W ubiegłym tygodniu czułem się jak mały chłopiec którego
odwiedził Święty
Mikołaj. Szczególnym był czwartek, od
samego rana rozdzwoniły się telefony,
e-maile, listonosz z przesyłką itp.
Pękata koperta z Niemiec, dokładnie
z Süßen –( miasto w Niemczech, w kraju
związkowym Badenia-Wirtembergia, w regionie
Stuttgart.)
Erich Kuhler był nadawcą tej
przesyłki w której znalazłem prawdziwe skarby! Dwie płytki CD, w jednej z nich 45
minutowy film z jego wizyty i znajomych w Polsce! Liczący 24 lata film pokazuje
Andrespol, Bukowiec i Kurowice, miejsca których już nie ma, wspomnienia.
Szkoda, że nie ma kadrów z cmentarza ewangelickiego w Bukowcu.., no cóż może w
innym materiale..
Na drugim CD zdjęcia z
wizyty, wspaniałe ręcznie wykonane plany Bukowca i wspomnienia Ericha!
Mini pamiętnik zapisany jest na 8 stronach, dzisiaj
zamieszczam początek jego wspomnień. Na resztę przyjedzie czas!
Tego samego dnia otrzymałem ciekawy e-mail od Pani Renaty
Weiss z Niemiec, oto jego treść:
Sehr verehrter Herr Braun,
von meinem Kussin habe ich Fotos von Łódź und Bukowiec bekommen. Er war im Jahr 2017an beiden Orten.
von meinem Kussin habe ich Fotos von Łódź und Bukowiec bekommen. Er war im Jahr 2017an beiden Orten.
Auch die Tafel am Friedhof hat
er mir per E-mail geschickt. Er und auch ich sind in Bukowiec geboren. Auf der
Tafel am Friedhof steht, dass die letzte Beerdigung im Mai 1945 war. Das stimmt
nicht . Meine Großeltern (Dziatki) sind im Abstand von 14 Tagen im Januar /
Februar 1946 gestorben. Meine Mutter und wir drei Geschwister sind erst im März
1950 nach Deutschland ausgewandert. Ich bin erstaunt, dass Sie das Buch
" 150 Jahre Schwabensiedlungen in Polen 1795-1945" nicht erwähnt
haben. darin gibt sehr viel Infos über Bukowiec
Mit freundlichen Grüßen
Renate Weiß ( geb. Felker)
Drogi Panie
Braun,
Od mojego
kuzyna otrzymałam zdjęcia Łodzi i Bukowca. Był w obu miejscach w 2017 roku.
Wysłał mi
także tablicę na cmentarzu (tablica informacyjna którą ustawiłem na cmentarzu)
przez e-mail. Urodziliśmy się w Bukowcu. Na tablicy na cmentarzu znajduje się
informacja, że ostatni pogrzeb miał miejsce w maju 1945 r. To nie prawda. Moi
dziadkowie (Dziadkowie) zmarli w odstępach 14 dni w styczniu / lutym 1946 r.
Moja matka i my, troje rodzeństwa, wyemigrowaliśmy do Niemiec w marcu 1950 r. Dziwi
mnie, że nie wspomniał pan o książce "150 lat osadnictwa szwabskiego w
Polsce 1795-1945". Jest wiele informacji o Bukowcu
Z poważaniem
Renate Weiß ( geb. Felker)
Odpisałem natychmiast informując, że informację o pochówku w
maju 1945 roku otrzymałem od naocznego świadka. Innych informacji nie miałem.
Sukcesem, myślą przewodnią opieki na cmentarzu ewangelickim w Bukowcu jest
możliwość jak największego przekazu odwiedzającym tą nekropolię. Także mój blog
na celu zebranie jak największej ilości informacji w jedną całość,
informacji które znajdują się w posiadaniu pojedyńczych osób. I co się okazało??!- obie rodziny miały podobną historię, dalej, znają się! Może z tego wszystkiego wyniknąć wspaniała opowieść!
Otrzymałem następny e-mail:
Sehr verehrter Herr Braun,
ich bedanke mich für die
freundlichen Worte und den Bericht von Herrn Kieler oder vielleicht auch
Kühler. Dieser Bericht ist für mich sehr interessant, weil es viele
Berührungspunkte gibt . Vor allem das Ende des Berichts. In dem Ort Lonzig bei
Zeitz wohnen meine beiden Vettern ( Kuzynie), die diese Familie bestimmt
kennen.
Ja troszeczkę umię Polskiego, ale pisasanie do już
gorzej . Übersetzen aus dem Polnischen
ist besser.
Meine Mutter Helene
Disselberger , verheiratet Felker war mit uns drei Mädchen bis Ostern 1945 in
Lodz, dann sind wir nach Königsbach. Im Winter 1946 sind meine Großeltern(
Eltern meinerMutter) gestorben. Ab Sommer 1946 haben wir dann in Kraszew
gewohnt.Wir haben uns ähnlich wie das Herr Kühler beschrieben hat
durchgeschlagen.
Meine Großmutter (Felker) ist
1946 über die grüne Grenze nach Deutschland und hat dann später den Antrag auf
Familienzusammenführung gestellt. Wir sind dann schließlich im März 1950 über
Lodz-Breslau- Bitterfeld / Wolfen nach Deutschland gekommen, nach Großgörschen
bei Leipzig, Dort wohnten zwei Schwestern meiner Mutter mit Familie.
Ich könnte mehre aufschreiben,
aber momentan habe ich wenig Zeit.
Herzliche Grüße
Renate
Weiß
Drogi Panie Braun,
Dziękuję za miłe słowa i raport pana Kielera, a może
także Kühlera. Ten raport jest dla mnie bardzo interesujący, ponieważ istnieje
wiele punktów kontaktowych. Zwłaszcza koniec raportu. W mieście Lonzig bei Zeitz
mieszkają moi dwaj kuzynie, którzy znają tę rodzinę.
Tak, troszeczkę umię język Polski, ale z pisanie jest
już gorzej. Tłumaczenie z polskiego jest lepsze.
Moja matka Helene Disselberger, poślubiona Felker była
z nami trzema dziewczynkami do Wielkanocy 1945 w Łodzi, a potem przyjechaliśmy
do Bukowca- Königsbach. Zimą 1946 r. zmarli moi dziadkowie (rodzice mojej
matki). Od lata 1946 r. mieszkaliśmy w Kraszowie, podobnie jak opisywał pan
Kühler.
Moja babcia (Felker) przekroczyła zieloną granicę w
Niemczech w 1946 r., A następnie złożyła wniosek o połączenie rodziny.
Wreszcie, w marcu 1950 r. Przybyliśmy do Niemiec przez Łódź-Breslau-Bitterfeld
/ Wolfen do Großgörschen pod Lipskiem, gdzie mieszkały dwie siostry mojej matki
i rodziny.
Mógłbym napisać więcej, ale w tej chwili mam mało
czasu.
Pozdrawiam
Renate White
Erinnerungen an
meine Kinderzeit in Königsbach ( Bukowiec Polen).
Einzelne
Erinnerungsstücke ohne genaue zeitliche Angaben.
Sitze an der
Straße auf dem warmen Asphalt und spiele. Ein lautes Hupen schreckt meine
Mutter auf. Am Tag fuhr damals vielleicht ein Auto durch den Ort. Diese
Geschichte wurde von meiner Mutter so oft erzählt, deshalb ist es in meiner
Erinnerung sehr stark.
Bin mit meinem
Bruder Horst vom Unterdorf eine Abkürzung auf einem schmalen Weg über ein
sumpfiges Wiesenstück nach Hause gelaufen. Dieses konnte von den Königsbacher
nicht als Ackerland benutzt werden. Es muss die Zeit um 1943 gewesen sein, da
mein Bruder (geb.1941) schon laufen konnte. Ich war sehr stolz, dass ich
den Weg allein gefunden habe.
Mein Vater und
seine Vettern fingen am Baach (Miazga) Krebse. Ich sehe heute noch den großen
Topf mit den gekochten roten Flusskrebsen.
Im Winter waren
die Wiesen überschwemmt, so konnten wir ohne große Gefahr im Quellgebiet vom
Baach (Miazga), (in Richtung Kurowice) Schlittschuh laufen und auf dem
Eis rutschen. Die Schlittschuhe waren Holzschuhe mit zwei in der Holzsohle
eingeschlagenen Eisendrähten, es wirkte wie Kufen.
Ostern: Tante
Klara kommt zum stippern. Die Langschläfer werden mit einem Wachholderzweig aus
dem Bett geholt, es tut sehr weh auf der nackten Haut.
Meine Erinnerung
an die Getreideernte. Große Felder wurden gemeinsam abgeerntet. Mehrere Männer
mit Sense mähen von Hand. Hinter jedem Mäher folgt eine Frau, sie rafft die
Halme zu einem Bündel zusammen. Mit einem Strang aus Halmen wird ein Bündel
(Garbe) zusammengehalten. Die Garben wurden zu einer Puppe aufgestellt. Als
kleiner Junge habe ich beim Aufstellen der Puppen mitgemacht. Manche Frauen
haben sich abgestimmt hinter welchem Mann sie arbeiten. Kräftige Männer haben
sehr schnell gemäht und die Frau hatte zu tun das Getreide einzusammeln, da
schon der nächste Mäher folgte.
Indywidualne
pamiątki bez dokładnych dat.
Pamiętnik z
czasów mojego dzieciństwa w Bukowcu - Königsbach
Siedziałem przy drodze na ciepłym asfalcie i grałem. Głośne trąbienie klaksonu
przeraziło moją matkę. W tym czasie przez wioskę przejeżdżał samochód. Ta
historia była często opowiadana przez moją matkę, więc pozostała bardzo mocno w
mojej pamięci.
Byłem z moim bratem Horstem w dole wioski, gdzie biegła wąska ścieżka wśród
bagnistego kawałka łąki. Mieszkańcy Bukowca nie mogli tego terenu używać jako
ornego gruntu. Musiało to mieć miejsce około 1943 roku, kiedy to mój brat
zaczął chodzić (urodził się w 1941 roku). Byłem bardzo dumny z siebie, że sam
odnalazłem tę drogę.
Mój
ojciec i jego kuzyni łapali raki w rzece Miazdze. Dzisiaj jeszcze w mojej
wyobraźni widzę duży garnek gotowanych czerwonych
raków.
Zimą
łąki były zalewane, więc mogliśmy jeździć bez większego
zagrożenia w
górnym biegu rzeki Miazgi w kierunku Kurowic
ślizgając się po
lodzie. Łyżwami były drewniane buty z dwoma
żelaznymi drutami
wtopionymi w drewnianej podeszwie, wyglądało
to jak panczeny.
Wielkanoc: przybywa ciotka Klara. Śpiochów wygania z łóżka za
pomocą gałęzi
jałowca, jego uderzenie bardzo boli na gołej skórze.
Moje
wspomnienia ze żniw. Na wielkich polach pracowano wspólnie. Kilku mężczyzn z
kosami w rękach kosiło zborze. Za każdym z kosiarzy podążała kobieta która
podbierała ścięte zborze w snopki. Snopki były wiązane skręconą słomą. Później
stawiane je w kopy.
Jako mały
chłopiec brałem udział w stawianiu kopek.......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz