poniedziałek, 23 stycznia 2017

Pamiętnik - Wierzbie - Kałuże - Wieluń - Rodzina Włodarczyk - Mord - Katyń - cz.7

Włodarczyk Bolesław-ojciec:

                                                                                                                25 sierpnia 1931 r.
Cały pozostały wolny sierpień spędziliśmy na czele z Krysią w Wąsaczu, u rodziców mamusi. Jest to ładna wioska, znajdująca się nad rzeką wartą, a więc w lecie pobyt u niej może sprawić dużo przyjemności. Tylko na nieszczęście jest daleko oddalona od Wierzbia, trudno się więc tam dostać. Najprzód jechaliśmy furą. I tutaj pokazało się całe babskie tchórzostwo Krysi. Przytuliła się w chustce do Rózi, która ją wiozła i ani jednem "słowem"nie zdradziła swojej obecności. Dopiero w pociągu odzyskała rezon: trochę bawiła się, trochę spała i tak szczęśliwie dojechała do ostatniej stacji. Ale teraz znów trzeba jechać furą. Krysia zachowywała się podobnie. Niedaleko Wąsacza złapała nas burza z deszczem, a kiedy zajechaliśmy przed dom dziadków, deszcz zmienił się w ulewę. Jak tu zdjąć dziecko? Do tego czasu pod parasolami była jak pod dachem, ale teraz trudno było z wysokiego woza wziąć ją razem z całymi manatkami i parasolem. Tymczasem Krysia obudziła się i rozpoczęła krzyczeć. Cała rodzina stojąca w przedsionki poczęła na wyścigi dawać rady, a dziadek, ojciec i matka niezdecydowanymi ruchami starali się jakoś wydostać dziewczynkę z kolan matki i przenieść do domu. Ale wtedy jak deus ex machina zjawiła się babka. Nim opanowaliśmy sytuację, w cienkiej sukience, nie bacząc na deszcz, rzuciła się na wóz, mimo krzyku matki, że złamie dziecko, chwyciła je i pędem pobiegła do domu. Odetchnęliśmy z ulgą. Po tej podróży Krysia płakała jakiś czas, bo bolał ją brzuszek, ale na drugi dzień była już zdrowa. Teraz zaczęły się oględziny dziewuchy. Dziadek założył okulary, a wuj Janek pomagał mu robić obserwację. Tak sobie kiwali głowami, trochę chwalili, bo jakże można inaczej, ale zdaje się, wrażenia silnego nie zrobiła. Powoli Krysia zaczęła pokazywać, co umie. pokazała wszystkie swoje uśmiechy, siłę i zapas słów (gu, ga,ta, i.t.d.), zademonstrowała całą mądrość, a i serca poczęły lgnąć do tej najmniejszej obywatelki rodziny. Wuj Janek ze zbytniej troskliwości uczył babkę kąpać dziecko. babka się trochę gniewała, bo przecie kąpała jego i jeszcze czworo jemu podobnych. Dwa tygodnie prędko przeszły i trzeba było wracać do domu. W drodze powrotnej nadzwyczajnych przygód nie było, chyba to że w czasie jazdy pociągiem, "kazała" się ojcu trzymać w oknie, ażeby patrzeć na migający krajobraz.


Włodarczyk Krysia - 9 lat:
                                                                                                   Dnia 7.V.1941 r.
Nareszcie doczekaliśmy się ciepła. Przebywamy ciągle na dworze. Po graniu, lekcjach i katechizmie zaraz chyc na dwór. Jeszcze nie skończym obiadu zaraz poszłam na dwór. Urwałam trawy dla królików. Wytarłam talerze i wzięłam się do pisania kochanego pamiętnika.

                                                                                                   Dnia 9.V.1941 r.
Postanowiłam pisać cię kochany pamiętniku trzy razy na tydzień w poniedziałek, środę i piątek. dzisiaj właśnie jest piątek. Wczoraj było bardzo zimno, nawet trochę prószył śnieg. A dziś jest ciepło.

                                              Koniec zeszytu nr.1


Włodarczyk Bolesław (Boleś): 

                                                                                                     Sołtysy, dnia 17.X. 1944 r.  
Nasza grusza. Naprzeciw rośnie gruszka. W tym roku miała dziewięć gruszek. Miała dlatego tak mało, bo jest młoda, Te gruszki nazywają się (miodówki). Teraz gruszka wygląda ładnie. Listki jej są czerwone. Niektóre mają chęć spaść.

                                                                                                     Sołtysy, dnia 23.X. 1944 r.  
Jak spędziłem niedzielę. W niedzielę rano wypluskałem się w miednicy. Zjadłem śniadanie i wybiegłem na dwór. Po obiedzie przyszedł Zdziś i Franek, bawiliśmy się dość ładnie. Na wieczór czytałem książkę pod tytułem"Młodzi gwardziści" Przyborowskiego. Bohaterem jest Tomasz Landikier.

                                                                                                      Sołtysy, dnia 27.X. 1944 r. 
Kochany Jędrusiu!
Miałem już od dawna napisać  do Ciebie list. Dzisiaj mam trochę czasu, więc piszę. Mam tutaj trzech kolegów Janek Orzeszyna, syn wdowca i Zdzisiu Figas, syn górnika i Franek Ciesielski. Czasem w niedzielę bawimy się w wojsko, czasem w kapitana okrętu. Obecnie czytam książkę pod tytułem: "Tajemnica Romka". Czytałem dużo , dużo innych książek. Czy ty też czytałeś książki? Ja przerabiam czwartą klasę, a ty podobno trzecią. Czy Krysia zaczęłą chodzić do pierwszej klasy? Ciocia pisała, że byłeś z Krysią w Gołkowicach na letnisku. Napisz mi kochany kuzynie, czy już wróciliście do domu. Całuję Cię mocno.
                                                                                              Boleś
ps. Dla Cioci pozdrowienia. 

                                                                          

                            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz