niedziela, 18 listopada 2018

Pamiętnik znaleziony w... - Radomsko - Bełchatów - Kamieńsk - Szkoła - Policja - 1921 - cz.10


           Co się wtedy stało ze mną działo Bóg tylko świadkiem, w pierwszej chwili nie mogłem słowa przemówić na swoja obronę, nie chciałem się uniewinniać nawet, nie rzekłem też ani słowa na taką podłość. A coś poczęło gryźć moje serce, całe moje jesteśtwo - jak gorycz i trucizna tamowały mi te słowa, oddech dusiło wprost. Ujrzałem się samotny, opuszczony, całe moje sieroctwo stanęło mi przed oczyma, w tej chwili zrozumiałem, ze nie mają w swym sercu nic uczucia, tylko spalenisko. A co było tam może niegdyś wygasło, a pozostało tylko, samolubstwo. Niezdolni kochać w swym życiu nic!
           Nie mogłem znieść tego upokorzenia dłużej, na kursy przestałem uczęszczać, gdyż mi już nie pozwolono żadną siła chodzić na lekcje. Więc zrobiłem sobie postanowienie, że jak tylko będzie sposobność, odejdę. Wreszcie przyszedł oczekiwany przeze mnie dzień, poniedziałek handlowy w najbliższym miasteczku w Bełchatowie; pojechano wtedy na jarmark, a ja tylko tego czekając, spakowałem manatki w wór, przywiązałem sobie na plecach i bez żadnego żalu pożegnałem swój przytułek.
          Ale dokąd miałem iść? - nigdzie, tylko do rodzinnego miasta - tam gdzie dotąd mieszkają: brat, ciocia i wujkowie. A było to podczas zimy; śniegi i zaspy nie do przebycia, do tego obarczony ciężarem ważącym z 50 kilogramów, nie lekko mi było, ale już wszystko jedno, powiedziałem sobie: lepsza śmierć z głodu i zimna niż być po prostu więzionym! Dał Bóg, że szczęśliwie doszedłem do stacji Kamieńsk, resztę drogi przebyłem koleją. Ale gdy przybyłem do Radomska nowa trudność mnie spotkała; jakże odnaleźć krewnych? Błądziłem po ulicach, wypytywałem się; wreszcie udało mi się odnaleźć ciocię Walochową. Niedługo się jednak cieszyłem swobodą. Na drugi dzień gdy przyszedł wieczór, położyliśmy się wszyscy spać...., ktoś zaczął pukać do drzwi, ciocia wstała, otworzyła, patrzę; wchodzi policja i aresztuje mnie jak zbrodniarza. - Boże ty widziałeś moją hańbę i upokorzenie, wzięto mnie do wychowania jako syna, ale gdy mnie sami zmusili do ucieczki, to zamiast przyjechać na miejsce, oddano mnie w ręce policji jak najgorszego przestępcę. Przenocowałem w komisariacie policji w Radomsku, a rano odesłali mnie pod eskortą do Piotrkowa i uwięzili, gdzie przesiedziałem całą dobę i znowu jak przedtem dostawiono do Woźnik - tam znowu musiałem nocować w pace nieogrzanej, tylko w kącie było trochę barłogu na którym drżałem z zimna przez całą noc, pomimo mrozu który przewyższał - 20 stopni - cud, ze nie zamarzłem. nadszedł dzień, znowu pod eskortą odprowadzono mnie do Bełchatowa, z Bełchatowa do Grocholic, gdzie się przenocowałem w areszcie, a gdy przyszedł dzień przyjechał mój przybrany ojciec i zabrał mnie do siebie.
           Przez te parę dni przeszedłem całe ciekło życia, - prosiłem Boga ażeby mnie zabrał do siebie z tego padołu płaczu i niesprawiedliwości ludzkiej, gdyż poznałem ludzi bliżej, poznałem ich serca. pomyślałem sobie wtedy, iż Bóg stworzywszy człowieka pomylił się nad tego rodzaju stworzeniem; złożonego: z kłamstwa i obłudy, a rzadko tylko złożonego z doskonałości. Te chwile tak mi serce zakrwawiły, ze będę pamiętał je do grobowej deski. Dziś przebaczyłem już to wszystko tym, którzy mnie do tego popchnęli, ale zapomnieć tego nie mogę i nie zapomnę...
           Nadmienia nawiasem: iż to się działo w styczniu 1921 roku..
           Potem co przeszło już nie byłem tak skrępowany, ale do szkoły przestałem chodzić, uczyłem się tylko z podręczników teoretycznych zasięgając równocześnie porad nauczyciela. I do tego uczęszczałem jako amator na przedstawienia, a miałem w tym kierunku, tak że bym miał odpowiednie wykształcenie poszedłbym na scenę; jako artysta, gdyż ze wszystkich zawodów nad któremi się zastanawiałem, spostrzegłem, że jestem stworzony tylko na artystę. Bo kiedy występowałem na scenie i począłem grać swą rolę - widzowie zwracali wzrok na mnie, a podczas przerw bili mi bis, a po ukończeniu przedstawienia inteligencja składała mi gratulacje.

                                                       - dalszy ciąg nastąpi -


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz