środa, 24 października 2018

Adwokat - Piotrków Trybunalski - Łódź - Wspomnienia - Dzieciństwo 1906-1916 - cz.1



                        Cały czas wracam do wspomnień łódzkiego adwokata, gdyż uważam, ze są warte zamieszczenia. Tym razem chcę udostępnić jego wspomnienia z lat 1906-1916 roku. Bardzo ciekawy okres jego pierwszych 10 lat, w tym materiale jest sporo o Piotrkowie, bowiem w nim się urodził. Swoje wspomnienia spisał mając 71 lat, zadedykował je ukochanej córce Teni i swoim wnukom.


                                                                      CZĘŚĆ I

                                                           

            Kochana Teniu, dziecko moje jedyna! mam obecnie czas spisać swoje wspomnienia, na pamiątkę dla Ciebie i Twoich dzieci, jak układały się moje losy i jak wyglądały czasy w których żyłem.
                                                            Dzieciństwo (1905-1916r.)




            Urodziłem się dnia 10 kwietnia 1906 r. w Piotrkowie Trybunalskim jako syn kupca Konstantego K. i jego zony Heleny z Pietrzykowskich. Kiedyś mówiła mi Mama, że zaraz po urodzeniu, przez kilka tygodni nieustannie płakałem, mimo braku jakichkolwiek, możliwych do ustalenia, schorzeń. Myślę, że to akt urodzenia tak mnie poturbował. W każdym razie musiałem być bardzo nieznośny, skoro przez ten czas zmieniło się kilka nianiek.
             Gdy mi to przeszło, okazałem się dzieckiem bardzo spokojnym. Gdy dano mi zabawki, mogłem się nimi bawić godzinami, nikogo nie absorbowałem swoją osobą.
             To moje skupienie się przy jednej czynności miało jednak tę wadę, że zapominałem zawiadamiać o konieczności wsadzenia mnie na nocnik, a ponieważ ciągnęło się to zbyt długo, Mama straciła cierpliwość i zastosowała radykalny środek. Kazała mianowicie postawić miednicę z wodą na podłodze, wrzucić tam moje zabrudzone majtki, dała mi patyk do ręki i poleciła tym patykiem mieszać wodę oświadczając, że teraz sam będę "prał" swoje brudy, a jeśli nie zechcę, to wyrzuci mnie z domu.
              Ta scena utrwaliła mi się w pamięci. Stoję nad tą nieszczęsną miednicą, ogarnia mnie straszliwe obrzydzenie, płaczę i za nic nie chcę mieszać patykiem. Ubierają mnie w płaszczyk i każą iść. Przestaję płakać, wychodzę z mieszkania, mijam bramę domu i staję bezradny na ulicy. w tym momencie przybiega zapłakana, jedna z dwóch moich ciotek, które chodząc w Piotrkowie na pensję, mieszkały wówczas u nas. Była to Stacha (Pietrzykowska, potem zamężna Tomaszewska). Pamiętam jak spytała mnie:
- I dokąd ty chcesz iść?
Nie pamiętam co na to odpowiedziałem. Tu mój film się urywa. W każdym razie zastosowany przez Mamę środek pomógł zdecydowanie, gdyż od tego czasu już nigdy nie zrobiłem w majtki..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz