Irena była od dziecka moją idolką, była jedną
z cudownych dzieci Wunderteamu – określenie polskiej reprezentacji
lekkoatletycznej w latach 1956–1966. Nie było w latach 50-60, internetu,
kilkunastu sportowych kanałów telewizji, a jednak cała Polska żyła tym sportem.
Pamiętam jak dzisiaj Igrzyska Olimpijskie w
Tokio (1964). Nasze malutkie mieszkanko, pierwszy telewizor który stał na
szafie… Igrzyska, ich moc nie dawała mi spać, mój tata zasłaniał mi plecami
możliwość oglądania późną nocą.. Jednak udając, że śpię, obserwowałem walkę
naszych sportowców!
Pamiętam wspaniałe zwycięstwo naszej sztafety 4x100 metrów
kobiet: Teresa Ciepły, Irena Kirsznstein, Halina Górecka i Ewa Kłobukowska z
czasem 43,6 sekundy!
Getty Images
/ Tony Duffy/Staff
/ Na zdjęciu: Irena Szewińska podczas igrzysk w Montrealu (1976)
Nie mniej
pasjonujący był konkurs skoku w dal, Irenka zdobyła srebrny medal wynikiem 6,60
cm! Ktoś, kto chociaż troszeczkę zna się na tym sporcie, wie co to oznacza, 54
lata później, nie mamy zawodniczki naszego kraju, która potrafi skoczyć w
pobliżu tego wyniku!
Irena
przeskoczyła wszelkie możliwe granice, w biegach i skokach. Zdobyła 7 medali
olimpijskich. Jej wynik 49,28 sek. w biegu na 400 metrów na Igrzyskach Olimpijskich
w Montrealu, był wtedy rekordem świata. Do dnia dzisiejszego, jest najlepszym
wynikiem w historii naszej lekkoatletyki…..
To, że Irena
miała pochodzenie żydowskie, nie było tajemnicą. Być może Gomułce ktoś doradził,
żeby zatrzymać ją i jej rodzinę, nie wyrzucać z kraju jak tysiące innych
obywateli polskich, wyznania hebrajskiego w 1968 roku…
Pomimo galaktycznych
osiągnięć w sporcie, cudownej patriotycznej postawy, Irena nie była być może,
ze względu na swoje pochodzenie zbyt lubiana. Ja tak to odczuwam, Irena mogła z
pewnością dać po zakończeniu swojej wspaniałej kariery dużo więcej dla naszego
sportu.
Wiem, że
bardzo dużo poświęciła na wychowanie swojego synka Andrzejka, jak to się mówi :”że,
do tanga trzeba dwojga”… Za późno teraz na czcze gadanie, odeszła największa
gwiazda naszego sportu, cudowna kobieta. W mojej pamięci pozostanie na zawsze!
Co teraz powie „redaktor” Ziemkiewicz
określając Żydów mianem „chciwych parchów”. Jedna z tych „parchów” rozsławiła
nasz Krajów, świat nie zapomina o Irenie Szewińskiej.To wczoraj prezes Komitetu
Olimpijskiego powiedział Thomas Bach. - Aby uczcić jej pamięć,
poprosiłem o opuszczenie flagi olimpijskiej w siedzibie MKOL
W Wikipedii można przeczytać m.innym :
Pochodzenie i wykształcenie
Urodziła się
jako Irena Kirszenstein w rodzinie żydowskiej, 24 maja 1946 w Leningradzie. Jej
ojciec, Jakub Gustaw Kirszenstein
(1919−2002) był inżynierem akustykiem i
pochodził z Warszawy, natomiast matka,
Eugenia z domu Rafalska (1922−1996), z Kijowa[7]. Rodzice poznali się w Uzbekistanie,
dokąd w 1941 ewakuowano kijowskie zakłady, w których pracowała matka Ireny, a
także leningradzki instytut, w którym studiował jej ojciec. W 1947
Kirszensteinowie wraz z córką osiedlili się w Warszawie. W 1953 jej rodzice
rozwiedli się, a Irena zamieszkała z matką przy al. Świerczewskiego (dziś al.
Solidarności) w Warszawie[8].
Była
absolwentką XXXVII Liceum Ogólnokształcącego im. Jarosława Dąbrowskiego w
Warszawie oraz Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu
Warszawskiego (1970, specjalizacja: ekonomia transportu)[9].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz