niedziela, 3 czerwca 2018

Bukowiec - Königsbach - Rodzina Kühler - Cmentarz ewangelicki - Pożar - Rokicińska 713 - cz.3


    W wywiadzie z Anielą Kiler (Kühler) z dnia 5 marca 2015 roku znalazła się taka informacja:

........Ten stary dom rodzice sprzedali za kilka groszy, do tej pory jest zamieszkały. Po wojnie ten budynek z powodu pożaru, uległ zniszczeniu, ojciec dokładnie w tym miejscu odbudował także z bali podobny i tak mieszkaliśmy dalej. Teściowa z mężem i dziećmi mieszkali w malutkim domku na wsi. Nie przelewało się, mój przyszły mąż musiał w wieku 11 lat chodzić na służbę, teściowa najmowała się do kopania kartofli, starała się zabierać swoje dzieci ze sobą. Mieszkali w jednym domku z inną niemiecką rodziną. Pewnego razu, kiedy ich nie było w domu, dzieci sąsiadki rozpaliły ognisko, dom się spalił, w tym jedno z tych dzieci. Jak mama wróciła z pola, zobaczyła, że wszystko uległo spaleniu, tak ona jak i dzieci zostały w łachmanach. Moi rodzice byli ludźmi bardzo wyrozumiałymi i litościwymi. Przyjęli tę rodzinę pod wspólny dach. Mieszkali u nas w jednym pokoiku przez kilka lat.Tak też poznałam swojego przyszłego męża. Kiedy urodziłam swoją najmłodszą córkę, ojciec napalił w piecu, aby nagrzać w środku i przygotować wodę do kąpieli. Od iskry zajął się słomiany dach i budynek spłonął. Jak przyjechali strażacy, pozostało im tylko bosakami rozwalić stojące resztki murów. Odszkodowanie, które otrzymaliśmy z ubezpieczenia, było tak małe, że w zasadzie na nic nie starczyło. Budynek nie miał wartości, był stary, drewniany, dach słomiany. Ojciec jako cieśla, starał się zdobyć gdzie się dało troszkę drewna, mąż z ojcem jeździli po całej wsi, aby zdobyć słomę na pokrycie dachu. Przez pół roku mieszkaliśmy u sąsiadów. Jak mężczyźni ulepili jakoś tę chałupinę, to wróciliśmy do swojego domu.....

      Nie przypuszczałem, że rozwiązanie tragedii , która wydarzyła się maju 1945 roku będzie miało zakończenie! 
Erich Kühler podczas swojej wizyty na cmentarzu ewangelickim w Bukowcu, wskazał palcem miejsce ostatniego spoczynku swojego młodszego braciszka Horsta. Pochowano go pośpiesznie owiniętego w materiał, na trumnę nie było nikogo stać...
      Zapytałem, cóż takiego się stało??
 Erich: - Po wojnie było bardzo ciężko o kawałek chleba, wszyscy ciężko pracowali na roli. Tego nieszczęsnego dnia mój braciszek poszedł do starszego kolegi, który był pod opieką swojego dziadka. Jego mama była w polu, nie przypuszczała, że wydarzy się tragedia... Dzieci bawiły się kuchni, paliło się w piecu, prawdopodobnie jeden z nich otworzył drzwiczki piecowe, kawałek palącego drewna wyleciał na podłogę. Na nieszczęście, dziadek który miał się opiekować wnuczkiem, nie wiedział o wizycie Horsta.. Kiedy zauważył płomienie ognia wydobywające się z drewnianego domu, wbiegł i wyniósł w ostatniej chwili swojego wnuka. Horst, podobno nie zauważył pożaru, bawił się dalej. Kiedy wszyscy się zbiegli, ugasili pożar, wśród zgliszczy znaleziono zwęglone malutkie ciałko. Horst pamięta doskonale ten moment, widział zwęglone ciałko swojego braciszka, widok ten pozostał w jego pamięci na zawsze...

                                            Emilia Kühler  ze swoimi dziećmi Horstem i Erichem.
      

         

Postaram się w miejscu, w którym znajdowała się mogiła malutkiego Horsta Kühlera postawić tablicę informacyjną z opisem tej tragedii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz