sobota, 7 stycznia 2017

Łaznowska Wola - Cmentarz ewangelicki - GenowefaTurek - Wspomnienia - Mieszkańcy - cz.2

W pierwszej części zamieściłem wspomnienia Józefa Turka - Juniora. Tym razem zamieszczam wspomnienia jego Mamy, Genowefy Turek. Nie będę tak humorystyczne, jak wspomnienia jej syna, jednak także ważne, istotne, pokazujące trudną historię wojennych lat w Łaznowskiej Woli. Pani GenowefaTurek urodziła się prawie 90 lat temu... Wspaniała pamięć, do faktów i nazwisk, można tylko pozazdrościć, zarazem cieszyć się, że mamy możliwość poznać miniony czas, trudny, ukrywany, fałszowany, zatajany!
                 WAŻNE ! - wspomnienia Pani Genowefy, dedykuję Pani Lucynce z Legnicy !

                                           Bohaterka wywiadu, Pani Genowefa Turek.

- tutaj się urodziłam, tutaj mieszkał mój tata. Dziadek kupił tą ziemię, na której do chwili obecnej
  gospodarujemy, od Niemca w 1914 roku. Później przekazał to mojemu tacie, który urodził się w
  1888 roku.
Czy jest Pani w posiadaniu starych fotografii swojej rodziny?
- nie panie, ja miałam dużo takich zdjęć, ale kiedyś zabrał mi je mój wnuczek. Prawdopodobnie
  gdzieś je zgubił. Prosiłam go wielokrotnie, że z chęcią bym je pooglądała, wróciła do dawnych
  czasów...
Czy Pani pamięta swoich sąsiadów z okresu międzywojennego, czyt też okupacji?
- teraz, to tutaj nie ma już nikogo, tych co tutaj się urodzili i mieszkali. Ja jestem tutaj najstarsza, jest
  jeszcze kilka starszych mieszkańców, ale oni się sprowadzili do Łaznowskiej Woli po 1945 roku.
- większość z nich przyszła z dużych miast, jak i z Kresów, jednak prawie wszyscy już poumierali.
Interesują mnie w szczególności mieszkańcy pochodzenia niemieckiego.
- tak, było ich dużo, powiem tyle, że obok mnie mieszkało trzech braci Niemców - Rudolf, Ludwig i
  Fritz.
- to byli nasi sąsiedzi (po naszej stronie), zajmowali trzy kolejne domy w kierunku Rokicin.
- ja, we wojnę to służyłam u jednego Niemca, nazywał się Hetych. Później u drugiego nazwiskiem
  Klemm.
- muszę panu powiedzieć, że u nich miałam bardzo dobrze, lepiej niż u siebie w domu.
- u jednego takiego co służyłam, to on miał dwoje synów, jego żona córkę. ja wtedy miałam 12 lat,
  byłam bardzo bystra, szłam do kopania, do wszystkiego, była drobna, mała, ale bardzo pracowita.
- u tego drugiego służyłam ostatnie dwa lata, do zakończenia wojny.
- powtórzę raz jeszcze, oni wszyscy, to byli bardzo porządni Niemcy, nikomu krzywdy nie robili.
Czy w Łaznowskiej Woli mieszkało dużo typowo polskich rodzin ?
- polskich rodzin było niewiele - muszę sobie przypomnieć.
- to był typowo poniemiecka wieś.
- z Polaków mieszkali: Promińskie, moja rodzina (ojciec Lolo Józef)
- później był Maniowski, ale nie powiem tego starego, jak miał na imię. Jego syn miał na imię Bronek.
- Majewskie
- Wajszyk, miał Piotr na imię, dalej nie było polaków.
- tutaj, przy tej cegielni był domek taki, co robili tzw. cecharze, robotnicy  co robili przy glinie.-
- mieszkali w tym domu, były w nim 4 pomieszczenia - każda rodzina miała jedno mieszkanie.
- zimą jak nie było pracy na cegielni, to ci robotnicy chodzili do Brzezin po zapomogę.
- ta cegielnia była własnością Rosenberga. W tej czwórce rodzin, która mieszkała na cegielni była 
  rodzina  Wajczyka Piotra.
- następni Polacy mieszkali w tamtym końcu, bliżej Prażek, koło Teodorowa - tam było trzech
  Ciepluchów, Misio Antoni i Przybył.
Wspominała Pani o dobrosąsiedzkich kontaktach z rodzinami pochodzenia niemieckiego. Czy były też konflikty spowodowane różnicą wyznaniową, pochodzeniem, kulturą?
- tak ja my, tutaj mieszkali od dawna, z tymi Niemcami mój ojciec się dobrze obchodził, także, oni
  nam żadnej krzywdy nie robili.
- tylko nas wysiedlili z tego gospodarstwa, całą rodzinę.
- a było nas sporo, miałam 5 sióstr i jednego brata, ale on zmarł jak miał 1,5 roku, miał na imię
  Marian.
- siostry, od najstarszej to: Maria, Helena, Zofia, Genia-tzn.ja, Rozalia i Janina.
- wracając do wysiedlenia, to przeprowadziliśmy się na "dziesiątową", teraz to chyba ul.Południowa    to, to pierwsze skrzyżowanie, jak się jedzie w stronę Kotlin.
- mieszkaliśmy w gospodarstwie, które miało 7 mórg. Należało do Niemca o nazwisku Zejman,który   mieszkał i pracował w Łodzi.
- to my obrabiali tą ziemię, mieliśmy jedną krowę. To był bardzo porządny Niemiec, on przyjeżdżał
  tylko do nas jak np. było wymłócone zboże, on on brał za nie pieniądze i tyle go było.
- Ojciec na gospodarce trzymał kury, króliki, to jak my przyjeżdżali na niedzielę, to ojciec zabijał
  króla, był dobry obiad.
Czy którąś z Pani sióstr zabrano na roboty do Niemiec?
- nie, dwie najstarsze to były mężatki, a my cztery, to służyliśmy u Niemców.
- najmłodsza Janina, to właściwie nie, była młodsza ode mnie o 5 lat. Ale zajmowała się szmuglem!
- przecież tutaj , koło nas był granica, to szmuglowała, zakładała woreczek na plecy i szła aż do, tak
  Popielaw odważna była.

                                                  - ciąg dalszy nastąpi. -


2 komentarze:

  1. Gratuluję pomysłu.Materiał zawarty jest bezcenny z punktu widz.historycznego.Szkoda,że nie organiżujecie spotkań historycznych
    Jeżeli Państwo jesteśćie zainteresowani zapraszam do współpracy mój adres fire111@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Super artykuł .Zapraszam do komentarzy .dyskusji.fire111@wp.pl

    OdpowiedzUsuń