sobota, 8 czerwca 2019

Gałkówek - Muzeum - Tadeusz Kosiorek - Wspomnienia - 2 wojna światowa - Dywizjon 318 - Generał Maczek - Normandia - - Wojsko Polskie -cz.7

     Zaczęto nas uczyć słówek niemieckich, zapoznano nas z umundurowaniem wroga. Wreszcie nadszedł ten dla nas pamiętny dzień. załadowano nas na barki i z portu Southampton przez Kanał la Manche wylądowaliśmy koło Caen w Normandii. Nie było to łatwe i bezpieczne i choć już nigdy z nas widział gołym okiem brzeg francuski, nikt nie by ł pewien czy dopłynie cały.
     Co chwilę fontanny wody tryskały od min głębinowych, a samo wybrzeże najeżone były palami aby utrudnić lądowanie gladerów. Pierwsze lotnisko jakie  zdobyliśmy było w Caen. Tu w Normandii spotkaliśmy pierwszych Polaków. Były to dzieci-wyśta Poloki, no to dejta sygaret dla papa, a jak już dostali domagali się - czekolat dla mama. Daliśmy im również kilka puszek konserw, a oni nas częstowali calvadosem.
      Przed inwazją zwracano nam uwagę abyśmy bardzo ostrożnie zgadzali się na wszelkiego rodzaju poczęstunki. W tym celu otrzymaliśmy specjalne pigułki do odkażania wody. Calvados był jednak nie zatruty i bardzo nam smakował. Po krótkim pobycie w Normandii skierowano nas do północnej francji w okolice Lille. Po drodze widzieliśmy wyrzutnie V1, oczywiście już unieruchomione. Okolice Lille zamieszkałe były przez Polaków zatrudnionych tam w kopalniach węgla. W tym czasie odbywał się tam pobór ochotników do Wojska Polskiego. W mojej jednostce mieliśmy więc: Anglików, Polaków z Belgii i Francji oraz Polonusów z Brazylii i Argentyny. Do tego jeszcze doszli folksdojcze wzięci do niewoli przez Anglików w Afryce, którzy zostali zrehabilitowani. Ci ostatni to Ślązacy.


                                    Tadeusz Kosiorek z kolegą - Anglia - 1943 rok.
     Będąc w północnej części Francji odczuliśmy najwięcej polskości. Rozgrywaliśmy mecze piłki nożnej, zapraszano nas w gościnę, były restauracje polskie, gdzie wszystko można było kupić i sprzedać. Przeniesiono nas do Belgii. Pierwszym lotniskiem było Kutrik k. Menin. Następnym miejscem, które było mi przeznaczone to lotnisko koło Brukseli Grinbergen. Zostałem zakwaterowany w miejscowości Humbek u rodziny Von Gustaw Eden, który był właścicielem młyna elektrycznego. Tu bardzo często nawiedzały nas "buz bomby" tak nazywaliśmy pociski V1. Jedna z nich łagodnie lądując zaczepiła płatem o barak w którym kwaterowali Anglicy, ale na szczęście nie eksplodowała. Znów zmiana, tym razem lotnisko Gent, gdzie na własnej skórze odczuliśmy niemiecką operację w Ardenach. Opuszczamy Belgię i zatrzymujemy się w Holandii koło Bredy lotnisko Gilze. Zarówno lotnisko jak i miasto wyzwolone zostało przez Polaków pod dowództwem generał Maczka. Przez Arnhem koło Najmengen wszędzie spotykaliśmy polskie akcenty, by ła to droga walki dywizji generała Maczka.

                                                           - ciąg dalszy nastąpi -
     

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz