Spory kawałek roboty odwaliłem dzisiejszej nocy....Tłumaczenie ze staroniemieckiego przysparza sporo problemów, jednak tak ciekawy temat nie pozwolił mi zrezygnować z tego tekstu. Chodziło mi przede wszystkim o informacje o kościele w Andrespolu. Szukam, szukam bez skutku. Nie tylko nie mogę znaleźć zdjęcia, także opisu jak on wyglądał. Chodzi mi o kościół ewangelicki, który stał przy ulicy Krótkiej w Andrespolu. Mam nadzieję, że korespondent wojenny Gomoli miał na myśli właśnie ten kościół opisując swoją wizytę w Andrespolu?
Raporty specjalne naszego korespondenta wojennego Wilhelma Conrada Gomoli, wysłane na rosyjsko-polski teatr wojny.
(Ciąg dalszy z nr 413.)
22. PRZEZ STARE DROGI BOJOWE DO TOMASZOWA I SPAŁY.
Na nowo w rejon Pilicy! Droga do Tomaszowa nie jest pozbawiona zainteresowania, bowiem na każdym kroku wojna przemawia tysiącem języków o zaciętych walkach, jakie toczyły się w Polsce, zwłaszcza w okresie po drugim natarciu wojsk niemieckich.
Wyjeżdżamy z miasta w kierunku południowo-wschodnim, a tuż za Łodzią zaczynają się pola bitew. Tuż przed granicą łódzkiej dzielnicy osadniczej dziwne wrażenie robi duży plac. W trakcie wojny często widziałem te konstrukcje w terenie; były to lisie nory, które, jak szczątki piaskowych jaskółek, znajdowano zawsze blisko siebie na pochyłych wzgórzach i piaszczystych zboczach przed lasami i nasypami, na których zadomowili się Rosjanie. Tu, na poligonie w garnizonowym mieście Łodzi, rosyjski żołnierz musiał nauczyć się, jak szybko zagrzebać się w ziemi jak kret. Teraz w tych dziuplach siedziały obdarte dzieci, a gwar, krzyk, zgrzyt głosów wypełniał szeroki plac.
Droga prowadziła do Andrespola.
Jest tak źle, że samochód może poruszać się tylko z umiarkowaną prędkością. Na niektórych odcinkach dziur jest więcej, tworzą one sieć przeszkód, sprawia to wrażenie, że droga powinna była zostać zamieniona w sito. Uderzenia granatów były przyczyną, a z biegiem czasu kolumny przetarły drogę tak, że rzeczywiście wygląda ona bardziej jak pagórkowaty krajobraz niż główna droga między dwoma dużymi miastami.
Andrespol. Zbudowana w rzędach, kilkukilometrowa wieś flankuje wiejską drogę. Brudne domy, niskie, zaniedbane.... Widziane tysiące razy i jeszcze raz widziane, niemieckie oko jest wstrząśnięte nędzą tych polskich wsi. Wszędzie brakuje nam porządku, czystości naszych rodzimych dzielnic. Płaska polska wieś zdaje się pozostawać poza kontaktem z zachodnim światem kultury; bo to, co przywykliśmy widzieć jako samozagładę w każdej małej niemieckiej wiosce, tutaj nie byłoby już pospolitością, ale fragmentem świata cudów.
Wokół wioski szalała wojna, przyjaciele i wrogowie rysowali swoje wały. Teren puchnie w górę i w dół, tworząc wzgórza. Stoją na nich nieliczne kępy drzew, od czasu do czasu staje się to skromnym skrawkiem lasu, a właśnie pod osłoną takich zadrzewionych plantacji stała niemiecka artyleria w dniach walk wokół Łodzi.
Okopy, teraz już opuszczone przez wpływ śnieżnej i deszczowej zimy, przecinają okolicę, a na wschodzie fronty zderzają się i co jakiś czas pojawiają się wały rosyjskiej pozycji działowej. Na końcu wsi, która została spustoszona przez zaciętą bitwę uliczną, wśród spalonych domów można było znaleźć najbardziej żywy znak bitewnej zawieruchy: kościół w Andrespolu. Jest to nieozdobny budynek, którego czerwony ceglany mur w jasną, widną pogodę błyszczy daleko na wsi. Pociski wryły się w fundamenty wieży, wyrwały dzwonnicę do połowy, zmajstrowały iglicę, tak że nagie krokwie sięgają nieba jak ponura cerata. Dach kościoła również został trafiony, a szeroko otwarte uparcie zrywane murłaty szkliły się na przechodniów.
Droga prowadzi dalej do miejscowości Kurowice Rządowe. Niedaleko wsi, która znika w wydłużonym obniżeniu, robi ostry zakręt. Tu leży kościół, którego dzwony niegdyś rozbrzmiewały nad okolicą, a który teraz jest ruiną. Dewastacja kościoła w Andrespolu jest niczym w porównaniu z dewastacją kościoła w Kurowice Rządowe. Jej ściany leżą dziko przewrócone jedna na drugą, a wysoka wieża - kilka tygodni temu widziałem ją jeszcze stojącą w groteskowych formach jej wojennego złamania, kołyszącą się na tle nieba jak żałośnie uniesione ramię - leży osunięta masami kamienia spiętrzonymi wysoko o ziemię. Pewnej nocy usiadła na niej burzliwa panna młoda zima i po krótkim tańcu ściągnęła ją na ziemię. Jesienią zabrała jednak ze sobą także część dachu kościoła i tak teraz obok ulicy piętrzą się chaotycznie tylko głazy i cetnarowe bloki cegieł, obraz dewastacji.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
DER KRIEG IN POLEN
Spezialberichte unseres nach dem russisch-polnischen Kriegsschauplatz entsandten Kriegsberichterstatters Wilhelm Conrad Gomoli.
(Fortsetzung aus Nr. 413.)
22. ÜBER ALTE KAMPFSTRASSEN NACH TOMASZOW UND SPALA.
Von neuem ins Pilitzagebiet! Nach Tomaszow geht der Weg, um das Landgebiet, das die Straßen durchschneiden, ist nicht uninteressant; denn auf Schritt und Tritt spricht der Krieg mit tausend Zungen von harten Kämpfen, die namentlich in der Zeit nach dem zweiten Vormarsch der deutschen Heere in Polen stattgefunden haben.
Wir fahren in südöstlicher Richtung zur Stadt hinaus, und gleich hinter Lodsch beginnen die Kampffelder. Einen merkwürdigen Eindruck mach kurz vor der Grenze des Lodscher Siedlungsbezirkes ein großer Ergerzierplatz. Er ist lang und breit, kreuz und quer mit Erdlöchern in reicher Zahl bedeckt; im Laufe des Krieges habe ich diese Bauten schon oft im Gelände gesehen; es sind Schützenlöcher gewesen, die sich, wie die Rester der Sandschwalben, immer dort dicht beieinander an abschüssigen Hügelflächen und sandigen Hängen vor Wäldern und Uferböschungen fanden, wo die Russen sich festgesetzt hatten. Hier auf dem Ergerzierplatz der Garnisonstadt Lodsch hat es der russische Soldat also lernen müssen, wie man sich schnell, dem Maulwurfe gleich, in die Erde eingräbt. Jetzt saßen zerlumpte Kinder in diesen Kaulen, und ein Lärmen, Schreien ein Gewirr von Stimmen überbrandete den weiten Platz.
Die Straße führte nach Andrespol. Sie ist so schlecht, daß der Wagen nur in mäßigem Tempo fahren kann. Streckenweise mehren sich dich Löcher, sie bilden ein Netz von Hindernissen, es macht den Eindruck, als hätte der Fahrweg in ein Sieb umgewandelt werden sollen. Granateneinschläge sind die Ursache gewesen, und im Laufe der Zeit haben Kolonnen der Weg so zerfahren, daß er einer Hügellandschaft wirklich ähnlicher sieht als einer Hauptstraße zwischen zwei großen Städten.
Andrespol. Reihig gebaut, flankiert das ein paar Kilometer lange Dorf die Landstraße. Schmutzige Häuser, niedrig, verwahrlost.... Tausendfach gesehen und doch immer wieder, erschreckend wirkt die Verkommenheit dieser polnischen Ortschaften auf das deutsche Auge. Überall vermissen wir die Ordnung, die Sauberkeit der heimatlichen Gaue. Das flache Land Polens scheint ohne jede Berührung mit der westlichen Kulturwelt geblieben zu sein; denn das, wir in jedem kleinen deutschen Dorfe als Selbstverftündlichkeit zu sehen gewohnt sind, würde hier nicht mehr die Alltäglichkeit, sondern ein Ausschnitt aus einer Wunderwelt sein.
Rund um die Ortschaft tobte der Krieg, zog Freund und Feind seine Wälle. Zu Hügeln schwillt das Land ab und auf. Spärliche Baumgruppen stehen darauf, gelegentlich wird es ein mageres Waldstück, und im Schutze solcher Holzpflanzungen stand deutsche Artillerie während der Kampftage um Lodz.
Schützengräben, jetzt schon verlassen durch die Einwirklung von schnee - und regenreichen Winterwetter, ziehen sich kreuz und quer durch das Land, und ost prallen die Fronten aufeinander, und zwischendurch stehen plötzlich auch die Wälle einer russischen Geschützstellung. Am Ausgang der Ortschaft, die durch einer heftigen Straßenkampf mitgenommen ist, Zwischen abgebrannten Häusern dann aber doch das lebendigste Zeichen des Kampfgewirres: die Kirche von Andrespol. Es ist ein schmuckloser Bau, dessen rotes Ziegelwerk bei hellem, sichtigem Wetter weit in das Land hineinleuchtet. Granaten fratzen sich in das Turmfundament hinein, sie rissen in halber Höhe den Glockenstuhl auf, zerflederten die Turmspitze, so daß das kahlen Sparren wie ein trostloses Cerippe gegen den Himmel anstreben. Auch das Kirchendach wurde getroffen, und weit geöffnet starrk zerrissenes Mauerwerk den Vorübergehenden an.
Nach Rzondowe führt die Straße weiter. Unweit des Ortes, der langgestreckt in einer Erbsenkung verschwindet, macht sie einen scharfen Knickt. Hier liegt ein Gotteshaus, dessen Glocken ehedem weit über das Land riesen, das aber jetzt, zusammengeschoffen, einem Trümmerhausen gleich ist. Die Verwüstung der Kirche von Andrespol ist nichts gegenüber der des Gotteshauses von Rzondowe. Wild übereinandergestürzt liegen seine mauern, und der hohe Turm - vor einigen Wochen sah ich ihn noch in den grotesken Formen seiner kriegsmäßigen Zerrissenheit wie einen klagend aufgereckten Arm schwankend gegen den Himmel stehen -- liegt in sich zusammengesunken mit hochgelagerten Steinmassen an der Erde, In einer Nacht saßte ihn die Sturmbraut des Winters und riß ihn nach kurzem Tanze zu Boden. Im Falle nahm er aber auch noch einen Teil des Kirchendaches mit, und so türmen sich jetzt nur noch Geröllsteine und zentnerschwere Ziegelblöcke, ein Bild der Berwüstung, chaotisch neben der Straße auf.
Cyt; " Brudne domy, niskie, zaniedbane.... Widziane tysiące razy i jeszcze raz widziane, niemieckie oko jest wstrząśnięte nędzą tych polskich wsi. "
OdpowiedzUsuńA to jest ciekawe spostrzeżenie bystrego niemieckiego reportera wojennego , jest rok 1914, a on ma świadomość, że on wraz z pobratymcami przemierza polską ziemię, zapewne też wie, że nie jest na wycieczce.
Całkowicie się zgadzam! Też byłem zszokowany tymi słowami. Tym bardziej, że duży procent mieszkańców Andrespola była niemieckimi osadnikami. Zastanawiałem się, czy zamieścić te zdania ,gdyż z pewnością nie będą mile odebrane i w związku z tym ja dostanę obuchem, ale chciałem zachować całość artykułu. Pozdrawiam.
Usuń