Bardzo ciekawy artykuł dotyczący Kołomyji w Gazeta Polska z 9 marca 1915 roku. Wejście wojsk rosyjskich 15 września 1914 roku do miasta jest opowiedziane bardzo barwnie, myślę, ze to zainteresuje czytelników.
Z KOŁOMYI
"Pester Lloyd" podaje korespondencję z Kołomyi, opisującą rządy Rosjan w tem mieście.
Wśród podwójnego rzędu taborów przywiózł mnie samochód z Delatynowa do Kołomyi. Miasto, ozdoba Galicji południowo-wschodniej, nie wykazuje na zewnątrz śladów zniszczenia. - Sklepy i kawiarnie są otwarte i zaludnione, na ulicach ludność przypatruje się pochodowi naszych wojsk. Na każdym rogu stoją setki ludzi: mieszczanie, chłopi, żydzi. Kołomyja na dzień świąteczny. Nic dziwnego, ludność 50-tysięczna tego miasta oswobodzona została z 5-miesięcznej niewoli rosyjskiej.
Najpierw udałem się do naszego generała komenderującego, który na wstępie oświadczył, że wybiera się w dalszą drogę. - A następnie mówi:
W mojej skombinowanej grupie mam węgierskich honwedów, polskich legionistów i żołnierzy chorwackich. Dnia 31 stycznia wyruszyliśmy z Kirlibaby i w ciągu dwóch tygodni wymietliśmy Rosjan z Bukowiny. Na południe od Kołomyi walka z doborowymi pułkami strzelców rosyjskich trwała dwa dni. Rosjanie chcieli na ostatek za pomocą beczek napełnionych słomą i oblanych benzyną, podpalić most na Prucie, ale wyparliśmy ich na czas i uratowaliśmy most. Wkroczyliśmy w porządku do miasta, witani z uniesieniem.
Pożegnawszy generała, wyszedłem na miasto. Stanąłem przed hotelem Bahra, a na moje pytania odpowiadała mi cała grupa ludzi, przerywając sobie nawzajem.
- Dnia 15 września pułk piechoty rosyjskiej zaatakował miasto. - opowiadał jeden z interlokutorów. - Załoga nasza składała się z 200 miejscowych gosplidaków i 120 liniowych żołnierzy - Proboszcz przedmieścia Mariabilfe błagał załogę, ażeby wobec olbrzymiej przemocy wroga oddała miasto w ręce Rosjan dobrowolnie bez przelewania krwi. Jednakże żołnierze nasi nie chcieli o tem słyszeć i dopiero po długiej walce wkroczyli Rosjanie do miasta. O godzinie 4 po południu zjawił się w mieście partol kozacki. Oficer wezwał przedstawiciela miasta do siebie i polecił mu, ażeby z deputacją udał się na granicę miasta, celem przyjęcia dowodzącego pułkownika rosyjskiego. Ani burmistrz ani jego zastępcy nie było, a miastem rządził emerytowany radca policji Kropaczek. Otóż radca Kropaczek wyjechał powozem w towarzystwie urzędnika magistratu na granice miasta, a na koźle obok stangreta siedział woźny magistratu, dzierżąc w ręce białą chorągiew. Radca Kropaczek przyjął chlebem i solą pułkownika Cechina, który siedział dumnie na koniu.
- Gdzie są klucze od miasta? - zapytał pułkownik.
- Nie ma kluczy, nasze miasto jest otwarte - odpowiedział burmistrz.
Ale pułkownik nie zadowolił się ta odpowiedzią, więc posłano woźnego do ratusz po klucze. Woźny powrócił z kilku kluczami od piwnic. Pułkownik odebrał je, potrząsając głową na znak niezadowolenia. Nastąpił pochód do miasta. W godzinę później Cechin wezwał do siebie radcę Kropaczka, zamianował go burmistrzem, a następnie rzekł:
- To wszystko jest bardzo piękne. Ale żądam gwarancji, że ludność zachowa się spokojnie. Jutro o godzinie 8 rano przyniesiesz mi pan 100.000 koron. Jeśli nie - to miasto puszczę z dymem. Nie pomogły prośby i perswazje burmistrza. Pułkownik oświadczył jedynie, że z braku pieniędzy przyjmie klejnoty, złoto i srebro. O godzinie 8 wieczorem zebrano 60.000 koron gotówką, a kasjer rady powiatowej oświadczył, że wyda z kasy zapisy dłużne na kwote 40.000 koron. W ciągu nocy pułkownik wezwał do siebie burmistrza.
- Co pan zdziałał dotąd? - zapytał.
- Zgromadziłem potrzebne pieniądze.
- Jaką sumę?
- Gotówką 60.00 koron. Mam nadzieję, że do rana otrzymam resztę.
- Dzielnie! - rzekł pułkownik - Teraz ufam ludności, więc nie żądam już kaucji. Zwróć pan ludności pieniądze.
Zdjęcie pochodzi z aukcji internetowej.
- ciąg dalszy nastąpi -
"Pester Lloyd" reports correspondence from Kolomyia describing Russian rule in this city.
Among the double row of rolling stock, a car brought me from Delatynów to Kołomyja. The city, decoration of south-eastern Galicia, shows no signs of destruction outside. - Shops and cafes are open and populated, on the streets people are watching the procession of our troops. There are hundreds of people on every corner: townspeople, peasants, and Jews. Kolomyia for the holiday. No wonder, the city's 50,000 population was liberated from 5-month Russian captivity.
First, I went to our general commanding general, who at the beginning stated that he was going on his journey. - And then says:
In my combined group I have Hungarian Honweds, Polish legionnaires and Croatian soldiers. On January 31, we set off from Kirlibaby and within two weeks swept the Russians from Bukovina. To the south of Kolomyia, the fight against Russian rifle selection regiments lasted two days. Lastly, the Russians wanted to set fire to the bridge over Pruty using barrels filled with straw and covered with gasoline, but we denied them in time and saved the bridge. We entered the city fine, greeted with elation.After saying goodbye to the general, I went out into the city. I stood in front of the Bahra Hotel and a whole group of people answered my questions, interrupting each other.
- On September 15, a Russian infantry regiment attacked the city. - said one of the interlocutors. - Our crew consisted of 200 local gosplidaków and 120 line soldiers - the priest of the suburb of Mariabilfe begged the crew that in the face of huge enemy violence she gave the city to the Russians voluntarily without bloodshed. However, our soldiers did not want to hear about it and only after a long fight did the Russians enter the city. At 4 o'clock Cossack partol arrived in the city. The officer summoned a city representative to himself and ordered him to deputy go to the city border to receive a commanding Russian colonel. There was neither the mayor nor his deputy, and the city was ruled by retired police counselor Kropaczek. Well, counselor Kropaczek went in a carriage in the company of a magistrate clerk to the city limits, and on the kid next to the coachman sat the magistrate janitor, holding a white banner in his hands. Attorney Kropaczek received the bread and salt of Colonel Cechin, who was sitting proudly on a horse.
- Where are the keys to the city? asked the colonel.
"There are no keys, our city is open," the mayor replied.
But the colonel was not satisfied with this answer, so the janitor was sent to the town hall for the keys. The janitor returned with a few cellar keys. The colonel picked them up, shaking his head in displeasure. There was a march to the city. An hour later, Cechin called counselor Kropaczka to himself, appointed him mayor, and then said:
- It's all very beautiful. But I demand a guarantee that the population will remain calm. Tomorrow at 8am you will bring me 100,000 crowns. If not - I will smoke the city. The mayor's pleas and persuasions did not help. The colonel merely stated that he would accept jewels, gold and silver for lack of money. At 8 pm, 60,000 crowns were collected in cash, and the cashier of the poviat council stated that he would issue debts for the amount of 40,000 crowns. Overnight, the colonel summoned the mayor.
- What have you done so far? - He asked.
- I collected the money I needed.
- What amount?
- Cash 60.00 kronor. I hope to get the rest by morning.
- Bravely! said the colonel, "I trust the people now, so I don't demand bail anymore. Return the money to the population.
- to be continued -
ps. Dzieki tłumaczeniu Pani Jadwigi Sionko, pozwalam sobie zaprezentować ten
tekst po angielsku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz