kolejową, podczepili
lokomotywę i zawieźli
do Łodzi, do szpitala.
Historia lubi się
powtarzać.
Mnie też lokomotywa zawiozła do szpitala. Miałem jakieś pięć lat, mieszkałem z mamą w baraku kolejowym między torami, blisko lokomotywowni. Aktualnie jakieś 30 m. od kładki. Barak zajmowały kobiety z dziećmi, zatrudnione na stacji. Graliśmy boso w piłkę nożną na barakowym korytarzu, za piłkę służyła nam puszka po konserwach. Skończyło się tym że puszka zawisła na moim kciuku, od lewej nogi. Zawieźli mnie /Pendlem / Pociągiem służbowym do szpitala, udało się, palec uratowali.
Był też wypadek z amunicją podstępną, chłopcy znaleźli na stacji zegarek i długopisy. Przynieśli do domu, po obiedzie mieli to obejrzeć, ale ten jeden był niecierpliwy, nakręcił zegarek, który wybuchł przed jego oczami, chłopiec oślepł.
Miałem też
osobiste wspomnienia związane
z amunicją i
bombami lotniczymi. Rozpalaliśmy
ognisko, wrzucaliśmy naboje do
środka, chowaliśmy się za
mur. Wybuchy następowały jeden
Drugie zdarzenie; na polach w pobliżu stacji kolejowej, było dużo niewybuchów lotniczych, z tego bombardowania. Myśmy wskazali saperom gdzie one się znajdują. W nagrodę za właściwą postawę, zrobili nam fotografię z tymi bombami, które ukazało się w Dzienniku Łódzkim. Staliśmy się sławni. Drugi artykuł o naszych wyczynach pojawił się też w Dzienniku Łódzkim i miał tytuł; Mali złodzieje. Sokiści przyłapali nas jak wykradaliśmy aparaturę elektryczną z uszkodzonych elektrowozów. Skończyło się na rocznym kuratorze sądowym, bo nie kradliśmy dla zysku tylko w / celach naukowych. /
W tym czasie pojawiła się stonka, którą rzekomo zafundowali nam Amerykanie. Cała szkoła poszła na pola w poszukiwaniu stonki ziemniaczanej, do miejscowej Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej im. Konstantego Rokosowskigo w Olechowie Małym. Szefem był pan Karolewski. Członek spółdzielni p. Kiełek, pokazał nam fotografię stonki, umieszczoną w Świerszczyku /czasopismo dla dzieci /. Nawet dość dokładnie przeszukiwaliśmy te pola ziemniaczane, ale stonki nie znaleziono. Do zwalczania stonki używano AZOTOXU. W domu były karaluchy, takie czarne robaki wielkości chrabąszcza. Wychodziły z ukrycia gdy zgasiło się światło. Tylko jeden raz mama posypała Azotoxem. Podobno promieniowanie bomby atomowej im nie szkodzi, Azotox dał radę, karaluchy zniknęły.
Dziwne upodobania mają Pluskwy. Mieszkaliśmy w stary domu drewnianym, ściany wewnątrz obite trzciną i otynkowane. Tynk był popękany. Nocą pluskwy wychodziły z ukrycia i o dziwo, mnie który spałem przy ścianie nie kąsały, tylko piły krew z mojej siostry, która spała dalej od ściany. Przypuszczam że znaczenie ma grupa krwi.
W lokomotywowni
były prysznice. /ojciec był
kolejarzem / tam pierwszy raz
w życiu wziąłem
prysznic.
Były też trzy zbiorniki p. poż. W których wolno było się kąpać. Jeden basen miał nawet trampolinę. Niestety zdarzył się śmiertelny wypadek. Z wieczora dwie dziewczynki pływały na wrzuconym do wody podkładzie kolejowym. Podkład obrócił się, dziewczynka utonęła.
Na 1-go Maja lokomotywy ustrojone były brzozami i biało czerwonymi flagami. Pamiętam na filarach lokomotywowni, wisiały plakaty małej dziewczynki i napis; Mam 8-siem lat, tyle co moja Ojczyzna.
Pamiętam też Wybory do Sejmu, był to i jest, obywatelski obowiązek. Mój sąsiad był leniwy i nie poszedł do szkoły oddać głos. Wieczorem przyjechali po niego, oddał głos. Po wyjściu z lokalu wyborczego, dostał kilka gumowych pałeczek i ochoczo ruszył pieszo do domu.
Stan wojenny to już wspomnienia w zasięgu ręki. Codzienność, kolejki po wszystko i nielegalny handel wymienny, kartki na mięso, alkohol i papierosy. Za 0,5 litra wódki z Wiączynia do Andrzejowa przywieźli mi wóz konny gliny do ogrodu.
Każdy z nas uważał że zrobił dobry interes. Zaopatrzeniowiec z firmy w której pracowałem załatwił nam buty i tytoń wraz z bibułą. Na ślusarni ruszyła produkcja maszynek, do produkcji papierosów. Trzy wałki i materiał z parasolki. Tytoń wkładało się między wałki, obracając, wałeczkami tytoń ugniatał się przypominając papierosa. Następnie wprowadzało się bibułę którą trzeba było poślinić. Obrócić kilka razy wałeczki i papieros był gotowy. Dzieci szybko opanowały produkcję papierosów, poprawiając sytuację materialną rodziny. Za papierosy i alkohol można było kupić wszystko.
Ruszyła produkcja bimbru. Ja produkowałem niewielkie ilości winiaku, bardzo dobry do pączków, plus płatki z dzikiej róży. Nauczył mnie tego mój teść Ławniczek. Oto jego historia; Uciekając z Ukrainy, po wyzwoleniu znalazł się w woj. lubelskim. Zamieszkali na wsi, oczywiście wszyscy pędzili bimber. Pewnego dnia, władza zarekwirowała wszystkie bimbrownie. Po dwóch tygodniach kurier gminny powiadomił teścia; Ma się zgłosić z wozem konnym wieczorem, do Urzędu Gminnego. Pojechał oddali mu aparaturę, pod warunkiem że wyprodukuje potrzebną ilość bimbru, na zbliżający się zjazd powiatowy. Ile wyprodukuje dla siebie, jego sprawa. Teściu zapytał dlaczego ja ? Bo cała wieś orzekła że produkuje najlepszy bimber.
Kwitło życie kulturalne. Ze szkoły zawieźli nas do Łodzi, do teatru kukiełek. Dowiedziałem się że, wszelkie zło i niepowodzenia Rządu, to wina; /kułaków/ Drugie zdarzenie, jakieś 500 m od szkoły w kierunku Andrzejowa, była nowo wybudowana remiza strażacka, za nią pełnowymiarowe boisko piłkarskie. Graliśmy mecz Dąbrowa – Olechów. Ja stałem na obronie, nie miałem Adidasów tylko / trepy /cholewa skórzana podeszwa drewniana. Po meczu rywale przyznali; byłem nie do przejścia.
Pamiętam też pierwszą szkolną wizytę u lekarza. Poszliśmy całą klasą pieszo, do szkoły przy ul. Niciarnianej teraz przy / CSK / Było to ogólne badanie uczniów i szczepienie. Czekaliśmy całą klasą na korytarzu. Pani higienistka otworzyła drzwi gabinetu i powiedziała; proszę się rozebrać. Kolega zrobił to co powiedziała, rozebrał się do naga.
Szkoła organizowała
półkolonie, w drewnianym budynku
szkolnym, na przeciwko szkoły
murowanej, obok sadu kierownika
szkoły. Dzieci przebywały
od godz. 8-mej
do 16-tej.
Była tam
kuchnia w której
przygotowywano posiłki /
dary żywnościowe od
UNRA /. Po obiedzie obowiązkowa
drzemka. W kącie
za piecem kaflowym
stała butelka z
tranem. Każdy musiał
wypić jedną łyżkę
stołową tranu, oczywiście z
tej samej łyżki.
Horst Milnikel
/ Pastuch / 25 04. 2023 r.
Mieszkańcy Olechowa i Ustronia - Wesele - Własność rodziny Keinertów.
Einwohner von Olechow und Ustron - Hochzeit - Eigentum der Familie Keinert.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
JAHRE DER DEUTSCHEN BESATZUNG
Wie ich bereits in Olechów erwähnt habe, waren die Gastgeber deutschsprachige Kolonisten. Die polnischen Gastgeber waren meines Wissens vier. Bis zum Ausbruch des Zweiten Weltkriegs war das Zusammenleben der Bevölkerung ganz normal. Ohne größere Konflikte. Nach dem Einmarsch der Besatzungstruppen änderte sich nicht viel zwischen den Nachbarn. Es wurden Zwangsabgaben in Naturalien eingeführt: Getreide, Kartoffeln, Schweine. Sogenannte Kontingente, die nach dem Krieg von der Volksregierung aufrechterhalten wurden.
Ein neues Wort tauchte auf: ERZATZ (Ersatz), denn die Deutschen befanden sich im Krieg mit Amerika, es gab keinen richtigen Kaffee. Kaffee wurde aus gerösteter Gerste hergestellt und wie Kaffeebohnen gemahlen.
Anstelle der zur Wehrmacht einberufenen Kolonisten wurden polnische Jugendliche geschickt. / Die Kolonisten wurden als Deutschsprachige gezwungen, die Volksliste zu unterschreiben. Wer nicht zustimmte, verlor seinen Hof und wurde zur Zwangsarbeit eingesetzt. In extremen Fällen wurde er in ein Konzentrationslager geschickt. Nach dem, was ich herausgefunden habe, waren die Volkslisten unterschiedlich;
Ein Bürger, der auf deutschem Gebiet lebte, hatte 100 Prozent Deutschtum.
Diejenigen, die außerhalb des deutschen Staatsgebiets lebten, hatten 75, 50 oder 25 Prozent. Wenn zum Beispiel in einer gemischten Ehe der Mann 75 Prozent und die Frau 0 Prozent hatte, hatten sie 37,5 Prozent.
Als die Front näher rückte, verließen immer mehr Kolonisten ihre Farmen und flohen in den Westen. Vor allem diejenigen, die etwas zu befürchten hatten. Während und nach dem Warschauer Aufstand, als die Deutschen die Stadt systematisch niederbrannten, konnte man von Olechów aus die Glut des brennenden Warschaus sehen.
Einige Tage vor der Befreiung bombardierten die Russen die Bahnhöfe Łódź- Widzew und Łódź-Olechów. Nachts war es hell wie der Tag. /Flary / Fliegerbomben wurden, möglicherweise absichtlich, etwa 200 m parallel zu den Gleisen abgeworfen. Um die Deutschen zu erschrecken, aber nicht, um die Infrastruktur zu zerstören, die nach einigen Tagen in ihre Hände überging.
Die in Olechów verbliebenen Kolonisten konnten innerhalb von 48 Stunden zum Tode verurteilt werden, und zwar ohne Gerichtsverfahren. Soweit ich weiß, geschah dies in Olechów nicht.
Die Kolonisten wurden ihrer Höfe beraubt, weil sie von der Nation abgewichen waren. Sie taten dies nicht sofort, wie es die Deutschen taten. Der Kolonist trat den Hof an den neuen Besitzer ab und lebte manchmal weiterhin in einem Zimmer und wartete darauf, im Rahmen des Roten Kreuzes mit dem Zug nach Deutschland transportiert zu werden. Oft wurde er Knecht auf seinem Hof und der Knecht wurde Bauer.
Viele flohen über die /Grüne Grenze/ Besonders im Winter, wenn die Oder zugefroren war. Mein Vater erzählte mir eine lustige Geschichte: Ein polnischer Bauer, der in Olechów wohnte, hatte eine Vorliebe für Karten und starke Getränke. Er verstrickte sich so sehr in sein Glücksspiel, dass er als Gegenleistung für seine Schulden gezwungen war, seinen Hof zu verpfänden. Der Hof wurde versteigert. Der Kolonist war der Käufer, das Gehöft wurde versteigert. Nach der Befreiung floh der Kolonist und der Besitzer wurde wieder zum versteigerten Bauern.
Nach dem Krieg, in den strengen Wintern, wurden Eisplatten mit Sägen aus den örtlichen Teichen geschnitten. Sie wurden auf Pferdewagen nach Łódź transportiert. Dort wurden sie mit Sägemehl gelagert.
Um 1955 erhielt Olechów Strom, mit einer Glühbirne und einer 220-V-Steckdose pro Zimmer. Die Anschlüsse waren einphasig. Konnte Oma nicht staunen, wie das Petroleum durch diese Drähte floss?
Nach der Befreiung hörte ich von zwei Munitionsunfällen, einem in Olechów Mały und dem anderen in Olechów Duża. Der dritte Unfall war ungewöhnlich: Auf dem Bahnhof in Olechów wurden Waffen geladen, die in der Nähe des Bahnhofs lagen. Die Männer feuerten die im Lauf verbliebenen Patronen ab, die Frauen luden sie auf die Waggons. Der russische Soldat, der die Arbeit bewachte, hielt sich ein Panzerfaustrohr ans Gesicht und drückte ab, sein ganzes Gesicht wurde massakriert. Sie luden ihn auf einen Bahnsteig, koppelten eine Lokomotive an und brachten ihn nach Lodz ins Krankenhaus.
Die Geschichte wiederholt sich gerne.
Die Lokomotive brachte auch mich ins Krankenhaus. Ich war etwa fünf Jahre alt und lebte mit meiner Mutter in einer Eisenbahnbaracke zwischen den Gleisen, in der Nähe des Lokschuppens. Jetzt sind es etwa 30 m bis zur Fußgängerbrücke. Die Baracke wurde von Frauen mit Kindern bewohnt, die auf dem Bahnhof beschäftigt waren. Wir spielten im Barackengang barfuß Fußball und benutzten eine Blechdose als Ball. Am Ende hing die Dose an meinem Daumen, an meinem linken Bein. Sie brachten mich mit dem /Pendel/ Servicezug ins Krankenhaus, es hat geklappt, der Finger wurde gerettet.
Es gab auch einen Unfall mit Trickmunition, die Jungs fanden eine Uhr und Stifte am Bahnhof. Sie brachten sie nach Hause, nach dem Mittagessen sollten sie sie sich ansehen, aber der eine war ungeduldig, er schraubte die Uhr um, die vor seinen Augen explodierte, der Junge wurde blind.
Ich hatte auch persönliche Erinnerungen im Zusammenhang mit Munition und Fliegerbomben. Wir zündeten ein Lagerfeuer an, warfen Patronen hinein und versteckten uns hinter einer Mauer. Die Explosionen kamen eine nach der anderen, nur war niemand sicher, ob es der letzte Schuss war.
Das zweite Ereignis: Auf den Feldern in der Nähe des Bahnhofs lagen viele nicht explodierte Flugzeugbomben, die von diesem Bombardement stammten. Wir wiesen die Pioniere darauf hin, wo sie sich befanden. Als Belohnung für unser richtiges Verhalten machten sie ein Foto von uns mit diesen Bomben, das im Dziennik Łódzki veröffentlicht wurde. Wir wurden berühmt. Ein zweiter Artikel über unsere Heldentaten erschien ebenfalls im Dziennik Łódzki und trug den Titel: Mali złodzieje. Die Sokisten erwischten uns beim Diebstahl von elektrischen Geräten aus beschädigten Elektrolokomotiven. Wir bekamen ein Jahr Bewährung, weil wir nicht aus Profitgründen, sondern für / wissenschaftliche Zwecke gestohlen hatten. /
In dieser Zeit gab es einen Käfer, der angeblich von den Amerikanern zu uns gebracht worden war. Die ganze Schule ging auf der Suche nach dem Kartoffelkäfer aufs Feld, zur örtlichen landwirtschaftlichen Produktionsgenossenschaft Konstanty Rokosowski in Olechów Mały. Der Chef war Herr Karolewski. Ein Mitglied der Genossenschaft, Herr Kiełek, zeigte uns ein Foto des Käfers, das in Świerszczyk /einem Magazin für Kinder/ abgedruckt war. Wir haben die Kartoffelfelder sogar sehr gründlich abgesucht, aber der Käfer wurde nicht gefunden. Zur Bekämpfung der Käfer wurde AZOTOX eingesetzt. Es gab Kakerlaken im Haus, diese schwarzen Käfer von der Größe eines Käfers. Sie kamen aus ihren Verstecken, wenn man das Licht ausschaltete. Nur einmal hat meine Mutter Azotox gespritzt. Anscheinend schadet ihnen die Strahlung der Atombombe nicht, das Azotox hat gewirkt, die Kakerlaken sind verschwunden.
Die Bettwanzen haben einen merkwürdigen Geschmack. Wir wohnten in einem alten Holzhaus, die Wände innen mit Schilfrohr verkleidet und verputzt. Der Putz war rissig. Nachts kamen die Bettwanzen aus ihren Verstecken, und überraschenderweise wurde ich, die direkt an der Wand schlief, nicht gebissen, sondern trank das Blut meiner Schwester, die weiter weg von der Wand schlief. Ich nehme an, die Blutgruppe spielt eine Rolle.
In den 1950er Jahren herrschte auf dem Bahnhof von Olechów reges Treiben, es gab ein Kino, eine Kantine, einen Zahnarzt.
Im Lokschuppen gab es Duschen. /Mein Vater war Eisenbahner, dort habe ich das erste Mal in meinem Leben geduscht.
Es gab auch drei Feuertanks. In denen durfte man baden. Ein Becken hatte sogar ein Trampolin. Leider gab es einen tödlichen Unfall. Am Abend schwammen zwei Mädchen auf einer Eisenbahnschwelle, die ins Wasser geworfen worden war. Die Schwelle kippte um, das Mädchen ertrank.
Am 1. Mai wurden die Lokomotiven mit Birken und weißen und roten Fahnen geschmückt. Ich erinnere mich, dass an den Säulen des Lokomotivdepots Plakate mit einem kleinen Mädchen und der Aufschrift "Ich bin 8 Jahre alt, so alt wie mein Heimatland" hingen.
Ich erinnere mich auch an die Parlamentswahlen, es war und ist eine Bürgerpflicht. Mein Nachbar war faul und ging nicht in die Schule, um seine Stimme abzugeben. Am Abend wurde er abgeholt, und er gab seine Stimme ab. Nachdem er das Wahllokal verlassen hatte, holte er sich ein paar Gummistöcke und machte sich eifrig zu Fuß auf den Heimweg.
Das Kriegsrecht ist nur noch eine Erinnerung in Reichweite. Alltag, Warteschlangen für alles und illegaler Tauschhandel, Rationskarten für Fleisch, Alkohol und Zigaretten. Für 0,5 Liter Wodka brachten sie mir einen Pferdewagen mit Lehm von Wiączyń nach Andrzejów für den Garten.
Alle dachten, sie hätten ein gutes Geschäft gemacht. Der Lieferant der Firma, in der ich arbeitete, besorgte uns Schuhe, Tabak und Löschpapier. In der Schlosserei begann die Produktion von Maschinen zur Herstellung von Zigaretten. Drei Walzen und ein Schirm. Der Tabak wurde zwischen den Walzen eingelegt, die Walzen drehten sich und kneteten den Tabak so, dass er einer Zigarette ähnelte. Der Tabak wurde dann in die Walzen eingelegt und der Tabak wurde so geknetet, dass er einer Zigarette ähnelte. Die Walzen wurden einige Male gedreht, und die Zigarette war fertig. Die Kinder beherrschten die Herstellung von Zigaretten schnell und verbesserten so die finanzielle Situation der Familie. Für Zigaretten und Alkohol konnte man alles kaufen.
Die Herstellung von Schnaps begann. Ich stellte kleine Mengen von Weinbrand her, der sich sehr gut für Krapfen eignet, sowie Hagebuttenblüten. Dies wurde mir von meinem Schwiegervater Ławniczek beigebracht. Hier ist seine Geschichte: Er floh aus der Ukraine und fand sich nach der Befreiung in der Provinz Lublin wieder. Sie ließen sich auf dem Land nieder, und natürlich brannten alle Schnaps. Eines Tages beschlagnahmten die Behörden alle Schnapsbrennereien. Nach zwei Wochen benachrichtigte der Gemeindekurier seinen Schwiegervater, er solle sich abends mit einem Pferdewagen im Gemeindeamt melden. Er fuhr los, und man übergab ihm den Apparat unter der Bedingung, dass er die erforderliche Menge Schnaps für die bevorstehende Bezirksversammlung produziere. Wie viel er für sich selbst produzieren würde, war seine Sache. Mein Schwiegervater fragte: "Warum ich? Weil das ganze Dorf entschieden hat, dass er den besten Branntwein herstellt.
Wie ich bereits erwähnt habe, lag die alte Backsteinschule direkt an der Straße, dahinter der Schulhof und dann der Friedhof. Wir spielten Fußball, ich schoss auf ein Tor. Der Ball traf die Zelle, in der der Schulleiter Kohle aufbewahrte. Der Aufprall des Balles war so stark, dass das Brett herunterfiel und die Kohle herausfloss. Nach einer Weile kam der Direktor der Schule vorbei und bemerkte die verschütteten Kohlen, und es wurde ein Rat einberufen. Wer wagte es, dem Schulleiter die Kohle zu stehlen?
Das kulturelle Leben blühte. Von der Schule aus nahmen sie uns mit nach Lodz ins Puppentheater. Ich lernte, dass die Schuld an allen Übeln und Misserfolgen der Regierung bei den Kulaken lag. Das zweite Ereignis, etwa 500 Meter von der Schule entfernt in Richtung Andrzejów, war eine neu gebaute Feuerwache, hinter der sich ein Fußballplatz in voller Größe befand. Wir spielten ein Spiel zwischen Dąbrowa und Olechów. Ich stand in der Verteidigung und hatte keine Adidas, sondern nur eine Holzsohle mit Leder- und Laufsohlen. Nach dem Spiel haben die Gegner zugegeben, dass ich unpassierbar war.
Ich erinnere mich auch an meinen ersten Schulbesuch beim Arzt. Wir gingen mit der ganzen Klasse zu Fuß zur Schule in der Niciarniana Straße, die jetzt neben dem CSK liegt. Es war eine allgemeine Schüleruntersuchung und Impfung. Wir warteten mit der ganzen Klasse im Korridor. Die Hygienikerin öffnete die Bürotür und sagte: "Ziehen Sie sich bitte aus. Ein Klassenkamerad tat, was sie sagte, er zog sich nackt aus.
Die Schule veranstaltete ein Schulhalbjahr in einem hölzernen Schulgebäude gegenüber der Backsteinschule, direkt neben dem Obstgarten des Schulleiters. Die Kinder blieben von 8 Uhr morgens bis 16 Uhr nachmittags.
Es gab eine Küche, in der Mahlzeiten zubereitet wurden (Lebensmittelspenden von UNRA). Nach dem Mittagessen gab es einen obligatorischen Mittagsschlaf. In der Ecke hinter dem Kachelofen stand eine Flasche mit Fischöl. Jeder musste einen Esslöffel Fischöl trinken, natürlich aus demselben Löffel.
Horst Milnikel / Hirte / 25. 04. 2023.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz