niedziela, 4 lutego 2018

Bukowiec - Königsbach - Cmentarz ewangelicki - Rodzina Weiss - Rodzina Kühler

   



W ubiegłym tygodniu czułem się jak mały chłopiec którego odwiedził Święty  

 Mikołaj. Szczególnym był czwartek, od samego rana rozdzwoniły się telefony,  

 e-maile, listonosz z przesyłką itp.
     
     Pękata koperta z Niemiec, dokładnie z Süßen –( miasto w Niemczech, w kraju związkowym  Badenia-Wirtembergia, w regionie Stuttgart.)
      Erich Kuhler był nadawcą tej przesyłki w której znalazłem prawdziwe skarby! Dwie płytki CD, w jednej z nich 45 minutowy film z jego wizyty i znajomych w Polsce! Liczący 24 lata film pokazuje Andrespol, Bukowiec i Kurowice, miejsca których już nie ma, wspomnienia. Szkoda, że nie ma kadrów z cmentarza ewangelickiego w Bukowcu.., no cóż może w innym materiale..
      Na drugim CD zdjęcia z wizyty, wspaniałe ręcznie wykonane plany Bukowca i wspomnienia Ericha!
Mini pamiętnik zapisany jest na 8 stronach, dzisiaj zamieszczam początek jego wspomnień. Na resztę przyjedzie czas!
Tego samego dnia otrzymałem ciekawy e-mail od Pani Renaty Weiss z Niemiec, oto jego treść:
 
Sehr verehrter Herr Braun,
von meinem Kussin habe ich Fotos von Łódź und Bukowiec bekommen.
Er war im Jahr 2017an beiden Orten.
Auch die Tafel  am Friedhof hat er mir per E-mail geschickt. Er und auch ich sind in Bukowiec geboren. Auf der Tafel am Friedhof steht, dass die letzte Beerdigung im Mai 1945 war. Das stimmt nicht . Meine Großeltern (Dziatki) sind im Abstand von 14 Tagen im Januar / Februar 1946 gestorben. Meine Mutter und wir drei Geschwister sind erst im März 1950 nach Deutschland ausgewandert. Ich bin erstaunt, dass Sie  das Buch " 150 Jahre Schwabensiedlungen in Polen 1795-1945" nicht erwähnt haben. darin gibt sehr viel Infos über Bukowiec
Mit freundlichen Grüßen
Renate Weiß ( geb. Felker)

Drogi Panie Braun,
Od mojego kuzyna otrzymałam zdjęcia Łodzi i Bukowca. Był w obu miejscach w 2017 roku.
Wysłał mi także tablicę na cmentarzu (tablica informacyjna którą ustawiłem na cmentarzu) przez e-mail. Urodziliśmy się w Bukowcu. Na tablicy na cmentarzu znajduje się informacja, że ostatni pogrzeb miał miejsce w maju 1945 r. To nie prawda. Moi dziadkowie (Dziadkowie) zmarli w odstępach 14 dni w styczniu / lutym 1946 r. Moja matka i my, troje rodzeństwa, wyemigrowaliśmy do Niemiec w marcu 1950 r. Dziwi mnie, że nie wspomniał pan o książce "150 lat osadnictwa szwabskiego w Polsce 1795-1945". Jest wiele informacji o Bukowcu
Z poważaniem
Renate Weiß ( geb. Felker)

       
Odpisałem natychmiast informując, że informację o pochówku w maju 1945 roku otrzymałem od naocznego świadka. Innych informacji nie miałem. Sukcesem, myślą przewodnią opieki na cmentarzu ewangelickim w Bukowcu jest możliwość jak największego przekazu odwiedzającym tą nekropolię. Także mój blog na  celu zebranie jak największej ilości informacji w jedną całość, informacji które znajdują się w posiadaniu pojedyńczych osób. I co się okazało??!- obie rodziny miały podobną historię, dalej, znają się! Może z tego wszystkiego wyniknąć wspaniała opowieść!
Otrzymałem następny e-mail:

Sehr verehrter Herr Braun,
ich bedanke mich für die freundlichen Worte und den Bericht von Herrn Kieler oder vielleicht auch Kühler. Dieser Bericht ist für mich sehr interessant, weil es viele Berührungspunkte gibt . Vor allem das Ende des Berichts. In dem Ort Lonzig bei Zeitz wohnen meine beiden Vettern ( Kuzynie), die diese Familie bestimmt kennen.
Ja troszeczkę umię Polskiego, ale pisasanie do już gorzej . Übersetzen aus dem Polnischen ist besser.
Meine Mutter Helene Disselberger , verheiratet Felker war mit uns drei Mädchen bis Ostern 1945 in Lodz, dann sind wir nach Königsbach. Im Winter 1946 sind meine Großeltern( Eltern meinerMutter) gestorben. Ab Sommer 1946 haben wir dann in Kraszew gewohnt.Wir haben uns ähnlich wie das Herr Kühler beschrieben hat durchgeschlagen.
Meine Großmutter (Felker) ist 1946 über die grüne Grenze nach Deutschland und hat dann später den Antrag auf Familienzusammenführung gestellt. Wir sind dann schließlich im März 1950 über Lodz-Breslau- Bitterfeld / Wolfen nach Deutschland gekommen, nach Großgörschen bei Leipzig, Dort wohnten zwei Schwestern meiner Mutter mit Familie.
Ich könnte mehre aufschreiben, aber momentan habe ich wenig Zeit.

Herzliche Grüße

Renate Weiß

Drogi Panie Braun,
Dziękuję za miłe słowa i raport pana Kielera, a może także Kühlera. Ten raport jest dla mnie bardzo interesujący, ponieważ istnieje wiele punktów kontaktowych. Zwłaszcza koniec raportu. W mieście Lonzig bei Zeitz mieszkają moi dwaj kuzynie, którzy znają tę rodzinę.
Tak, troszeczkę umię język Polski, ale z pisanie jest już gorzej. Tłumaczenie z polskiego jest lepsze.
Moja matka Helene Disselberger, poślubiona Felker była z nami trzema dziewczynkami do Wielkanocy 1945 w Łodzi, a potem przyjechaliśmy do Bukowca- Königsbach. Zimą 1946 r. zmarli moi dziadkowie (rodzice mojej matki). Od lata 1946 r. mieszkaliśmy w Kraszowie, podobnie jak opisywał pan Kühler.
Moja babcia (Felker) przekroczyła zieloną granicę w Niemczech w 1946 r., A następnie złożyła wniosek o połączenie rodziny. Wreszcie, w marcu 1950 r. Przybyliśmy do Niemiec przez Łódź-Breslau-Bitterfeld / Wolfen do Großgörschen pod Lipskiem, gdzie mieszkały dwie siostry mojej matki i rodziny.
Mógłbym napisać więcej, ale w tej chwili mam mało czasu.

Pozdrawiam

Renate White



        
  
Erinnerungen an meine Kinderzeit in Königsbach ( Bukowiec Polen).

Einzelne Erinnerungsstücke ohne genaue zeitliche Angaben.

Sitze an der Straße auf  dem warmen Asphalt und spiele. Ein lautes Hupen schreckt meine Mutter auf. Am Tag fuhr damals vielleicht ein Auto durch den Ort. Diese Geschichte wurde von meiner Mutter so oft erzählt, deshalb ist es in meiner Erinnerung sehr stark.

Bin mit meinem Bruder Horst vom Unterdorf eine Abkürzung auf einem schmalen Weg über ein sumpfiges Wiesenstück nach Hause gelaufen. Dieses konnte von den Königsbacher nicht als Ackerland benutzt werden. Es muss die Zeit um 1943 gewesen sein, da mein Bruder (geb.1941) schon laufen konnte. Ich war sehr stolz, dass  ich den Weg allein gefunden habe.

Mein Vater und seine Vettern fingen am Baach (Miazga) Krebse. Ich sehe heute noch den großen Topf mit den gekochten roten Flusskrebsen.

Im Winter waren die Wiesen überschwemmt, so konnten wir ohne große Gefahr im Quellgebiet vom Baach (Miazga), (in Richtung Kurowice)  Schlittschuh laufen und auf dem Eis rutschen. Die Schlittschuhe waren Holzschuhe mit zwei in der Holzsohle eingeschlagenen Eisendrähten, es wirkte wie Kufen.

Ostern: Tante Klara kommt zum stippern. Die Langschläfer werden mit einem Wachholderzweig aus dem Bett geholt, es tut sehr weh auf der nackten Haut.

Meine Erinnerung an die Getreideernte. Große Felder wurden gemeinsam abgeerntet. Mehrere Männer mit Sense mähen von Hand. Hinter jedem Mäher folgt eine Frau, sie rafft die Halme zu einem Bündel zusammen. Mit einem Strang aus Halmen wird ein Bündel (Garbe) zusammengehalten. Die Garben wurden zu einer Puppe aufgestellt. Als kleiner Junge habe ich beim Aufstellen der Puppen mitgemacht. Manche Frauen haben sich abgestimmt hinter welchem Mann sie arbeiten. Kräftige Männer haben sehr schnell gemäht und die Frau hatte zu tun das Getreide einzusammeln, da schon der nächste Mäher folgte.


Indywidualne pamiątki bez dokładnych dat.


Pamiętnik z czasów mojego dzieciństwa w Bukowcu - Königsbach

  

   Siedziałem przy drodze na ciepłym asfalcie i grałem. Głośne trąbienie klaksonu przeraziło moją matkę. W tym czasie przez wioskę przejeżdżał samochód. Ta historia była często opowiadana przez moją matkę, więc pozostała bardzo mocno w mojej pamięci.
   Byłem z moim bratem Horstem w dole wioski, gdzie biegła wąska ścieżka wśród bagnistego kawałka łąki. Mieszkańcy Bukowca nie mogli tego terenu używać jako ornego gruntu. Musiało to mieć miejsce około 1943 roku, kiedy to mój brat zaczął chodzić (urodził się w 1941 roku). Byłem bardzo dumny z siebie, że sam odnalazłem tę drogę.
   Mój ojciec i jego kuzyni łapali raki w rzece Miazdze. Dzisiaj jeszcze w mojej wyobraźni widzę duży garnek gotowanych czerwonych

raków.
   Zimą łąki były zalewane, więc mogliśmy jeździć bez większego 
zagrożenia w górnym biegu rzeki Miazgi w kierunku Kurowic 
ślizgając się po lodzie. Łyżwami były drewniane buty z dwoma 
żelaznymi drutami wtopionymi w drewnianej podeszwie, wyglądało 
to jak panczeny.
   Wielkanoc: przybywa ciotka Klara. Śpiochów wygania z łóżka za 
pomocą gałęzi jałowca, jego uderzenie bardzo boli na gołej skórze.
   Moje wspomnienia ze żniw. Na wielkich polach pracowano wspólnie. Kilku mężczyzn z kosami w rękach kosiło zborze. Za każdym z kosiarzy podążała kobieta która podbierała ścięte zborze w snopki. Snopki były wiązane skręconą słomą. Później stawiane je w kopy.
Jako mały chłopiec brałem udział w stawianiu kopek.......

 


     



    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz