Działo się w Bedoniu:
Działo się w Bedoniu:
Napisał do mnie Pan Kazimierz Klewin. Znalazł na moim blogu informacje o wsi Folwark gmina Kleszczów. Podczas rozmowy telefonicznej poprosiłem o napisanie krótkiej informacji o swoich przodkach. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto będzie mógł uzupełnić wiedzę Pana Kazimierza. Pod jego tekstem dwa zdjęcia jego taty.
Z duszpasterzy w Pabianicach, którzy ze
względu na oddalenie wioski od oficjalnej siedziby nie mogli nawiązać kontaktu
z ludnością, o starszym pastorze z Königsbach Eugen Engel wciąż czule
wspominany jest z czasów przed I wojną światową. Urodził się w Brzezinach jako
syn nauczyciela i kantora, dlatego przywiózł z domu głęboką pobożność i poważne
oddanie posłudze. Jako kaznodzieja dobrze rozumiał potrzeby drobnych rolników
ze Szwabii, którzy czcili go jako ważnego i zawsze pomocnego pastora. Następcą
Engelsa w 1914 roku był żywy, ale łatwo drażliwy pastor Rudolf Schmidt. W
przeciwieństwie do Engela pastor Schmidt był wyraźnie niezręczny w kontaktach z
„prostymi ludźmi” i nawet w kazaniu nie zawsze mógł we właściwy sposób
przemawiać do zgromadzenia prostych, nieco dziwnych, ale poza tym dobrodusznych
chłopów. Odniosło się przy nim wrażenie, że chciał podkreślić autorytet swojej
klasy przed chłopskim rozmówcą, niezależnie od tego, czy chodziło o konieczny
kontakt z kantorem, radnymi, czy z samymi parafianami.
Należy wspomnieć o kapelanie wojskowym
z okresu I wojny światowej, który w okresie okupacji niemieckiej pełnił funkcję
proboszcza gubernatora w Łodzi. Był to Lic. Paul Althaus, „kanclerz-rzecznik
połysku i polerowania”, jak ujął to ówczesny niemiecki przywódca Adolf Eichler.
Jako pierwszy Niemiec Rzeszy spotkał się z niemieckimi kolonistami z ciepłym
współczuciem po usłyszeniu o dotkliwej wizytacji Königsbach w pierwszych
miesiącach wojny. Po swojej pierwszej wizycie w szwabskiej osadzie zainicjował
też powołanie komitetu ds. Odbudowy kościoła i szkoły. Do tego pomysłu
zmobilizował różne agencje w Rzeszy, takie jak Stowarzyszenie Gustawa Adolfa,
Stowarzyszenie na rzecz Niemców za Granicą, Komitet Pomocniczy Niemców
protestanckich w Generalnym Gubernatorstwie, Stowarzyszenie Niemieckie w Łodzi
i różne agencje rządowe. W dniu 15 grudnia 1916 r. Pastor Althaus udał się do
Königsbach na wykład, jeszcze w tym czasie w prowizorycznych salach lekcyjnych
w domu Sutterów, i podniósł psychicznie wciąż zdesperowanych mieszkańców i
obiecał pomóc im w odbudowie kościoła. Czy to na tym wykładzie, czy na
nabożeństwach, które kilkakrotnie odbywał w Königsbach, za każdym razem urzekał
go wyraźny język, zrozumiały nawet dla zwykłego człowieka, oraz graficzna
interpretacja tekstów biblijnych.
Po bitwie łódzkiej i wspomnianym już
„przełomie Brzezin” Rosjanie mieli 86 zagród, a prawie stuletnia sala
modlitewna wraz ze szkołą stanęła w płomieniach. Straszliwa katastrofa
przyniosła wspólnocie tyle nieszczęść, że na razie nie można było pomyśleć o
budowie szkoły czy nawet kościoła. Jednak już na początku 1915 r. Gmina
wynajęła duże gospodarstwo rolne od Karla Eglera w Oberdorfie, gdzie odprawiał
czytelnictwo emerytowany nauczyciel Adam Kainath, który po wybuchu wojny
przeniósł się do Königsbach. Później w domu Sutterów w pobliżu starej szkoły
znaleziono dwa odpowiednie pokoje; służyły społeczności jako środek tymczasowy,
aż do ukończenia budowy nowego kościoła późną jesienią 1917 roku.
Pomysł odbudowy zniszczonej szkoły i
domu modlitwy został podjęty już latem 1916 r. Przy okazji wizyty proboszcza
wojskowego Lic. Althausa. Na spotkaniu mieszkańców wsi w celu założenia
lokalnego oddziału „Niemieckiego Stowarzyszenia dla Łodzi i Okolicy” obecny
także dziennikarz łódzki Adolf Eichler zaproponował powołanie komitetu ds.
Budowy nowej szkoły i domu modlitwy. Na kolejnym spotkaniu parafialnym ówczesny
przywódca kościoła Alexander Egler i członkowie rady kościelnej przeforsowali
ustanowienie komitetu budowlanego i ustanowienie ogólnej opłaty budowlanej
przeciwko początkowemu oporowi rolników. Oprócz Eglera w skład komitetu
budowlanego wchodzili także burmistrz wioski Adam Felker oraz właściciele farmy
Johhan Felker, Martin Maier, Karl Roth, Karl Hamm i Karl Wildemann. Pierwszym
budulcem była darowizna Komitetu Pomocy potrzebującym Niemcom protestanckim w
Generalnej Guberni Warszawskiej, imigracja wspomnianego wyżej Stowarzyszenia
Niemieckiego oraz efekt zbiórki przeprowadzonej przez pastora wojskowego
Althausa w Rzeszy. Duchowny opisał tragiczne losy parafii Königsbach w gazecie
Württenberg i wezwał do zbiórki pieniędzy. Oczywiście te przykłady zachęciły
również wszystkich mieszkańców, aby komitet budowlany mógł zdecydować o
rozpoczęciu budowy na początku nowego roku.
Von den Pfarrern in Pabianice, die schon allein wegen der
Abgelegenheit des Dorfes von ihrem Amtsitz nur wenig Kontakt zu den Menschen
gewinnen konnten, ist aus der zeit vor
dem Ersten Weltkrieg den älteren Königsbachern Pastor Eugen Engel noch in guter
Erinnerung. Er war in Brzeziny als Sohn eines Lehrers und kantors geboren und
brachte also von Hause aus innige Frömmigkeit und ernsthafte Hingabe für das
geistliche Amt mit. Als Prediger hatte er das rechte Verständnis für die
Bedürfnisse der schwäbischen Kleinbauern, die in ihm den gültigen und allzeit
hilfsbereiten Seelsorger verehrten. Nachfolger Engels wurde 1914 der lebhafte,
aber auch leicht reizbare Pastor Rudolf Schmidt. Im Gegensatz zu Engel fiel
Pastor Schmidt der Umgang mit "einfachen Leuten" sichtlich schewr,
und auch in der Predigt konnte er eine Gemeinde von einfachen, leicht
querköpfigen, aber sonst gutmütigen bauern nicht immer in der richtigen Weise
ansprechen. Man hatte bei ihm den Eindruck, als ob er die Autorität seines
Standes den bäuerlichen Gesprächspartner gegenüber hervoheben wollte, ganz
gleich, ob es sich um den kirchendienstlich notwendigen Kontakt mit dam Kantor,
mit den Mitgliedern des Kirchenvorstandes oder mit den Gemeindegliedern selbst
handelte.
Aus der Zeit des Ersten Weltkrieges ist der Name eines Militärgeistliechen zu nennen, der während der deutschen besetzung als Gouvernementspfarrer in Lodz tätig war. Es war Lic. Paul Althaus, ein "Kanzleredner von Glanz und Schliff", wie es der damalige Deutschtumsführer Adolf Eichler ausdrückte. Als erster Reichsdeutscher begegnete er den deutschen Kolonisten mit warmer Anteilnahme, nachdem er von der schweren Heimsuchung Königsbachs in den ersten Monaten des Krieges gehört hatte. Nach seinem ersten Besuch in der Schwabensiedlung gab er auch Anstoß zur Gründung eines Ausschusses für den Wiederaufbau von Kirche und Schule. Er mobilisierte für diesen gedanken verschiedene Stellen im Reich, so den Gustav-Adolf-Verein, den Verein für das Deutschtum im Ausland, den Hilfsausschuß für die evangelischen Deutschen in Generalgouvernement, den in Lodz bestehenden Deutschen Verein und auch verschiedene Regierungsstellen. Am 15 Dezember 1916 kan Pastor Althaus zu einem Vortrag nach Königsbach, da mals noch in den provisorischen Schulräumen in Hause Sutter, richtete die immer noch verzagten Bewohner seelisch auf und versprach seine Hilfe beim Wiederausbau eines Gotteshauses. Ob bei diesem Vortrag oder bei Predigtgottesdiensten, die er mehrmals in Königsbach erhielt, jedesmal fesselte gungskraft, seine klare, auch für den einfachen Mann verständliche Sprache sowie durch die bildhafte Auslegung der biblischen Texte.
Nach der Schlacht um Lodz und dem bereits erwähnten
"Durchbruch von Brzeziny" hatten die Russen 86 Gehöfte und den fast
hundertjährigen Betsaal mit der Schule in Flammen aufgehen lassen. Die
furchtbare Katastrophe brachte so viel Elend über die gemeinde, daß vorerst an
den Bau einer Schule oder gar einer Kirche nicht gedacht werden konnte. Aber
schon Anfang 1915 mietete die Gemeinde eine große bauernstube bei Karl Egler in
Oberdorf, wo der bereits pensionierte und nach Ausbruch des Krieges nach
Königsbach verzogene Lehrer Adam Kainath Lesegottesdienste abhielt. Später fand
man zwei geeignete Räume im hause Sutter in der Nähe der alten Schule; sie
dienten der gemeinde als Provisorium bis zur Fertigstellung der neuen Kirche im
Spätherbst 1917.
Der Gedanke an einen Wiederaufbau des zerstörten Schul- und Bethauses war bereits im Sommer 1916 anläßlich eines Besuches des Militärpfarrers Lic. Althaus aufgenommen. Bei einer Versammlung der Dorfbewohner zur Gründung einer Ortsstelle des "Deutsche Vereins für Lodz und Umgebung" regte dann der ebenfalls anwesende Lodzer Journalist Adolf Eichler die Bildung eines Komitees für den Bau eines neuen Schul- und Bethauses an. Der damalige Kirchenvorsteher Alexander Egler und Mitglider des Kirchenvorstandes setzten auf einer weiteren Gemeindeversammlung gegen den anfänglichen Wiederstand der bauern die Gründung eines Bauausschuses und die Festlegung einer allgemeinen Bauumlage durch. Dem Bauausschuß gehörten außer Egler noch der Dorfschulze Adam Felker sowie die Hofbesitzer Johhan Felker, Martin Maier, Karl Roth, Karl Hamm und Karl Wildemann an. Erste Bausteine waren eine Spende des Hilfsausschusses für die notleindenden evangelischen Deutschen in Generalgouvernement Warschau, eine Zuwanderung des vorhin erwähnten Deutschen Vereins und das Ergebnis einer von Militärpfarrer Althaus im Reich durchgeführten Sammelaktion. Der Geistiche hatte in einer württenbergischen Zeitung das tragische Schicksal der Königsbacher Kirchengemeinde geschildert und zu einer Spendaktion aufgerufen. Diese Beispiele spornten natürlich auch alle Ortsansässigen an, so daß der Bauausschuß zu Beginn des neuen Jahres den Baubeginn beschließen konnte.
Bei den Bemühungen um die behördliche Genehmigung des Bauvorhabens kam den Königsbachern in uneigennütziger Weise der Regirungsbaumeister Schräder vom Polizeipräsidium in Lodz zu Hilfe. Er entwarf den Plan für den Kirch- und Schulbau und förderte die Vorarbeiten so intensiv, daß die Bauern noch vor Beginn der Frühjahrbestellung des Baumaterial amfahren konnten. In Gespanndiensten und bei Erdarbeiten für die Fundamente wetteiferten die Gemeindeglieder untereinander, obwohl sie im dritten Kriegsjahr in erster Linie von Sorgen und das tägliche Brot bedrückt waren. Im März 1917 kam der Vorsitzende des Gustav-Adolf-Vereins, Prof. Rendtorff, in Begleitung von Lic. Althaus und Adolf Eichler nach Königsbach und küngigte eine größere Spende für den Kirchbau an. Die Unterstützungskasse des Warschauer Konsistoriums stellte eine Beihilfe von 10000 Mark in Aussicht. Auch von anderen Organisationen und einer Reihe von Kirchengemeinden kamen Zuwendungen.
Jeden z ciekawszych rozdziałów książki Otto Heike 150 JAHRE SCHWABENSIEDLUNGEN IN POLEN 1795-1945 strony 262-272 - DIE SCHULE. (tłumaczenie z niemieckiego własne).
KOŚCIÓŁ W BUKOWCU - KÖNIGSBACH
Dla wiosek kolonialnych, czy to w
centralnej Polsce, czy na Wołyniu, kościół był nie tylko kwestią wiary i
duszpasterstwa, był najważniejszym czynnikiem w walce o zachowanie języka i narodowości.
Ewangelik był synonimem języka niemieckiego, a Kościół katolicki był Kościołem
„polskim”. Był to nieunikniony rozwój i wynikał z bliskiego związku między
przekonaniami a pochodzeniem etnicznym.
Nieliczni katolicy wśród osadników w
1803 i 1804 roku - tylko 9 z około 250 dusz było katolikami - wkrótce poczuli
się tak samotni pośród ewangelicznej „przytłaczającej mocy”, że zrezygnowali z
zakupionych gospodarstw i przenieśli się do Łodzi, gdzie tylko było to możliwe.
miał odwiedzić niemieckojęzycznego księdza katolickiego w celu spowiedzi.
Oprócz nielicznych Polaków mieszkających na skraju wsi przed I wojną światową
wśród mieszkańców Königsbach były tylko dwie rodziny katolickie.
Jako parafia protestancka Königsbach
została podporządkowana parafii w Pabianicach w 1815 roku. Nie było to dobre
rozwiązanie, bo to małe miasteczko było oddalone od Königsbach o 21 km i nawet
po wprowadzeniu ruchu kolejowego można było do niego dojechać tylko konno i
furmanką przez Rzgów. Pomimo niedogodności i trudności związanych z ruchem
drogowym dla kongregacji i pastora, nic w tym zadaniu nie zmieniło się od ponad
100 lat. A ponieważ duchowny nie był w stanie odpowiednio zaopatrzyć wspólnoty,
która była oddalona od jego miejsca zamieszkania, duża część zadań duszpasterskich
kościoła musiała spaść na kantora. Związek między szkołą a kościołem,
nauczaniem i urzędem kantora, który wyrósł z potrzeby w ciągu pierwszych kilku
lat, okazał się celowy dla społeczności wiejskiej. Podstawę prawną otrzymał w
prawie kościelnym z 1849 r., które zalegalizowało powstanie szkół kantorów i
poddało je konsystorzowi w Warszawie.
Pastor odpowiedzialnego przedstawienia
kościelnego w Pabianicach przychodził na kazanie i komunię tylko raz w
miesiącu. Z kolei chłopi musieli wysłać ekipę do Pabianic i odebrać pastora.
Noc spędził w mieszkaniu nauczyciela, w niedzielę rano odprawił nabożeństwo, po
południu urządził wesela, a następnie powrócił furmanką do Pabianic. Choć na
przełomie XIX i XX wieku w bezpośrednim sąsiedztwie Königsbach i niemieckiej
osady Andrzejów powstała samodzielna parafia, ustalona struktura spektaklu
kościelnego najwyraźniej nie mogła zostać zmieniona ze względów formalnych.
Nauczyciele protestanccy byli już
przygotowani do pełnienia odpowiedzialnej funkcji kantora w niepełnym wymiarze
godzin już podczas szkolenia seminaryjnego. Śpiew, gra na organach i wykłady
ustne były ważnymi przedmiotami, których nauczano w kolegium nauczycielskim w
Warszawie, a później w Łodzi. Nauczyciel ze wsi niemiecko-protestanckiej był
zobowiązany do gry na organach w każdą niedzielę i czytania kazania co najmniej
trzy razy w miesiącu. Nabożeństwo kantora obejmowało również naukę o dżemie,
chrzciny, przyjmowanie rachunków, zarządzanie sekretarzem chrztu i śmierci oraz
różnego rodzaju drobne akty urzędowe, a na koniec odprowadzał zmarłego na
cmentarz. Kantorat przynosił nauczycielowi dodatkowe dochody; Musiał jednak
zrezygnować z urlopu i urlopu, ponieważ zastępstwo było możliwe tylko w nagłych
przypadkach.
Nauczyciele protestanccy byli
przygotowywani do pełnienia odpowiedzialnej funkcji kantora w niepełnym
wymiarze godzin już podczas szkolenia seminaryjnego. Śpiew, gra na organach i
wykłady ustne były ważnymi przedmiotami, których nauczano w kolegium
nauczycielskim w Warszawie, a później w Łodzi. Nauczyciel ze wsi
niemiecko-protestanckiej był zobowiązany do gry na organach w każdą niedzielę i
czytania kazania co najmniej trzy razy w miesiącu. Nabożeństwo kantora
obejmowało również naukę przed konfirmacyjne, chrzciny, przyjmowanie rachunków,
urzędowaniem w kancelarii w przyjmowaniu zgłoszeń chrztu i śmierci oraz różnego
rodzaju drobne akty urzędowe, a na koniec odprowadzał zmarłego na cmentarz.
Kantorat przynosił nauczycielowi dodatkowe dochody; Musiał jednak zrezygnować z
ferii i urlopu, ponieważ zastępstwo było możliwe tylko w nagłych przypadkach.
Pastor kościoła ewangelickiego w
Pabianicach do którego struktur przynależał Bukowiec, przyjeżdżał na kazanie i
komunię tylko raz w miesiącu. Aby jego wizyty mogły dojść do skutku, ktoś
z wyznaczonych tego dnia rolników musiał odbyć swoją furmanką zaprzężoną w
konie podróż przez Rzgów do Pabianic i odebrać pastora, co zabierało kilka
godzin czasu. Pastor noc spędzał w mieszkaniu nauczyciela, w niedzielę rano
odprawił nabożeństwo, po południu udzielał ślubów, a następnie powracał
furmanką do Pabianic. Choć na przełomie XIX i XX wieku w bezpośrednim
sąsiedztwie Bukowca i niemieckiej osady Andrzejów powstała samodzielna parafia,
która była w sporze z hierarchami kościelnymi w Pabianicach za odmienność i
niesubordynację, spowodowała, że Bukowiec mimo tak małej odległości nie
przystąpił do tych struktur. Wydaje się, że duży wpływ miały naciski z
Pabianic.
Szwabscy osadnicy prawdopodobnie
wznieśli pierwszy kościół w 1808 roku jako budynek z muru pruskiego bez wieży.
Duża sala modlitewna mogła pomieścić dobre 250 osób i była wyposażona w chór i
dwie boczne galerie. W 1845 roku na szczycie chóru zainstalowano małe organy.
Autor dobrze pamięta tradycyjne ustawienie miejsc podczas nabożeństwa: żonaci
mężczyźni usiedli po prawej stronie, kobiety po lewej; w galeriach po prawej
młodzież męska, po lewej młodzież żeńska. Miejsce przed organami zarezerwowano
dla chóru puzonowego i kościelnego. Sala modlitewna była zawsze dobrze
wyposażona na niedzielne nabożeństwa; ponieważ było to niepisane prawo, że
przynajmniej jedna osoba dorosła z każdej rodziny powinna chodzić do kościoła.
W wielkie święta, zwłaszcza Boże Narodzenie, kiedy uczniowie odgrywali szopki,
sceny mówione i kolędy, sala z trudem mogła pomieścić gości. W określone dni,
kiedy uczęszczano do kościoła, zbiórka pieniężna była przeznaczona dla kantora
lub kościelnego. Przed I wojną światową na talerzu znajdowały się kwoty od 50
kopiejek do 2 rubli. Niezależnie od tego, torba z dzwonkiem krążyła w każdą
niedzielę. Kantorami byli poszczególni nauczyciele, z których na szczególną
uwagę zasługują Adam Kainath i Karl Meier. Kainath, urodzony w Bukowcu,
zarządzał kantoramtem przez 23 lata i miał wzorowy stosunek zaufania do
parafian. Meier pracował dla kościoła przez 30 lat. Jego autorytet jako „ojca
wioski” opierał się na sumiennym wykonywaniu swoich obowiązków, na wielkiej
sile wiary, którą starał się przekazać innym, oraz na oddaniu się swojemu
urzędowi. Szczególnie zaktywizował życie wspólnotowe, m.in. zakładając chór kościelny,
troszczył się o dorastającą młodzież. Był także promotorem Ewangelickiego
Stowarzyszenia Kobiet, które powstało z inicjatywy miejscowego kapelana w 1930
r., A na jego czele stanęła żona nauczyciela Meiera.
- Część I -
Für die Kolonistendörfer, ob in Mittelpolen oder in
Wolhynien, war die Kirche nur eine Angelegenheit des Glaubens und der
Seelsorge, sie war der wesentlichste Faktor im Kampf um die Erhaltung der
Sprache und des Volkstums. Evangelisch war gleichbedeutend mit deutsch, und die
katolische Kirche war eben die "polnische" Kirche. Das war eine
zwangsläufige Entwicklung und resultierte aus der engen Verbindung von Glauben
und Volkstum.
Die wenigen Katholiken unter der Siedlern der Jahre 1803 und
1804 - von etwa 250 Seelen waren nur 9 katholischen Glaubens - fühlten sich
inmitten der evangelischen "Öbermacht" glaubenmäßig bald so
vereinsamt, daß sie die erwobenen Hofstellen aufgaben und nach Lodz zogen, wo
immerhin die Möglichkeit gegeben war, einen deutschsprechenden katholischen
Priester für die Beichte aufzusuchen. Abgesehen von den wenigen am Dorfrand
wohnenden Polen gab es vor dem Ersten Weltkrieg unter der Bevölkerung von
Königsbach nur zwei katholische Familien.
Als evangelische Kirchengemeinde wurde Königsbach 1815 der
Pfarrei Pabianice unterstellt. Das war keine gute Lösung, denn dieses Städtchen
war 21 km von Königsbach entfernt und auch nach
Einführung des Eisenbahnverkehrs nur mit dem Pferdefuhrwerk über Rzgów
zu erreichen. Trotz der verkehersmäßigen Nachteile und Erschwernisse für die
Gemeinde und den Pfarrer hat sich mehr als 100 Jahre lang an dieseran dieser
Zuordnung nichts geändert. Und da der Geistliche die von seinem Wohnort
entlegene Gemeinde nicht ausreichend versorgen konnte, mußte ein großer Teil der
kirchlich-seelsorgerichend Aufgaben dem kantor zufallen. Die aus der Not der
ersten Jahre erwachsene Verbindung von Schule und Kirche, von Lehr- und
Kantoramt hatte sich für die Dorfgemeinschaft als zweckmäsig erwiesen. Sie
erhielt ihre rechtliche Grundlage in dem Kirchengesetz von 1849, welches die
Einrichtung der Kantoratsschulen legalisierte und sie dem Konsistorium in
Warschau unterstellte.
Die evangelischen Lehrer wurde schon in der
Seminarausbildung auf ihr verantwortungsvolles Nebenamt als kantor vorbereitet.
Gesang, Orgelspiel und mündlicher Vortrag waren in Warschau wie auch später in
Lodz wichtige Unterrrichtsfächer des Lehrerseminars. Der deutsch-evangelische
Dorflehrer war verplichtet, an jedem Sonntag Orgel zu spielen und mindestens
dreimal im Monat die Predigt zu lesen. Zum kirchlichen Dienst des kantors
gehörten auch der Konfitmandenunterricht, das taufen, die Entgegennahme der
Aufgebote, die Führung des Taufs- und Totenreisters und kleine Amtshandlungen
verschiedener Art. Schließlich gab er auch dem Verstorbenen das Geleit zum
Friedhof. Das Kantorat brachte dem Lehrer zusätzliche Einkünfte; er mußte
allerdings auf Ferien und Urlaub verzichten, denn eine Vertretung war nur in
dringenden Fällen möglich.
Der Pastor des zuständigen Kirchenspiels in Pabianice kam
nur einmal pro Monat zum Predigt- und Abendmahllsgottesdienst. Reihum mußten
die Bauern ein Gespann nach Pabianice schicken und den Pastor abholen. Er
übernachtete in der Wohnung des Lehrers und hielt am Sonntagvormittag den
Gottesdienst, nahm am nachmitag Trauungen vor und wurde denn mit dem Fuhrwerk
nach Pabianice zurückgebracht. Zwar enstand um die Jahrhundertwende in
unmittelberer Nähe von Königsbach, un der deutschen Siedlung Andrzejów eine
selbständige Kirchengemeinde, aber die gewachsene Struktur des zuständigen
Kirchenspiels durfte anscheinend aus formalen Gründen nicht geändert werden.
Das erste Gotteshaus errichten die schwäbischen Siedler
wahrscheinlich im jahre 1808 als Fachwerkbau ohne Thurm. Der große Betsaal
konnte gut 250 Personen fassen und war mit einem Chor und zwei Seitenemporen
ausgestattet. Auf dem Chor wurde 1845 eine kleine Orgel installiert. Gut
erinnert sich der Verfasser an die traditionelle Sitzordnung während des
Gottesdienstes: Unten saßen auf der rechten Seite die verheirateten Männer,
links die Frauen; auf den Emporen rechts die männliche und links die weibliche
Jugend. Der Platz vor der Orgel war dem Posaunenchor und dem Kirchechor
vorbehalten. Der Betsaal war zu den sontäglichen Gottesdiensten immer gut besetzt;
denn es war ein ungeschriebenes Gesetz, daß aus jeder Familie mindestens ein
Erwachsener zur Kirche ging. An hohen Feiertagen, besonders zu Weihnachten,
wenn die Schulkinder Krippenspiele, Sprechszenen und Weihnachtslieder darobten,
konnte der Saal die besucher kaum fassen. An bestimmten Tagen mit gutem
Kirchenbesuch war die Kollekte für den kantor oder für den Küster bestimmt. Es
wurden vor dem Ersten Weltkrieg Beträge zwischen 50 Kopeken und 2 Rubel in der
Teller gelegt. Unabhängig hiervon ging an jedem Sonntag der Klingelbeutel
herum. Kantoren waren also die jeweligen Lehrer, von denen Adam Kainath und
Karl Meier besondere Erwähnung verdienen. Kainath, ein gebürtige Königsbacher,
verwaltete das kantoamt 23 Jahre lang und stand zu den Gemeindegliedern in
einenm beispielhaften vertrauensverhältnis. meier wirkte sogar 30 jahre im
Dienste der kirche. Seine Autorität als "Vater des Dorfes" gründete
sich auf gewissenhafte Pflichterfüllung, auf seine große Glaubenskraft, die er
auch auf andere zu übertragen versuchte, und auf die Hingabe an sein Amt. Er
hat in besonderem Maße das Gemeinschaftsleben aktiviert, etwa durch die
Gründung eines Kirchenchores, und sich der heranwachsenden Jugend angenommen.
Er förderte auch den Evangelischen Frauenbund, der 1930 auf Initiatyve des
Ortsgeistlichen enstanden war und von der Ehefrau des lehrers Meier geleitet
wurde.
Działo się w gminie Brójce 108 lat (23-24 listopada 1914) temu…. Malutka gmina z wielką historią, być może przyjdzie czas, kiedy zacznie się doceniać rzeczy ważne, doniosłe dla historii minionych czasów...
Niesamowita sytuacja jaka
miała miejsce w malutkim Karpinie. Obecność generała von Scheffera na
skrzyżowaniu drogi w kierunku Kurowice - Tomaszów – Borowa – Kotliny - obecnie
DW 713. Kto z mieszkańców, czy też przejeżdżających w tym miejscu zdaje sobie
sprawę, że w tym dokładnie miejscu 108 lat temu zebrało się tysiące niemieckich
żołnierzy z różnych formacji. Wycieńczonych, głodnych, setki rannych, w chaosie
czekających na dalsze rozkazy. Przemowa generała von Scheffera zapisana przez
Ernesta Eilsbergera robi duże wrażenie. Także sytuacja kilkaset metrów w
kierunku Kurowic na moście przez Miazgę jest nie mniej interesująca.
Około
godziny 4 rano z przybyłego do Kurowic naczelnego dowództwa wyjeżdża ze swoimi
gońcami major Füßlein, kierując się na czoło, a potem dalej obok szwadrony
awangardy do mostu na Miazdze pod Karpinem. Zbliża się teraz ostrożnie do
niego.
- To by było wprost nie do pojęcia, gdyby Rosjanie mieli nam ten
most zostawić.
Stoi tam posterunek, który podrywa się i krzyczy:
- Stać! Kto tam?
- Oficer sztabu dowództwa XXV Korpusu Rezerwowego, a wy?
- Wzmocniony posterunek strażniczy 12. kompanii pułku fizylierów
gwardii.
- A po drugiej stronie strumienia?
- A tam też jest posterunek.
- A więc most jest wciąż w naszych rękach?
- Tak jest. Zbudowaliśmy jeszcze drugi.
- Wspaniale! Kim jest wasz dowódca?
- Podporucznik Kath. - Brawo!
Ogromny ciężar spada z piersi oficera
sztabu. Jedzie jeszcze szybko wąską drogą do mostu, pod którym śmigają wśród
lodu i kamieni mocno nabrzmiałe fale Miazgi. Tam na lewo naprawdę stoi drugi
most! Na drugim brzegu major Füßlein dostrzega odprzodkowane działo, muszą więc
gdzieś tu być w pobliżu obsługi. Udaje mu się je znaleźć w sąsiadujących
chałupach i postawić na nogi z ich drzemki. Zaspany podoficer przekazuje
informacje: piechota pod Karpinem należy do 12. kompanii pułku fizylierów
gwardii i do 2. batalionu 54. pułku, przy czym ten ostatni batalion przybył
dopiero poprzedniego wieczora; dalej na wschód stoi półkoliście na czymś w
rodzaju przedmościa pod Karpinem szwadron Wedela z 13. pułku huzarów, który
wczoraj po południu zestrzelił nieprzyjacielski samolot; Rosjanie umacniali się
wczoraj 10 km dalej pod Wilkucicami. No to teraz z powrotem z wieściami do
generała von Scheffera, kóry wysłuchuje wszystkiego z ulgą: „Życzę naszemu
łaskawemu nieprzyjacielowi jeszcze trzygodzinnego orzeźwiającego snu”.
O godzinie 5 generał von Scheffer stoi przy
wojskowym pochodzie koło skrzyżowania pod Karpinem. Obok niego ordynans trzyma
lampkę, której blask pada na generała i pobliski krzyż z urwaną pociskiem
drewnianą poprzeczką. W obie strony rozpościerają się w powietrze nieprzybite
ręce Chrystusa. „Patrz kolego, błogosławiony Chrystus”, krzyczy przechodzący
obok ochotnik do swojego sąsiada i od tego obrazu wstrząsa nim dreszcz.
W niekończącym się szeregu ciągnie się
kolumna pod generałem von Schefferem, aż kolorowa od zebranych w jednym miejscu
wszystkich dywizji. Teraz trzeba będzie znów rozsupłać tę grupę wojska,
splecioną i zbitą razem w ciemnej nocy przez gorzkie wymagania wojenne.
Należące do jednej jednostki oddziały muszą się zebrać i zostać wyznaczone na
właściwe pozycje, z których mają wykonać stojące przed nimi główne zadanie,
czyli przełamanie. Oficerowie sztabowi ustawili się na drodze w pobliżu
skrzyżowania.
- Która dywizja?
- 49.
- Maszerować na północ, kierunek Borowa.
- Tutaj 50. Dywizja Rezerwowa.
- Maszerować dalej prosto na wschód, na Łaznowską Wolę.
- Gwardia skręca na lewo, na północny zachód, do Zielonej Góry,
na skraj lasu.
- Tutaj radiostacja naczelnego dowództwa.
- Maszerować dalej przy awangardzie 49. Dywizji Rezerwowej.
- Oddział Kunowskiego zatrzymuje się tuż na wschód od Karpina i
zaopatruje w amunicję z taborów dowództwa XXV Korpusu Rezerwowego.
- Kolumny 49. Dywizji Rezerwowej ustawiają się na wschód od
Borowej.
- Pojazdy 6. i 9. Dywizji Kawalerii posuwają się dalej na wschód
od Łaznowskiej Woli.
Wszystko idzie bez postojów. Maszerują nie pułki,
nawet nie bataliony, tylko pojedyncze kompanie, często wręcz pojedyncze działa,
a przed wszystkim wsunięte między nich wozy z rannymi. O tych ostatnich
specjalnie się już teraz nie dba, pozostaną na głównym szlaku 49. Dywizji
Rezerwowej pod opieką, jeśli to tylko możliwe, samym sobie. Wszystko odbywa się
powoli i w porządku. Zauważyć można u żołnierzy wewnętrznie zadowolenie, że z
kolorowej, wymieszanej kolumny marszowej znów tworzy się z nich zdyscyplinowane
jednostki. Nowe życie ogarnia ich członki, zdeterminowani patrzą na świtający
poranek i prostują się, gdy maszerują obok stojącego na skrzyżowaniu generała
von Scheffera. Pełni zaufania spoglądają na niego, a ten kiwa na nich
przyjaźnie.
- Dzień dobry żołnierze.
- Dzień dobry ekscelencjo.
- Jak tam, w porządku?
- Tak jest, ekscelencjo.
- Umiecie przecież jeszcze bardziej dziarsko maszerować. Teraz
dobrze. Znowu otrzymaliście naboje, prawda? Mogą być wam wkrótce bardzo
potrzebne. Dzień dobry. Nie poznajecie mnie w tej brodzie? Nie mogę się ogolić
już od ośmiu dni. Przy waszych to jeszcze i tak piękny blond meszek. Ciesz się,
ochotniku młody, tak, blond kędzierzawa głowo, że myślę o tobie. Tam jedzie
silna artyleria. Przygotujcie sobie trochę bączków. Rosjan już swędzi skóra po
nich. Spokojnie, spokojnie, leżcie cicho! Szybkiego powrotu do zdrowia.
Ojczyzna dziękuje za wasze rany i ból. Panie kucharzu polowy, macie tam chyba
łyk kawy dla waszego głównodowodzącego? Dzień dobry, dzień dobry! Głowa do
góry! Niedługo będzie po wszystkim! Naprzód! Ciągle naprzód!
I pochód zmierza coraz dalej, idzie na północ,
rozdziela się na lewo, rozdziela na prawo, a każdy jeszcze próbuje uchwycić
choć jedno spojrzenie, choć jedno słowo generała. „Stary Scheffer jest
zadowolony, że ostatni raz naprzód!”.
Wikipedia:
Reinhard Gottlob Georg Heinrich
Freiherr von Scheffer-Boyadel (28 marca 1851 – 8 listopada 1925) był
generałem cesarskiej armii
niemieckiej podczas I wojny
światowej , osiągając stopień generała der
Infanterie .
Mija 108 lat od tragicznych wydarzeń dla miasta Łodzi i okolic. Bitwa o Łódź odcisnęła swoje piętno na długie lata. Tragedie ludzkie, niezliczona ilość ofiar, zniszczone domy, spalone całe wsie, w imię czego?! Niewiele pozostało śladów po tej drugiej co do wielkości bitwy podczas 1 Wojny Światowej. Ponad 200.00o żołnierzy (także Polaków) oddało swoje życie. Dzisiaj jedynymi śladami są cmentarze wojenne wokół Łodzi (las gałkowski, Pustułka, Łaznowska Wola, Brzeziny, Będków - wspominam tylko o cmentarzach w miejscowości mi bliskich). Pochylmy głowy w tych dniach, oddajmy hołd poległym, którzy nieświadomi walczyli dla wielkiej polityki....
Zamięszczam poniżej artykuł zamieszczony w
autorstwa Jana Wojtuńskiego:
WIELKA BITWA POD ŁODZIĄ
w listopadzie 1914 roku. Ostateczna ewakuacja Łodzi.
Bitwa pod Łodzią jedna z najkrwawszych bitew wojny światowej 1914— 1918, rozsławiła
miasto nasze na całym świecie. Zajmowali się nią zwłaszcza fachowcy wojskowi.
Istnieją już dzieła o bitwie łódzkiej w językach: polskim, niemieckim,
rosyjskim, angielskim, a nawet japońskim. Najciekawsze są bezsprzecznie dwa
dzieła: sowieckiego generała Korolkowa p. t. „Łodzinskaja Operacja" oraz
niemieckiego majora von Wulffena „Die Schlacht bei Lodź". Wymienić także
należy pracę majora Grabowskiego, który własne doświadczenia fachowe
uzgodnił z szeregiem Prac niemieckich w książeczce pod tytułem „Bitwa
łódzka" (Lublin — 1922). Dużo miejsca bitwie pod Łodzią poświęca w swej
pracy baron von Freytag Leringhofen, generał piechoty niemieckiej
(Heeresführung im Weltkriege — Berlin 1920), wreszcie także słynny gen.
Ludendorf w swym dziele „Meine Kriegserrinnerungen" (Berlin 1920). Mamy
także liczne wzmianki o bitwie łódzkiej Stegemanna w wielkim dziele "Geschichte des Weltkrieges".
W dniu 10 listopada 1914 r., podjęły armia niemiecka i austriacka skoncentrowaną ofensywę na prawe skrzydło armii rosyjskiej, operujące na północnej połaci ziem byłej Kongresówki. Tym manewrem chciał marszałek Hindenburg otoczyć armie rosyjskie i zmusić je do kapitulacji. Do ofensywy przystąpiła 9. armia gen. Mackensena z szeregiem pomocniczych korpusów, zwłaszcza kawaleryjskich gen. Richthofena i von Frommela. Ofensywa ta w konkluzji doprowadziła do rozstrzygającego starcia wielkich wrogich armii na przedpolach Łodzi. Dziewięć dni trwały walki na północy od Łodzi, aż wreszcie dnia 1. listopada 1914 r. wrogie sobie armie podeszły bezpośrednio pod Łódź. Niemcy stanęli pod Łodzią od strony Zgierza, — od północy... Ewakuacja ludności z północnych od Łodzi okolic (Poddębice, Czorków, Aleksandrów), odbywała się już od szeregu dni — w dniu 19 listopada ewakuowano już ludność z północnych dzielnic Łodzi (Bałuty). Nadmienić nawiasem trzeba, że w okresie poprzedzającym operacje wojenne pod Łodzią — w okolicach Lodzi wzięły udział w walkach z Moskalami wojska legionowe, pod dowództwem ówczesnego kpt. Norwida-Neugebauera (dzisiejszego generała), ś. p. gen. A. Dobrodzickiegó (ówczesnego kapitana) oraz generała Józefa Olszyny-Wilczyńskiego.
Na przedpolach Łodzi nastąpiło więc owo wielkie starcie 9-ej armii niemieckie pod dowództwem gen. Hindenburga, Scheffera, Frommela , Pannewitza, Pluskowa, Mackensena i inn. z 1., 2. i 5. armiami moskiewskimi pod dowództwem gen. Ruskija, Rennenkampfa, Scheidemanna, Plewego, Sirellusa, Madrytowa, Kaznakowa, Liljentala, Krausego, Nowikowa, Pieszkowa, Sydorina, Gawriłowa.
Starcia te, trwające blisko trzy tygodnie, do 6 grudnia, prowadzone w olbrzymim pierścieniu Łowicza — Skierniewic — Brzezin — Konstantynowa — Szadku — Łasku — Lutomierska, stanowią właśnie sławną bitwę łódzką Wśród 80 generałów rosyjskich pod Łodzią było 23 generałów — Niemców z pochodzenia.
Najkrwawsze momenty tej wielkiej bitwy wypadały na dni 21, 22 i 23 listopada, kiedy już pierścień wojsk niemieckich całkowicie zamknął się dokoła naszego miasta, wtedy to wyjątkowo ciężkie walki wypadły koło Tuszyna i Rzgowa. Okolice obok Rzgowa wzgórza i wioski kolejno przechodziły z rąk do rąk; Niemcy starali się wszelkimi siłami zająć wówczas Łódź i Pabianice. Ciężkie boje trwały także na odcinku Wiskitno — Olechów. Zaznaczyć należy, że wśród moskiewskich dowódców znajdował się brat słynnego gen. Kaznakowa.
I rozpoczęły się w dalszym ciągu zapasy: ważniejsze ich odcinki: Koluszki — Gałkówek (gen. Szeffer — Mergau — Niemcy), Nowikow, Hening, Wasilew (Moskale), Bedoń — Nowosolna — Stryków, okręg Łowicza (gen. Sydoryn, Przylucki), okręg Zgierz — Głowno. Jednym z odcinków dowodził gen. Suchomlinow, skazany później za szpiegostwo na rzecz Niemców. Gen. niemiecki von Nehbeł w swej pracy o bitwie pod Łodzią mówi: „Gdyby Niemcy pod Łodzią posiadali jeszcze tylko, jeden więcej korpus wojska — klęska Rosjan pod Łodzią byłaby ostateczną i przewyższałaby znacznie rozmiarami swymi klęskę we Wschodnich Prusach".' Korolkow, pisarz sowiecki, wytyka ze szczególną lubością błędy dowódców rosyjskich, to samo mniej więcej czyni major Wulffen., Obiektywnie należy stwierdzić, że Rosjanie mieli pod Łodzią taki jeden szczęśliwy moment, iż mogli rozbić na miazgę wszystkie operujące pod Łodzią armie niemieckie: było to w czasie 22—24 listopada, kiedy Rosjanom udało się otoczyć Niemców podwójnym pierścieniem. Niemcy byli w wielkim niebezpieczeństwie i tylko niesłychanie brawurowe uderzenie pod Brzezinami w dniu 24 listopada, dokonane przez armię gen. Scheffera, uratowało armię niemiecką od doszczętnego rozgromienia. To niewyzyskane przez Rosjan szczęście odebrało później palmę powodzenia armiom moskiewskim. Zaczęły się niepowodzenia, które w rezultacie doprowadziły do klęski rosyjskiej i „honorowego" wycofania się wojsk rosyjskich z naszego miasta. Pod Łodzią zginęło wielu dowódców, wyłącznie oficerów niemieckich, m. inn. gen. von Waencker. d-ca 49-ej niem. dyw. piechoty, płk. Krempe, płk. Laudewitz, kpt. dypl. Mooyer, kpt. dypl. von Seeler; wielu urzędników intendentury.
Wojna rosyjsko-japońska pochłonęła wiele istnień ludzkich, także mieszkańców Polski wziętych w kamasze.... Wśród ofiar byli także mieszkańcy województwa łódzkiego, także mojej gminy Brójce...
Wojna rosyjsko-japońska – wojna o panowanie na Dalekim Wschodzie, toczona pomiędzy Imperium Rosyjskim a Cesarstwem Japonii w okresie od 8 lutego 1904 do 5 września 1905 roku na Dalekim Wschodzie, zakończona traktatem z Portsmouth i zwycięstwem Japonii, która dzięki temu awansowała do grona światowych potęg. Wikipedia
- Polegli i ranni. Według urzędowych wiadomości obecnie
otrzymanych z placu boju w ostatnich czasach polegli i zostali ranni z gubernii
piotrkowskiej: W bitwie pod Wafangau 15 czerwca r. b. 35-go Wschodnio Syberyjskiego
pułku strzelców: 1. Józef Łyński z gminy Bujny-zabity, 2., Stanisław Kowalski
gminy Kamińsk ciężko raniony, 3., Ch. Miller z gminy Kamińsk-ciężko raniony. 36-go
Wschodnio-Syberyjskiego pułku strzelców: 4., Jan Rogoziński z gminy
Kleszczów-raniony. W bitwie pod Katualinem 17-go lipca r. b. 9-go Wschodnio-Syberyjskiego
pułku strzelców: 5., Antoni Klajn ze wsi Majkow gminy Szydłów pozostał na placu
boju. W bitwie pod Ufanguanem 10-go Wschodnio-Syberyjskiego pułku strzelców:
6., Jan Wójcik ze wsi Gościmowice gminy Podolin- raniony. W bitwie pod Chajczeu
d. ,1 lipca r. b. 4 lipca, 7., Ignacy Wężyk ze wsi Majkow gminy Szydłow zabity,
8., Tomasz Tarczyński ze wsi Polesie gm. Szydłow--raniony, , Franciszek
Tyślacki z gminy Bogusławice-raniony. W bitwie pod Chojanem 29 lipca r. b.:
10., Władysław Zajączkowski z gminy Kamińsk-pozostał na placu boju. Z 17 pułku
wschodnio-syberyjskiego strzelców na pozycyi pod Kangualinem: Bertold Manski,
kawaler, z powiatu łódzkiego, ranny; Mikołaj Chamara, kawaler, z. pow.
noworadomskiego, ranny. Z 18 pułku wschodniosyberyjskiego, na tej samej
pozycyi: Aleksander Swiato, żonaty, z pow. będzińskiego ze wsi Zawiercia, zabity;
Paweł Witman, kawaler, z pow. nowo-radomskiego, ranny. Z 21 pułku
wschodnio-syberyjskiego strzelców, na pozycyi Mandziapudzy: Wajter Worta, kawaler,
z pow. łódzkiego gminy Brójce, pozostał na polu walki; Antoni Słabosow,
kawaler, z pow. będzińskiego, gminy Zarki, pozostał na polu walki. Na pozycyi
Jenzelińskiej przełęczy: Jan Kwaśniewski, żonaty, z pow. nowo-radomskiego, ranny;
Stanisław Ryczko, kawaler, z pow. będzińskiego, pozostał na placu boju; Marcin
Bleźniak, kawaler, z pow. piotrkowskiego, ranny.
Bardzo ciekawy artykuł dotyczący Borowej, poświęcenia nowego kościoła ewangelickiego. Nie przetrwał zbyt długo, zniknął jak i inne kościoły w tej okolicy.
Freie Presse. Jg. 12, 1934, nr 181 + Beibl.
W niedzielę, 24 czerwca, został poświęcony nowo wybudowany, piękny dom modlitwy. W uroczystościach wzięli udział liczni członkowie zgromadzenia oraz współwyznawcy z sąsiednich parafii. Obecni pastorzy to. Wannagat - Łódź, Löffler - St. Matthäigem. Łódź, Böttcher -Nowosolna i miejscowy pastor Kneifel. Reprezentowane były następujące chóry: Chór Kościelny "Concordia"-Brzeziny, Chór Męski Brzeziny, Chóry Katarzynów i Königsbach (Bukowiec). Chórami puzonowymi były: Borowo, Grünbach (Łaznowska Wola) i Wiączyn. Obchody rozpoczęły się na Placu gdzie stała stara szkoła i dom modlitwy, który spłonął 13 kwietnia ubiegłego roku. Po wspólnym odśpiewaniu pieśni pastor Böttcher wygłosił przemówienie, w którym wychwalał Boże miłosierdzie, które znalazło swój wyraz w ukończonym właśnie domu modlitwy. Dlatego też zgromadzenie gminnego Kantoratu musiało opuścić stare, ukochane miejsce, z którym wiązało się tak wiele wspomnień, i skupić się teraz wokół swojego nowego domu modlitwy. Pastor Böttcher zakończył swoje przemówienie modlitwą, po której Chór Męski z Brzezin odśpiewał pieśń "Strumienie łaski". Następnie uformowała się procesja, która niosąc przed sobą krzyż, ruszyła do nowego kościoła. Tutaj, po ogólnym hymnie, miejscowy pastor Kneifel mówił o J 14, 19: "Ja żyję, a wy też będziecie żyć". Upamiętnił stary dom modlitwy, z którego płynęła rzeka życia do zgromadzenia w Kantoracie. Tak też będzie z nowym domem Bożym. Z niej też powinna płynąć rzeka życia do domów i rodzin Kantoratu, budząc nową wiarę i łącząc serca wielu z Panem. On, Pan, żyje i tak samo żyć będą Jego swoi, których własnością się stał. Następnie chór kościelny z Brzezin odśpiewał pieśń: "Wejdź w jego bramy z dziękczynieniem". Następnie kantor przekazał klucz do kościoła miejscowemu proboszczowi, który otworzył kościół. Tym samym rozpoczęła się główna uroczystość. Po hymnie "Cudowny Król" pastor Böttcher sprawował liturgię, po której chór Katarzynów odśpiewał hymn: "Daj nam, Boże, łaskawe ucho z Twoich niebiańskich wyżyn! Pastor Wannagat głosił na podstawie Ps. 42, 2 i 3: "Jak jeleń woła o świeżą wodę, tak dusza moja, Boże, woła do Ciebie". Wyjaśnił, że szukanie Boga jest przeznaczeniem człowieka, natomiast znalezienie Boga jest szczęściem człowieka. Temu celowi powinien służyć także nowy dom modlitwy. Powinna ona pomóc wielu osobom z kantoratu Borowo odnaleźć Jezusa Chrystusa, a przez to i szczęście w życiu. Po tym przemówieniu nastąpiła pieśń chóru Königsbacher: "O Wielki Boże". Następnie, jako drugi mówca, pastor Löffler głosił kazanie na temat Psalmu 118, **24 ("Oto dzień, który Pan uczynił..."), a ks. 3, 11 ("Trzymaj to, co masz"). Wyraził radość z powodu Cnadentagu, który Pan dał kantoratowi w Wilhelmswaldzie, i napomniał, by pozostać wiernym wyznaniu ewangelicko-luterańskiemu. Jak kiedyś ojcowie, tak teraz ich potomkowie powinni być dobrymi luteranami i chodzić w sile swojej wiary. Następnie brzeziński chór męski nastrojowo odśpiewał hymn: "Święty, święty, święty!". Następnie na kazalnicę wszedł miejscowy pastor Kneifel, opierając swoje przemówienie na Mt 6, 13 I "Twoje jest królestwo i moc, i chwała na wieki wieków"). Wyjaśnił, że Borowo przeżyło już wiele pamiętnych lat i dni. Ale wszystkie one były daleko w cieniu tego dnia konsekracji. Z radosnymi, wdzięcznymi sercami członkowie kantoratu mogą wyznać: "Dzięki Bogu, że mamy nowy dom modlitwy! Dla nich jest to miejsce, gdzie w ich sercach robi się pokój królestwa Bożego: tu ponadto zstępuje moc z nieba, a spojrzenia wiary trafiają do wieczności. Po kazaniu pastor Kneifel przedstawił krótkie sprawozdanie z budowy domu modlitwy. Między innymi poinformował zgromadzonych, że kosztowała ona około 13 000 zł, a datki na budowę złożyli członkowie kantoratu z Borowa, a także parafianie z innych wsi oraz współwyznawcy z zewnątrz, zwłaszcza z Łodzi i okolic. Dobrowolne datki były zbierane na: Gustav Friedenstab, Wilhelm Gust (syn Augusta), Rudolf Patzer, Paul Kirsch, Adolf Meier, Emil Höft, Reinhold Gust, Wilhelm Gust (syn Friedricha), Theodor Kelm, Oskar Zelmer, Rudolf Gitzel, pani Auguste Eust, pani Emilie Vock i pani Jeß. Członkami komitetu budowy byli: Miejscowy pastor Kneifel, Gustaw Friedenstab. Adolf Höft, Wilhelm Gust, August Röhl, Theophil Groß, Christian Zemann, Rudolf Patzer - wszyscy z Borowa oraz Adolf Pietsch z Łodzi. Ponadto miejscowy pastor podziękował za udział w uroczystościach pastorom, chórom śpiewaczym i puzonowym, członkom zboru oraz współwyznawcom z zewnątrz. Następnie Brzeziński Chór - odśpiewał pieśń "Jehowa, Twemu imieniu cześć, moc i chwała".
Następnie miejscowy pastor Kneifel, w asyście pastorów Wannagata i Löfflera, poświęcił z ołtarza nowy dom modlitwy. W międzyczasie pastor V ö t t ch e r -Nowosolna udał się na obchody stulecia niemieckiej protestanckiej wspólnoty szkolnej w Antoniewie-Stokach koło Łodzi. Liturgię na zakończenie wygłosił pastor Wannagat. Imponującą uroczystość w domu modlitwy zakończył luterański hymn "Ein' feste Burg ist unser Gott" (Nasz Bóg jest potężną twierdzą). Należy również wspomnieć, że liczba osób uczestniczących w spotkaniu była tak duża, że nie wszyscy mogli znaleźć miejsce w domu modlitwy. Z tego powodu ewangelista Wendland z Płocka zorganizował spotkanie dla osób spoza domu modlitwy. Po południu odbyła się impreza plenerowa z loterią na zastawy, strzelaniem do gwiazd itp. była to zadowalająca impreza. To było satysfakcjonujące wydarzenie. Zadowalający był również sukces finansowy (ponad 1000 zł). 24 czerwca 1934 roku był kamieniem milowym w rozwoju Wilhelmswald Kantoratsgemeinde. Jest to 5 dom modlitwy, który miejscowy proboszcz Kneifel poświęcił w ciągu swoich dziewięciu lat pracy w brzezińskiej parafii: 1. w Zielonej Górze (Grünberg) w 1925 r., 2. w Leosinie w 1928 r., 3. w Felicjanowie w 1928 r., 4. w Żakowicach w 1934 r., 5. w Borowie w 1934 r. Ponadto w 1928 r. wybudowano szkołę w Teolinie, gdzie również ma powstać kantorat. Planowana jest także budowa nowych domów modlitwy w Józefowie koło Rogowa, w Katarzynowie i Albertowie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sonntag, den 24. Juni, wurde hier das neuerbaute schöne
Bethaus eingeweiht. Zahlreiche Gemeindeglieder und Glaubensgenossen
benachbarter Kirchspiele nahmen an der Festseier teil. Von den Pastoren
erschienen: Wannagat-Lodz, Löffler-St. Matthäigem. Lodz, Böttcher -Nowosolna
und Ortspastor Kneifel. Von den Eesangchören waren vertreten:
Kirchengesangverein „Concordia"-Brzeziny, der Männerchor Vrzeziny, die
Gesangchöre Katarzynow und Königsbach (Bukowiec). Von den Posaunenchören
beteiligten sich: Borowo, Grünbach (Laznowska Wola) und Wiaczyn. Die Feier
begann auf dem
Platz,
wo früher das alte, am 13. April v. I . abgebrannte Schulen Bethaus stand. Nach einem gemeinsam gesungenen Lied hielt Pastor Böttcher eine
Ansprache, in der er Gottes Barmherzigkeit pries, die ihren Ausdruck in dem nun
vollendeten Bethaus gesunden habe. Daher müsse die Kantoratsgemeinde, von der
alten liebgewonnenen Stätte scheiden, an die sich so viele Erinnerungen
knüpfen, und sich jetzt um ihr neues Bethaus scharen. Seine Ansprache schloß
Pastor Böttcher mit einem Gebet, worauf dann der Brzeziner Männerchor das Lied
„Ströme der Gnade" vortrag. Dann bildete sich ein Zug, der, unter
Vorantragung des Kreuzes, sich zum neuen Gotteshaus bewegte. Hier sprach nach
einem allgemeinen Liede Ortspastor Kneifet über Joh. 14, 19: „Ich lebe, und ihr
sollt auch leben". Er gedachte des alten Bethauses, aus dem sich ein Strom
des Lebens in die Kantoratsgemeinde ergossen hat. So soll es auch mit dem neuen
Gotteshaus fein. Auch aus ihm soll ein Strom des Lebens in die Häuser und
Familien des Kantorats fließen, neuen Glauben weckend und die Herzen vieler mit
dem Herrn verbindend. Er, der Herr, lebe, und so sollen auch die Seinen, deren
Eigentum er geworden, auch leben. Darauf sang der Brzeziner Kirchengesangverein
das Lied: „Gehet zu seinen Toren ein mit Danken". Dann überreichten die
Kantoratsvorsteher dem Ortspastor den Kirchenschlüssel, der das Gotteshaus
öffnete. Somit nahm hier die Hauptfeier ihren Anfang. Nach dem Liede
„Wunderbarer König" hielt Pastor Böttcher die Liturgie, worauf dann der
Katarzynower Gesangchor das Lied: „Leih aus deinen Himmelshöhen uns, o Gott,
ein gnädig Ohr!" vortrug. Es predigte Pastor Wannagat über Ps. 42, 2 u. 3:
„Wie der Hirsch schreit nach frischem Wasser, so schreit meine Seele, Gott, zu
dir". Er führte aus, daß Gott suchen, die Bestimmung des Menschen sei,
dagegen Gott finden sei das Glück des Menschen. Diesem Ziele solle auch das
neue Bethaus dienen. Es solle mit dazu verhelfen, daß viele aus dem Borowoer
Kantorat Jesum Christum und damit auch das Glück ihres Lebens finden. An diese
Ansprache schloß sich das Lied des Königsbacher Gesangchors: „O großer
Gott". Dann predigte als zweiter Redner Pastor Löffle r über Psalm 118,
**24 („Dies ist der Tag, den der Herr gemacht...") und Off. 3, 11 („Halte,
was du hast"). Er äußerte seine Freude über den Gnadentag, den der Herr
dem Wilhelmswälder Kantorat geschenkt hat, und ermahnte, dem
evangelisch-lutherischen Bekenntnis treu zu bleiben. Wie einst die Väter, so
sollen auch jetzt ihre Nachkommen gute Lutheraner sein und in der Kraft ihres
Glaubens wandeln. Darauf trug der Brzeziner Männerchor stimmungsvoll das Lied:
„Heilig, heilig, heilig!" vor. Dann betrat die Kanzel Ortspastor Kneifel,
der seiner Ansprache Mt. 6,. 13 I „Dein ist das Reich und die Kraft und die
Herrlichkeit in Ewigkeit") zugrundelegte. Eine Reihe denkwürdiger Jahre
und Tage — so führte er aus — habe bereits Borowo erlebt. Doch sie alle feien
von diesem Weihetag weit überschattet. Mit jubelndem, dankerfülltem Herzen
dürfen die KantoratsMitglieder bekennen: „Gottlob, daß wir ein neues Bethaus
haben!" Es sei für sie der Ort, wo dem Reiche Gottes in ihren Herzen Raum
gemacht werde: hier werde ferner die Kraft vom Himmel heruntergeholt und
Glaubensblicke in die Ewigkeit getan. Nach der Predigt erstattete Pastor
Kneifel einen kurzen Bericht über den Bau des Bethauses. U. a . teilte er mit,
daß es etwa 13 000 Zl. kostete, und daß für den Bau sowohl die
KantoratsMitglieder aus Borowo als auch die Eingepfarrten anderer Ortschaften
sowie auswärtige Glaubensgenossen, vor allem aus Lodz und Umgegend,'spendeten.
Die freiwilligen Gaben sammelten am: Gustav Friedenstab, Wilhelm Gust (Sohn des
August), Rudolf Patzer, Paul Kirsch, Adolf Meier, Emil Höft, Reinhold Gust,
Wilhelm Gust (Sohn des Friedrich), Theodor Kelm, Oskar Zelmer, Rudolf Gitzel,
Frau Auguste Eust, Frau Emilie Vock und Frau Jeß. Dem Bauausschuß gehörten an:
Ortspastor Kneifel, Gustav Friedenstab. Adolf Höft, Wilhelm Gust, August Röhl,
Theophil Groß, Christian Zemann, Rudolf Patzer, sämtlich aus Borowo, und Adolf
Pietsch aus Lodz. Ferner dankte der Ortspastor den erschienenen Pastoren,
Gesang- und Posaunenchören, den Gemeindegliedern und auswärtigen
Glaubensgenossen für die Teilnahme bzw. Mitwirkung an der Festfeier. Hierauf
sang der Brzeziner Kirchengesangverein das Lied „Jehova, deinem Namen sei Ehre,
Macht und Ruhm". Dann weihte vom Altar aus Ortspastor Kneifel, unter
Assistenz der Pastoren Wannagat und Löffler, das neue Bethaus ein. Pastor V ö t
t ch e r -Nowosolna begab sich inzwischen zum Jahrhundertfest der
deutsch-evangelischen Schulgemeinde Antoniew-Stoki bei Lodz. Die Schlußliturgie
hielt Pastor Wannagat. Mit dem lutherischen Schutz- und Trutzliede ..Ein' feste
Burg ist unser Gott" nahm die eindrucksvolle Feier im Bethaus ein Ende.
Erwähnt sei auch, daß die Zahl der Erschienenen so groß war, daß sie nicht alle
im Bethaus Platz finden konnten. Darum hielt für die sich außerhalb des
Gotteshauses Aufhaltenden Evangelist Wendland aus Plock eine Absprache. Am
Nachmittag folgte ein Fest im Freien, verbunden mit einer Pfandlotterie,
Sternschießen u. a . m. Es nahm einen befriedigenden Verlauf. Auch der
finanzielle Erfolg (über 1000 Zl.) war zufriedenstellend. Der 24. Juni 1934
bildet einen Markstein in der Entwicklung der Wilhelmswalder Kantoratsgemeinde.
Es ist somit das 5. Bethaus, das Ortspastor Kneifel während seiner neunjährigen
Tätigkeit in der Brzeziner Gemeinde eingeweiht hat: das 1. in Zielona Güra
(Grünberg) im Jahre 1925, das 2. in Leosin 1928, das 3 in AM licjanow 1928. das
4. in Zakowice 1934, das 5. in Borowo 1934. Außerdem wurde die Schule in Teolin
1928 erbaut, wo gleichfalls ein Kantorat entstehen soll. Es wird noch der
Neubau von Bethäusern in Jozefow bei Rogow, in Katarzynow und Albertow geplant.