wtorek, 6 kwietnia 2021

Bukowiec - Königsbach - Otto Heike - Szkoła - 1804 -1945

 

     W listopadzie ubiegłego roku złożyłem interpelację jako radny Rady Gminy w Bójcach na temat budynku mieszklanego w Bukowcu przy ul. Dolnej 128. Przedstawiłem w tym piśmie moje uwagi dotyczące pogarszającego się stanu technicznego, uważam, że ten zabytkowy budynek zasługuje na opiekę, jest jednym z najstarszych zabytków w Bukowcu.

Bukowiec - Königsbach - Szkoła przykościelna - Interpelacja. Jeden z najstarszych, zachowanych budynków w Bukowcu wymaga natychmiastowego remontu.

   W książce OTO HEIKE 150 LAT SCHWABENSIEDLUNGEN IN POLEN 1795-1945 na stronach 254-261 jest rozdział poświęcony szkolnictwu w Bukowcu. Swieżo przetłumaczyłem ten materiał, myślę, że uzmysłowi wszystkim, że warto zadbać o ten budynek, tyle na przestrzeni lat się wydarzyło...W dalszym ciągu brakuje tablicy informacyjnej, przykre...




                                   SZKOŁA


    Osadnikom w Bukowcu należy przypisać duże uznanie za wysiłek o budowie szkoły i domu modlitwy jako pierwszego wspólnego zadania. W swoim starym miejscu zamieszkania przyzwyczaili się do posyłania dzieci do szkoły i chcieli dać im taką możliwość edukacyjną także w nowym miejscu zamieszkania.
Już latem 1804 r. mieszkańcy Bukowca wybudowali budynek z muru pruskiego, który został pokryty strzechą w miejscu, w którym górna ulica wsi przecina brukowaną drogę z Kraszewa do Kurowic. Oprócz ciężkiej pracy osadnicy musieli także zebrać na tę budowę gotówkę w wysokości 50 Reichstalarów. Zgodnie z aktem spadkowym, zobowiązani byli do wnoszenia gotówki i zapasów na utrzymanie nauczyciela, budowa szkoły była wielkim osiągnięciem, biorąc pod uwagę skromne dochody domowników. W końcu większość z nich nadal zajmowała się budową schronów - szałasów dla ludzi i bydła, a także pracami porządkowymi i osuszaniem gruntów. Już mieli zatrudnić nauczyciela na własny koszt i skontaktowali się już w tej sprawie z właściwymi władzami w swoim kraju. Ale zdarzył się wypadek. Prawdopodobnie na budynek szkoły z dachem krytym strzechą spadła iskra z komina; nowy budynek zapalił się i został całkowicie zniszczony, zanim mógł osiągnąć swój cel. To samo stało się u kolonistów w sąsiednim Grömbach – Łaznowska Wola, gdzie podczas pożaru spalił się budynek szkolny.


     Minęły prawie dwa lata, zanim można było pomyśleć o budowie nowego budynku szkoły. Kamień węgielny położono nie w tym samym miejscu, ale w środku wsi, gdzie górna wieś łączyła się z linią ulic dolnej wsi biegnącą w kierunku północno-zachodnim. Parafia przejęła działkę od wdowy Renner, która otrzymała w zamian działkę poprzedniej szkoły w innym miejscu. Nowy budynek wybudowany ponownie z muru pruskiego zawierał z jednej strony przestronną salę lekcyjną z miejscem dla 80 dzieci oraz trzypokojowe mieszkanie dla nauczyciela. Drugą część domu zajmowała duża sala modlitewna z chórem i dwiema bocznymi krużgankami. Około połowy stulecia, prawdopodobnie w 1853 r., gmina zapłaciła za montaż niewielkich organów.
Do szkoły początkowo uczęszczało około 70 dzieci, które uczyły się rano i po południu na dwóch wydziałach. Sześć do ośmiu dzieci siedziało w długich drewnianych ławkach, dziewczynki oddzielone od chłopców i patrzyły na nauczyciela, który siedział w podniesionej pozycji (podest) i który musiał je uczyć ortografii i czytania, religii, a później także pisania, czytania i arytmetyki. W aktach parafii Pabianice, do której należał Bukowiec, nie ma zapisów o osobie pierwszego nauczyciela. Najwyraźniej pierwszym zajęciem na stanowisku nauczyciela było rozwiązanie awaryjne, ponieważ „porządnego” nauczyciela w Bukowcu można było zdobyć dopiero w 1811 r. w osobie Johanna Schenzela. Ten nauczyciel pochodził z Kleinengstingen w Jurze Szwabskiej, był żonaty i miał dwuletniego syna, również Johanna, który zastąpił ojca na stanowisku nauczyciela w 1830 roku.


     Nadzór szkolny sprawował około 1820 r. polski ksiądz katolicki z Mileszek, ale rodzice złożyli skargę na to zarządzenie do rządu, gdyż tylko 1% dzieci katolickich było zadowolone wizytą duchownego katolickiego. Tak więc w 1844 r. zadanie wizytatora szkoły powierzono pastorowi ewangelickiemu Danielowi Biedermannowi z Pabianic. Po każdej wizycie, przynajmniej raz w roku, musiał przygotować pisemne sprawozdanie w języku niemieckim i polskim. Kopie takich raportów jeszcze w latach trzydziestych znajdowały się w aktach parafii protestanckiej w Pabianicach.


     Jako kantor kościoła, nauczyciel szkoły był oczywiście również zobowiązany do czytania kazania i gry na organach na niedzielne nabożeństwo, do chrzczenia dzieci, jeśli to konieczne, do udzielania lekcji bierzmowania i odmawiania przepisanych modlitw na pogrzebach. W wielu przypadkach, zwłaszcza w kontaktach z władzami, nauczyciel musiał reprezentować także jako sołtys. Tak było z. na przykład, że nauczyciel Schenzel dbał o interesy gminy przed sądem policyjnym oraz w biurze domeny w Pabianicach, gdy dochodziło do ostatecznego ustalenia roszczeń podatkowych państwa, odsetek dziedzicznych oraz roszczeń odszkodowawczych dla kolonistów.


     O dziwo, nauczyciel Johann Schenzel, pochodzący ze Szwabii, w ciągu kilku lat zdobył znajomość języka polskiego, dzięki czemu mógł uczyć swojego syna o tym samym imieniu, który urodził się w Kl. Engstingen w 1809 r., , w języku polskim od najmłodszych lat. Po gruntownym przygotowaniu w domu i z polską nauczycielką z sąsiedztwa, najpierw umieścił go na stanowisku urzędnika w Pabianicach i wysłał do gimnazjum w Piotrkowie, gdzie mógł przystąpić do egzaminu państwowego jako nauczyciel szkoły podstawowej. Moment, w którym syn objął stanowisko nauczyciela w 1830 r., musiał być dla ojca bardzo podnoszącym na duchu. Johann Schenzel (syn) był niezwykle aktywny i ambitny. Cieszył się wielkim szacunkiem rolników z Bukowca, co, zgodnie ze starym powiedzeniem: „Prorok nie jest nic wart we własnej ojczyźnie”, zdarza się rzadko. Przełożeni również musieli być zadowoleni z jego pracy; ponieważ jego gorliwość i sumienność są wielokrotnie podkreślane w protokołach wizytacji. Niestety zmarł 2 grudnia 1855 r. w wieku 46 lat z powodu zapalenia płuc. Udało mu się zabezpieczyć stanowiska rolnicze dla swoich dwóch synów w Bukowcu i Wiączyniu.


     Po przedwczesnej śmierci Schenzela, 18 czerwca 1856 r., do osieroconej szkoły skierowano nauczyciela Adolpha Schwaba. Najwyraźniej nie mógł się zaaklimatyzować i opuścił Bukowiec po trzech latach działalności, aby zająć stanowisko w innym miejscu bez funkcji kantora*. Następnie w 1859 r. przyszedł nauczyciel Karl Job, który przez 15 lat trzymał surowe rządy w szkole. Następnie mieszkaniec Bukowca ponownie przejął ten urząd. To właśnie Adam Kainath, syn instruktora, przygotowywał się do egzaminu wstępnego w rosyjskim gimnazjum w Łodzi, głównie poprzez prywatne lekcje, i zdał egzamin jako nauczyciel przed samym dyrektorem szkoły powołanym przez samorząd rejonowy Warszawy. W tym samym czasie uczył się gry na puzonie i organach, a w wieku 23 lat objął stanowisko nauczyciela i kantora w Bukowcu. Jako mieszkaniec Bukowca miał szczególnie dobre kontakty z miejscową społecznością. Nie tylko wykonywał pracę szkolną z wielką gorliwością; był także doradcą i pomocnikiem w wielu codziennych sprawach rolników. Pisze listy i petycje do oficjalnych organów; potrafił odnawiać Biblie i śpiewniki religijne, przywieziono mu też zegar ścienny do naprawy, doradzał odpowiednie zioła lecznicze. Pszczelarz z zamiłowania był kimś w rodzaju arbitra, którego autorytet był również wykorzystywany w sporach małżeńskich i którego decyzje były szanowane. Jego działalność jako kantora dała mu rangę proboszcza, ponieważ właściwy proboszcz z Pabianic przyjeżdżał tylko raz w miesiącu i nie nawiązywał osobistej relacji zaufania ze swoimi parafianami. W międzyczasie liczba uczniów wzrosła do 112, ale o zatrudnieniu drugiego nauczyciela nie było mowy. Wykonanie zadania wymagało wielkiej cierpliwości, niezwykłej wytrwałości i ojcowskiego autorytetu. Kainath pracował w Bukowcu przez prawie ćwierć wieku, potem przez kilka lat pracował jako kościelny w zborze św. Jona w Łodzi i zmarł w 1926 r. w wieku 75 lat. Doskonale pamiętam tę typową ojcowską postać, ponieważ Adam Kainath był wujem mojej mamy i często przychodził do naszego domu.


    Najdłużej był nauczycielem i kantorem w Bukowcu Karl Meier. Pochodził z Effinghausen – Starowa Góra, osady pod Łodzią, która również rozwinęła się około 1800 roku. Kształcił się w protestanckim kolegium nauczycielskim w Warszawie. Tam zdał egzaminy w 1905 r. i początkowo podjął pracę w Zofiówce w powiecie łaskim. Po wyjeździe pastora Pabianic złożył podanie o wolne stanowisko w Bukowcu i rozpoczął tu pracę 1 września 1909 r. Ale już po 4 latach ten energiczny i entuzjastyczny nauczyciel musiał zrezygnować z pracy i został przeniesiony do odległej wsi pod Brzezinami. Meier nie objął jednak tego stanowiska; Zatrudnił się w prywatnej szkole Scheibler & Grohmann w Łodzi.


     Jeszcze przed I wojną światową bardzo dobrze pamiętam wizyty rosyjskich inspektorów szkolnych. Przez kilka tygodni ćwiczyliśmy w chórze formułę powitania: „Sdrawia shelajem waschemu wyßokorodju” - Życzymy zdrowia wysoko urodzonemu”. Zapamiętaliśmy również imiona członków rodziny carskiej, abyśmy mogli je recytować podczas szkolnego przedstawienia. Odśpiewaliśmy także rosyjski hymn narodowy „Boshe carja chroń” (Boże strzeż cara) do melodii „Boże bądź opieką cesarza” i z czcią patrzymy na duży obraz rodziny carskiej, który wisiał na frontowej ścianie naszej szkolnej sali, a we mnie następca tronu w białym mundurze robił szczególne wrażenie. Nawet my, dzieci, darzyliśmy „władcę wszystkich Rosjan” pewną sympatią, gdy otrzymaliśmy dużą torbę słodyczy i dzień wolny od szkoły z okazji 300. rocznicy istnienia carskiej rodziny Romanowów.


    Jednym z przedmiotów obowiązkowych był oczywiście język rosyjski; Zgodnie z prawem wszystkie przedmioty powinny być nauczane w języku rosyjskim, ale w praktyce nie było to możliwe. W klasach wyższych musieliśmy pogodzić się z rosyjską geografią i historią, a także z podstawowymi zasadami lekcji arytmetyki. Tabliczka mnożenia została nam tak gruntownie nauczona, że ​​dekadę później mogłem mnożyć, takie jak 6x8 lub 7x9, jedynie poprzez powtórzenie odpowiednich formuł w języku rosyjskim.
Od 1913 r. do wybuchu wojny w 1914 r. Karl Jabs pełnił funkcję nauczyciela i kantora. Ówczesny trzydziestolatek wiedział, jak dostosować się do sytuacji politycznej dzięki swojej inteligencji, dobrym umiejętnościom językowym i ambicjom. Częściej niż jego koledzy nosił granatowy mundur rosyjskich urzędników państwowych z insygniami na kołnierzu, złotymi guzikami i herbem państwowym z dwugłowym orłem na czapce wojskowej, dla podkreślenia jego lojalności wobec państwa. Wiedział też, jak skutecznie promować uczniów szkół średnich w języku rosyjskim, ale ten trzeźwy kujon miał oczywiście zahamowania, gdy obejmował stanowisko kantora. Kiedy wybuchła wojna, Karl Jabs został żołnierzem; nie wrócił już do Bukowca, ale przeszedł do policji.


    Po wybuchu wojny nie było mowy o kontynuowaniu nauki w szkole. Bukowiec stał się areną wojny od września do wybuchu katastrofy 8 grudnia 1914 r., kiedy stary budynek szkolny stanął w płomieniach. Dzieci w wieku szkolnym pozostawały bez opieki szkolnej przez ponad rok, do czasu, gdy w 1915 r. władzom miejskim udało się zapewnić tymczasowe sale lekcyjne w dwóch wynajmowanych pomieszczeniach gospodarczych. Emerytowany nauczyciel Adam Kainath ponownie zajął się nauczaniem, rok później zastąpił go nauczyciel Kurtz. Już w trakcie swojej działalności odpowiedzialni przedstawiciele społeczności myślą o budowie nowej szkoły dla 140 dzieci. Na początku 1917 r. przedstawiono władzom niemieckim plan budowy, który dzięki hojnemu wsparciu niemieckiej administracji cywilnej mógł zostać zrealizowany w rekordowym czasie prawie 10 miesięcy.
Nowoczesny budynek szkolny z dwiema dużymi salami lekcyjnymi i mieszkaniem dla dyrektora na piętrze powstał na terenie parafii na początku dolnej wsi według pruskich standardów budowy wiejskich szkół podstawowych. Szkoła połączona była z kościołem pośrednim budynkiem z zadaszoną sienią, tak aby nauczyciel, który był jednocześnie kantorem, mógł wejść do zakrystii i chóru organowego bez zamoczenia nóg. Społeczność szkolna otrzymała znaczące wsparcie od Niemiecko-Protestanckiego Stowarzyszenia Szkół Państwowych w Polsce, w którego zarządzie Bukowiec był reprezentowany przez ówczesnego burmistrza Aleksandra Eglera.


    W międzyczasie nauczyciel Karl Meier również wrócił do Bukowca, gdzie wcześniej pracował od 1909 do 1913 roku. Objął kierownictwo trzyklasowej szkoły podstawowej i funkcję kantora. W tej drugiej fazie swojej pracy w Bukowcu Meier natychmiast przeżył szczyt, a mianowicie przeprowadzkę do nowego budynku szkolnego i inaugurację nowego kościoła 8 grudnia 1917 r. Jednak w następnym roku rozpoczął się okres niezwykle dużego wysiłku. Nowo utworzone państwo polskie 11 listopada 1918 r. zagwarantowało w konstytucji prawo mniejszości narodowych do swobodnego rozwoju ich narodowości, ale w praktyce nie pozostawiło kamienia na kamieniu. Chciano spolonizować młodzież niemieckich szwabskich wiosek, a przede wszystkim niemieckiego charakteru szkoły publicznych.

    Nikt nie miał nic przeciwko wprowadzeniu języka polskiego jako stałego przedmiotu. Jednak język polski jako przedmiot nie był wystarczający dla polskich władz szkolnych. Pod pretekstem, że nauczyciele narodowości niemieckiej, wyszkoleni w rosyjskich instytutach nauczycielskich, nie mieliby niezbędnych kwalifikacji do prowadzenia lekcji języka polskiego, do trzyklasowej szkoły w Bukowcu zatrudniono nauczyciela narodowości polskiej. Był nie tylko znawcą języka państwowego, ale także „stróżem” inspektora szkolnego.


    W 1924 r. władzom gminnym udało się nawet wprowadzić nauczanie języka polskiego w Bukowcu, zaskakując tym rodziców uczniów. Dyrektorowi niemieckiemu nie dano już możliwości oświecenia rodziców i napomnienia ich, aby wytrwali w kwestii „nauczania języka”. Być może taki rekonesans zostałby zinterpretowany jako naruszenie jego oficjalnej przysięgi. Na przykład członek komisji, który tam pojechał, zapytał zebranych, czy chcieliby, aby ich dzieci teraz właściwie nauczyły się języka polskiego. Kto jest przychylny, niech podniesie ręce. Dyrektor obecny na spotkaniu nie mógł mówić. Jasne sformułowanie intrygującej kwestii na rzecz zachowania niemieckiego języka wykładowego mogło mieć poważne konsekwencje dla Meiera. Z pewnością przy najbliższej okazji zostałby przeniesiony do innej szkoły, do Bukowca jako dyrektor przyjechałby Polak, który nie pozwoliłby na żadną pomoc niemieckim dzieciom. Niczego nie podejrzewający uczestnicy apelu zinterpretowali zakłopotane milczenie dyrektora szkoły jako zgodę na środki podjęte przez polskie władze szkolne i podnieśli ręce, by przypieczętować polonizację całej klasy. Karl Meier jako dyrektor zapewnił co najmniej staranne prowadzenie lekcji języka niemieckiego w klasach początkujących oraz religii protestanckiej.


    Wątpliwą decyzją rodzicielstwa w Bukowcu rozpoczął się w życiu szkoły rozwój, który wywołał wiele złości i irytacji niemieckich nauczycieli, rodziców, a przede wszystkim dzieci. Ponieważ od tej pory co najmniej jeden Polak należał do trzyosobowego kolegium, niemieccy nauczyciele mogli być stale monitorowani i obserwowani. Na przykład młoda nauczycielka języka polskiego zadbała o to, aby na szkolnym dziedzińcu w czasie przerw mówiło się po polsku. W celu wzmocnienia wpływu „pomocy społecznej” państwa uczniowie liceum powinni uczęszczać do polskiej szkoły średniej w Kurowicach. Nikt nie był zmuszany do uczęszczania do oddalonej o 3 km szkoły, ale każdy, kto chciał pójść do liceum w Łodzi lub potrzebował pełnoprawnego dyplomu do nauki zawodu, musiał udać się do Kurowic. Byli tu tylko polscy nauczyciele i nie było lekcji niemieckiego. Ale dyrektor uważał, żeby uczniom z Bukowca nie przeszkadzali ich polscy koledzy z klasy także w drodze do domu.

    Wraz z wkroczeniem wojsk niemieckich we wrześniu 1939 r. sytuacja szkolna uległa zasadniczej zmianie. Lekcje zostały zawieszone zgodnie z wytycznymi narodowego socjalizmu. Pomocnicy szkolni z Rzeszy opiekowali się oszołomionymi dziećmi ze Szwabii i ćwiczyli pieśni niemieckie zwłaszcza lid Horsta Wessela. Karl Meier, 53-letni wówczas dyrektor szkoły, podejrzewany od początku jako przychylny chrześcijanon, musiał znacznie ograniczyć swoją posługę jako kantor i mógł grać na organach tylko podczas nabożeństw. Mimo powierzenia mu kierownictwa nowo utworzonego Urzędu Stanu Cywilnego, wrogość i szykany ze strony biur partyjnych trwały przez kolejne lata. Także nazistowscy członkowie NS** - w Bukowcu utrudniali mu życie i nie chcieli już widzieć w nim „ojca wioski”.


    W 1945 roku Meier przyjechał z rodziną - najmłodsza córka zginęła podczas wysiedlenia - do Vahldorf pod Magdeburgiem, gdzie został dyrektorem szkoły podstawowej i nauczycielem specjalizującym się w rosyjskim, który znakomicie opanował za czasów warszawskich. Po przejściu na emeryturę przeniósł się do Lebus nad Odrą i do śmierci pracował jako organista w kościele protestanckim. *** Zmarł w 1966 roku w wieku 80 lat.









* - Kantor - KANTOR (łac. cantare śpiewać) funkcja liturgiczna polegająca na przewodzeniu w śpiewie i nauce śpiewu. 


** - Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników – niemiecka partia nazistowska. Zastąpiła istniejącą w latach 1919–1920 Niemiecką Partię Robotników. W latach 1933–1945 sprawowała w Niemczech totalitarną władzę. Wikipedia


*** - Z Lebus często odwiedzał byłych mieszkańców Bukowca, którzy osiedli w Großgörschen pod Lipskiem i utrzymywał osobiste i listowne kontakty ze swoimi byłymi uczniami w Republice Federalnej Niemiec.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz