"Inspiracją do założenia grupy jest blog prowadzony przez Pana Andrzeja Brauna."
Okazuje się, że warto pisać o miejscach w których spędzało się cudowne dzieciństwo, przekazywać innym, pobudzać ich wspomnienia, które są tak wszystkim potrzebne. Nie liczyłem na tak duży odzew, w większości czytelników których osobiście nigdy nie miałem przyjemności poznać. I to jest najbardziej wartościowe, że różne pokolenia Będkowiaków, zarówno tych którzy do tej pory mieszkają w Będkowie i jego okolicach, także tych którzy wjechali poza granice Polski. Ci drudzy chyba najbardziej potrzebują takich wspomnień, fotografii, bo rzadko mają możliwość na co dzień być w ich ukochanych miejscach. Dlatego każda wzmianka o Będkowie, ich mieszkańcach, szczególnie tych których już nie ma wśród nas, jest potrzebna dalszego zachowania w pamięci mieszkańców. Mnie jest trudno równać się wiedzą i informacjami z rodowitymi Będkowiakami. Dwa miesiące wakacji, które spędzałem w Będkowie przez wiele lat i mój zasób wiadomości, nie może równać się z rodowitymi mieszkańcami. Dlatego postaram się podać moje pomysły, a czytelnicy będą współautorami, dopisując historię, dokładając materiały w postaci dokumentów (mogą to być świadectwa szkolne, ubezpieczenia, pisma urzędowe itp.), czy też fotografie.
Będąc w dzień sylwestrowy na cmentarzu w Będkowie, aby oddać hołd, zmarłej 27 grudnia 2015 roku, Pani Ewie Gernand, zatrzymałem się chwilkę przed grobem Rodziny Balcerków. W mojej pamięci pozostaną na zawsze. Byli bezpośrednimi naszymi sąsiadami, ich dom jest usytuowany przy Rynku z frontu, przechodząc w ulicę Krakowską.
Dom Rodziny Balcerków od strony Rynku
Dom Rodziny Balcerków o strony ul.Krakowskiej
Jako chłopiec, pamiętam ich od zawsze jaki miłych, serdecznych starszych ludzi. Pani Balcerkowa pielęgnowała swój warzywniak, natomiast jej mąż był specjalistą od wędlin. W każdą sobotę drałowałem z moim bratem Zbyszkiem, do "szlachtuza pana Balcerka". W godzinach popołudniowych, gotowa była wspaniała kiełbasa i kaszanka, dodatkowa w bańkę nalewał nam chochlą z olbrzymiego kotła, wodę w której gotowały się podroby. Gorące wędliny parzyły nas ręce, zapach niósł się na kilometry, to była wyżera !!
Pamiętam także syna Balcerków, Janka. Urodził się w 1939 roku, był dzieckiem wojny.
Był dużo starszy, dlatego kontakty z nim były sporadyczne. Pamiętam tą tragiczną wiadomość że zginął tragicznie w wieku 26 lat. Był zatrudniony w Łodzi jako elektryk, podczas instalacji lub naprawy jakiegoś urządzenia został śmiertelnie porażony prądem...
Obecnie, wspólnie z rodzicami spoczywa w jednym grobie na Będkowskim cmentarzu.
Dlatego wielka prośba czy członków naszego Towarzystwa: uzupełniajcie swoimi informacjami, lub pytajcie rodziców o więcej informacji o tej rodzinie !!
-
jeszcze małe sprostowanie..
nie jestem założycielem Towarzystwa tylko założycielem grupy na Fb. Towarzystwo Przyjaciół Ziemi będkowskiej działa już od lat chyba 70-tych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz