czwartek, 12 stycznia 2017

Pamiętnik - Wierzbie - Kałuże - Ożarów - Sołtysy - Wieluń - Rodzina Włodarczyk - cz.3

                                  

Włodarczyk-ojciec:
                                                                                                            Dnia 21 maja 1931 r.
Dzisiaj przyjechała babcia Sadłowska i tatuś - furą po swoje skarby. Na nieszczęście po południu rozpadał się deszcz tak, że wszyscy chodzili "jak ścięci". Najwięcej martwiła się matka, a najmniej córka, która się deszczem nie przejmowała. Mamusia kupiła smoczek i usiłowała dać go do buzi dziewusze. Ta jednak bardzo energicznie przeciwko temu protestowała. Wprawdzie próbowała go, ale gdy przekonała się, że on nic konkretnego nie daje wypluwała go z buzi. Wreszcie zaczęło się przejaśniać. Zapakowaliśmy matkę i córkę w ciepłe rzeczy i dalej w drogę. Dziecko całą drogę spało, tylko niedaleko domu zaczęło robić grymasy tak, że przez wieś jechaliśmy z muzyką. Babcia, która ją piastowała uciszała jak mogła, ale nie wiele to pomagało. Świeże powietrze widocznie wpłynęło na apetyt. Do domu wniósł ją tatuś, przyczem i tutaj witała dom wielkim wrzaskiem, który ucichł dopiero po karmieniu. Pędem zasnęła snem sprawiedliwego.

                                                                                                            Dnia 24 maja 1931 r.
Nasza maleńka już się na dobre śmieje. Nie wiadomo co ten śmiech w niej wywołuje, czy jakieś zjawy "święte", czy "myśli" o cudnym cycusiu mamusi, czy jakieś inne dla niej przyjemne rzeczy, trudno dociec. W każdym razie śmieje się i to dość często. Da się także zauważyć cechę charakterystyczną dla całej rodziny Sadłowskich, to jest ogromną przyjemność przy t.z.w.  drapaniu. Oczki jej wychodzą z zachwytu, kiedy "smerze" się ją po pleckach. Potem możnaby poznać nieodrodną córkę matki.

                                                                                                             Dnia 28 maja 1931 r.
Dziewczynka zaczyna się rozpieszczać. W nocy lubi bawić się, a w dzień śpi. Sprawia tam babce i mamusi dużo kłopotu, bo obie nigdy się porządnie nie wyśpią. Nie chcemy jej przyzwyczajać do ciągłego noszenia na rękach, ale nikt nie może wytrzymać, kiedy zacznie krzyczeć. Ostatecznie stanęło na tem, ze dziewczynka już teraz "każe" się nosić. Kiedy tego życzenia nie spełnia się, zaczyna się awantura. Ale co takiej niewolno?

                                                                                                              Dnia 1 maja 1931 r.
Dzisiaj tatuś pojechał do Wielunia i kupił ma się rozumieć na weksel dla córki wózek. Sprawił tem ogromną radość, ale matce i sobie, bo dziewucha wcale wózkiem nie była zachwycona. Owszem krzyczała bardzo solidnie i nie kwapiła się aby w swojej siedzibie osiąść. ma się rozumieć, wózek został z miejsca złożony, wyścielony poduszkami i włożona do niego dziewczynka. Nie zrobiło to na nią większego wrażenia, tylko jak postawiono jej daszek rozglądała się po nim ciekawie. Oboje rodzice i babka byli jednak zachwyceni pięknością wózka i dziecka, a najwięcej obojgu w komplecie. Jutro będą naszej maleńkiej chrzciny. Przygotowują się do tej uroczystości już dzisiaj, co można poznać po zdenerwowaniu kobiet i nieporządku w kuchni.







Włodarczyk Krysia - 9 lat:

                                                                                                               4 stycznia 1941 roku.
Prawie w każde święto przychodzą do mnie koleżanki. Bawimy się w różne zabawy a podczas świąt najczęściej śpiewamy kolędy, których dużo umiemy. Wczoraj cały dzień padał śnieg. Dzisiaj jest zawierucha śnieżna. rano mamusia odwalała śnieg ze ścieżek, a tera podobno znowu są zasypane.

                                                                                                                Wierzbie dn.7.I.1941
Dzisiaj jest ładny dzień. Mamusia powiedziała, że możemy iść na dwór. na dworze było miło, bo wszędzie dużo śniegu. Mamusia się ubrała i poszła z nami. Spotkaliśmy p.Leśniczową. Niedługo wyjechał sankami p.Leśniczy i chciał nas zabrać, ale Mamusia nie chciała bo, by się kartofle rozgotowały.

                                                                                                                 dnia 31.I.1941 r.
Wczoraj byliśmy na spacerze. Poszliśmy w stronę Ożarowa. Byłam lekko ubrana tylko w sweterku i w szaliku. Zapomniałam się pochwalić , że mi Mamusia sweter na drutach zrobiła. Mordowała się biedaczka ale mi zrobiła piękny sweter w kokartki. A ja piszę, piszę, a nie napisałam najważniejszej rzeczy. Gdy tak spacerujemy , spotkaliśmy p.Leśnniczową i zabrała nas. Najpierw pojechaliśmy do p.Płuciennika, potem na Sołtysy do Szeclówny a na ostatku do p.Błacha. Bardzo było przyjemnie jechać sankami.

                                                                                                                Wierzbie dnia 25.I.1941 r.
Kilka dni temu gdy była odwilż zdawało się że wiosna. Rynsztokami płynęła woda. Lecz od dwóch dni jest zima. dzisiaj jest bardzo zimno, nie byliśmy na spacerze, bo było 19 stopni mrozu. Na tem kończę dzisiejsze opisywanie może kiedy indziej się coś więcej przydarzy. 

Włodarczyk Bolesław:

                                                                                                          Sołtysy, dnia 22.III.44 
Wiosna zaczyna się 21 marca. Od tego czasu dzień się robi dłuższy a noc krótsza. Wiosna w tym  roku będzie późna, bo jeszcze jest mróz i śnieg. Dzisiaj jest na dworze jak w styczniu.

                                                                                                       Wierzbie, dnia 28.III.44
Jak spędziłem niedzielę. Rano w niedzielę zmartwiłem się bardzo, bo padał śnieg. Po południu się wyjaśniło, to też przyszli Ździś i Franek. Woziliśmy się na sankach. A potem bawiliśmy się w wojowników, czyli w Indian. Przed wieczorem padał śnieg więc poszliśmy do Janka.

                                                                                                          Sołtysy, dnia 14.IV. 1944
Jak spędziłem święta. Mamusia z Krysią w pierwszy dzień świąt poszły do p.p. Czesnych. Ja się zostałem z babcią i dziadkiem w domu. Dzień był bardzo ładny. To też cały dzień byłem na dworze. Przyszli do mnie koledzy bawiliśmy się w chowanego. Mamusia przyniosła mi dwie książki "Złoty Garnek" i W Wąwozach Samosierry".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz