środa, 11 listopada 2015

Bitwa o Brzeziny - Artykuły dotyczące bitwy łódzkiej - 1914 - część 36


Odcinek 36 moich materiałów na temat bitwy łódzkiej z czasopism: Nowy Kurjer Łódzki, Nowa Gazeta Łódzka i Rozwój z okresu 18.08 – 31.12.1914.  
Słownictwo i stylistykę zachowałem w oryginalnej pisowni.



Nowy Kurjer Łódzki – 17 listopada 1914 roku.

Łódź – dzisiaj o godz. 8 rano ukazał się znów nad miastem Aeroplan, szybujący od strony Pabjanic. Aeroplan na wysokości 800 metrów unosił się ponad miastem, w stronę Zgierza.

Ewakuacja rannych – w ciągu całej nocy wożono rannych tramwajami dojazdowymi, wozami straży ogniowej, samochodami Czerwonego Krzyża itp. Część odwożono na stację kaliska, a część na łódzko-fabryczną. Ciężko rannych zostawiono w tutejszym szpitalu Czerwonego Krzyża.

Łęczyca – z niedalekich nam okolic Łęczyckiego dochodzą hiobowe wieści o spustoszeniach, poczynione przez wojska niemieckie podczas zaciętych walk, stoczonych w dniach ostatnich. Przybyli do Łodzi mieszkańcy Łęczycy i wiosek okolicznych, komunikują, że wsie Topola, Grabowa i Błonie pod Łęczycą, zostały zupełnie spalone. Pastwą ognia stały się także, olbrzymie zapasy zboża. Jak to w swoim czasie donosiliśmy, łódzki C.K.O poczynił starania, celem zakupu zboża w Łęczyckim na potrzeby Łodzi. W tym celu jeździł w okolice te delegat Komitetu i na jego zamówienie przygotowano dla Łodzi transport 15.000 korcy żyta, lecz zapasy te także spłonęły. Sama Łęczyca także ucierpiała wiele od ognia artyleryjskiego. Szkody są jednak nieznaczne. W krytycznym położeniu znalazł się Uniejów, miasteczko w powiecie turowskim, nad rzeką Wartą.

Od strony Wartkowic nadciągnęły znaczne oddziały wojska rosyjskiego, które natknęły się na arjegardy nieprzyjacielskie. Rozpoczęto strzelaninę. Miasto wzięto w dwa ognie. Wylękniona i wystraszona ludność w wielkim popłochu zaczęła uciekać z miasta. Tymczasem motłoch wykorzystał tę tragiczną chwilę i gdy miasto stało w płomieniach, rzucił się na domy żydowskie, rabując i niszcząc mieszkania.Wobec niebezpieczeństwa, jakie groziło mieszkańcom, Żydzi nie próbowali oporu. Kto mógł uciekał. Wielu z tych uciekinierów przybyło i do Łodzi. Z powodu strzelaniny i pożaru, ucierpiał szanowny pomnik starożytności, zamek założony w XIV wieku. Zamek ten, zrujnowany za wojen szwedzkich, wyrestaurował jeszcze arcybiskup Krzysztof Szembek w roku 1745. Jak nas zapewniają, ucierpiał także miejscowy kościół parafialny, przez arcybiskupa Jarosława w roku 1840 zbudowany. Miasto liczyło ostatnio ok. 8.000 mieszkańców.

Brzeziny – zmierzchało się. W bok od Brzezin, w miejscu skrzyżowania się dwóch wielkich traktów, ginęła we mgle nocnej, maleńka wioszczyna N.

Mieszkańcy dawno ją opuścili, i uciekli, wokoło martwa cisza. Do opuszczonej pustej stodoły, podjechało wąską ścieżyną, pięciu ułanów niemieckich. Uwiązali konie u wrót stodoły, sami zaś zakopali się ww wewnątrz, w resztkach pozostałej słomy i zasnęli snem kamiennym.

Późno w nocy, przy tejże stodole zatrzymał się podjazd Rosyjski. Nie przypuszczając możliwości spotkania w tym miejscu nieprzyjaciela, Rosjanie sądzili, ze powiązane konie należą do ich armji. Zmęczeni położyli się po ciemku w drugim rogu stodoły i wkrótce zasnęli. O świcie obudził ich szmer jakichś. Unoszą głowy i widzą jak naprzeciw nich, zaspani jeszcze

„poznańczycy” nadziewają pickelhauby. Okrzyk zdumienia wyrwał się z ich ust. Wstawajcie bracia, tutaj Rosjanie ! - bracia do broni – to szwaby ! - rozległo się w drugim rogu stodoły. Dał się słyszeć głos szybkiej komendy, trzask otwieranych kurków, jeszcze sekunda..

  • A ty, S-ski, co tutaj robisz ?! - zawołał jeden z żołnierzy rosyjskich, zwracając się do jednego z wrogów w pickelhaubie.

Nastąpił moment wyczekiwania i męczącego milczenia. Obaj wrogowie mimowolnie opuścili karabiny. Jak się okazało, byli to dwaj towarzysze – robotnicy, którzy przed wojną, pracowali w jednej z fabryk łódzkich. S-ski , Polak z Poznania, był pruskim poddanym. Żołnierze z oby dwóch stron zawahali się. Posypały się pytania:

  • Wy skąd ?
  • My, z Łodzi .
  • A wy ?.
  • A my z Krotoszyna.

Rozpoczęła się ożywiona rozmowa, co kogo boli. W końcu przypomnieli sobie, że trzeba „coś zrobić”. Łodzianie zaczęli namawiać nieprzyjaciół do poddania się.

  • Dadzą wam pić i jeść. U nas z jeńcami obchodzą się doskonale- przekonywali „szwabów”. Podtatusiali, zmęczeni landwerzyści protestowali bardzo słabo.

Nareszcie jeden z łodzian, użył najmocniejszego argumentu.

- Nas jest dziewięciu, a was zaledwie pięciu – poddajcie się lepiej. „Poznańczycy” już się dłużej nie sprzeczali i dali się odprowadzić, jako jeńcy do znajdującego się w pobliżu Brzezin, obozu rosyjskiego.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz