poniedziałek, 27 stycznia 2020

75 rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau - Będków - Bracia Czarneccy


    Dzisiaj mija 75. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Obecnie jest tyle zamieszania, nienawiści i niezrozumienia, że tak naprawdę młodsze pokolenia nie rozumieją o co chodzi...Powinniśmy wszyscy pochylić głowy, w tym dniu powinniśmy myśleć o tych wszystkich, którzy przekroczyli jako więźniowie bramy tego obozu zagłady. Ja pochylam swoją głowę i oddaję cześć wszystkim pokrzywdzonym. Materiał poniżej dedykuję jako przestrogę, że wolność nie jest dana nikomu na wieczność. Walczmy o nią mądrością i przyjaźnią do bliźnich. Nigdy więcej wojen i obozów zagłady!



    Darek Konewka (jesteśmy blisko spokrewnieni), zna wszystkich mieszkańców Będkowa, to właśnie on otwiera przysłowiowe drzwi do ludzi których po kilkudziesięciu lat mojej nieobecności, dzięki niemu mogę odwiedzić i przeprowadzać rozmowy. W ten właśnie sposób mogłem spotkać się z panią Natalią Czarnecką. Ponad 80-cio letnia mieszkanka Będkowa zaskoczyła mnie okazanym ciepłem podczas naszego pierwszego spotkania, pamiętała mnie jako małego chłopca, teraz zmieniłem się...jak wszyscy. Liczyłem się z tym, że pani Natalia posiada stare zdjęcia, jednak to co mi pokazała przeszło moje najśmielsze oczekiwania! Kilkadziesiąt starych, naprawdę starych zdjęć, przedstawiało wiele wątków, począwszy od tematów kościelnych, grupowych na których są mieszkańcy Będkowa, po wojskowe! Widząc na tych zdjęciach czołgi, defilujących polskich żołnierzy w okresie międzywojennym, miałem cichą nadzieję, że nie znalazły się one w zbiorze rodziny Czarneckich przypadkowo. Przeglądając te zdjęcia pani Natalia spytała mnie, czy chcę zobaczyć dokumenty przedstawiające tragiczną historię jej wujków Mariana i Jana Czarneckich. Biorąc do ręki telegramy, nie przypuszczałem, że wojskowe zdjęcia będą uzupełnieniem pasjonującej i zarazem tragicznej historii. Dlatego, pierwszym tematem będzie tragiczna historia braci Mariana i Jana Czarneckich.
Marian i Jan Czarneccy
Nie co dzień jest możliwość trzymania w rękach takich dokumentów. Dokumentów grozy, w tym właśnie momencie człowiek uświadamia sobie tragizm całej sytuacji, co jest warte ludzkie życie… Przychodzi pocztą świstek papieru informujący, że ten i ten zmarł, po prostu zmarł...Takich telegramów zostało wysłanych setki tysięcy.., Niemczy byli bardzo skrupulatni w dokumentacji. Samo kłamstwo i obłud, jedyną prawdą w tym wszystkim jest śmierć...Niema słowa o ludobójstwie, nieludzkim traktowaniu, zezwierzęceniu hitlerowskich oprawców..
Dwóch młodych ludzi umiera po miesiącu pobytu w hitlerowskiej kaźni! Obydwaj zostali deportowani do KL Auschwitz w dniu 18.9.1942 r. transportem zbiorowym. „Umierają”: Marian 19 października 1942roku na „zapalenie płuc”, natomiast Jan „umiera” dzień później, bo 20 października 1942 roku na ”nieżyt jelit przy ropowicy”….

    W międzyczasie prowadziłem intensywną korespondencję z Panem Szymonem Kowalskim
Zastępcą Kierownika Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Dzięki jego przychylności i uprzejmości (nie zawsze można uzyskać kopie dokumentów i dokładne informacje) mogłem otrzymać i zaprezentować w tym materiale, uzupełnienie tej tragedii. Serdecznie dziękuję Panie Szymonie!
Cieszę się bardzo, że pomogłem uzupełnić dokumentację dotyczącą obu braci, gdyż Muzeum nie posiadało skanów obu telegramów, także szczegółów z ich życia w Będkowie i uwięzienia w Tomaszowie Mazowieckim.


Szanowny Panie,
                  
bardzo dziękuję za e-mail z dnia 19 marca br. oraz przesłane skany dokumentów i fotografii.
Uprzejmie informuję, że po starannie przeprowadzonej kwerendzie wśród będących w naszym posiadaniu dokumentów, ustaliłem co następuje:
CZARNECKI Jan ur. 9.5.1903 r. Będków; zam. Będków, s. Adama i Feliksy z d. Lipińskiej; robotnik rolny; został deportowany do KL Auschwitz w dniu 18.9.1942 r. transportem zbiorowym.
W obozie oznaczony jako więzień Polak polityczny numerem 64351.
Pod datą: 16.10.1942 r. notowany w książce szpitala obozowego – blok 21 (chirurgia).
Pod datą: 20.10.1942 r. odnotowano Jego zgon w KL Auschwitz. W akcie zgonu jako oficjalną przyczynę śmierci podano nieżyt jelit przy ropowicy (Darmkatarrh bei Phlegmone); należy jednak pamiętać, że przyczyny zgonu podawane w aktach zgonu więźniów obozu były w dużej mierze fałszowane.

CZARNECKI Marian ur. 4.8.1910 r. Będków; zam. Będków, s. Adama i Feliksy z d. Lipińskiej; robotnik rolny; został deportowany do KL Auschwitz w dniu 18.9.1942 r. transportem zbiorowym.
W obozie oznaczony jako więzień Polak polityczny numerem 64350.
Pod datą: 12.10.1942 r. notowany w książce szpitala obozowego – rentgen.
Pod datą: 19.10.1942 r. odnotowano Jego zgon w KL Auschwitz. W akcie zgonu jako oficjalną przyczynę śmierci podano zapalenie płuc (Lungenentzündung). 

Podstawą źródłową powyższych ustaleń są:
- numerowe wykazy transportów przybyłych do KL Auschwitz;
- zbiór obozowych fotografii więźniów;
- książki szpitala obozowego – blok 21 i rentgen;
- księgi zgonów z KL Auschwitz.

W uzupełnieniu pragnę dodać, że dokumenty odnalezione i przechowywane w Archiwum Muzeum stanowią jedynie część akt wytworzonych podczas istnienia obozu. Ich analiza pozwala odtworzyć tylko w pewnym zakresie losy więźniów KL Auschwitz.
W końcowym okresie istnienia obozu, na polecenie władz SS, zniszczono większość akt obozowych, w celu ukrycia rozmiarów ludobójstwa oraz utrudnienia pociągnięcia do odpowiedzialności winnych zbrodni esesmanów - wśród tych dokumentów wiele zespołów akt personalnych, pozwalających zidentyfikować konkretne osoby przebywające w obozie.

W załączeniu przesyłam Panu skany fotografii obozowych. Oczywiście, wyrażam zgodę na ich publikowanie, bardzo proszę jednak o każdorazowe podawanie informacji, że pochodzą one z Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.
W celu uzupełnienia naszych informacji będę wdzięczny za przesłanie biogramów braci Czarneckich.

Z wyrazami szacunku\
Szymon Kowalski
Zastępca Kierownika Archiwum
Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau













Powyżej, telegram wysłany z KL Auschwitz – Birkenau, największego niemieckiego obozu koncentracyjnego zagłady, założonego w połowie 1940 roku w Oświęcimiu. Oświęcim jak i reszta okupowanej Polski został włączony w skład Trzeciej Rzeszy. Potrzeba budowy obozów zagłady była wielka, przepełnione więzienia i areszty musiały przyjmować następnych nieszczęśników. Nie wystarczyły masowe egzekucje, tylko niewielki procent więźniów był wypuszczany na wolność. Dla niemieckiego okupanta, wszyscy Polacy byli wrogami, ludźmi gorszego sortu. Masowe łapanki, każdego dnia setki, tysiące ludzi nie wracało do domu, ich nowym miejscem „zamieszkania” były więzienia i areszty. Jak wcześniej wspomniałem, obóz w Oświęcimiu przyjmował więźniów, według historyków trafiło do niego ponad 1,3 miliona osób. Ponad 150 tysięcy Polaków, 1,1 miliona Żydów (większość obywateli Polskich), 23 tysiące Romów i ponad 30 tysięcy innych narodowości. Ogółem męczeńską śmierć poniosło ponad 1,1 milion niewinnych istnień ludzkich. Wśród nich było dwóch braci urodzonych w Będkowie….





Wracam do wspomnień pani Natalii. Zapytałem, co może powiedzieć na temat tych tragicznych wydarzeń?
- Pamięć jest zawodna, pewne wątki znikają z mojej głowy. To, co mogę powiedzieć z całą pewnością, to to, że mój wujek Marian został aresztowany prze oddział SS. Był żołnierzem kampanii wrześniowej, po jakimś czasie przyjechał do Będkowa razem z kolegą i się ukrywał w domu swojego brata Jana. Gdyby nie donos jakiegoś sąsiada, prawdopodobnie Niemcy nigdy by go nie znaleźli… To jest tylko przypuszczenie, innym wątkiem było to, że zabito jakiegoś Niemca i oddziały policji i wojska szukali w Będkowie winnych tego zabójstwa.
- Fakt, faktem, że Mariana znaleziono i pod eskorta zawieziono do Gestapo w Tomaszowie lub w Brzezinach. W czasie akcji policji, Jan był w polu, nic nie wiedział o tej tragedii. Gdy wrócił do domu dowiedział się o wszystkim, tak jak stał zdecydował się pomóc bratu. Poszedł piechotą chcąc ratować swojego brata. Twierdził, że on to załatwi, niedługo wrócą oboje do domu…
- Nigdy więcej nie wrócili, nie wiem jak długo trzymano ich w mordowni gestapo, to, że wywieziono ich transportem do obozy koncentracyjnego, dowiedzieliśmy się później. 

Jest zbyt wiele białych plam w tej historii, czy jest szansa na dopisanie reszty, trudno powiedzieć. To samo dotyczy historii kaprala Mariana Czarneckiego jako żołnierza Wojska Polskiego. Nie mogę ugryźć tego tematu w żaden sposób.
Pani Natalia potwierdziła, że wojskowe zdjęcia były własnością Mariana







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz