W dniu dzisiejszym ukazał
się w Gazecie Wyborczej materiał dotyczący cmentarza
ewangelickiego w Bukowcu. Nie jestem zadowolony z wielu
akapitów w tym reportażu.
Autorem tekstu jest młody stażem redaktor Michał Kwiatkowski,
rozmawialiśmy kilka godzin o Bukowcu i jego historii, gdyż jest to
temat rzeka... Mam żal , że nie mogłem autoryzować
tego tekstu, do czego miałem pełne prawo. W materiale znalazły się
nieścisłości. Pobrałem całość z materiału cyfrowego redakcji Gazety Wyborczej.
- Tu był rząd grobów marmurowych,
granitowych. Pomnik przy pomniku. Przeszlifowane trafiły na polskie
cmentarze - mówi Andrzej Braun. - Wszystko za przyzwoleniem miejscowych,
którzy nie dopuszczają myśli, że Niemcy też mogli być dobrzy.
Z centrum Łodzi
do Bukowca jest 20 km. Sypialniana wieś. Nowe wille, sklep spożywczy,
stacja benzynowa, fryzjer. Są też stare, pamiętające obie wojny światowe
drewniane domy. Jest nawet obserwatorium astronomiczne. I to, co
zostało z zabytkowego, dwustuletniego cmentarza.
Pomnik przy pomniku
Stary ewangelicki cmentarz leży na zachód od wsi, tuż przy ul. Rokicińskiej, na wysokości numeru 132. Zajmuje około 2 tys. kw. Łatwo go przeoczyć, bo wygląda jak zagajnik skrywający dzikie wysypisko śmieci.
Z trzystu nagrobków zostało niecałe dziesięć. Jest jeszcze kilkanaście płyt nagrobnych, są fragmenty pomników, betonowe obramowania i studnia. Inskrypcje są w języku niemieckim, większość nieczytelna. Gdzieniegdzie widać delikatne płaskorzeźby, miejsca po urwanych krzyżach i medalionach, cytaty z Pisma Świętego.
Najlepiej zachowała się inskrypcja na grobie rodziny Hartenberger. Karol i Maria byli małżeństwem. Najpierw umarła Maria - w 1851 r. Karol przeżył żonę o rok. Żył 62 lata.
Na cmentarzu chowano też dzieci. Herman Necel żył 26 dni. Zmarł w maju 1885 r.
Bez przeprowadzenia prac konserwatorskich pozostałych dat i nazwisk nie da się odczytać.
Pomnik przy pomniku
Stary ewangelicki cmentarz leży na zachód od wsi, tuż przy ul. Rokicińskiej, na wysokości numeru 132. Zajmuje około 2 tys. kw. Łatwo go przeoczyć, bo wygląda jak zagajnik skrywający dzikie wysypisko śmieci.
Z trzystu nagrobków zostało niecałe dziesięć. Jest jeszcze kilkanaście płyt nagrobnych, są fragmenty pomników, betonowe obramowania i studnia. Inskrypcje są w języku niemieckim, większość nieczytelna. Gdzieniegdzie widać delikatne płaskorzeźby, miejsca po urwanych krzyżach i medalionach, cytaty z Pisma Świętego.
Najlepiej zachowała się inskrypcja na grobie rodziny Hartenberger. Karol i Maria byli małżeństwem. Najpierw umarła Maria - w 1851 r. Karol przeżył żonę o rok. Żył 62 lata.
Na cmentarzu chowano też dzieci. Herman Necel żył 26 dni. Zmarł w maju 1885 r.
Bez przeprowadzenia prac konserwatorskich pozostałych dat i nazwisk nie da się odczytać.
Rozmawiamy wśród resztek nekropolii. - W Bukowcu to temat tabu. Ale ja nie mam skrupułów. Powoli rozgryzam te tajemnice - mówi Braun. - Kiedyś cmentarz otaczał piękny, wysoki na półtora metra mur z ręcznie robionego klinkieru.
Niejeden dom w Bukowcu stoi na tej cegle. Tutaj był cały rząd grobów - marmurowych, granitowych... Pomnik przy pomniku. Przeszlifowane trafiły na polskie cmentarze. Wszystko za przyzwoleniem miejscowych, którzy do teraz nie dopuszczają myśli, że Niemcy też mogli być dobrzy.
Tylko dwie polskie rodziny
O początkach Bukowca opowiada senator Ryszard Bonisławski, regionalista, przewodnik, prezes Towarzystwa Przyjaciół Łodzi: - Wieś powstała po drugim rozbiorze Polski, kiedy trafiliśmy do zaboru pruskiego. Wtedy zaczęto tutaj ściągać osadników. Powstały m.in. Nowosolna, Andrzejów i miejsce dziś zwane Bukowcem, które swoją aktualną nazwę otrzymało po drugiej wojnie światowej. Kiedyś osada nazywała się Königsbach. Osadnicy sprowadzili się tutaj z Badenii-Wirtembergii w 1803 r., prawdopodobnie z gminy Königsbach-Stein.
http://bi.gazeta.pl/im/c9/58/12/z19238857Q.jpg
Andrzej Braun
Z południa Niemiec pokonali bardzo długą drogę - prawie tysiąc kilometrów. Przyjeżdżali tu pracować na przyszłość swoich dzieci i wnuków. Na wyjazd najczęściej decydowały się całe rodziny, z reguły ludzie mniej zamożni. Musieli odbyć rozmowę w urzędzie municypalnym i podpisać umowę. Dostawali wolniznę, czyli długoterminową ulgę podatkową, kawałek ziemi, budulec. W kontrakcie osadniczym zawieranym z właścicielem gruntu ustalali wytyczenie miejsca pod cmentarz.
Do drugiej wojny w Bukowcu żyły tam tylko dwie polskie rodziny - na uboczu, bliżej lasu. Reszta to Niemcy.
Kiler przestał odwiedzać groby dziadków
Rozmawiam z kobietami, które pamiętają stary Bukowiec. Urodziły się w 1939 i 1936 r. Na spotkanie przyszły z córkami. Nie chcą, żeby podawać ich nazwiska.
Kobieta 1: - Do ul. Rokicińskiej mieszkali tacy bogatsi. A tu, na Dolnym Bukowcu, byli biedni. Sami sobie budowali domy, przeważnie drewniaki, ale niektórzy mieli murowane. Pod lasem na Wygodzie od strony Bukowca mieszkał bardzo bogaty Niemiec. Miał duży sad, wiele osób tam pracowało. Ojciec jeszcze niedługo przed śmiercią potrafił wymienić wszystkie niemieckie nazwiska dawnych mieszkańców. To byli bardzo dobrzy Niemcy. Ojciec dobrze ich wspominał. Pracował u Niemca, co mu żona umarła. Mówił, że po wojnie Polacy strasznie bili tych naszych Niemców. Tych, co nie wyjechali. Skóra schodziła z włosami, krew się lała. A jak ojciec mówił, by ich nie bili, to sam oberwał.
Kobieta 2: - Wszyscy, którzy tam bili, to byli ci, co u tych Niemców służyli.
Ostatnim Niemcem pochowanym na bukowskim cmentarzu
był Rauch. Został skatowany we wsi Stróże, dowlókł się do lasu pod
Kraszewem i tam zmarł. Jeden z Polaków, którzy u niego mieszkali,
pojechał po zwłoki w nocy. Zabrał do stodoły, do domu się bał. Obmył
ciało, zbił trumnę z desek w podłodze i pochował.
- To był maj 1945 r. - mówi Braun.
Po 1945 r. niemieccy mieszkańcy Bukowca przeszli przez obozy filtracyjne i wyjechali do Niemiec. Tylko jeden z nich, o nazwisku Kiler, wrócił do Polski. Zmarł w Łodzi w 2013 r.
Kobieta 1: - Kiler był bardzo w porządku facet. Z Anielą Matuszewską się ożenił, ona też fajna.
Andrzej Braun: - Opowiadał ze łzami w oczach, że przecież tutaj, na tym cmentarzu, leżą jego dziadkowie. Cała rodzina Kilerów.
Na długo przed swoją śmiercią Kiler przestał odwiedzać groby bliskich. Nie mógł patrzeć na to, co stało się z tym miejscem. Nie chciał o tym rozmawiać. Teraz rozmawiać nie chce jego żona Aniela. To dla niej zbyt tragiczne.
- To był maj 1945 r. - mówi Braun.
Po 1945 r. niemieccy mieszkańcy Bukowca przeszli przez obozy filtracyjne i wyjechali do Niemiec. Tylko jeden z nich, o nazwisku Kiler, wrócił do Polski. Zmarł w Łodzi w 2013 r.
Kobieta 1: - Kiler był bardzo w porządku facet. Z Anielą Matuszewską się ożenił, ona też fajna.
Andrzej Braun: - Opowiadał ze łzami w oczach, że przecież tutaj, na tym cmentarzu, leżą jego dziadkowie. Cała rodzina Kilerów.
Na długo przed swoją śmiercią Kiler przestał odwiedzać groby bliskich. Nie mógł patrzeć na to, co stało się z tym miejscem. Nie chciał o tym rozmawiać. Teraz rozmawiać nie chce jego żona Aniela. To dla niej zbyt tragiczne.
Mur zniszczony, bramy nie ma
Metalowe krzyże trafiały na złomowisko, podobnie jak żelazna brama. Połamane płyty nagrobne ktoś wrzucił do cmentarnej studni.
W starym Bukowcu ludzie się znają. Wiedzą, kto niszczył poniemiecki cmentarz. Wiedzą, które domy stoją na cmentarnych fundamentach. Ale nie chcą podawać nazwisk (- Po co nam spory i podziały? - mówią).
Kobieta 1: - My wiemy kto. Najwięcej w 1988 r.
Jej córka: - Podjeżdżali w biały dzień wozem konnym i zabierali z muru cegły.
Kobieta 1: - Na dom.
Córka: - Nie mogłam tego znieść, ale za młoda byłam. Nikt nie zwrócił uwagi. Jak oni się nie bali, że ich coś nie będzie straszyć?
Cmentarz miał piękne ogrodzenie - gruby mur z czerwonej cegły i bramę z ozdobnym wzorem.
Mur zniszczony, bramy nie ma
Metalowe krzyże trafiały na złomowisko, podobnie jak żelazna brama. Połamane płyty nagrobne ktoś wrzucił do cmentarnej studni.
W starym Bukowcu ludzie się znają. Wiedzą, kto niszczył poniemiecki cmentarz. Wiedzą, które domy stoją na cmentarnych fundamentach. Ale nie chcą podawać nazwisk (- Po co nam spory i podziały? - mówią).
Kobieta 1: - My wiemy kto. Najwięcej w 1988 r.
Jej córka: - Podjeżdżali w biały dzień wozem konnym i zabierali z muru cegły.
Kobieta 1: - Na dom.
Córka: - Nie mogłam tego znieść, ale za młoda byłam. Nikt nie zwrócił uwagi. Jak oni się nie bali, że ich coś nie będzie straszyć?
Cmentarz miał piękne ogrodzenie - gruby mur z czerwonej cegły i bramę z ozdobnym wzorem.
Kobieta 2: - Budował je mojego tatusia młodszy brat.
Bonisławski: - Któregoś dnia, jadąc do Spały, spojrzałem w lewo i zobaczyłem, że mur jest zniszczony, bramy nie ma. Jakby podjęto jakąś zorganizowaną akcję zlikwidowania śladów niemieckości. Pomyślałem, że przecież to samo działo się z naszymi cmentarzami na wschodzie. Ta sama technika usuwania. Obrzydliwa. W samej Łodzi znikło wiele cmentarzy ewangelickich. Informowano mnie, że w Bukowcu pojawiali się kopacze, hieny cmentarne.
Nie każdy Niemiec to hitlerowiec
Ilona Zawalska, nauczycielka historii w Szkole Podstawowej w Bukowcu: - Staramy się pamiętać o tym miejscu. We wrześniu tego roku poszliśmy z uczniami w ramach akcji "Sprzątanie świata". W tym miejscu nadal jest dosyć niebezpiecznie. Rozbite szkło, dziury w ziemi.
Nauczycielka ze swoimi uczniami w 2005 r. na konkurs "Żyć w demokracji" przygotowała inscenizację, której akcja toczyła się na cmentarzu. Wyglądała tak: jeden z uczniów niszczy nagrobek, rozbija pomnik. Dewastację przerywają inni uczniowie, którzy proszą go, żeby spojrzał na daty i inskrypcje. Chłopiec uczy się, że nie każdy Niemiec to hitlerowiec.
W tym samym roku z inicjatywy historyczki do rady
gminy trafiło pismo z prośbą o uprzątnięcie nekropolii. Wśród rodziców
dzieci przeprowadzono ankiety, z których wynikało, że o istnieniu
cmentarza większość z nich nie wiedziała. Uczniowie ze swoją
nauczycielką ustawili na jego terenie duży, drewniany krzyż.
Rozkopany grób
Tomasz Klepacz, prezes Stowarzyszenia Eksploracyjno-Historycznego "Grupa Łódź": - Mój ojciec pochodzi z Bukowca, spędziłem tam dzieciństwo. Widziałem, jak ten cmentarz jest dewastowany. Na spotkaniu stowarzyszenia ustaliliśmy, że go posprzątamy, zinwentaryzujemy, co się da.
W 2009 r. "Grupa Łódź" zabrała się do roboty. Na początku musieli otrzymać zgodę na prowadzenie prac. Ustalono, że właścicielem terenu jest skarb państwa, a zarządcą władze powiatu łódzkiego wschodniego. Starostwo szybko się zgodziło, trochę więcej czasu potrzebował Urząd Gminy Brójce na wydanie zgody o wycince krzaków bez wnoszenia opłat.
"Akcja Bukowiec" trwała kilka dni, między 8 sierpnia a 3 października. Poza członkami stowarzyszenia i ich przyjaciółmi włączyło się do niej kilku mieszkańców Bukowca, m.in. przypadkowy grzybiarz. Kluczowe było karczowanie krzaków, które gęsto zarastały nekropolię. Z pomocą kos spalinowych, pilarki i nożyc ogrodowych udało się częściowo odebrać teren przyrodzie. Stowarzyszenie wywiozło kilka wozów roślin, jeden z nich złamał się nawet pod ich ciężarem. Część rozkopanych grobów została ponownie zakopana. Na powierzchnię wyciągnięto też fragmenty nagrobnych pomników. Z całego terenu pozbierano śmieci, o których zabranie poproszono starostwo.
Minęło sześć lat. Resztki niebieskich worków leżą w tym miejscu do dziś.
- W latach 80. wracaliśmy nocą z imprezy i zobaczyliśmy, jak ktoś wyjeżdża z cmentarza - wspomina Klepacz - Poszliśmy rano i zastaliśmy rozkopany grób. Po sposobie rozkopania można wnosić, że coś tam ukryto, w rogu była głęboka, wąska jama.
Domy z cmentarnych kamieni
Bartosz Bijak to związany z "Grupą Łódź" archiwista w Instytucie Pamięci Narodowej, interesują go cmentarze ewangelickie w województwie łódzkim. Prowadzi na ich temat stronę internetową (cmentarzeewangelickie-lodzkie.pl), w której indeksuje i opisuje te miejsca.
Opowiada: - Takich cmentarzy jak Bukowiec znam przynajmniej 150, a szacuję, że na terenie województwa łódzkiego około 200. Dlaczego jest ich tak dużo? W Kościele luterańskim, w przeciwieństwie do rzymskokatolickiego, nie obowiązywał przepis stanowiący, że cmentarz ma być jeden przy parafii. Jeżeli wieś było na to stać i znalazł się ktoś, kto udostępnił ziemię, to zawiązywał się lokalny komitet, powoływano zarząd i cmentarz powstawał. W gminie Koluszki cmentarze w Leosinie i Stamirowicach dzieli, w linii prostej przez pole, około 300 metrów. To najbardziej skrajny przykład - dwie wsie obok siebie i każda miała swój cmentarz. Nie było przeszkód administracyjnych, a dla wsi była to, jak przypuszczam, kwestia prestiżu.
Po wysiedleniach Niemców cmentarze przestawały działać. - Zdarzały się pojedyncze pochówki, niektóre nawet w latach 90., ale to przypadki skrajne - tłumaczy Bijak. - Nie było osób, które by się nimi opiekowały, do tego dochodzi czas, działalność natury. Wiemy, jakie było nastawienie ludności do wszelkich pozostałości poniemieckich. Kamienie zabierano pod fundamenty domów, na koryta dla zwierząt.
Inne poniemieckie cmentarze są, jego zdaniem, w stanie porównywalnym do tego w Bukowcu. - Ale jest kilka miejsc, które są uporządkowane - zaznacza Bijak. - Najlepiej Drzewociny pod Łaskiem. Tam wszystko jest otoczone płotem, stoi współczesny krzyż, w środku jest nawet fragment oryginalnej bramy. Z cmentarza niewiele zostało, ale jest to bardzo zadbane.
Zostaną tylko stare drzewa
Radny Braun na cmentarz sprowadził łódzkiego konserwatora zabytków, który zgodził się na doprowadzenie go do użytku. Jego celem jest gruntowne uporządkowanie terenu. Zostaną tylko duże drzewa. Wszystkie krzaki i dzika roślinność zostanie wycięta. Przez środek, w kierunku studni, ma prowadzić alejka, wzdłuż której staną ławki. Ma być ładnie i czysto. Ramy grobów, które przetrwały, zostaną oczyszczone i uzupełnione o kamień. W planie jest ustawienie tablic w trzech językach.
Od grudnia ubiegłego roku w gminie rządzi nowy wójt. Andrzej Braun podkreśla, że współpraca układa się doskonale. Wierzy, że ich projekt uda się zrealizować.
Braun: - Temu miejscu należy się szacunek. Chciałbym, żeby ktoś mógł sobie usiąść i troszeczkę pomyśleć. Kiedy potomkowie dawnych mieszkańców przyjeżdżają tutaj, jest mi niezwykle wstyd. Dziwię się, że są tacy spokojni i grzeczni. Bo przecież wszystko, co miało jakąś wartość, zostało stąd zabrane. To nie były rzeczy, które można wcisnąć w torbę. Przyjeżdżały tu ciężarowe samochody. Przecież we wsi wiedzą, że albo rodzina, albo znajomi, albo oni sami, to robili. Ale solidarność nie pozwala im się otworzyć. Tylko trzy osoby ze szczegółami opowiedziały o tym procederze. Ale nie będę wymieniał nazwisk, nigdy tego nie robię.
Mieszkańcy Bukowca wspominają, że do końca lat 70. paliło się tu mnóstwo zniczy. Stawiali je potomkowie tych, co wyjechali. Przyjeżdżali do Bukowca, odwiedzali stare kąty. To byli wiekowi ludzie, ich dzieci. Zdarzały się nawet autokary. Ostatni przyjechał pięć lat temu.
Miejscowi rzadko tam przychodzą. Nieliczni zapalą świeczkę, postawią znicz na Wszystkich Świętych.
- A przecież tam leżą ludzie, którzy tutaj żyli. Tutaj chodzili do kościoła. Pracowali na roli, w fabryce pończoch albo w piekarni - mówi Braun. - Nie zasłużyli na to, by nie został po nich żaden pomnik.
* Tekst i materiał zdjęciowy pochodzi z Gazety Wyborczej.
Rozkopany grób
Tomasz Klepacz, prezes Stowarzyszenia Eksploracyjno-Historycznego "Grupa Łódź": - Mój ojciec pochodzi z Bukowca, spędziłem tam dzieciństwo. Widziałem, jak ten cmentarz jest dewastowany. Na spotkaniu stowarzyszenia ustaliliśmy, że go posprzątamy, zinwentaryzujemy, co się da.
W 2009 r. "Grupa Łódź" zabrała się do roboty. Na początku musieli otrzymać zgodę na prowadzenie prac. Ustalono, że właścicielem terenu jest skarb państwa, a zarządcą władze powiatu łódzkiego wschodniego. Starostwo szybko się zgodziło, trochę więcej czasu potrzebował Urząd Gminy Brójce na wydanie zgody o wycince krzaków bez wnoszenia opłat.
"Akcja Bukowiec" trwała kilka dni, między 8 sierpnia a 3 października. Poza członkami stowarzyszenia i ich przyjaciółmi włączyło się do niej kilku mieszkańców Bukowca, m.in. przypadkowy grzybiarz. Kluczowe było karczowanie krzaków, które gęsto zarastały nekropolię. Z pomocą kos spalinowych, pilarki i nożyc ogrodowych udało się częściowo odebrać teren przyrodzie. Stowarzyszenie wywiozło kilka wozów roślin, jeden z nich złamał się nawet pod ich ciężarem. Część rozkopanych grobów została ponownie zakopana. Na powierzchnię wyciągnięto też fragmenty nagrobnych pomników. Z całego terenu pozbierano śmieci, o których zabranie poproszono starostwo.
Minęło sześć lat. Resztki niebieskich worków leżą w tym miejscu do dziś.
- W latach 80. wracaliśmy nocą z imprezy i zobaczyliśmy, jak ktoś wyjeżdża z cmentarza - wspomina Klepacz - Poszliśmy rano i zastaliśmy rozkopany grób. Po sposobie rozkopania można wnosić, że coś tam ukryto, w rogu była głęboka, wąska jama.
Domy z cmentarnych kamieni
Bartosz Bijak to związany z "Grupą Łódź" archiwista w Instytucie Pamięci Narodowej, interesują go cmentarze ewangelickie w województwie łódzkim. Prowadzi na ich temat stronę internetową (cmentarzeewangelickie-lodzkie.pl), w której indeksuje i opisuje te miejsca.
Opowiada: - Takich cmentarzy jak Bukowiec znam przynajmniej 150, a szacuję, że na terenie województwa łódzkiego około 200. Dlaczego jest ich tak dużo? W Kościele luterańskim, w przeciwieństwie do rzymskokatolickiego, nie obowiązywał przepis stanowiący, że cmentarz ma być jeden przy parafii. Jeżeli wieś było na to stać i znalazł się ktoś, kto udostępnił ziemię, to zawiązywał się lokalny komitet, powoływano zarząd i cmentarz powstawał. W gminie Koluszki cmentarze w Leosinie i Stamirowicach dzieli, w linii prostej przez pole, około 300 metrów. To najbardziej skrajny przykład - dwie wsie obok siebie i każda miała swój cmentarz. Nie było przeszkód administracyjnych, a dla wsi była to, jak przypuszczam, kwestia prestiżu.
Po wysiedleniach Niemców cmentarze przestawały działać. - Zdarzały się pojedyncze pochówki, niektóre nawet w latach 90., ale to przypadki skrajne - tłumaczy Bijak. - Nie było osób, które by się nimi opiekowały, do tego dochodzi czas, działalność natury. Wiemy, jakie było nastawienie ludności do wszelkich pozostałości poniemieckich. Kamienie zabierano pod fundamenty domów, na koryta dla zwierząt.
Inne poniemieckie cmentarze są, jego zdaniem, w stanie porównywalnym do tego w Bukowcu. - Ale jest kilka miejsc, które są uporządkowane - zaznacza Bijak. - Najlepiej Drzewociny pod Łaskiem. Tam wszystko jest otoczone płotem, stoi współczesny krzyż, w środku jest nawet fragment oryginalnej bramy. Z cmentarza niewiele zostało, ale jest to bardzo zadbane.
Zostaną tylko stare drzewa
Radny Braun na cmentarz sprowadził łódzkiego konserwatora zabytków, który zgodził się na doprowadzenie go do użytku. Jego celem jest gruntowne uporządkowanie terenu. Zostaną tylko duże drzewa. Wszystkie krzaki i dzika roślinność zostanie wycięta. Przez środek, w kierunku studni, ma prowadzić alejka, wzdłuż której staną ławki. Ma być ładnie i czysto. Ramy grobów, które przetrwały, zostaną oczyszczone i uzupełnione o kamień. W planie jest ustawienie tablic w trzech językach.
Od grudnia ubiegłego roku w gminie rządzi nowy wójt. Andrzej Braun podkreśla, że współpraca układa się doskonale. Wierzy, że ich projekt uda się zrealizować.
Braun: - Temu miejscu należy się szacunek. Chciałbym, żeby ktoś mógł sobie usiąść i troszeczkę pomyśleć. Kiedy potomkowie dawnych mieszkańców przyjeżdżają tutaj, jest mi niezwykle wstyd. Dziwię się, że są tacy spokojni i grzeczni. Bo przecież wszystko, co miało jakąś wartość, zostało stąd zabrane. To nie były rzeczy, które można wcisnąć w torbę. Przyjeżdżały tu ciężarowe samochody. Przecież we wsi wiedzą, że albo rodzina, albo znajomi, albo oni sami, to robili. Ale solidarność nie pozwala im się otworzyć. Tylko trzy osoby ze szczegółami opowiedziały o tym procederze. Ale nie będę wymieniał nazwisk, nigdy tego nie robię.
Mieszkańcy Bukowca wspominają, że do końca lat 70. paliło się tu mnóstwo zniczy. Stawiali je potomkowie tych, co wyjechali. Przyjeżdżali do Bukowca, odwiedzali stare kąty. To byli wiekowi ludzie, ich dzieci. Zdarzały się nawet autokary. Ostatni przyjechał pięć lat temu.
Miejscowi rzadko tam przychodzą. Nieliczni zapalą świeczkę, postawią znicz na Wszystkich Świętych.
- A przecież tam leżą ludzie, którzy tutaj żyli. Tutaj chodzili do kościoła. Pracowali na roli, w fabryce pończoch albo w piekarni - mówi Braun. - Nie zasłużyli na to, by nie został po nich żaden pomnik.
* Tekst i materiał zdjęciowy pochodzi z Gazety Wyborczej.
Szacunek za to co pan robi :) Mam nadzieję że uporządkują cmentarz i powstaną alejki.
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję, sprawy zabezpieczenia i uporządkowania cmentarza są na dobrej drodze. Takie komentarze bardzo cieszą! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń