niedziela, 28 stycznia 2024

Historia Olechowa - Lokomotywownia - Wspomnienia - Horst Milnikel


                                        LOKOMOTYWOWNIA    OLECHÓW   

                                                        Lata   powojenne

 

             Lokomotyw  obsługujących stację    kolejową  ŁÓDŹ   OLECHÓW   było  z  pewnością  kilkadziesiąt.  Większość  z  nich  była  w  ciągłej  drodze.  W  przerwie  między  wyjazdami  w  trasę,  w  Olechowie  realizowały  swoje  potrzeby.  Podobnie  jak  człowiek  szykuje  się  do  podróży.   Szykując  się  do  drogi,  obsługa  lokomotywy  musiała;

- Napełnić  zbiornik  zbiornik suchym  drobnym  piachem,  który  znajdował  się  obok  komina  lokomotywy.  Przed  składem  węgla,  znajdował  się  budynek   w  którym,  magazynowany, był suchy  bardzo  drobny  piach.  Napełniania  dokonywano,  wykorzystując  sprężone  powietrze.

Tak  jak  w  miastach, zimą   drogi  i  chodniki  posypujemy  piachem,  tak  maszynista,  ruszając  ciężkim  składem   wagonów,  lub  jadąc  pod  górę,  odpowiednią  dźwignią  uruchamiał  posypywanie  szyn  piachem,  który  sypał  się z rur przed  kołami  lokomotywy.

   Następnie  podjeżdżał   pod  skład  węgla, a  dokładnie  pod  /KRAN /  ŻURAW  DŹWIGOWY

  Obsługa  nawęglania  składała  się  z  4   pracowników,  jeden  z  nich   miał  uprawnienia do  obsługi  żurawia. Węgiel  ładowano  łopatami  do  stalowych  wózków,  jednotonowych.

 Wózkiem  podjeżdżano  pod  kran,  zaczepiano  odpowiednią  belkę  podwieszoną  do  haka gdy  wózek znalazł się  nad lokomotywą, /tendrem /  pracownik  stojący  na  pomoście, metalowym  prętem,  uderzał  w  rygiel,  uwalniając  blokadę, wózek  przechylał  się   pod ciężarem  węgla  i  zawartość  wysypywała  się.                                                                                                                            

   W  ciągu doby  lokomotywy  pobierały  kilka  wagonów  węgla.                                                  

 Węgiel  przywożony  wagonami rozładowywano ręcznie. / łopatami /  z  wagonów stojących  wzdłuż  muru  składu. W murze była przerwa na długość jednego wagonu.W ten sposób mogli  sobie  dorobić  w  czasie  pracy, sypiąc węgiel bezpośrednio do wózków. Za rozładunek tego wagonu, mieli  dodatkową  zapłatę.

    Kolejarze pracowali w systemie dwuzmianowym; 12 na 24 godziny. Zmiany trwały od 7 rano do 19  wieczór. Mimo że kolejarze mieli deputat węglowy, to wracając  z  roboty,  ci  którzy mieszkali na  wsi  przynosili do domu bryłę węgla. Niewdzięczne żony jeszcze narzekały, że węgiel źle się palił,  albo było za  dużo  popiołu..                                                                                                                     

    Opowiadano o takim tragikomicznym zdarzeniu;  Jeden z kolejarzy miał liczną rodzinę i dorabiał  sobie tym węglem. Była zima, w nocy spadł śnieg. Pechowiec niosąc dwie bryły  węgla,  na  postronku  przełożonym  przez  ramię, wpadł do dwumetrowej studzienki odwadniającej i zablokował się. Idący  na poranną zmianę kolejarz usłyszał rozpaczliwe wołanie: LUDZIE RATUJCIE, MOŻE BYĆ  NAWET  SOKISTA.

    Inne  zdarzenie. Nasi  ojcowie  pracowali  przy  nawęglaniu, mieszkaliśmy w Olechowie, to żony lub  dzieci, zanosiły obiad na skład węgla,  gdzie  obsługa  miała  swoje  pomieszczenie. Właśnie  żona  przyniosła  obiad, mąż  go  spożywał  a  pracownik  siedzący  obok  powiada; ubogi  ten  obiad.  MĄŻ  DO  ŻONY :  STEFCIU  JAK  TY  KRASISZ,  WSZYSTEK  TŁUSZCZ  OPADŁ  NA  DNO.

 Po  załadunku  węgla,  lokomotywa  jadąc  po  tym  samym  torze,  tankowała  wodę  do zbiornika  /tendra /  Lokomotywa  zatrzymywała  się  pod   obrotowym,  kranem wodnym...Pomocnik  obracał  ramię kranu /rura o średnicy 120 mm/ kierując ją w otwór wlewowy. Kołem żeliwnym, otwierał  przeływ wody.

       Osiedle  Kolejowe  i  Stacja  Kolejowa,  były  skanalizowane.  Oczyszczalnia  ścieków  była  w pobliżu wieży ciśnień, nazywano  ją;  /BIEROGICZNA /  Oczyszczoną  wodę,  kanałem podziemnym, doprowadzano,  do rzeki Olechówki, w okolicy Olechowa Małego.

   Wodę dostarczała  wieża  ciśnień,  studnie  głębinowe były, w dorzeczu rzeki NER. Po  zatankowaniu wody, lokomotywa  przejeżdżała jakieś 30 m., gdzie  odbywało się szlakowanie  / czyszczenie  paleniska /.  Odbywało się w ten sposób: Lokomotywa  stała  na  torach, w których był  kanał,  podobny jak kanał, w warsztacie samochodowym.W kanale był odpowiedniej wielkości i  kształtu, pojemnik stalowy, dopasowany do profilu kanału. Pomocnik może, odpowiedni pracownik,  wchodził do kanału, mając odpowiednią /gracę/ pręt stalowy zakończony blachą, wygarniał z  paleniska, żużel i popiół.

   Po  odjechaniu lokomotywy, wciągarką elektryczną wyciągano pojemnik ze szlaką z kanału.  Wciągarka podwieszona do stalowej belki, przemieszczała się poziomo, wysypując zawartość między  torami.

     Szlakę wykorzystywano do utwardzania dróg, na terenie stacji. W latach  50-tych tą szlaką  utwardzano drogę, do magazynów, oraz drogę od  ul. Przylesie do Osiedla  Kolejowego. Szlakę  transportowano ręcznie, używając JAPONEK – tą  robotę wykonywały kobiety.

   P/s  Ówczesne JAPONKI niczym nie przypominały /japonek/  teraźniejszych. Tamte miały w  uproszczeniu kształt jaja przeciętego poprzecznie. Objętości około 0,5 metra sześciennego.  Przemieszczała się na 2 stalowych  kołach, takich jak od maszyn rolniczych o średnicy 1,2 m.

  Jeżeli lokomotywa miała jakąś usterkę, wjeżdżała do parowozowni, gdzie dokonywano, przeglądu,  konserwacji, smarowania łożysk ślizgowych, drobnych napraw.Wymieniano żeliwne klocki  hamulcowe  z  lokalnej  odlewni.   W  szczycie  lokomotywowni  były, pomieszczenia  socjalne; natryski, szatnie itd. Na zewnątrz lokalna kotłownia. Skład węgla, w tym składzie, kolejarze  realizowali swoje deputaty węglowe.        

   PKP to instytucja poważna i odpowiedzialna ale zdarzają się wpadki. W latach siedemdziesiątych w  okolicy Częstochowy, zdarzył się wypadek kolejowy. W nocy pociąg osobowy, jak się potem  wyjaśniło jadąc pod górę, nieoczekiwanie zaczął się cofać. Pasażerowie pytają  konduktora,  dlaczego cofamy się do stacji z której dopiero co wyjechaliśmy?  Na to konduktor:  Na kolei już tak jest; RAZ DO PRZODU RAZ DO TYŁU,  no i po chwili zderzyli się  z  pociągiem, który jechał za nimi. Komisja  śledcza  wyjaśniła  przyczynę. Maszynista po przekroczeniu semafora, otworzył drogę dla następnego  pociągu,  ale  przysnął  jadąc pod górę nie dodał /gazu / i pociąg zaczął się cofać.

                                                                                         

                                                                                  Horst  Milnikel

                                                                                22.01.2024r. Łódź

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz