Rodzice zakupili ok. 30 mórg dobrej ziemi w Kruhlikach, ziemia na początku XX wieku, na Kresach była bardzo tania. Typowo rolnicza rodzina zajmująca się hodowlą świń i gęsi. Utuczone świnie ojciec pani Reginy zawoził i sprzedawał w Bielsku Podlaskim, gęsi były sprzedawane w Brześciu nad Bugiem.
Tamte czasy wspomina pani Regina z rozrzewnieniem, to był bardzo dobry czas, przyjaźni sąsiedzi, urodzajne gleby. Szczęśliwie wyszła za maż w roku 1938 za Jana Swęde (ur. 1912 roku), rok później przyszła na świat córka. Mąż był także rolnikiem, ale miał talent do wszystkiego: stolarki, ciesielki. Budował drewniane domy w Kruhlikach i okolicach.
Jan Swęda ( po środku) podczas budowy domu.- ok.1935 |
- spaliśmy głębokim snem, obudziły nas straszne grzmoty, myśleliśmy że to burza, przed dom wyszedł tata, wrócił natychmiast krzycząc, wojna, wojna !!!
- Schowaliśmy się wszyscy do głębokiej piwnicy, chcąc przeczekać najgorsze. Wychodząc rano na zewnątrz zobaczyliśmy pełno niemieckich żołnierzy. Wrzeszcząc do mieszkańców "Wieder zu Hause !"
To był bardzo zły i ciężki czas, Niemcy poszli dalej, przyszli Rosjanie, zaczęły się wywózki na Seber (takiego zwrotu używa pani Regina, dot. Syberii). Wszyscy mieszkańcy, którzy zajmowali stanowiska w administracji czy samorządach, także ci, którzy mieli pokończone szkoły zostali w szybkim czasie wywiezieni ze swoimi rodzinami na Syberię. Rodzinę pani Reginy ten los na szczęście ominął, być może dlatego, że w międzyczasie jej mąż Jan został wcielony do wojska. Pani Regina wielokrotnie miała problemy z władzami sowieckimi, jednak zdecydowane jej słowa, że mąż walczy na wojnie, pozwalały przetrwać. Jednak w roku 1944 postanowiono, że tereny Kresów Wschodnich przejdą we władanie państwa sowieckiego i wszyscy obywatele polscy muszą natychmiast opuścić swoje domostwa.
Kruhliki - pani Regina pierwsza z lewej ze swoimi sąsiadkami. |
Pani Regina sama ze swoją pięcioletnia córeczką zorganizowała podwodę składającą się z pięciu wozów wraz koni. Na pierwszym jej wozie znalazło się miejsce dla dwóch świń, dwóch owiec, pościeli, obrazu z figurką Matki Boskiej oraz jej córeczki. Na pozostałych znajdowały się najpotrzebniejsze sprzęty domowe, karma dla zwierząt, ziarno, ziemniaki, mąka itp. Tabor dojechał do brzegów Bugu, tam zrzucono wszystko na jedną kupę i zostawiono panią Reginę i jej córeczkę samą... Jednak szczęśliwie, dzięki woli dobrych ludzi udało się łodziami i promem łączącym oba brzegi Bugu przewieźć wszystko na tereny polski. Pani Regina w tej chwili nie pamięta na jakiej stacji kolejowej udało się załadować cały jej dobytek do wagonów kolejowych. Najprawdopodobniej był to Białystok, szła w każdym bądź razie piechotą ponad 30 kilometrów ! Kierunek był jeden, na ZACHÓD, tereny wyzwolone. W innych wagonach kolejowych byli także członkowie jej rodziny i znajomi, m.in. siostra Felicja z mężem. Przez długi czas jechali w nieznanym im kierunku, aż dojechali do Andrzejowa. tam podjęli decyzję, nie jedziemy dalej, niech się dzieje co chce. Pierwszym przystankiem dla wszystkich była Wiśniowa Góra. Mieszkali tam jakichś czas, aż przeprowadzili się do Bukowca, ale o tym już w następnym odcinku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz