środa, 17 października 2018
Judaika - Kwestia żydowska w Polsce - Adwokat - Wspomnienia - Łódź - Kino Bałtyk - Widzewska Manufaktura - cz.9
Istniała wówczas instytucja prawna tak zwana "intercyza" polegająca na tym, że kobieta wychodząca za mąż, zastrzegała w akcie notarialnym, i włożone przez nią do małżeństwa, a szczegółowo przedmioty stanowiące jej własność. Przepis był mądry, bo zabezpieczał żonę przed długami męża, ale cóż z tego, kiedy ludność żydowska zapisywała w intercyzie. Z reguły nie to, co było, ale to co małżonkowie zamierzali po dorobieniu się kupić.W rezultacie Skarb Państwa zajmujący przedmioty majątkowe za zaległe podatki, narażał się na sprawę wyłączeniową, gdyż żona przedstawiała intercyzę i sąd musiał zajęte rzeczy wyłączyć z egzekucji, mimo, że kupione, między innymi za niezapłacone podatki.
Właścicielem mieszkania przy ul. Cegielnianej 58, gdzie przez jakiś czas zamieszkiwałem jako sublokator, był kupiec, który nie płacił za dużych podatków, urządził się bowiem (i jak stwierdził, nie on jeden) w następujący sposób. Kupował bawełnę czy wełnę, dawał ją do przerobienia na przędzę do t.zw. przędzalni, potem tę przędzę do tkalni. Gotowy towar sprzedawał kupcom, po cenie konkurencyjnej. Ponieważ w tym czasie, życie handlowe i przemysłowe nie było skrępowane tylu przepisami, więc wyżej opisaną procedurę można było stosować, bez płacenia podatków, chyba, że kto wydał, czego się na ogół nie obawiano, gdyż ludność żydowska w takich sprawach na zewnątrz, była nadzwyczajnie solidarna.
Robili także inaczej. Fabryka, urządzenia przedsiębiorstwa, kina itp. stanowiły własność określonej osoby, ale ona nie prowadziła swego przedsiębiorstwa, tylko je wydzierżawiała i dzierżawa obowiązała, był płacić podatki z prowadzonego przedsiębiorstwa. Gdy wobec zalegania z płatnością Skarb państwa zajmował urządzenia przedsiębiorstwa i następowało wyłączenie , gdyż rzeczy nie były własnością dłużnika, a sam dłużnik był, albo spółka z ograniczoną odpowiedzialnością , która okazała się bez kapitału, albo biedakiem, który był po prostu osobą podstawioną. Przypominam sobie np. sprawę dużego kina istniejącego zresztą do dzisiaj przy ul. Narutowicza w Łodzi, pod nazwą "Bałtyk". Gdy Prokuratoria Generalna w Warszawie przekazała nam tę sprawę, kino nazywało się "Splendid". Właścicielami lokalu, krzeseł, aparatury kinowej i w ogóle całego urządzenia byli dwaj Żydzi, którzy wystąpili o wyłączenie tych rzeczy z pod zajęcia, dokonanego przez Skarb Państwa, gdyż prowadząca je spółka z ograniczoną odpowiedzialnością nie zapłaciła grosza podatku i rozwiązała się gdy tylko zjawił się sekwestrator skarbowy. Sąd musiał urządzenia kina wyłączyć i skarb nic nie dostał.
Aliści po półtora roku, znowu natknąłem się na sprawę tego kina. Tym razem nazywało się ono "Nowy Splendit" i było dzierżawione prywatnej osobie, która nie zapłaciła podatków, a gdy przyszło co do czego, okazało się, że dzierżawca jest ubogim Żydkiem, mieszkającym w jakiejś klitce pod schodami, a jedynym jego majątkiem jest siedmioro dzieci. Nie mieliśmy wątpliwości, że kino faktycznie prowadzą właściciele lokalu i urządzeń, ale aby nie płacić podatków z obrotu i dochodu kina , podstawiają jakiegoś "Strohmanna" (słomianego figuranta). Niestety, w ówczesnym ustroju demokratycznym, nie można było im nic zrobić, gdyż formalnie byli w porządku, a szukanie świadków dla ustalenia prawdziwego stanu rzeczy i obalenie zmowy milczenia, było z góry skazane na niepowodzenie, gdyż rzecz działa się wśród ludności żydowskiej, była jak już wspominałem bardzo solidarna.
Znana jest historia "Widzewskiej Manufaktury" w Łodzi, której właściciel - Uszer Kohn płacił podatki kapaniną, jak z łaski i gdy go przyciskano, groził, że zamknie fabrykę i kilka tysięcy robotników zostanie bez pracy. Nie przeszkadzało mu to jednak wiadomymi sobie drogami, lokować zarobionych pieniędzy za granicą.
- ciąg dalszy nastąpi -
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz