Myślę, że nie wszyscy czytelnicy wchodzą na stronę internetową WIRTUALNA POLSKA.Pl Bardzo często zachwycam się zamieszczanymi tam reportażami, jednym z nich jest ten poniżej autorstwa Piotra Barejki. Warto, naprawdę warto go przeczytać od początku do końca. Ten reportaż powstał w cyklu: Jedziemy WPolskę. Pozwoliłem sobie "lwią część" zamieścić na moim blogu, resztę znajdziecie bezpośrednio na Wirtualna Polska. Wspaniała lektura powrót do natury, ucieczka od codziennego, szumu, brudu...
Król, Janek i Bożena. Łączy ich Biebrza
Króla
Biebrzy, czyli Krzysztofa, znają nad Biebrzą wszyscy, bo na próżno
szukać drugiego takiego gospodarza. Janka i Bożenę też znają, bo
do Wólki Piasecznej przyjechali aż z Ameryki. Król porzucił życie
w Warszawie, Bożena i Janek wielki dom w Pensylwanii. Wybrali
biebrzańskie łąki, bagna i lasy.
rtykuł
jest częścią naszego cyklu Jedziemy
WPolskę.
Przed
drewnianą chatą stoi mężczyzna z burzą siwych włosów. Wokół
nie ma żadnych innych domów, tylko drzewa, łąki i jedna
piaszczysta droga. Panuje zupełna cisza, którą przerywa szczekanie
psów. Przed bramą stoi parę zdezelowanych samochodów. Mężczyzna
zaprasza do środka chaty, w której żaden kąt nie jest pusty. Na
ścianach wiszą portrety carów, obok rękopisy, dokumenty ze
stemplami i podpisami.
-
Tutaj butelki po wódce z czasów koronacji Mikołaja II, te mniejsze
są po piwie. Też z Petersburga - opowiada. - Tu krzyże podlaskie…
Czaszka koziołka, którą sam znalazłem.
W
okolicy wszyscy znają go jako Króla Biebrzy. Choć tak naprawdę na
imię ma Krzysztof, pochodzi z Warszawy i kilkadziesiąt lat temu
zamienił zatłoczone miasto na głuchą ciszę w środku lasu. Kupił
drewniane gospodarstwo, zamieszkał w Budach, które niegdyś były
niewielką wsią. Choć dzisiaj po jej dawnych mieszkańcach nie ma
już śladu, oni porzucili życie w odciętej od świata wiosce.
JedziemyWPolskę. Trzecia edycja akcji Wirtualnej Polski
-
To ja przed Biebrzą - pokazuje swoje zdjęcie na tle regałów z
książkami. Stoi ubrany w marynarkę, pod krawatem. Pracował w
antykwariacie, który działa do dzisiaj. - Uciekałem często z
miasta, na wieś, do lasu. Największe wrażenie zrobiły na mnie
bagna, ten śpiew komarowy, to ich brzęczenie jest urzekające -
wspomina.
Zawiasy
skrzypią, gdy otwiera kolejne drzwi drewnianego domu. W drugim
pokoju całe ściany obwieszone są obrazami biebrzańskich malarzy,
na nich zwierzęta i przyroda, pod nimi stoją drewniane rzeźby. Na
jednej ze stert staroci leży żydowska jarmułka z nieodległego
Tykocina. Obok pisma rosyjskich carów, którzy dawniej rządzili na
tych terenach. Cała historia.
-
Kiedyś Biebrza to prawdziwa dzicz była, a dzisiaj cywilizacja
wkracza. Im więcej cywilizacji, tym gorzej dla Biebrzy. Ale tego nie
da się uniknąć - wzdycha. - Chociaż u mnie jeszcze jest w miarę
pusto - zamyka kolejne drzwi.
Wychodzimy
na zewnątrz, przez chwilę idziemy w ciszy. Mijamy szczekające psy,
których jest tu kilkadziesiąt. Część zamknięta w otoczonych
siatką boksach, bo Król prowadzi w gospodarstwie własne
schronisko. Wyjaśnia, że psy same do niego przychodzą, choć
czasami ktoś mu przywiezie. Za boksami stoi ława ze zwierzęcymi
czaszkami. Leżą jedne obok drugich, mniejsze i większe.
-
Skąd te czaszki? - pytam.
-
To moje zwierzęta, krowy i psy. Tylko czaszki po nich zostają, nie
chcę ich wyrzucać - odpowiada zwięźle Król.
Wchodzimy
do kolejnego, drewnianego domu. Na swojej działce ma dwa, które po
dach zawalone są wszelkimi przedmiotami znad Biebrzy, ale w tym
pierwszym zdołał jeszcze upchać swoje łóżko. Zaś w drugim
stoją góry maszyn, gliniane naczynia, młotki, sprzęt do łowienia
ryb. Jest drewniany tornister, obok zardzewiały pocisk.
-
To pocisk z chlorem, którym podczas wojny zaatakowano twierdzę w
Osowcu - oznajmia Król. - O, tutaj więcej maszyn - pokazuje róg
pokoju. - Dawniej wszędzie stogi stały, bo kosiło się tylko
ręcznie. Czasami ktoś traktorem przejechał, ale traktorów było
mało. Pustkowie, cisza, żadnych samochodów - wspomina.
Włącza
stary gramofon, płyta zaczyna trzeszczeć. Ledwo słychać melodię,
ale wyjaśnia szybko, że leci “zimny drań”. Przedwojenna
piosenka Mieczysława Fogga, która związku z Biebrzą nie ma. - Już
taki jestem zimny drań… - trzeszczy płyta. - I dobrze mi z tym,
bez dwóch zdań… Bo w tym jest rzeczy sedno… Że jest mi
wszystko jedno… Już taki jestem zimny drań - melodia się urywa,
wychodzimy z domu.
Najważniejsza jest cisza
Król,
czyli Krzysztof, zostawił za sobą całe wcześniejsze życie, tak
przynajmniej opowiada. Porzucił warszawskie mieszkanie i pracę,
zostawił też w mieście bliskich, żonę i dzieci. Mieszka w głuszy
sam, odwiedzają go tylko bezpańskie psy, które przygarnia do
swojego schroniska. Czasami bywają wycieczki, ma dla nich nawet
miejsce na ognisko, ciekawscy turyści, których przyciąga aura
Króla Biebrzy.
-
Cisza, najważniejsza jest cisza - poucza.
-
Dlaczego? - dopytuję.
-
Nigdzie jej nie ma, wszędzie tylko gwar i hałas. Tutaj słychać
tylko przyrodę, ptaki i wiatr. Prawie każdy dzień jest ciszą -
wyjaśnia. - Podlaskie piękno najlepiej obserwuje się w ciszy, jak
jest harmider, to wzrok mamy przytłumiony, nie można się skupić.
Tylko w ciszy można myśleć o tym pięknie.....
CIĄG DALSZY NA WIRTUALNA POLSKA