poniedziałek, 23 marca 2015

Zielona Góra - Gałków - Saperzy - Okopy - Bitwa 1914 roku. - 2015

Od prawie trzech tygodni, cały las w okolicach Zielonej Góry i Gałkowa, jest podzielony na sektory, także można spotkać tabliczki z informacją, że są prowadzone prace saperskie i wstęp do lasu jest wzbroniony..
Jest to olbrzymi teren, spacerowicze mimo braku informacji , nie mogą w niektórych częściach wchodzić do lasu, saperzy ich wypraszają. Byłem z żoną i znajomymi z Zielonej Góry na spacerze, to było 15 marca w niedzielę. Znajomi mieszkają na linii z lasem, byli grzecznie "wypraszani" podczas wcześniejszych spacerów. Tym razem niedziela była dniem wolnych dla grupy saperów, dlatego bez przeszkód mogliśmy odbyć dłuższy spacer.
Postanowiłem następnego dnia pojechać do Zielonej Góry i poszukać saperów i w charakterystycznym miejscu w lesie (szlaban), zobaczyłem dwa samochody na szutrowej drodze. Stali ok.1 km w głębi tej drogi, zbliżałem się do nich z lekką obawą. Jeden samochód był ze znakami typowymi dla saperów. Podszedłem i spytałem jednego z nich, czy mogę zadać kilka pytań. O dziwo, był bardzo miły, powiedziałem, że piszę na temat bitwy o Brzeziny i interesuje mnie, co takiego wygrzebali do chwili obecnej?. Liczyłem, ze po prawie dwóch tygodniach intensywnych poszukiwać, zbiory będą naprawdę ciekawe, chciałem uzyskać chociaż zdjęcia tych eksponatów. Odpowiedź mnie zupełnie zaskoczyła, wojskowy odpowiedział mi, że nic nie znaleźli !!!
Tylko łuski karabinowe i ładownice, nic większego. Byli zdziwieni, że tyle pracy wielu ludzi, plus archeologów poszło na marne, także olbrzymie pieniądze... Powiedziałem im, że te tereny były przeczesywane wielokrotnie przez grupy amatorów z wykrywaczami metalu i trudno liczyć na coś ciekawego. Stwierdziłem, że gdyby szukali w linii granicznej Miazgi, mogliby liczyć na coś większego. Przecież w listopadzie 1914 roku, tam była linia frontu. Ten ciek jaki teraz widzimy, był szeroką i głęboką rzeką.
Porozmawialiśmy dość długo o historii, rozstaliśmy się z serdecznymi uściskami dłoni!
Przedstawiam, pocisk armatni lub moździerzowy który 4 lata temu znalazł będąc na spacerze w Zielonej Górze, mój przyjaciel Ryszard Świetlicki. Leżał on na wierzchu, wykopany przez jakiegoś amatora i z pewnością zapomniany lub był zbyt ciężki. Większy sukces niż całej grupy saperów i archeologów...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz