wtorek, 30 lipca 2019

Rola żydów w budowie Łodzi - Gazeta Głos Poranny - Judaika - Antysemityzm - Polemika - 1937 - cz.1

     Tego artykułu nie mogłem pominąć..., przeglądam od dawna rocznik Głosy Porannego z okresu międzywojennego. W każdym wydaniu (codzienna) tej gazety są tematy żydowskie, nie tylko tych mieszkających w Polsce ale i w Europie i Ameryce. Muszę przyznać, że Gazeta Poranna, nie była nastawiona negatywnie w tym temacie. Obiektywnie opisywała problemu, także ich sukcesy. Im było bliżej końca lat 30-tych, można było zauważyć nastroje antysemickie. Oczywiście najwięcej przypadków ataków na żydów było w hitlerowskich Niemczech, niestety, w Polsce nastawienia antyżydowskie nabierały z każdym miesięcy coraz większego rozmachu.
      Także ten artykuł napisany w kontrze przeciwko prof. R.Rybarskiemu, który negował zasługi polskich żydów w rozwoju Łodzi, przede wszystkim handlu i przemysłu bawełnianego.
      W szczególności, nie można zgodzić się z jego tezą, że:
" I zaczął jak pasożyt opanowywać rezultaty naszej (?!) pracy. - Sam niewiele stworzył, woli zagarnąć gotowe już warsztaty, często po to, by je dewastować lub dawną dobrą produkcję zastąpić bardziej popłatną tandetą".
       Nic bardziej mylnego, to właśnie żydzi byli najgorzej płatnymi robotnikami-wyrobnikami, oni, żeby wykarmić swoje duże rodziny, pracowali na granicy egzystencji. Najlepszym przykładem niech będzie bardzo ciekawa praca Rafała Górniaka "ŻYDZI BEŁCHATOWSCY", mały cytat z tej pracy:
       "W opisie carskiego urzędnika z tego okresu (insp. fabryczny guberni piotrk.), na oficjalnym blankiecie w języku rosyjskim można znaleźć opis wyzysku polskiego i żydowskiego proletariatu. "W osadzie Bełchatów pracowało około 2000 tkaczy straszliwie wyzyskiwanych od nakładców. Otrzymują oni najgorszą przędzę i uzyskują bardzo niską opłatę, np. za sztukę 90 łokci - 1,20 rb., tak, że niektórzy z nich pracując z 2 lub 3 członkami rodziny nie są w stanie zarobić 2 rb. tygodniowo. Poza tym nakładcy zamiast pieniędzy dają tkaczom kwitki, za które muszą oni kupować u krewnych nakładców towary najgorszego gatunku i po wyższej cenie. Nawet w wypadku choroby nie mogą wyprosić kilku kopiejek na zakup lekarstwa. Przy tak niskich zarobkach nakłada się na nich kary pieniężne sięgające 70 i więcej kopiejek tygodniowo. Nakładcy działają w tak ścisłym porozumieniu, że jeśli tkacz poskarży się komukolwiek, nie otrzyma już pracy od żadnego z nich". Wspomniany Chaim Tusk płacił robotnikowi, który pracował dla jego manufaktury 15 kopiejek czyli 1 zł. dniówkę. Można było za to kupić 2 kilo chleba. W innych ośrodkach zarobki przedstawiały się lepiej. Friedman podaje przykład tkacza łódzkiego: "Mosiek Frydman przyjął pracę u Abrama Friedmana jako snowacz za 9 zł. tygodniowo oraz stół i stancję. Pełny zarobek wynosić musiał co najmniej 18 zł. tygodniowo czyli 3 zł. dziennie, a więc 3-krotna płaca tkacza bełchatowskiego". **  


                              R O L A   Ż Y D Ó W  W  B U D O W I E   Ł O D Z I

      Na przykładzie dziejów handlu w Polsce wykazaliśmy całkowitą bezpodstawność tezy prof. R.Rybarskiego co do roli Żydów w ekonomice Polski. Wywody nasze moglibyśmy uzupełnić danymi z dziedziny rynkowości, gdzie po dziś dzień Żydzi odgrywają pierwszorzędną rolę lub kolejnictwa (Leopold Kronenberg, Jan Bloch, A.Salomonsohn, przemysłu cementowego (Eigerowie), cukiernictwa itp.
      Na łamach dziennika nie możemy wszystkich tych kwestii wyświetlić, nie możemy wytknąć wszystkich "herezji" prof.R.Rybarskiego, od których analizowany przez nas artykuł wprost się roi. Dla zakończenia polemiki poruszymy jeszcze jedynie kwestię udziału żydów w polskim przemyśle włókienniczym, zwłaszcza, iż problem ten zahacza o Łódź.
      W zajmującej nas obecnie kwestii prof.R.Rybarski pisze:
"W XIX wieku przeszła przez Polskę "rewolucja przemysłowa", dzięki której powstał przemysł fabryczny i warstwa robotnicza. Czy żydzi byli pionierami nowoczesnego przemysłu? Przyjrzyjmy się nazwiskom, które zapisały się w jego dziejach; z trudem znajdziemy między nimi wybitniejsze nazwisko żydowskie. założycielami przemysłu byli przeważnie ludzie obcego pochodzenia, ale nie żydzi."
       "W poszczególnych środowiskach przemysłu proces zdobywania sobie przez żydów pozycji, na typowy przebieg: można to śledzić w Łodzi, Bielsku, Białej itd. Przyszedł kiedyś skromny majster do Polski, zwykle z Niemiec, dorabiał się ciężką pracą. Jego warsztat wzrastał z pokolenia na pokolenie, aż powstała wielka fabryka, produkująca solidnie dobry towar. - Ale przyszły różne kryzysy i wstrząśnienia, nastały nowe warunki i obyczaje handlowe, w których lepiej się czuje bardziej ruchliwy żywioł żydowski. I zaczął jak pasożyt opanowywać rezultaty naszej (?!) pracy. - Sam niewiele stworzył, woli zagarnąć gotowe już warsztaty, często po to, by je dewastować lub dawną dobrą produkcję zastąpić bardziej popłatną tandetą".
       Oto jak przedstawia sobie sprawę rozwoju przemysłu polskiego w szczególności przemysłu włókienniczego, uczony ekonomista patrzący na świat przez antysemickie okulary.
       A jakżeż rzecz na się w rzeczywistości? Rozpatrujemy tę sprawę na przykładzie Łodzi, posługując się artykułami p.p. nacz.E.Rosseta, mgr.J.Staszewskiego, dr.A.Bachulskiego, mec.J.Litwina, A.Alperina, w "Roczniku Łódzkim"(tom I i II), a zwłaszcza świetną i oprojektowaną pracą naukową dr.Filipa Friedmana "Dzieje Żydów w Łodzi"
                                                      
                                                                       *

      Po kongresie wiedeńskim (rok 1815) pod wpływem ministra Lubeckiego przystąpiono w Królestwie Kongresowym do zaszczepienia przemysłu w szczególności sukiennictwa. Rozpoczęła się swoista kolonizacja przemysłowa, sprowadzanie przędzalników i tkaczów Niemców z Czech, a zwłaszcza z Saksoni. Kolonistów obdarzono różnymi wolnościami, gruntami, budulcem, dotacjami i pożyczkami długoterminowymi. - Jednym z miasteczek przeznaczonych na kolonizację przemysłową, była mała osada biskupia - Łódź. Pierwsi koloniści przemysłowi zjawili się tu w r.1821. Byli to przeważnie tzw. werkmajstry. Pomimo szeregu przywilejów i opieki skarbu zaszczepianie przemysłu nie poszło w Łodzi bynajmniej gładko. Pierwszemu łódzkiemu przędzalnikowi Wendischowi dawał się odczuwać brak kapitału obrotowego, w szczególności brak pieniędzy na zakup surowca. Pierwszym fabrykantom dawał się również we znaki brak zbytu towarów.
      Toteż Łódź przeszła szereg ciężkich kryzysów: w r.1931, w latach 1844-5, w r.1863, przy czym podczas ostatniego kryzysu mocno ucierpiał L.Geyer, który pierwszy w Łodzi, który pierwszy w Łodzi użył maszyny parowej.*

* Wikipedia (zdjęcie i opis): - Pod koniec roku 1838 Ludwik Geyer zainstalował w „Białej Fabryce” pierwszą nie tylko w Łodzi, ale w całym przemyśle włókienniczym Królestwa Polskiego maszynę parową o mocy 60 KM. Rozpoczęła się w ten sposób mechanizacja przemysłu włókienniczego, czego oznaką było pojawienie się w Łodzi pierwszego komina fabrycznego.

 Ludwik Ferdynand Geyer (ur. 7 stycznia 1805 roku w Berlinie, zm. 21 października 1868 roku w Łodzi.) – przemysłowiec, jeden z pionierów rozwoju przemysłu włókienniczego w Łodzi i w Polsce, właściciel pierwszej fabryki włókienniczej o napędzie parowym w Królestwie Polskim.

 ** -

Rafał Górniak - ŻYDZI BEŁCHATOWSCY - 1993 - cz.6

 

                                                KONIEC CZĘŚCI I

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz