środa, 6 stycznia 2016

Będków - Katastrofa - Samolot - Ewcin - Cmentarz - 1943

Będków, rok 1943. Młodzi chłopcy, a wśród nich Witold Gernand, bawią się na szkolnym placu. Z góry dobiega ich warkot samolotu, jednak jest innych niż dotychczasowe odłosy, przelatujących często niemieckich myśliwców i bombowców. Przerywany ryk silników, jest coraz większy, widzą bardzo nisko lecący olbrzymi samolot z czarnymi krzyżami na skrzydłach.
Jakimś cudem nie strącił wieży kościelnej, sekundy po tym wielki huk, dym i płomienie. tak zakończył swój lot niemiecki bombowiec, który wracał z bombardowań terenów za Bugiem, do swojego macierzystego lotniska pod Krakowem.

           Być może był to: Junkers Ju 88 Bombowiec niemiecki. ?*

Śmierć w płomieniach poniósł lotnik i kobieta nawigator. Samolot rozbił się dokładnie w miejscu gdzie stoi obecnie Gminny Ośrodek Zdrowia. Wspomnienia o tej katastrofie przybliżył mi niezawodny jak zawsze Pan Witold Gernand, jest on kopalnią wiadomości. Niestety wczorajszy wywiad który trwał 2 godziny, nie został nagrany, zawiódł mój dyktafon..., niestety złośliwość rzeczy martwych. Jednak doskonale pamiętam każde słowo dotyczące tego wydarzenia. Wydobyciem ciał zajęli się żołnierze węgierscy, którzy liczbie ponad 100 stacjonowali w Będkowie. Byli oni skoszarowani na terenie szkoły. Szkoły w modrzewiowym dworku była zamknięta dla polskich dzieci, wstawiono w niej do wszystkich sal piętrowe metalowe łóżka. Tam mieli przebywać żołnierz węgierscy, ukraińscy i niemieccy. Jednak Węgrzy nie pałali miłością do Niemców i wystawili namioty wojskowe na dziedzińcu i w nich spali. Ciekawa historia z tymi Węgrami. Otóż zajmowali się oni pielęgnacją koni. Ranne i wycieńczone konie biorące udział w kampanii wojennej w na terenie Rosji, były dowożone pociągami na stację Czarnocin i spędzane do Będkowa. Było ich tysiące, Węgrzy wypasali je w okolicach Będkowa, nic nie pozostawało po ich przejściu, wygryziona trawa, krzewy i drzewa. Część koni wracała na front, inne były przeznaczane do uboju, w tym wysyłano duże transporty do obozów koncentacyjnych jako wyżywienie więźniów...
Wracając do tematu katastrofy, nadpalone zwłoki pilota,  spakowano w brezentową płachtę, tak zawieszone na ramionach żołnierzy węgierskich niesiono przez Będków. Podobno śmiali się oni, to była ironia pogrzebu... Pochowano zabitych na małym cmentarzyku ewangelickim w okolicach Ewcina. Być może ktoś ma więcej informacji dotyczących tej katastrofy, proszę o kontakt.

* zdjęcie z Wikipedii: Obrazy dla Junkers Ju 88 Flugzeug Bomber zdjecie

2 komentarze:

  1. Cześć Andrzeju
    Znam trochę inną wersję,nie potwierdzoną i jeden pewny fakt.W/g mieszkanki Będkowa (babci mojego wujka)samolot nadleciał z okolic Remiszewic (więc nie mógł przelecieć bardzo blisko kościoła ) i spadł nie na terenie ośrodka zdrowia tylko na przeciw obecnej szkoły powodując pożar stojących tam zabudowań. To jest fakt.Miała być w tym miejscu jakaś sadzawka albo staw.(ciekawe ,że większość samolotów celuje właśnie w takie miejsca).Niemcy otoczyli teren i nikogo nie dopuszczali.W latach 80-tych kiedy wujek wyciągał koparką pniak po drzewie posypała się z ziemi amunicja.Wezwana policja i saperzy rozkopali działkę,pozabierali amunicję,wyciągnęli przynajmniej jeden silnik.Prawdopodobnie dziób samolotu może leżeć jeszcze pod asfaltową drogą.Znaleźli też podobno jakieś kości.Jeden z pilotów podobno spadł na łąki.Wychodzi w tym miejscu dużo aluminiowych "glutów",jak odwiedzę rodzinkę to kilka ci wydłubię.
    Pozdrawiam
    Halskir

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, dziękuję za informacje. Podałem informacje które uzyskałem od bezpośredniego świadka tej katastrofy.., takie życie..Także znalezienie jednego z silników podane zostało przez dwóch świadków. Z wielką chęcią spotkam się w Będkowie, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń