środa, 5 czerwca 2019

Gałkówek - Muzeum - Tadeusz Kosiorek - Wspomnienia - 2 wojna światowa - Kresy - Sowieci - Starobielsk - Łagry - Tockoje - Generał Sikorski - Wosjo Polskie -cz.5

     W Starobielsku stanąłem przed komisją wojskową, - wszyscy byli zdolni do służby. Wreszcie wymarsz do transportu kolejowego, większość boso, oberwani i wynędzniali. na przeciw nas defilowali bojcy, nasi dotychczasowi gnębiciele. Żegnaliśmy ich wyuczonymi przeklęstwami rosyjskimi, na nic innego nie zasłużyli. Dostałem przydział 6 DP (Dywizja Piechoty) 6 kompania w Tockoje w Kazachstanie. Zima, a szczególnie zima w Tackoje to coś co nie da się opisać. Słupek rtęci wskazywał 40 stopni poniżej zera. Koszary nasze to namioty. Woda w manierce pod głową zamarzła. Wyżywienie marne, 2 razy dziennie zupka plus 400 gram chleba, w którym było wszystko tylko najmniej mąki. Czego tam człowiek nie znalazł, był łubin, proso, jęczmień i owies.
     Wypuszczaliśmy się pod sterty kołchozowe by ukraść trochę kłosów zbożowych. By zmniejszyć skutki głodu wysyłano nas z dywizji do pracy w kołchozach. Przeważnie młóciliśmy zboże, a jeśli był mniejszy śnieg to nawet koszono. W kołchozach pozostali tylko starcy, dzieci i kobiety. Jedliśmy wspólnie z jednego kotła i trochę odżywialiśmy się. Władać bronią uczyliśmy się na drewnianych karabinach, lufy też były drewniane. Rosjanie, teraz już nasi sojusznicy widać nie dowierzali i broni nie dawali. Stopniowo też zaczęto nas mundurować. jak jedna kompania dostała czapki, to druga z kolei spodnie itd. Do Tockoje zaczęli napływać Polacy którym udało się zbiec, gdyż nikt ich o utworzeniu wojska polskiego nie zawiadamiał. W grudniu 1941r. odwiedził nasze wojsko naczelny Wódz Generał Władysław Sikorski i zaraz po jego wyjeździe nastąpił wyjazd do Uzbekistanu. Wyjazd bez żadnego zaaklimatyzowania przyczynił się do wielu chorób i epidemii tyfusu, żółtaczki, szkorbutu i kurzej ślepoty.
      Wyjechaliśmy przy 40 stopni poniżej zera, a tu przywitała nas gorączka tak na 30 stopni w cieniu. Nic dziwnego, że w takich warunkach nawet wodę trzeba było tu porcjować. Zaczęły krążyć pogłoski najróżniejsze. Mówiono, że mamy wyjechać do Persji, a Sowieci nie chcą nas puścić. To znów przyszła taka wiadomość, aby robić zapasy żywności na podróż przez góry Afganistanu. Mówiono również, że 5 dywizja jest już uzbrojona i toczy potyczki z Sowietami. Co było prawdą, a co tylko plotką nie pamiętam gdyż owładnęły mnie wyżej wymienione choroby, wyłączając tyfus. pamiętam tyle, że mnie z barki znoszono na noszach do szpitala w Pahlawi.
      Widziałem dym i czułem swąd palących się ciuchów, które na sobie przywieźliśmy z raju. szczęście, że koledzy nie pozostawili mnie z ZSRR. Opowiadali mi później jaką podróż mieliśmy przez Morze Kaspijskie. Ciasnota okropna: cywile, kobiety, dzieci i wojsko. załatwianie się przez burtę lub na pokład. Co drugi miał biegunkę. Kilka osób wpadło do morza, kilka osób zostało w tłoku zadeptane, nikt się tym nie przejmował, trwała straszna walka o życie, o to aby jak najdalej być od tego "raju" na ziemi. Ze szpitala w Pahlawi przewieziono mnie do Teheranu i tam kurowałem się przez 2 miesiące. nastąpił wyjazd do Iraku.
      Dostałem przydział 17 pułku Ułanów Krechowieckich i stąd oddelegowano mnie do lotnictwa. Skoszarowani wybrańcy do Anglii zostaliśmy w Kanakin  nad rzeką Tygrys w Persji. Tu pożegnał nas generał Anders, a ja dostąpiłem zaszczytu bierzmowania przez samego biskupa Gawlinę, naczelnego kapelana Wojska Polskiego. Wyjechaliśmy do portu Bastra, gdzie załadowano nas na hinduski statek handlowy i przez Zatokę Perską dopłynęliśmy do Bombaju. Statek skrzypiał niesamowicie, a szczurów było na nim moc. W odległości kilkudziesięciu kilometrów od Bombaju spędziliśmy na odpoczynku kilka dni. Zwiedziliśmy Bombaj, a obowiązkiem każdego z nas było: przejechać się rykszą, zobaczyć zaklinaczy wężów i pogłaskać świętą krowę. Z Indii wypłynęliśmy amerykańskim statkiem "Maripoza" w konwoju kilkudziesięciu jednostek morskich wiozących ropę z Iranu. Tak się złożyło, ze nie wszyscy jednak z Indii wyjechali. Pozostali ci, którzy na swoje nieszczęście złapali kawalerską chorobę.

                                   Tadeusz Kosiorek - lotnisko w Anglii - 1943 rok.

      Konwój był patrolowany przez okręty wojenne i ubezpieczany balonami zaporowymi. Gdyśmy przepływali przez równik odbyła się ceremonia zgodna z tradycją marynarską. Madagaskar minęliśmy z prawej strony, a Przylądek Dobrej Nadziei i w końcu Kapsztad, - postój dwa dni. Widziałem miasto, piękne wille kolonistów i nędzę tubylców. Zwiedzałem plantację ananasów. Kapsztad opuściliśmy tym samym statkiem, lecz samotnie już bez konwoju. Patrolowały nas tylko myśliwce. częste zmiany kursu i kilka alarmów bojowych. Co zwykły żołnierz mógł się dowiedzieć więcej? Biskaje minęliśmy daleko na zachód i od północy dotarliśmy do Riverpool. Byłem już na wyspie brytyjskiej. Podróż statkiem trwała 24 dni. Z Riverpoolu koleją do Blackpool, gdzie nas przemundurowano, uczono angielskiego i przysposabiano do służby w lotnictwie. Zakwaterowani i żywieni byliśmy u osób prywatnych . Pierwszym lotniskiem w Anglii na którym stacjonowałem był Norholt k.Londynu.

                                      Tadeusz Kosiorek - lotnisko w Anglii - 1943 rok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz