Źródło:Heimatbote 11/1962
Żywi odwiedzają zmarłych
- Co głosi cmentarz -.
Zbliża się Dzień Pamięci i Niedziela Wieczności. Myśli wielu wędrują do bliskich, którzy spoczywają w ojczystej ziemi. Nie możemy złożyć wieńca na ich grobie. Ale ziemia jest wszędzie Pańska, wszędzie jest cmentarzem Bożym. Jest to relacja z wizyty na cmentarzu w południowych Niemczech. Z domu wychodzi wesołe towarzystwo. Słońce świeci łagodnie, pajęczyny indyjskiego lata wiszą w liściach. Odpowiednie łojenie na spacer! W ciepłej mgle widać łagodnie pofałdowane szczyty Alp Szwabskich, park zdrojowy zachęca ławeczkami, a wizyta w odległej wiosce też nie zaszkodzi. Ale cel firmy jest inny: cmentarz. "Szkoda, że nie wróciliście" - ktoś woła za grupą. Wszyscy są radośni i lekcy, w żartobliwym nastroju. Kto z młodych ludzi mógł sobie wyobrazić, że śmierć nagle wtargnie w ich szeregi, że i położyć kres zabawom i walkom na ich wciąż wiosennej łące? Daleko, daleko wydaje się Ponury Żniwiarz, śmiejąc się, że przechadzają się wzdłuż, ponad smołowaną drogą, w górę wiejskiej uliczki. Po lewej stronie znajduje się pole obsiane już pszenicą ozimą. po prawej stronie drzewa, żywopłot: miejsce zmarłych.
Przy bramie wjazdowej żeliwna krata, którą maluje malarz. Teraz śmiech ustaje, opowiadający żarty milkną. Powaga tego miejsca ogarnia wszystkich. Przed śmiercią milknie słowo szydercy, pieśń karuzeli. Codzienność staje się mała i nieistotna, gdy stajemy przed kopcami przeszłości. Tam spoczywają, którzy kiedyś, jak my, dążyli i myśleli, kochali i śmiali się, z ciężkim lub lekkim losem, dziś wszyscy jednakowo w prochu ziemi, nawet prochu, który się rozkłada. Ale ponury, on melancholijny, odwiedzającym grób nie podda się. Dla oka, evergreeny i epheum rosną pocieszająco nad miejscami, kwiaty kwitną, a żywopłoty z taxusa i drzewa życia dają spokojną ciszę miejscu przemijania. Górujące w niebo topole srebrzyste i jesiony, dumne rzędy świerków zapowiadają, że "życie toczy się dalej i dalej". Zielony świeży charakter, zielony nadzieja, przyszłość.
Ale co mówią nagrobki? Mówią nam więcej o tych, którzy zachowali swój niedawny sen. Przybyli na ten cmentarz ze wszystkich stron świata. Zwiedzający odczytują miejsca urodzenia, takie jak Sierra Leone i Esim w Afryce, Hajfa w Palestynie, Thapsal w Estonii, obok niemieckich nazw miejscowości, takich jak Brema, Berlin, Ostheim w Alzacji oraz nazw z niemieckiego Wschodu dla osób wysiedlonych tam po 1945 roku. Bezpośrednio przy wschodnim skraju żywopłotu śpi 18-letnia Chinka Ding Tschun-hiang, jaką drogą mogła tu trafić? Liście opadły zwiędłe na ziemię, inne wiszą na drzewach żółte i rdzawe; jej dni też są policzone. Żywa zieleń podlega rytmowi wzrostu i rozkładu. Zamyślony gość uświadamia sobie: Nie można pokładać zaufania w zewnętrznej zieleni, że życie będzie się toczyć dalej. Jeśli jesteś chrześcijaninem, musisz mieć wiarę w Zmartwychwstałego: tylko On może cię przeprowadzić przez śmierć i rozkład. Wiara tych, którzy zasnęli, musi być dla was przykładem.
Niewielki cmentarz jest cmentarzem kongregacji Braci, a zwiedzający dostrzegają tu i ówdzie znak Baranka z flagą zwycięstwa. Zauważają, że groby małżeństw lub dzieci z tej samej rodziny nie znajdują się obok siebie. W ten sposób na polu spoczynku rozrzuceni są członkowie rodziny Blumhardt - Johann Christoph Blumhardt założył ten cmentarz w 1864 roku. Wśród nich śpią obcy ludzie. Ale dla braterstwa wszyscy są braćmi i siostrami, wszystkie więzy rodzinne zostały zerwane, są jednym w Panu, z którym będą trwać na wieki wieków. Powstają rzeźby wskazujące na życie wieczne, jak, gaj palmowy z napisem:
Zstępując z nieba
zstąpi od Pana miasto święte,
Nowy Yevsalem z tłumami,
które Pan pobłogosławił.
"Jezus żyje", woła z marmurowych kamieni, "Że Jezus jest zwycięski pozostaje na wieki, cały świat będzie", to świadectwo, które porusza obojętnych, które umacnia przygnębionych, gdy ręka śmierci sięga po najbliższych. Krzyży jest zaledwie kilka; zgromadzenie jest oszczędne w tym symbolu w swoich grobach. Czasem brakuje nawet kamienia, a na sarkofagach leżą tylko płyty z otwartymi Bibliami i napisami typu: "Przychodzę" lub "Oto On". Na grobie Blumharda znajdują się wersy z jego pieśni:
Twój krzyż, na którym wisisz
Moc szatana zwycięsko obala,
aż wszyscy będą przed tobą błyszczeć.
W świetle z okrutnej nocy.
Zaufanie roztaczają powiedzenia, a na lewo od wejścia zwiedzający widzą kulę, która pokazuje nieskończoność Boga. Nie jest to symbol chrześcijański, ale buddyjski, a na płycie odlewu znajdują się znaki z Tao-Te-kingu Lao Tzu.
Lao-tzu, ale dowód na to, że pogański świat Azji również szuka Wiecznego. Spoczywa tu misjonarz z Chin Richard Wilhelm i "jego żona Salome z domu Blumhardt.
Głoszenie poprzez groby pozostawia ludzi w milczeniu. Wiara w wieczność pokonuje lęk przed przemijaniem, słowo Boże na marmurowych tablicach, złota alfa i omega pomaga nam nie widzieć już potęgi śmierci. Pole zmarłych staje się cmentarzem Boga dla tych, którzy mają wiarę. Wiara nie przychodzi z własnej woli, ale w obliczu przemijania człowiek powinien prosić Boga, aby dał mu wiarę, Kto wie, że zmarli są bezpieczni w ręku Boga i czekają na wezwanie Pana, który ich kiedyś obudzi, dla niego cmentarz nie jest polem żałoby, ale naprawdę miejscem, które promieniuje pokojem, radością, a nie melancholią beznadziei.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Lebende besuchen Tote
- Was ein Friedhof predigt -
Volkstrauertag und Ewigkeilssonntaq nahen. Die Gedanken vieler wandern zu den Lieben, die in Heimaterde ruhen. Wir können nicht einen Kranz, auf ihre Grab legen. Aber die Erde:ist überall des Herrn, überall ist Gottesacker. So bringen wir die Schilderung eines Friedhofsbesuches in Süddeutschland. Eine fröhliche Gesellschaft tritt aus dem Haus. Mild lacht die Sonne, Spinnweb des Altweibersommers hängt im Laub. Der rechte Talg zum Spazierengehen! Im warmen Dunst liegt die sanft gewellte Höhe der Schwäbischen Alp, der Kurpark lockt mit Ruhebänken und ein Besuch des entfernten Dorfes würde auch nicht schaden. Das Ziel der Gesellschaft aber ist ein anderes: Der Friedhof. "Ich wünsche euch, daß ihr zurückkommt", ruft der Gruppe jemand nach. Alle sind froh und unbeschwert, zum Scherzen aufgelegt. Wer von den jungen Menschen könnte sich vorstellen, daß jäh der Tod in ihre Reihen bräche, den Spielen und Kämpfen auf ihrer noch so frühlinghaften Lebenswiese ein Ende setzte? Weit, weit scheint der Sensenmann, lachend schlendern sie dahin, über die Teerstraße, einem Landweg hinan. Linker Hand ein schon mit Winterweizen besäter Acker, rechts Baumbestand, eine Hecke: der Ort der Toten.
Am Eingangstor ein .gußeisern<es Gitter, das der Maler gerade streicht. Nun hört doch das Lachen auf, die Witzeerzähler werden still. Die Feierlichkeit der Stätte umfängt alle. Vor dem Tode verstummt des Spötters Wort, des Zechers Lied. Klein wird und nichtig der Alltag, wenn man vor die Hügel der Gewesenen tritt. Da ruhen. sie, die einst wie wir gestrebt, und gesonnen, geliebt und gelacht, mit einem schweren oder einem leichten Lose bedacht, heute alle gleich im Staub der Erden, selbst Staub, der zerfällt. Aber düster, er Melancholie sollen sich die Grabbesucher nicht hingeben, Grabes, luft nicht verzweifeln machen. Denn da rankt sich für da.s Auge trostreich Immergrün und Epheu über die Stätten, Blumen blühen, und die Hecken aus Taxus und Lebensbaum ·geben friedvolle Stille dem Ort des Vergehens. In den Himmel ragende Silberpappeln und Eschen, stolze Fichtenreihen künden, daß ,das Leben immer weiter geht. Grün die frische Natur, grün ,die Hoffnung, die Zukunft.
Was aber sprechen die Grabsteine? Sie melden näheres über die den jüngsten Schlaf Haltenden. Aus allen Teilen der Welt Sind sie auf diesen Friedhof gelangt. Geburtsorte wie Sierra Leone und Esim in Afrika, Haifa in PaJästina, Thapsal in Estland lesen die Besucher, neben deutschen Ortsnamen wie Bremen, Berlin, Ostheim im Elsaß und Bezeichnungen aus dem deutschen Osten bei den nach 1945 von dort Verdrängten. Unmittelbar am östlichen Heckenrand schläft das 18 jährige Chinesenmädchen Ding Tschun-hiang, auf welchem Wege mag sie hierher gekommen sein? Blätter sind welk zur Erde gefallen, andere hängen gelb und rostrot an den Bäumen; auch ihre Tage sind gezählt. Das lebende Grün unterliegt dem Rhythmus von Werden und Vergehen. Dem nachdenklichen Besucher geht auf: Du kannst nicht auf äußerliches Grün deine Zuversicht setzen, daß das Leben immer weiter geht. Wenn du Christ bist, mußt du den Glauben an den Auferstandenen haben: nur der trägt über Tod und Verwesung. Die Glaubenshaltung der Entschlafenen muß dir ein Beispiel sein.
Der kleine Gottesacker ist ein Friedhof der Brüdergemeinde, und die Besucher erspähen hier und da das Zeichen des Lammes mit der Siegesfahne. Sie stellen fest, daß die Gräber von Ehepaaren oder Kindern derselben Familie nicht nebeneinander liegen. So sind die Angehörigen des Blumhardt-Geschlechts -Johann Christoph Blumhardt hat 1864 ,diesen Friedhof angelegt - über die Ruhefeld verstreut. Fremde schlafen zwischen ihnen. Sie sindaber für die Brüdergemeinde alle Brüder und Schwestern, jegliche Familienbande sind aufgehoben, eins sind sie in dem Herrn, bei dem sie bleiben sollen von Ewigkeit zu Ewigkeit. Skulpturen, die auf das ewige Leben weisen, sind geformt, wie ein, Palmenhain mit der Inschrift:
Aus dem Himmel niederfahren
wird vom Herrn die heilige Stadt,
Neu-Jewsalem mit Scharen,
die der Herr beseligt hat.
"Jesus lebt", ruft es von den Marmorsteinen, "Daß Jesus siegt, bleibt ewig ausgemacht, sein wird die ganze Welt", ist ein Zeugnis, das Gleichgültige aufrüttelt, das Verzagte stärkt, wenn die Hand des Todes nach den nächsten Angehörigen greift. Nur wenige Kreuze stehen, sparsam mit diesem Symbol ist die Brüdergemeinde bei ihren GrabmäIern. Manchmal fehlt auch ein Stein, und nur Platten liegen mit aufgeschlagenen Bibeln und Inschriften wie: "Ich komme" oder "Siehe Er kommt", auf sarkophag-ähnLichen Hügeln. Auf Blumhards Grab sind Zeiltm aus semem Lied:
Dein Kreuz, dran du gehangen,
stürzt siegreich Satans Macht,
bis alle vor dir prangen
im Licht aus graus er Nacht.
Zuversicht verbreiten an die Sprüche, und links vom Eingang sehen ,die Besucher eine Kugel, die die Unendlichkeit Gottes aufzeigt. Kein christliches, sondern ein buddhistisches Symbol und auf der Gußplatte mit Zeichen, aus dem Tao-Te-king des
Laotse versehen, aber ein Beweis, daß auch heidnisch-asiatische Welt den Ewigen sucht. Chinamissionar Richard Wilhelm und 'seine Gattin Salome, eine geb. Blumhardt, ruhen hier.
Die Verkündigung durch die Gräber läßt den Menschen stille sein. Ewigkeitsglaube überwindet die Furcht vor dem Vergehen, das Wort Gottes auf Marmortafeln, ein goldenes Alpha und Omega hilft, daß man ,die Mächtigkeit des Todes nicht mehr sieht. Das Totenfeld wird zum Gottesacker dem, der Glauben hat. Glaube kommt nicht aus eigenem Willen, aber im Angesicht der Vergänglichkeit soll der Mensch Gott bitten, daß, er Glauben schenken möchte, Wer die Toten, in Gottes Hand geborgen weiß, und daß sie auf den Ruf des Herrn warten, der sie einst erwecken wird, für den ist der Friedhof nicht ein Trauerfeld, sondern wahhaft die Stätte. die Frieden ausstrahlt, Freude, nicht die Melancholie der Hoffnungslosigkeit.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz