Około godz. 1oo w nocy z dnia 5 na 6.X.39 r. Niemcy przestali prowadzić ogień artylerii na las Hordzieszka, w którym prawie wszystkie oddziały S.G.O. "Polesie" były zgrupowane. Nikt jednak nie spał.
Uciekać nie było gdzie bo ze wszystkich stron już byliśmy otoczeni. Niektórzy jednak zaryzykowali.
Z kasy baonu poleciłem płatnikowi - por. Ratyńskiemu wypłacić po 3 pensje dla oficerów i podoficerów a resztę równomiernie podzielić na strzelców. Odbiór pieniędzy pokwitowali dowódcy kompani, którzy wypłacili je swoim podwładnym za pokwitowaniem. W tym miejscu pragnę również wspomnieć o bardzo dobrej pracy oficera żywnościowego baonu por. rez. Minkiewicza. Ten rzutki oficer zapewniał wyżywienie baonu w czasie marszów dziennych i nocnych. Wypiekał chleb. Pożywienie dostarczał w czasie. Zdobywał świnie, cielaki, krowy i twierdził, że za wszystko płaci gotówką, bo takie było polecenie. Konie również miały owies i siano.
Załuję bardzo, że łączność z tym nadzwyczaj dzielnym człowiekiem utraciłem w dniu 6.X.39 r. i do tej pory nie mam.
Uznanie najwyższe należy się również adiutantowi baonu ppor. rez. Michniewiczowi Tadeuszowi oraz dowódcom kompanii i plutonów, jak również wszystkich żołnierzem baonu, którzy w boju wykazali męstwo.
Wielu padło na polu chwały, wielu odniosło rany i tym w pierwszym rzędzie należy się część. Zroszona ziemia w rejonie Kocka jest dowodem, że Polak kocha swą Ojczyznę - Polskę.
Na cmentarzu w Woli Gułowskiej, Kocku i innych pobliskich spoczywają ciała bohaterów - żołnierzy S.G.O. "Polesie" a wśród nich jest również pochowany generał Franciszek Kleeberg, który został wzorem dla innych generałów ówczesnych i obecnych, że w razie napadu na nasz kraj, trzeba go bronić do ostatniej kropli krwi.
W dniu 6.X.39 r. w godzinach południowych na wschodnim skraju Woli Gułowskiej nastąpiło złożenie przez nas broni Oficerów oddzielono od szeregowych, załadowano nas na samochody i zawieziono do Dęblina - do koszar 15 p.p. Z Dęblina przewieziono nas do Radomia a po kilku dniach do Kielc /pałac biskupi/.
Z Kielc w drugiej połowie października 1939 r. przewieziono nas samochodami do Wrocławia, z którego pociągiem przewieziono nas pod namioty pod Stargardem Szczecińskim. Później Arnswalde/Choszczno/ i Woldenburg /Dobiegniewo/, ale to osobny rozdział wspomnień.
Zielonka, II/1971 r. Seweryn Kozyra
mjr. w stanie spoczynku.
- Koniec -
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz