Do tego dochodzi głos krwi. Spotkanie założycielskie, które otworzył przewodniczący głównego stowarzyszenia, Eichler, charakteryzowało się tymi wydarzeniami. Podkreślił konieczność zjednoczenia Niemców w mieście i na wsi, mówił o żalach spowodowanych rozdrobnieniem sił i ostrzegał przed powtórzeniem starych błędów i lapsusów, rzucił światło na przyszłość i mówił o perspektywach związku. Po nim głos zabrał redaktor Flierl. Mówił o smutnych wydarzeniach podczas wojny i przyczynach, które do nich doprowadziły. Zebrani z głębokim wzruszeniem słuchali jego szczerych słów. Z uwagą wysłuchali sprawozdania prelegenta na temat dotychczasowej działalności stowarzyszenia i jego planów na przyszłość. Następnie lokalny przewodniczący Egler gorąco opowiedział się za założeniem lokalnej grupy i wezwał swoich rodaków do zrobienia tego samego. Następnie osadnicy Roth i Mener opowiedzieli się za stowarzyszeniem. Lokalna grupa Königsbach=Grünberg została założona jednogłośnie, a 122 członków natychmiast zapisało się na listę.
Od tego czasu Königsbach i niemieckie stowarzyszenie zawarły silny sojusz. Dzielny przewodniczący lokalnej grupy, Alexander Egler, stał się stałym i mile widzianym gościem w biurze stowarzyszenia, gdzie szczegółowo omówiono wiele ważnych kwestii dotyczących przyszłości osady. Do stowarzyszenia wpłynęły również liczne wnioski w interesie osób indywidualnych i całej społeczności.
Latem 1916 r. w Schildbergu - Ostrzeszowie (Poznań) pod przewodnictwem nadinspektorów Harhausena i Rode utworzono „Komitet Pomocy dla potrzebujących protestanckich Niemców w Generalnym Gubernatorstwie Warszawskim”, który udostępnił Związkowi Niemieckiemu 9000 marek do podziału między potrzebujących. Niemiecki Związek postanowił przekazać 1200 marek z tej kwoty do Königsbach. Ponieważ zbliżał się okres Bożego Narodzenia, oczywistym było przeznaczenie 1000 marek na prezenty świąteczne dla najbiedniejszych rodzin w Königsbach i Grünberg; pozostałe 200 marek miało zostać wykorzystane na zbiórkę na odbudowę szkoły. Był to śmiały plan miejscowego kierownika i przewodniczącego lokalnej grupy, pana Eglera, który opracował nie bez wahania podczas wizyty w Związku Niemieckim w Łodzi. Wbrew jego oczekiwaniom nie odradzano mu jego realizacji, ale zachęcano do podjęcia praktycznych kroków i omówiono wstępne prace. Zgłosił jeszcze jedną prośbę: czy nie byłoby możliwe zaproszenie gubernatorskiego pastora Liz. Althausa do wygłoszenia wykładu w Königsbach. Ta prośba również mogła zostać spełniona. W grudniu 1916 r. „Deutsche Post” donosił: „15 grudnia spełniło się długo wyczekiwane życzenie lokalnej grupy w Königsbach: gubernator Liz. Althaus wygłosił wykład w szkole. Dwie sale tymczasowego budynku szkolnego nie mogły pomieścić dużej liczby osób, które przybyły z Königsbach i Grünberg. Okna musiały zostać otwarte dla słuchaczy, którzy pozostali na zewnątrz. Mężczyźni i kobiety przynieśli ze sobą śpiewniki, które były odpowiednie do okoliczności i zakończone modlitwą. W krótkich zarysach mówca rozwinął zdjęcia krajobrazów ze starej ojczyzny szwabskich osadników, którzy osiedlili się tutaj w 1803 roku pośród rozległych lasów i odzyskali ziemię.
Przez dusze słuchaczy przebiegł gorzki ból, gdy przypomnieli sobie dzień, w którym Rosjanie podpalili dwie sąsiednie kolonie Königsbach i Grünberg, uniemożliwiając mieszkańcom uratowanie ich najcenniejszego dobytku. Pocieszającymi słowami mówca podniósł na duchu kobiety, które cicho szlochały w sobie, i mężczyzn, którzy z przerażeniem myśleli o męczarniach, które przeżyli, i wartościach, które utracili. Teraz dookoła jest nowy wzrost; nowe budynki zastąpiły spalone na większości dziedzińców. Niemiecka administracja zobowiązała się odroczyć kontrakt na dostarczone drewno. Mówca został skonfrontowany z numerem 1915 na jednym z domów jako znakiem przyszłości. Tam, gdzie zachowano tak wiele radosnego zaufania pomimo najgorszych ciosów wojny światowej, można mieć nadzieję na dobre rzeczy w przyszłości. Prawdą jest, że ostatnie tygodnie przyniosły wielu Niemcom w tym kraju zbyt szybki koniec tęsknoty, ale duże niemieckie stowarzyszenie w Łodzi oferuje solidne oparcie na nadchodzące trudne czasy. Nawet ojczyzna, która na tak długo zapomniała o swoich dzieciach w obcym kraju, pamięta o Niemcach w Polsce i nie pozwoli im zginąć. Przewodniczący lokalnej grupy, Alexander Egler, wyraził uczucie wdzięczności, które wypełniło publiczność, ale także życzenie szybkiego powrotu. Zwrócił uwagę na ciasnotę pomieszczeń szkolnych i potrzebę odbudowy szkoły i domu modlitwy, które zostały spalone przez Rosjan. Początek został już zrobiony: dwie darowizny otrzymane z Niemiec dzięki staraniom pastora Althausa i Niemieckiego Stowarzyszenia utworzyły pierwsze bloki konstrukcyjne. Zubożali parafianie dokładali się do budowy w miarę posiadanych środków.
Przewodniczący Związku Niemieckiego, Eichler, poparł te sugestie. Ludzie w Łodzi i poza granicami kraju również wezmą udział w organizacji pomocy. Gubernator Althaus obiecał zebrać pieniądze na budowę szkół w Łodzi i Niemczech. Mężczyźni i kobiety z wdzięcznością otoczyli go, gdy wychodził i uścisnęli mu dłoń. „Pozdrów Wirtembergię, pastorze!” wołali do niego. Na zewnątrz odnowiono lub nawiązano jeszcze kilka znajomości. Był tam mężczyzna na przepustce z niemieckiej niewoli, którego ojczyzna została zniszczona przez Rosjan, gdy walczył w armii za sprawę rosyjską. A na następnym rogu podziękowała nam matka innego młodego człowieka z Königsbach, który został zwolniony z niewoli w wyniku wysiłków Niemieckiego Stowarzyszenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz