Nie chcieliśmy zrobić nic złego, to "porwanie" okazało się dla niego zbawienne. Jak żyję nie widziałem tyle kleszczy na jednym organizmie.., tylko w uszach miał ponad 25 kleszczy (2), wielkich pełnych krwi, także na całym ciele ich nie brakowało. Podjąłem się "zoperować" biedaka, Sebek podskakiwał, gdyż oprócz kleszczy niezliczona ilość pcheł przechodziła na niego. Maluch popiskiwał, nie miał wyboru, po zakończeniu "operacji" wziąłem go na ręce (3)i zaniosłem do jego domu, był zmęczony, troszeczkę zgłupiały sytuacją, ale nie uciekał, położył się na obrzeżu grobowca (4). Po krótkim odpoczynku wrócił w objęcia grobowca (5)
Później dostawał od naszej grupy smaczne kąski z obiadów. Także dzieciaki, pobliscy mieszkańcy bloków z cmentarzu opiekowały się maluchami. Po kilku dniach mam przeniosła ich do innego grobowa. Pod koniec mojego pobytu, jeden z nich, już większy mocno mnie obszczekiwał (6-7). Prawdopodobnie na tym cmentarzu mieszka jeszcze jeden piesek, którego nazwałem "Lisek", ze względu na wygląd. Bardzo polubił Michalinę (8-9), członka naszej grupy (wcale mu się nie dziwię!), podchodził, przymilał się i leżał w cieniach grobowców. Rośnijcie zdrowi i duzi przyjaciele!
- 1 -
- 2 -
- 3 -
- 4 -
- 5 -
- 7 -
- 8 -
- 9 -
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz